Sekrety uczuć to wyborna opowieść na długie podróże i leniwe wakacyjne popołudnia, wieczory spędzane na werandzie i deszczowe poranki przy gorącej czekoladzie…
Tessa jest wolnym ptakiem. Pracuje jako przewodnik wycieczek, podróżuje po świecie i uważa, że marzenia o rodzinie i domku z ogródkiem jej nie dotyczą. Dramatyczny wypadek, w którym ginie jedna z uczestniczek wyprawy, zmienia wszystko. Każe Tessie przewartościować dotychczasowe życie. A może Tessa osiągnie wreszcie stabilizację?
Gdyby tylko nie te strzępki przykrych wspomnień i tajemnicza historia sprzed lat, o której niechętnie mówi ojciec Tessy… I gdyby nie przystojny Vince, wdowiec z trójką dzieci, którego spojrzeniu i uśmiechowi doprawdy trudno się oprzeć.. Warto poznać historię Tessy za sprawą książki Barbary O'Neal Sekrety uczuć. Warto również zapoznać się z jej premierowym fragmentem:
W niedzielny poranek Tessę obudziły dzwony, które zaczęły bić, wzywając wiernych na mszę. Przez chwilę przewracała się jeszcze w pościeli, uwalniając od krępujących ją prześcieradeł, i... trafiła prosto do czarnej dziury, którą po raz pierwszy odkryła we własnej piersi trzy miesiące temu. Użalanie się nad sobą nie było w jej stylu; nie wierzyła w nurzanie się w psychologicznych bebechach, a tu — proszę. Tkwiła w pułapce, którą sama zastawiła na siebie, dusiła się, a czarna dziura zasysała ją w głąb. Powstała ze smutku, dojmującego żalu, gorzkich samooskarżeń. Pewna kobieta zmarła, bo Tessa zaniedbała swoje obowiązki. Nie da się już cofnąć tego, co się stało, nie da się znaleźć żadnego zadośćuczynienia.
W meblowaniu sobie głowy była tak dobra jak niejeden mężczyzna. Każda sprawa w osobnej szufladce, można zająć się tylko tym, co pozostało na wierzchu. W ten właśnie sposób poradziła sobie z traumą po wypadku. Udawało jej się jako tako funkcjonować — jeśli nie liczyć ataków paniki, sennych koszmarów nawiedzających ją od czasu do czasu oraz chwil takich jak ta.
Jest w porządku — mówiła w myśli sama do siebie — a czemu pytasz? Cha, cha.
Szpitalny psycholog ostrzegał Tessę, że jeśli nie poradzi sobie z uczuciami, które wiązały się z tamtą feralną wyprawą, będzie musiała pogodzić się z nagłymi atakami paniki.
Nauczyła się nie myśleć o wypadku. Przeważnie odpychała od siebie związane z nim wspomnienia. Wystarczyło jednak, że przyjrzała się lekko błyszczącej szramie na stopie, a przed oczyma stawał jej poranek ostatniego dnia wyprawy w stanie Montana. Przecież pomyślała wtedy, że nie powinna wybierać się w góry, bo ugryzienie pająka mogło wywołać infekcję. Zmusiła się jednak do wyjścia; taki właśnie miała charakter. Wydawało jej się, że jest silna, że da radę, że ma zdolności przywódcze. Niestety: postępujące zakażenie tak stępiło jej czujność, że kiedy z góry zeszła lawina błota i zmiotła Lisę do rzeki, Tessa zaczęła popełniać jeden błąd za drugim.
To stąd brała się czarna dziura. Nic nie mogło usprawiedliwić jej zachowania, żadne czyny, żadne tłumaczenia — nic nie mogło naprawić tego, co się stało. Lisa nie żyje, ponieważ zaufała Tessie i oddała się jej pod opiekę. To na jej polecenie wyruszyła, żeby sprowadzić pomoc, i w ten sposób straciła życie.
Leżąc na środku łóżka, w powodzi dźwięków dzwonów, Tessa poddawała się rozpaczy. Pozwoliła, by ucisk w piersi zrobił się jeszcze większy, żeby ciężar przygniótł ją całkowicie. Jakie to niesprawiedliwe — ona sama wciąż chodzi po tej planecie, podczas gdy matka Lisy zanosi się płaczem gdzieś tam, w jakiejś kuchni, skulona nad zlewem — ręce w gumowych rękawiczkach, widelce porzucone w wodzie... Tak nie powinno być!
Lisy nie ma. Odeszła na zawsze, ponieważ — jednym słowem — Tessa nie wykonała tego, co do niej n a l e ż a ł o. Jak w ogóle można to naprawić? Pogrążyć się w żalu?
To za proste, zresztą w ten sposób dodałaby jeszcze jeden grzech do swojej listy przewinień — byłaby to próba wzbudzenia współczucia, podczas gdy jej należała się kara za pychę, która była przyczyną nieszczęścia.
— Wystarczy — powiedziała na głos sama do siebie i zwlokła się z łóżka. Za piżamę służył jej bawełniany podkoszulek i popielate szorty. Teraz, mimo tak skąpego odzienia, czuła, że jej skórę pokrywa warstewka potu. Umyła twarz, rozczesała splątane włosy i ściągnęła je gumką. Postawiła wodę na herbatę i otworzyła drzwi balkonowe, aby chłodny wiaterek wygonił duszne po nocy powietrze. Na zewnątrz pachniało świerczyną i nowymi możliwościami — Tessa odetchnęła z wdzięcznością.
Jestem tu i teraz.
Kiedy tak stała w otwartych drzwiach, ogarnęła ją fala wspomnień o Tasmanii. Marzyła o miejscu, w którym spędziła wiele szczęśliwych lat, a przez ostatnie cztery lata mieszkała z mężczyzną. Ufała, że wyjdzie za niego za mąż. Był to najwspanialszy czas w całym jej życiu. Teraz jakiś aromat w powietrzu sprawił, że przypomniał jej się Glenn i miasto Hobart, w którym osiedlili się w miejscu pomiędzy wysoką górą a morzem. Wczorajszy targ podobny był do sobotniego kiermaszu Salamanca w Hobart. To właśnie na Tasmanii polubiła mocną australijską herbatę, podawaną na wzór angielski, z dodatkiem mleka. We wszystkie podróże po Ameryce zabierała ze sobą angielską herbatę w torebkach.
Kiedy parzył się jej poranny napój, Tessa rozsiadła się wygodnie, wsuwając stopę pod kolano. Sprawdziła pocztę i zabrała się do dalszej obróbki zdjęć. Wybrała kilka z nich do wysłania szefowi, a następnie postanowiła opracować fotografię przestawiającą dziewczynkę, która przyglądała się tancerzom wieczorem w barze. Zmieniła format, skadrowała obraz, żeby uwypuklić tłuste paluszki i opadającą skarpetkę.
Mamma mia — oto zdjęcia Vincenta. Jest z niego kawał chłopa! Miękkie czerwonawe światło podkreślało linię podbródka, wplątywało się we włosy, spływało po wypukłości ust. Tu klatka piersiowa, jedno mocne udo. Tessę przeszedł rozkoszny dreszcz. Teoretycznie nie gustowała w wielkoludach, ale tym nogom i dłoniom nie mogłaby się oprzeć. Ratownik — hm, jak to świetnie do niego pasuje. Nieświadomie zaczęła nucić pod nosem piosenkę Rescue me, opamiętała się jednak i parsknęła śmiechem.
Zdjęcia Vincenta na moment wyciągnęły ją z ponurego, katastroficznego nastroju. Zaczęła się śmiać sama z siebie. Przyszło jej na myśl, że już dawno nie spała z mężczyzną. Odkąd zerwała z Glennem, przytrafiło jej się to zaledwie kilka razy. Może to i lepiej — po ostatnim rozstaniu nie chciała już wiązać się z nikim na stałe, miała dość dramatów i scen. Kliknęła na kolejny portret mężczyzny Zbliżenie twarzy — jego oczy obramowane długimi rzęsami patrzyły na nią wprost z ekranu. Pozwoliła im zahipnotyzować się na kilka sekund. Kolejne kliknięcie i zdjęcie znikło. Trzeba ułożyć sobie plan na dzisiejszy dzień.