Dorasta pokolenie wnuków Zofii, a rodzina po pierwszej wojnie światowej rozproszyła się po świecie. Bronek po wojnie nie wrócił do domu, zmienił nazwisko i świetnie odnalazł się w roli austriackiego ziemianina. Franciszka pozostała w Anglii, gdzie wychowała syna Wiktorii,a ten spisując wspomnienia przybranej matki, nawiązuje kontakt z jej krewnymi, przekonanymi, że zginęła w katastrofie Titanica.
Na gospodarstwie Muchów pozostał Staszek, który wraz z żoną wychowuje liczne potomstwo i osieroconego syna Janki - Józka, rówieśnika swojego syna, Władka. Obaj chłopcy od dziecka są blisko związani, ale ich przyjaźń zostanie poddana próbie, gdy obaj zakochają się w tej samej dziewczynie.
Córka Janki, Wandzia, została przygarnięta przez osiadłych w Krakowie Klimę i Olka, a odkrycie prawdy o swoim pochodzeniu jest dla niej wstrząsem. Żyjąca pod kloszem dziewczyna uświadamia sobie, że świat nie jest taki, na jaki wygląda, a ludzie wokół niej kłamią. Ona też zaczyna to robić. W szkole zaprzyjaźnia się ze zbuntowaną Bellą, a ta wciąga ją w świat modnych klubów jazzowych, w których występują światowe gwiazdy. Tam obdarzona pięknym głosem Wanda może rozwijać swój talent i myśli o wielkiej karierze. Tymczasem jej brat, Alek, spełnia swoje marzenia o lataniu.
Jednak nadciąga kolejna wojna, która pokrzyżuje plany kolejnego pokolenia...
Do lektury książki Innym razem – trzeciego tomu cyklu Kuchennymi drzwiami Katarzyny Majgier – zaprasza Wydawnictwo Słowne. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Innym razem. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Tamtego poranka Klima minęła drzwi swojego atelier, upewniając się, że jej pomocnica, Pola, otworzyła już zakład. Uprzedziła ją w poniedziałek, że we wtorek rano może przyjść później, bo ma coś do załatwienia.
Miała nadzieję, że Marceli Rumejko w końcu wrócił z Wiednia, gdzie bawił od trzech tygodni. Musiała wreszcie z nim porozmawiać. Chciała to zrobić, zanim poinformuje dzieci o ich pochodzeniu, ale wyjazd Marcela się przedłużał. Chciała wiedzieć, kto był jej ojcem, zanim powie swoim dzieciom, że ich nie urodziła. Sądziła, że być może zaczną wypytywać o historię rodziny, a wtedy wolałaby, aby wszystko było jasne.
Jednak Rumejko ciągle nie wracał, a tymczasem zbliżał się ślub Julii w Korczycach. Wandzia miała na nim zaśpiewać w kościele i bardzo to przeżywała. Klima i Olek nie wyobrażali sobie, że mogliby w jakiś sposób uniemożliwić jej ten wyczekiwany występ, a obawiali się, że miejscowi plotkarze zaraz przypomną sobie, że talent muzyczny Wandzia odziedziczyła po biologicznym ojcu, znanym tam niegdyś jako Cygan z Czyżyn.
Klima i Olek nie chcieli, żeby Wandzia dowiedziała się o swoim pochodzeniu w taki sposób. Woleli sami ją o tym poinformować, podobnie jak Alka, który był dzieckiem Olka, ale jego matką była mieszkająca w Wiedniu Else. Olek od lat nie miał z nią kontaktu, co zresztą było częścią umowy pomiędzy nimi.
Tego poranka, idąc do kamienicy Rumejki na Grodzkiej, Klima ciągle myślała o wydarzeniach poprzedniego wieczora. Powiedziała swoim dzieciom, że ich nie urodziła, a oni wcale nie zasypali jej pytaniami, jak się spodziewała.
Alek po prostu przyjął to do wiadomości. Spokojnie… Zdumiewająco spokojnie, choć właściwie nie było to aż tak dziwne. Zawsze był wyjątkowo powściągliwy i właśnie to mogło niepokoić. Nigdy nie wiadomo było, co przeżywa. Nie okazywał uczuć.
Wielu rodziców uznałoby, że dziecko po prostu nic sobie nie robi z problemów albo że jeszcze ich nie rozumie. Klima i Olek byli świadomi, że u ich syna zachowanie to jedno, a emocje to drugie, i właśnie to ich martwiło. Nie wiedzieli, co naprawdę czuje.
Z Wandzią było inaczej. Nigdy nie kryła emocji ani swojego zdania. Wczoraj też. Choć nawet nie zdążyli jej powiedzieć wszystkiego. Na razie dowiedziała się tylko, że jest adoptowana. Nie poznała smutnej historii swojej matki.
Marcel Rumejko wiedział, że Klima na niego czeka, ale nie miał pojęcia, co ją sprowadzało. Od lat korzystał z jej usług, zamawiając fotografie członków rodziny, a także swoich towarów; wykorzystywał w reklamie zdjęcia, a nie tylko rysunki, jak jego konkurenci.
Nela, żona Marcela, przekazała mu, że Klima chce się z n im zobaczyć, ale nie zdradziła, w jakim celu, więc Marcel podejrzewał, że nie przyszła w interesach. Zastanawiał się, czy nie miało to związku z jego zmarłą pierwszą żoną, Felą, która kiedyś przyjaźniła się z Klimą. Tak też pomyślał, gdy tego poranka Klima weszła do jego sklepu i powiedziała, że chciałaby porozmawiać w osobistej sprawie.
Młoda sprzedawczyni przy stoisku z rękawiczkami musiała coś usłyszeć, bo od razu przysunęła się bliżej i nadstawiła ucha. Nie umknęło to uwadze Marcela, który starannie dobierał personel. Zapamiętał, by porozmawiać poważnie z pracownicą, kiedy będą w sklepie sami.
– Piła już pani poranną kawę? – spytał Klimę. – Może wyjdziemy do kawiarni?
Zgodziła się i udali się do Noworolskiego. Zajęli stolik przy oknie, z którego roztaczał się widok na Rynek, i wtedy Klima wyznała, o co chodzi.
– Sądzę, że wie pan coś na temat mojego pochodzenia – powiedziała.
– Znał pan kiedyś, w młodości, mojego ojca… – zawahała się. – Znał pan Klemensa Muchę i Floriana Stawskiego. Jako dziecko nazywałam swoim tatą Klemensa, ale później dowiedziałam się, że moim ojcem był Florian Stawski… – Urwała, widząc zaskoczenie na twarzy Marcela. – Nie słyszał pan o tym? – speszyła się.
– Nie – przyznał Marcel, szczerze zdumiony.
– W takim razie… przepraszam… – Klima poczuła się niezręcznie.
– Pani wybaczy, ale… – Teraz Marcel się zawahał. – Jeśli jest to dla pani ważne, mogę powiedzieć tylko tyle, że Florian Stawski nie był pani ojcem – oświadczył. – Jestem tego pewien.
– Naprawdę? – przyglądała mu się z niedowierzaniem.
– Naprawdę – potwierdził. – Nie było takiej możliwości. Nie wiem, skąd pochodzą plotki, które pani zasłyszała.
– Plotki… – powtórzyła Klima, uświadamiając sobie, że po raz kolejny przypuszczenia i niedopowiedzenia skomplikowały jej życie.
Zdenerwowana, próbowała jakoś się usprawiedliwić, a Marcel starał się ją uspokoić.
– Tak naprawdę wielu z nas nie ma pojęcia, skąd się wzięliśmy – powiedział. Sam nie pamiętał rodziców, a jako dziecko był przygarniany i odrzucany, dopóki nie zaopiekował się nim Teodor Lutoborski. – Nasza kultura nakazuje nam zachowywać pozory i dla nich wiele robimy. Kłamstwa, intrygi, czasem nawet zbrodnie… a wszystko po to, żeby zachować dobrą reputację i uniknąć skandalu.
Klima pokiwała głową.
– Teraz i tak jest lepiej niż kiedyś – ciągnął Rumejko. – Pamiętam z młodości, z dzieciństwa, że kiedyś jeszcze bardziej dbano o zasady, których tak naprawdę zwykle nie przestrzegano. Starano się tylko zachować pozory, kosztem wielu tragedii. Być może następne pokolenia będą coraz bardziej wolne od tej… gry pozorów? – zastanowił się.
Klima ledwie go słuchała. Wypiła kawę, zapomniawszy ją posłodzić, a wstając, ze zdumieniem zauważyła, że trzyma go za rękę.
– Ale znał pan w młodości Klemensa, prawda? – przypomniała sobie. – Czy może pan potwierdzić, że to on był moim ojcem?
– Tak… – powiedział, ale niepewnie i po chwili wahania.
Klima zrozumiała, że niczego się od niego nie dowie. Może przez wzgląd na dawną przyjaźń z Klemensem? A może dlatego, że jednak coś wiedział?
Idąc z kawiarni do atelier, myślała o tym i z każdym krokiem nabierała coraz większej pewności, że coś wiedział. Gdyby był pewien, że jest dzieckiem Klemensa, nie zawahałby się i od razu by to potwierdził. A jeszcze ta pewność, z jaką poinformował ją, że jej ojcem nie był Stawski…
Wróciła do atelier i zamknęła się w ciemni. Tam najłatwiej było się uspokoić i przemyśleć to wszystko…
Powieść Innym razem kupicie w popularnych księgarniach internetowych: