Swoją opowieść-dziennik Dom włóczęgi Mariusz Wilk pisze tak, jak się bierze kolejny oddech. Albo tak, jak się po czasie wraca na wytyczoną niegdyś ścieżkę. To, co zdawało się odruchowe, odkryte, rozpoznane, nieoczekiwanie nabiera nowych znaczeń. Przypominamy o naszym specjalnym konkursie, poświęconym Dziennikowi północnemu. Możecie w nim wygrać aż 4 książki! Zapraszamy też do lektury kolejnego fragmentu cyklu:
III
„Moja włóczęga po Pietrozawodsku przypomina błądzenie po zbiorach tutejszej biblioteki. W ciągu trzech stuleci swojego istnienia miasto wielokroć zmieniało oblicze… Ulice nazywają się inaczej niż kiedyś i wiodą gdzie indziej lub zgoła – donikąd. Chramy poznikały – ich miejsce zajęły teatry i bary. Nowe pomniki ustawiono na placach starych posągów. Szczezł dom gubernatora poety Dierżawina, tylko tablica ukazuje gdzie się znajdował. Cmentarz niemiecki zalano asfaltem, a na mogile inżyniera Gascoigne’a – auta parkują. Nawet rzeka Łososinka innym korytem płynie! Wystarczy przyrównać Pietrozawodsk na dawnych otkrytkach z widokówkami obecnej stolicy Karelii, aby odkryć, że to różne miasta.
(…) Żeby samemu się zorientować wyszedłem z biblioteki z naręczem planów i rycin Pietrowskiej słobody – od sztychów topograficznych pułkownika artylerii Wittwera z 1720 roku i Tichona Balandina z 1810 do mapki archeologa Andrieja Spiridonowa, który niedawno rozkopywał pierwszą osadę nad Łososinką w Parku Kultury i Wypoczynku. (…) Od biblioteki o Parku Kultury dwa kroki, wystarczy przejść ulicą Puszkina do prospektu Marksa, na rogu bar „XxxX”, w którym można się nieźle „oooderwać”, dalej hotel „Maski” na miejscu spalonego soboru Wniebowstąpienia Pańskiego i zaczyna się park.
W parku było zupełnie pusto. Ni żywego ducha, jeśli nie liczyć zachrypniętych wron. Aż trudno uwierzyć, patrząc na to zapuszczenie, że miasto tutaj się poczęło. Że gdzieś opodal stał dwór Piotra Wielkiego i że sam Imperator sadził wokół niego brzozy według estetycznych prawideł kompozycji francuskich ogrodów barokowych XVII wieku.”