Łukasz Czeszumski wraca z kolejnym zbiorem reportaży o świecie południowoamerykańskiej przestępczości. Brazylia, Rio de Janeiro. Miasto anarchiczne, groźne i fascynujące.
Czternaście reportaży eksponuje życie licznych i ciekawych postaci. Kuzyn szefa mafii hazardowej opowiada autorowi rodzinną sagę na miarę Ojca chrzestnego. Diler zaopatrujący w narkotyki polityków i sławnych artystów tłumaczy tajniki działania swojego biznesu. Pułkownik policyjnego wywiadu wspomina śledztwa w których szukał sprawców masowych morderstw i kilkukrotnie uniknął śmierci, gdy próbowali go zabić skorumpowani policjanci. A 90-letni Noca de Portela zwany ,,królem samby" tłumaczy mu, jak należy żyć.
Kolejne historie są coraz mroczniejsze. Taka jest historia Adriano, policjanta z elitarnej jednostki który najpierw zaczął na własną rękę walczyć z przestępczością, a potem stał się płatnym zabójcą na zlecenie. Dorobił się milionów, ale wpadł w sieć z której nie da się uciec. Kolejną jest opowieść działacza praw człowieka na którego od lat polują skorumpowani politycy.
Jądrem ciemności i celem tej podróży jest Chapadão, zbiór kilkunastu faweli którymi włada organizacja przestępcza Comando Vermelho. Autor jedzie tam w nadziei spotkania z szefem faweli i zrobienia z nim wywiadu. Spędza noc na targowisku z narkotykami gdzie obserwuje pracę handlarzy, słucha ich rozmów i opowieści. Poznaje ich styl życia i mentalność w której fawela to niczym osobne państwo.
Rio, noc pokazuje losy ludzi, które splatają się na ulicach nocnego Rio, miasta jak z szaleńczych snów, władanym przez adrenalinę i zbrodnię. To reportaże, które czyta się jak thriller.
– Rio to mieszanina światów z których wiele ma paralelne systemy funkcjonowania. W fawelach nie ma bezprawia, wręcz przeciwnie, są zasady pilnowane przez samych bandytów, które minimalizują przemoc i chaos. To nie jest tak, że każdy może robić co mu się podoba. Są normy, a za ich złamanie przewidziano kary. Strefa południowa miasta, obejmująca dzielnice turystyczne, to wizytówka miasta i jego motor gospodarki. Policja pilnuje tam bezpieczeństwa. Jak każda metropolia, to miasto ma jednak wszystko – i złe strony, i dobre. Ja każdemu wyjazd do Rio śmiało polecam. Rio jest piękne. Trzeba uważać, unikać głupot. Ale nie trzeba demonizować – mówi w naszym wywiadzie Łukasz Czeszumski, autor książki Rio, noc.
Zapraszamy do przeczytania nowej książki Łukasza Czeszumskiego. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment publikacji:
ON TYLKO PATRZYŁ
Umówiliśmy się w księgarni Travessa na Botafogo. Są tam stoły zastawione książkami, a wzdłuż ścian szafy tak wysokie, że pracownicy muszą wchodzić na drabiny, aby sięgnąć do egzemplarzy z najwyższych półek. Mimo że to był niedzielny ranek, panował spory ruch. Szybko wspiąłem się spiralnymi schodami w górę, gdzie na piętrze znajduje się przyjemna kawiarnia.
Vanessa przyszła przed czasem, być może aby wynagrodzić to, że na poprzednim spotkaniu nie zjawiła się w ogóle. Wyjaśniła potem, że po lekach antydepresyjnych zasnęła na całą dobę.
Trzydzieści pięć lat, prawniczka. Dobrze ubrana. Konkretna. Z pozoru spokojna, ale gdy przeszliśmy do tematu, stała się momentalnie nerwowa i drażliwa.
Długo dyskutowaliśmy o Rio i jego problemach. O fawelach, frakcjach, milicjach, o tylu organizacjach przestępczych, które podzieliły większość miasta na swoje strefy wpływów. Stwierdziła, że każda przestępczość zorganizowana w Brazylii zaczynała się zawsze w Rio. Jej zdaniem wszystko, co złe w tym kraju, rodzi się w Rio. Odparłem na to, że to, co najlepsze i najciekawsze – również w Rio i że być może jest tak, że na najbardziej zgniłym gruncie rodzą się rzeczy największe.
Te wszystkie sprawy nie miały jednak z jej dramatem nic wspólnego. I nagle to ona zaczęła, w połowie zdania. Jej spojrzenie stało się ostre, palec zaczął gniewnie bębnić o blat stolika.
– Wiedziałeś o tym, że zboczeniec nigdy się nie zatrzymuje? Inni przestępcy często dokonują czegoś jednorazowo albo przypadkowo. Mordercy na przykład najczęściej popełniają swój czyn jednokrotnie. Ale gdy w więzieniu siedzi jakiś pedofil albo gwałciciel, zawsze jest to człowiek, który dostał wyrok za wielokrotne popełnienie czynu.
– Vanessa, to może od początku.
– Mam ci opowiedzieć romantyczną historię? Bo takiej nie było.
– Opowiedz mi po prostu wszystko tak, jak to wyglądało.
Zaczęło się od spojrzenia, długiego i magnetycznego. Takiego, które nie pozwala na wątpliwość ani nie może być przypadkowe. Było wystudiowane i bardzo uwodzicielskie. Sprawiło, że zrobiło jej się gorąco. To spojrzenie miał doskonale przećwiczone na dziesiątkach jej poprzedniczek, ale o tym miała się dowiedzieć o wiele później.
Zarumieniła się wtedy, lekko uśmiechnęła. I wiedziała, że przez resztę zajęć wykładowca mówił nie do całej sali, wypełnionej do ostatniego miejsca, a tylko do niej.
Po wykładzie podszedł, gdy stała na korytarzu. Znowu się uśmiechnął, znowu objął ją tym magnetycznym spojrzeniem. Skomplementował i zaprosił na randkę.
Czemu nie, pomyślała.
Ona była z pozoru pewną siebie i twardą prawniczką, a w istocie – zwyczajną kobietą poszukującą prawdziwej miłości. Pracowała dla urzędu miasta, robiła studia podyplomowe.
On był człowiekiem sukcesu. Sędzią federalnym, wysoką figurą. Szanowanym i ustosunkowanym. Najbardziej jednak zachwyciło ją, że bronił pro bono młodych ludzi z faweli. To dowód, że musiał być szlachetnym człowiekiem. Był sędzią, który miał odwagę walczyć z systemem o sprawiedliwość, a nie tylko, jak wielu innych, dbającym o pełną kiesę.
Zaczęli się spotykać. Pierwsza, druga, trzecia randka. I coraz większy niepokój.
– Spotkamy się w trójkę, ja, ty i mój kolega. I zrobimy to na ostro. Co ty na to?
– Masz na myśli, że miałabym uprawiać z wami dwoma seks?
Sama nie wiedziała, dlaczego wciąż się z nim spotykała. Z jednej strony był nadal miły i czarujący, kuszący zakazanym owocem. Z drugiej – odstręczający, niczym demon.
Zaprosił ją raz do domu, ale na miejscu okazało się, że nie był sam. Przy stole siedziała jego znajoma. Młoda, ładna dwudziestolatka, z którą często był widywany. Vanessa oceniła sytuację i zaczęła się zbierać.
– Dokąd idziesz? – zdenerwował się.
– Wracam do domu, już późno.
– Żartujesz?! Daj spokój. Nie rób burdelu!
– Nie rozumiem. Wracam do domu, o co chodzi?
– Zostań z nami do rana.
– Co?! Nie zostaję. Wychodzę.
Trzasnęła za sobą drzwiami. To rozstanie miało być ostateczne.
Potem spotkała tę dziewczynę na uczelni.
– Dlaczego robisz z nim takie rzeczy?
Tamta przyjrzała się jej uważnie, machnęła ręką.
– Ty takich rzeczy jeszcze nie robiłaś. Nie wiesz, o co chodzi – odpowiedziała i odeszła.
Zadzwonił któregoś dnia. Niespodziewanie, ale w zasadzie oczekiwała tego telefonu. Niełatwo wytłumaczyć uczucia.
– Spotkajmy się wieczorem. Pójdźmy do klubu – zaproponował.
– Nie chcę się z tobą spotykać.
– Sama wiesz, że chcesz. Nie masz tylko odwagi. Pojedzie z nami moja żona. Bardzo chciałaby cię poznać.
W końcu zgodziła się i pojechała.
W środku panował półmrok. Wokół baru widziała kilku mężczyzn. Po sali przechadzały się nagie kobiety, inne tańczyły na scenie. Ciężka atmosfera, poczucie zagrożenia. Vanessa wiedziała jedno – nie może pić alkoholu. Nie może stracić kontroli.
On gdzieś poszedł, Vanessa usiadła przy barze z Adrianą, jego żoną. Adriana przyniosła jej drinka. Vanessa pokręciła głową.
– Dziękuję, nie chcę nic pić.
– To tylko słabiutka caipirinha, nie uderzy ci do głowy.
Vanessa wzięła kilka łyków. Rozmawiały o jej studiach, o filozofii, o zwyczajnych sprawach. Vanessa nie zwróciła uwagi, że Adriana nie piła. Ani na to, że to do Adriany podszedł kelner, aby podpisała rachunek.
Nagle Vanessa poczuła się słabo. Zaczęło jej się kręcić w głowie, jej ciało stało się bezwładne. Adriana uśmiechała się zagadkowo.
– Ile ona wypiła? Dwie caipirinhie? Wygląda, jakby była zupełnie pijana!
Vanessa kurczowo trzymała się baru. W głowie jej szumiało, jej ciało kołysało się z boku na bok, nie miała nad nim kontroli. Miała ochotę krzyczeć o pomoc, ale z jej ust nie mogło wydostać się żadne słowo.
Książkę Rio, noc kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,