Nakładem Oficyny Literackiej Noir Sur Blanc ukazały się właśnie Noce waniliowych myszy - wybór poezji Charlesa Bukowskiego, opracowany przez Tadeusza Nyczka, który swój wstęp do tej książki zatytułował Poezje starego świntucha. Gratka dla miłośników Bukowskiego, tego lirycznego "literackiego rozrabiaki". Jaki naprawdę był Charles Bukowski? Przeczytajcie esej Adrianny Michalewskiej Elegancja dupy i przekonajcie się sami! Koniecznie sięgnijcie też po wiersze Bukowskiego i odkryjcie liryczne oblicze tego twórcy. Dziś publikujemy kilka spośród nich:
do kurwy która ukradła moje wiersze
niektórzy twierdzą że nie powinno się pisać w wierszu
o tym czego się żałuje,
że trzeba uciec w abstrakcję, i jest w tym jakiś sens,
ale na boga:
zabrałaś mi 12 wierszy a ja nie używam kalki i
masz też moje
obrazy, te najlepsze; dobija mnie to:
czy próbujesz mnie zmiażdżyć jak cała reszta?
dlaczego nie wzięłaś pieniędzy? zwykle to robicie
przeszukujecie kieszenie śpiących pijanych portek którym
niedobrze w kącie.
następnym razem zabierz moją lewą rękę albo
pięćdziesięciodolarówkę
ale zostaw wiersze:
nie jestem Szekspirem
może nigdy więcej
nie będzie już moich wierszy, abstrakcyjnych lub nie;
będą pieniądze kurwy pijacy
aż do samego wybuchu bomby,
bo jak powiedział Bóg
zakładając nogę na nogę:
widzę że stworzyłem wielu poetów
lecz tak niewiele
poezji.
przełożył Piotr Madej
podsumowanie
więcej dni zmarnowanych,
dni rozprutych,
dni co wyparowały.
więcej dni roztrwonionych,
dni przeszczanych,
dni wytrzaskanych po gębie,
okaleczonych.
problem w tym,
że te dni składają się
na życie,
moje życie.
siedzę tu
mam 73 lata
wiem że dałem się nieźle
ogłupić,
dłubię w zębach
wykałaczką
która
się łamie.
umieranie powinno być łatwe:
jak pociąg towarowy, którego
nie słyszysz bo
stoisz odwrócony
tyłem.
przełożyli Marcin Baran i Dobrosław Rodziewicz
noce waniliowych myszy
nieogolony, z żółtymi zębami, spocony w moich jedynych szortach
i podkoszulku (pełnym dziur po papierosach),
byłem pewien, że jestem lepszy niż F. Scott czy Faulkner czy
nawet mój kumpel, Turgieniew.
no, może nie tak dobry jak Céline czy Li Po
ale, wiecie, miałem wiarę, czułem się bardziej natchniony
niż
pierwsze z brzegu 3 tuziny śmiertelników.
pisałem i żyłem z kobietą, od której was by
odrzuciło,
przywróciłem miłość tym wyblakłym oczom kiedy waniliowe myszy
spały pod naszym łóżkiem.
głodowałem i głodowałem i pisałem i
kochałem to,
sięgałem do ust i wyrywałem sobie przegniłego zęba
z dziąsła
i śmiałem się
bo wyrywanie powtarzało się przy kolejnej wysyłce
opowiadań,
czułem się świetnie, czułem się jakbym miał na własność kawałek
słońca, słuchałem całej tej zwariowanej muzyki klasycznej
poprzednich
stuleci, współczułem tym, którzy w przeszłości
cierpieli jak
Mozart, Verdi, inni,
a kiedy było już naprawdę źle
myślałem o van Goghu i jego uchu a czasem
nawet
o jego spluwie,
schlebiałem sobie jak się tylko dało, i na Boga,
bardzo schudłem
i wciąż w czasie bezsennych nocy opowiadałem
moim kobietom o tym jak
pewnego dnia zostanę pisarzem pełną gębą
i one wszystkie (jakby jednym głosem) skarżyły się:
„kurwa, znowu będziesz o tym
gadał?”
(mój głos): „widziałaś jak przywaliłem temu facetowi w
zaułku przedwczoraj?”
(znowu, jakby jednym głosem): „a co to ma wspólnego z
pisarstwem?”
(mój głos): „nie wiem...”
jasne, było wiele nocy bez takich głosów,
było wiele samotnych nocy i te również były, oczywiście,
w porządku, ale najgorsze były te noce
bezdomne i te dawały w kość ponieważ pisarz potrzebuje
adresu, na który przychodzą listy z odmową
druku.
ale kobiety (niech będą błogosławione!)
zawsze mówiły mi — „jesteś wariat ale
miły”.
robić za głodującego pisarza to
wielce
zdradliwa
przyjemność.
przełożyli Marcin Baran i Dobrosław Rodziewicz