Podejrzana Barbara Kotula. Fragment książki „Podejrzany bez dwóch zdań”

Data: 2022-02-09 11:06:28 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Basia Kotula wciąż wierzy, że ,,kryminał to taki romans, tyle że z trupem w tle". Dlatego gdy ktoś na szyi dyrektora działu personalnego zacisnął krawat w różowe słonie, jest przekonana, że za zbrodnią czai się zawiedzione uczucie. Inaczej uważa podkomisarz Martuś, który szuka mordercy wśród kandydatów do zwolnienia z pracy. W trakcie śledztwa musi dodatkowo opierać się zakusom samotnych pracownic korporacji, które nie mają pojęcia, że podkomisarz jest związany z ich szefową. Tymczasem Martuś nie wie, że sam jest podejrzewany przez Basię o chęć porzucenia jej...

Czy szukanie mordercy nie zagrozi ponownie ich związkowi? Co kryje się w kieszeni denata i skąd podkomisarz Rafał Martuś wie, co to jest? I czy uda się oczyścić Basię Kotulę z podejrzeń, kiedy okazuje się, że to ona jest tą pierwszą do zwolnienia z pracy?

Obrazek w treści Podejrzana Barbara Kotula. Fragment książki „Podejrzany bez dwóch zdań” [jpg]

Do lektury powieści Jacka Getnera Podejrzany bez dwóch zdań zaprasza Wydawnictwo Lira. Ostatnio mogliście zapoznać się z pierwszym rozdziałem powieści, tymczasem już dziś w naszym serwisie przeczytacie drugi rozdział książki: 

Rozdział 2

Madonna Barbara

Komisarz Henryk Gąsior patrzył z zaniepokojeniem na swojego młodszego kolegę, podkomisarza Rafała Martusia. Pracowali ze sobą zbyt długo, żeby doświadczony policjant nie wiedział, że partner ma przed sobą poważne życiowe dylematy. Choć Gąsior zupełnie nie pojmował dlaczego. Przecież Martuś miał fantastyczną kobietę, która była w nim zakochana, a na dodatek zarabiała świetne pieniądze. Mógł porzucić wynajmowaną od dawna klitkę i przenieść się do jej wygodnego mieszkania, by wieść sielskie i spokojne życie, jeżdżąc regularnie na ryby. Praktycznie każdy facet o czymś takim marzył. A tymczasem…

— Czemu nie odbierasz od niej telefonów? — zapytał w końcu Gąsior.

Siedzieli w nieoznakowanym radiowozie, którym patrolowali warszawskie ulice. W tej akurat chwili zaparkowali niedaleko śródmiejskiego fast foodu, gdzie zakupili niezdrowe policyjne żarcie i zajadali się nim, czekając na ewentualne wezwanie z centrali i chroniąc się przed kroplami siąpiącego od rana deszczu.

— Nie twoja sprawa — odburknął podkomisarz.

— Moja, Rafałku. Twoje wewnętrzne nieszczęścia sprawiają, że nasz zespół śledczy traci połowę swojej mocy. A to ja nim dowodzę, więc się martwię.

— To się nie martw, Heniu. Wtedy nasz zespół śledczy będzie miał całą moc. Potrafię oddzielić życie prywatne od służbowego — zapewnił Martuś i wbił zęby w hamburgera.

— No chyba nie bardzo. Gdybyś potrafił, tobyś odebrał, porozmawiał chwilę i wrócił do roboty. A ty za każdym razem patrzysz na telefon, krzywisz się coraz bardziej, jakbyś nie był z najsłodszą babką świata, tylko z jakąś niedojrzałą cytrynką.

— Jak chcesz, sam sobie odbierz i porozmawiaj z nią chwilę. Ja tak nie potrafię.

— Dlaczego? — zapytał Gąsior.

— Z nią się nie da chwilę porozmawiać, bo zaraz ma sto spraw do omówienia naraz.

— Chwilowo nam się nigdzie nie spieszy. Na szczęście nie wezwali nas do tej chińskiej jatki pod Warszawą, która wyrobiła normę zabójstw na najbliższy miesiąc. Tak że możesz gadać do woli, a jak nie chcesz przy mnie, mogę rozprostować kości i pospacerować sobie po okolicy. — Wyjrzał na ulicę. — Chyba już przestało padać.

— Oddzwonię po pracy. Teraz jestem na służbie.

— I co, ścigasz tego ogórka, który ci zaraz wypadnie z hamburgera? — zakpił Gąsior. Martuś nic nie odpowiedział, tylko poprawił wysuwający się z kanapki plasterek kiszeniaka. — Świetnie go złapałeś, przedstawię cię do odznaczenia.

— Zejdź ze mnie, Heniu, jeśli nie chcesz, żebym poprosił o zmianę partnera.

— Jest aż tak źle?

— Tak. Od jakiegoś czasu mnie tylko wkurzasz i nie ma z ciebie żadnego pożytku.

— Czyli chyba jest gorzej, niż myślałem — westchnął Gąsior i na poparcie swojej tezy dodał: — Po raz pierwszy, od kiedy z nią jesteś, powiedziałeś o niej coś złego.

— Nic bym nie powiedział, gdybyś mnie nie ciągnął za język. A ja nie mam czasu w robocie na plotkowanie. Ani z nią, ani o niej.

Komisarz Gąsior nie miał już cienia wątpliwości, że sprawa jest poważniejsza, niż mu się początkowo wydawało. Zresztą już od jakiegoś czasu wiedział, że nie jest dobrze, ale miał nadzieję, że to minie i wkrótce odzyska swojego partnera takiego, jakiego zawsze go lubił. Pewnego siebie, bystrego, czasem nawet trochę bezczelnego.

Wprawdzie niemającego do tej pory szczęścia w związkach z kobietami, ale to też się przecież zmieniło. Wszystko przynajmniej na to do niedawna wskazywało.

A tymczasem obecnie było wprost przeciwnie. Frustracja i zły humor Martusia pogłębiały się z każdym dniem. Dlatego nie wolno było tracić ani chwili i działać, zanim będzie za późno.

— No dobra, masz na dzisiaj wolne.

— Nie rozumiem. — Martuś zamrugał ze zdziwienia.

— Koniec roboty.

— Mam wracać do domu?

— Co to to nie. — Uśmiechnął się chytrze komisarz. — Masz wyjść z pracy i spotkać się od razu ze swoim kumplem Gąsiorem, żeby pogadać o życiu. Najlepiej jedząc podłe „macżarcie”.

— Przestań się wygłupiać.

— Mówię serio. Jak wyjeżdżałeś dwa miesiące temu na urlop z Baśką, to jeszcze cały byłeś w skowronkach. A jak wróciłeś, to z każdym dniem robisz się coraz bardziej nie do zniesienia. No a ty tam sukces odniosłeś, jakąś sprawę rozwiązałeś.

— Co ty gadasz? — zdziwił się Martuś.

— Przyszła do ciebie od razu pochwała z Agencji Wywiadu.

— Nic nie mówiłeś.

— Bo liczyłem, że sam pochwalisz się w końcu tym sukcesem staremu kumplowi. A ty nabrałeś wody w usta i nawet nie powiedziałeś, że się tam z Agatką Całus spotkałeś. — Gąsior uśmiechnął się na wspomnienie pięknej pani prokurator, z którą kiedyś był związany Martuś.

— O tym też napisali w tej pochwale?

— Nie, to mi inne wróbelki wyćwierkały. I jestem rozczarowany. Dawniej nie miałeś przede mną tajemnic, a teraz jedna za drugą.

— Nie jesteś moim spowiednikiem.

— Dawniej też nie byłem, a mówiłeś mi chyba więcej niż spowiednikowi.

— Teraz nie mówię. Nie wolno mi? — zapytał buńczucznie Martuś.

— Wolno, wolno, ale myślę, że ci ulży, jak mi powiesz. Co? Wróciło uczucie do pani prokurator Całus?

— Nie, nic z tych rzeczy — powiedział szczerze podkomisarz. — To byłoby nawet miłe spotkanie, gdyby nie to, że przez to Baśka uparła się rozwiązać sprawę morderstwa.

— Znowu?!

— Niestety. I w dodatku to zrobiła — powiedział ze smutkiem i dodał gorzko: — My z Agatą byliśmy bezradni, a jej się udało. Tak że ta pochwała z Agencji Wywiadu powinna trafić pod jej adres. No, ale formalnie nie mogła, bo agent przecież nie powinien mieszać cywili w swoje sprawy. I dlatego pewnie pośrednio przeze mnie chcieli ją pochwalić.

— Niesamowita babka. — Pokręcił z niedowierzaniem głową Gąsior.

— To się rozwiedź i z nią ożeń!

— Nie kuś mnie, gówniarzu — burknął już trochę zły komisarz. — I gadaj, w czym rzecz, bez ogródek.

Martuś miał jeszcze ochotę burknąć coś na odczepnego. Tylko co by to dało? Znał Gąsiora. Jak się do czegoś przyczepił, nie było opcji, żeby zrezygnował.

No i z drugiej strony warto było, żeby o tym z kimś porozmawiał. Z Baśką przecież nie mógł. Gdyby jej powiedział, o co chodzi, chyba by go zamordowała, więc już lepiej z przyjacielem. Chociaż on też może go zabić za słowa, które usłyszy. Dlatego Rafał przez dłuższą chwilę bił się z myślami, od czego zacząć. Było tyle spraw, które coraz bardziej go w Basi irytowały. Tak naprawdę mógłby je wymieniać bez końca. Chociaż właściwie wszystkie sprowadzały się do jednej rzeczy.

— No, bo wiesz… — zaczął i urwał.

— Nie wiem.

— No, bo ona musi być we wszystkim najlepsza — wykrztusił wreszcie po kolejnej dłuższej chwili milczenia.

— Ciągle się boisz, że zarabia dziesięć razy tyle, co ty?

— Żeby to tylko o jej pracę chodziło. Ale ona i mordercę musi dopaść przede mną. I ryby większe musi złapać niż ja — zakończył żałośnie Martuś. — Ty wiesz, że wygrała ostatnie zawody w moim kole wędkarskim?

— A ty zamiast się cieszyć, że znalazłeś kobietę, która nie suszy ci głowy, że na ryby jeździsz, zamiast z nią robić coś innego, to się martwisz. Powinieneś być dumny, a tylko jojczysz i jojczysz jak baba.

— Pewnie! I ty mnie dobij. Wiedziałem, że nie powinienem ci nic mówić, bo nie weźmiesz tego serio. Zresztą pewnie masz rację. Jeszcze pół roku temu wiedziałem, że jestem facetem. Teraz to już jestem faktycznie babą. I mam tego dość.— Chyba nie chcesz powiedzieć, że masz zamiar się z nią rozstać? — zapytał przestraszony Gąsior.

— To nie tak, że chcę, ale…

— Ale co?

— Ale nie wiem, czy będę miał wyjście — wyznał smutno podkomisarz.

— Rafał, sorry, ale tobie kompletnie odbiło. Nawet gdybyś przestał ją nagle kochać, to i tak powinieneś się jej trzymać, dopóki nie znajdziesz kogoś, kogo byś chciał i kto by chciał ciebie. Chyba nie jesteś tak głupi, żeby nie rozumieć, że taka kobieta to skarb?

— Tylko nie wiem, czy dam radę unieść ten skarb. Tak, wiem, ona jest najlepszą rzeczą, jaka mi się mogła przytrafić. Nawet Agata mi powiedziała, że jak coś schrzanię w tym związku, to się będę smażył w piekle dla starych kawalerów…

— No i tego się trzymaj. Agata to bardzo mądra kobieta jest.

— Wiem. Ale nie wiem, czy dam radę. Basia jest jak Madonna…

— Jaka Madonna?! — Gąsior miał ochotę przywołać swojego partnera do porządku w krótkich żołnierskich słowach, ale w tej chwili odezwało się ich policyjne radio:

„Do wszystkich radiowozów operujących w Śródmieściu. Morderstwo w biurowcu przy Dworcu Centralnym. Denat został uduszony własnym krawatem w różowe słoniki. Podejrzaną jest niejaka Barbara Kotula”.

Powieść Podejrzany bez dwóch zdań kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Podejrzany bez dwóch zdań
Jacek Getner0
Okładka książki - Podejrzany bez dwóch zdań

Basia Kotula wciąż wierzy, że ,,kryminał to taki romans, tyle że z trupem w tle". Dlatego gdy ktoś na szyi dyrektora działu personalnego zacisnął krawat...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje