Egzamin na ojca Danki Braun to kryminał obyczajowy opowiadający o Monice Szostak, samotnej matce dwóch synów, która wreszcie znajduje odrobinę szczęścia, gdy w jej życie wkracza Marcin Karski – skromny czyściciel dywanów. Mężczyzna szybko staje się częścią rodziny, budując silną więź z jej sześcioletnim synkiem, Grzesiem. Gdy wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, Monika odkrywa szokującą prawdę – Marcin nie jest tym, za kogo się podaje. Zraniona, zrywa z nim kontakt, ale jej koszmar dopiero się zaczyna. Kobieta zostaje aresztowana pod zarzutem morderstwa, a niedługo potem w niejasnych okolicznościach znika jej synek. Prywatny detektyw Mirek Filer stara się oczyścić ją z zarzutów i trafić na trop dziecka, lecz dochodzenie utrudniają mu własne problemy rodzinne.
Czy Monika zdoła udowodnić swoją niewinność i czy mały Grześ się odnajdzie?
Do przeczytania powieści zaprasza Wydawnictwo Prozami. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Egzamin na ojca:
PROLOG
Mężczyzna odebrał telefon. Słuchał cierpliwie, nic nie mówiąc. Ocknął się dopiero, gdy zaproponowała, że do niego przyjdzie.
– Nie. Nie dziś. Przed chwilą miałem nieprzyjemną wizytę, a czeka mnie jeszcze jedna.
Znowu słuchał w milczeniu, zastanawiając się, czy dobrze robi, pakując się w następny związek. Może jednak tym razem otrzyma to, czego od dawna tak bardzo pragnął?
– Naprawdę dziś nie dam rady, zaraz przyjdzie ta osoba. Nie wiem, kotku, ile to zajmie. Pa.
Zakończył rozmowę. Jego myśli powędrowały do zdjęcia, które widział przed chwilą.
Co ten skurwiel tu robi – warknął w duchu. – Mało mu jeszcze? Nie pozwolę mu włazić na moje podwórko. Swoją drogą, co on w niej widzi, mógłby mieć dużo lepszą i młodszą laskę.
Twarz mężczyzny przybrała mściwy wyraz. Fotografia przywróciła bolesne wspomnienia. Postanowił czegoś się napić, żeby się nie rozsypać. Przeszedł do drugiego pokoju i z szafki wyciągnął butelkę brandy. Napełnił szklankę alkoholem i wrzucił trzy kostki lodu. Usiadł za biurkiem, wyciągając przed siebie długie nogi. Chwilę później ponownie sięgnął po butelkę. Alkohol nieco rozwiał czarne myśli. Najbliższa przyszłość nabierała jasnych barw. Znalazł sposób na wyjście z opresji finansowych, a poza tym ułoży sobie życie na nowo, z piękną i młodą kobietą. Nie jest źle. Tylko ten pieprzony drań… Po co on tu przyjechał i dlaczego się z nią zadaje? Czy to tylko zbieg okoliczności, 8 Danka Braun czy przemyślany plan? Ale to nie miało teraz dużego znaczenia. Temu skurwielowi i tak należy się kara.
Następna szklaneczka brandy jeszcze bardziej go rozochociła. Zawsze lubił zabierać coś, co należało do kogoś innego. Usłyszał kobiece kroki. Już wracała. Spojrzał na zegarek. Usta mu się wygięły w mściwym uśmieszku. Opróżnił szklankę do dna i wstał od biurka. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Do umówionego spotkania miał jeszcze wystarczająco dużo czasu, by móc się zabawić.
Mężczyzna grubo się mylił. Nie przypuszczał, jak niewiele chwil mu pozostało. Jego czas na tym świecie kurczył się w błyskawicznym tempie, liczył się już nie w latach, tylko w minutach…
ROZDZIAŁ 1
Trzy tygodnie wcześniej
Mirek zaparkował na podjeździe i wysiadł z samochodu. Był wysokim, przystojnym czterdziestolatkiem z ciemną czupryną i ciemną brodą, która podobnie jak włosy upominała się o przycięcie. Rozejrzał się po posesji i westchnął. Kiedyś witały go dzieci, teraz każde z nich miało swoje sprawy, czasami tylko sześcioletnia Mira, gdy akurat bawiła się w ogrodzie, przybiegała do niego z pytaniem, czy coś jej kupił. Ale dziś, mimo ładnej pogody, nawet Miry nie było. Wszedł do domu i skierował się do części kuchennej, gdzie przy blacie stała Magda i kroiła cebulę. Żona Mirka, ciemnowłosa trzydziestolatka o ślicznej twarzy i zgrabnej sylwetce, należała do grona tych kobiet, które potrafią doskonale odnaleźć się w roli matki, żony i pani domu, będąc zarazem aktywne zawodowo.
– Cześć, Magdalenko – przywitał się Mirek, po czym pocałował ją w policzek. – Co pitrasisz?
– Potrawkę z cukinii, zwaną bigosem.
– O Boże, tylko nie to – skrzywił się. – Znowu cukinia? Nie możesz ugotować czegoś po ludzku?
– A co ludzie lubią jeść?
– Wiele rzeczy, na przykład placki ziemniaczane.
Magda odwróciła się do męża. Krytycznie spojrzała na jego brzuch, który Mirek automatycznie wciągnął, i powróciła do krojenia.
– Chcę nadal mieć przystojnego, zdrowego męża, z odpowiednim ciśnieniem i z ładnym cholesterolem.
Uchylił pokrywkę garnka.
– Magdalenko, pomidorowa? Ta zupa jest wczorajsza.
– Owszem. Jest również zupą jutrzejszą. Nie mam czasu codziennie robić nowej zupy, a dzieci bardzo lubią pomidorową.
Mirek westchnął, zrezygnowany.
– Gdzie są dzieciaki?
– Adaś odrabia lekcje, Mira jest u Szajnów, a Nela poszła do Krystiana.
– U Szajnów? Przecież tam nie ma dzieci.
– Była u mnie na kawie Anetka ze swoją siostrzenicą, dziewczynki są prawie w tym samym wieku.
– Aha. Wiesz, Magdalenko, nie podoba mi się, że Nela, zamiast się uczyć, włóczy się z chłopakami – mruknął. – I nie podoba mi się ten cały Krystian.
– Krystian jest kolegą ze szkoły i prymusem z matmy. Mocno podkreślam drugi człon zdania. Dobrze wiesz, że Nela nie jest orłem w tej dziedzinie, dlatego każda pomoc jest mile widziana, bo ani ja, ani ty, a tym bardziej jej matka nie mogą jej pomóc – ciągnęła Magda.
– Magdalenko, nie deprecjonuj dyplomu AGH, zapomniałaś, że jestem inżynierem?
– Niestety, tylko inżynierem, bo magistrem już nie.
– Magistrem też jestem.
– Ale z polonistyki, nie z matematyki. Mam prośbę, panie inżynierze, bez tytułu magistra, skocz do sklepu po chleb, bo jest potrzebny do bigosu z cukinii.
– Jak śmiesz profanować tę szlachetną staropolską nazwę dla tego nowomodnego paskudztwa. – Widząc minę żony, szybko Egzamin na ojca 11 dodał: – Już lecę, Magdalenko. Masz rację, ważniejszy jest cholesterol niż zadowolone podniebienie.
– Kup jeszcze cztery awokado. I odbierz Mirę od Szajnów. A tak na marginesie, Krystian jest fantastycznym chłopakiem. Powinieneś być szczęśliwy, że Nela się z nim spotyka.
Mirek wsiadł do auta i ruszył w stronę Carrefoura. Wychodząc z marketu, zauważył Marcina Karskiego, partnera matki Krystiana. Mężczyźni znali się ze szkolnych wywiadówek oraz z przedszkola, bo braciszek Krystiana chodził z Mirą do grupy, i to Karski przeważnie go odbierał. Nagle Filer przypomniał sobie o brudnych dywanach w pensjonacie Złota Jesień, który od kilku lat prowadził razem z żoną i matką.
– Panie Marcinie, miałby pan czas wpaść do Złotej Jesieni? Trzeba wyczyścić dywany i tapicerkę.
– Nie mam przy sobie grafiku, zapytam panią Wandę i zadzwonię do pana – odparł mężczyzna.
– Podać mój numer?
– Nie trzeba, mam zarówno do pana, jak i do pańskiej żony.
– Aha, proszę powiedzieć Neli, żeby wracała do domu na kolację, bo podobno jest u Krystiana.
Mirek pożegnał się z mężczyzną i wsiadł do samochodu. Już miał skręcić na podjazd, gdy przypomniał sobie o Mirze. Zatrzymał auto kilkadziesiąt metrów dalej. Brama do Szajnów była otwarta. Na tarasie siedziały Regina Szajna i jej synowa Aneta, która mimo że od kilku lat nazywała się Szajna, dla niego wciąż była Anetką Feliksiak, bo takie nazwisko nosiła, gdy przychodziła do Złotej Jesieni jako wolontariuszka, by dotrzymywać towarzystwa pensjonariuszom i zabawiać ich rozmową. Takie regularne spotkania miały być dla samotnych starszych ludzi namiastką rodzinnych więzi. Teraz również ich odwiedzała, ale 12 Danka Braun dużo rzadziej z powodu braku czasu. Z pani psycholog przeobraziła się w panią z branży IT.
– O, pan Mirek – zawołała Szajnowa. – Dawno pana nie widziałam.
Cholera, znowu zapyta mnie, czy przeczytałem jakąś jej książkę – mruknął w duchu. Regina Szajna, sąsiadka Filerów, była powieściopisarką „kryminałków” obyczajowych, jak nazywała swoje powieści, i ulubioną autorką Magdy. Mirek jednak nie miał okazji jeszcze się z nimi zapoznać. Na szczęście Szajnowa nie poruszyła tematu książek. Podczas oczekiwania na Anetę i dziewczynki, które bawiły się w domu, Mirek zagaił:
– Widzę, że zmieniacie państwo pokrycie dachu.
– Panie Mirku, proszę nie psuć mi humoru. Dekarz pracuje już rok i na razie zrobił jedną czwartą powierzchni.
– Rok? Tak mi się wydawało, że już poprzedniej jesieni ktoś chodził po waszym dachu.
– Najgorsze jest to, że musimy się wstrzymać z innymi pracami. Chcieliśmy zmienić ogrodzenie i elewację, ale przez naszego szanownego dekarza…
W tym momencie na taras wróciła Aneta z dziewczynkami. Mira na widok ojca rzuciła się w jego stronę.
– Tatusiu, czy Zuzia może przyjść kiedyś do nas, żebyśmy mogły się pobawić?
– Oczywiście. Zapraszamy pannę Zuzannę w nasze niskie progi.
– Tatusiu, u nas nie ma progów.
– Tylko tak mi się powiedziało – odparł i zwrócił się w stronę synowej pisarki: – Anetko, kiedy wpadniesz do Złotej Jesieni? Staruszkowie stęsknili się za tobą?
– Może w sobotę. Uzgodniłam to już z Magdą.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Egzamin na ojca. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,