Nowa powieść Jojo Moyes. Fragment

Data: 2013-10-04 13:50:25 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Nowa powieść Jojo Moyes. Fragment

Tę książkę przyjaciółki powinny przekazywać sobie nawzajem. Lou i Will to niezwykła para, która trafi do serc czytelników tak jak Emma i Dex z Jednego dnia. Powieść, której warto poświęcić popołudnie na kanapie z garścią chusteczek - czytamy w Independent on Sunday. 

 

Autorka Ostatniego listu od kochanka opowiada w swej nowej powieści Zanim się pojawiłeś o sile miłości dwojga ludzi wyrzuconych poza nawias życia.

 

Dwudziestosześcioletnia Lou spotyka na swej drodze Willa. Ona właśnie straciła pracę i rozstała się ze swoim chłopakiem, a on po wypadku samochodowym nie ma chęci do życia i chce je sobie odebrać. Will nie wie jeszcze, że Lou wtargnie w jego życie niczym kolorowy ptak.

 

Czy wielka miłość, nawet bolesna, naprawdę może przezwyciężyć frustrację, zniechęcenie i natarczywe myśli o samobójstwie? Zanim się pojawiłeś to doskonale rozegrana psychologicznie, sugestywna powieść o sile uczuć i magicznym wpływie człowieka na człowieka. Warto się o tym przekonać podczas lektury książki Jojo Moyes. Warto również przeczytać premierowy fragment powieści, która ukazuje się w serii Leniwa niedziela Wydawnictwa Świat Książki:

 

***

 

Dzień zaczął się jak co dzień. Nie znam człowieka, który by lubił poniedziałkowe poranki, ale mnie one nie przeszkadzały. Lubiłam przychodzić wcześnie do The Buttered Bun, włączać wielki termos bufetowy na herbatę, przynosić skrzynki z mlekiem i pieczywem z podwórka na tyłach i gawędzić z Frankiem, gdy przygotowywaliśmy się do otwarcia.

 

Lubiłam dusznawe, lekko pachnące bekonem ciepło kawiarni, powiewy chłodnego powietrza, gdy drzwi otwierały się i zamykały, cichy gwar rozmów, a kiedy nie było klientów, radio Franka brzęczące w kącie. To nie był modny lokal – na ścianach wisiały zdjęcia zamku na wzgórzu, stoliki wciąż były pokryte laminatem, a menu nie zmieniło się, odkąd zaczęłam tu pracować, pojawiło się tylko kilka nowych batoników, a do tacy z drożdżówkami dodano czekoladowe ciastka z orzechami i muffinki.

 

Ale najbardziej lubiłam klientów. Lubiłam Keva i Angelo, hydraulików, którzy przychodzili prawie każdego ranka i przekomarzali się z Frankiem, wymyślając, gdzie kupuje mięso. Lubiłam panią Dmuchawiec, którą nazywałam tak z powodu rozwichrzonych siwych włosów. Codziennie od poniedziałku do czwartku jadła u nas sadzone jajko z frytkami, a potem siedziała, czytając darmowe gazety i sącząc powoli dwie filiżanki herbaty. Zawsze starałam się z nią pogawędzić. Podejrzewałam, że to być może jej jedyna rozmowa w ciągu dnia.

 

Lubiłam turystów, którzy wstępowali do nas po drodze na zamek albo z zamku, hałaśliwe dzieciaki, które wpadały po szkole, stałych klientów z firm przy tej samej ulicy oraz Ninę i Cherie, fryzjerki, które wiedziały, ile kalorii ma każda pozycja w menu The Buttered Bun. Nie przeszkadzali mi nawet irytujący klienci, tacy jak ruda właścicielka sklepu z zabawkami, która co najmniej raz w tygodniu czepiała się, że wydano jej za małą resztę.

 

Przyglądałam się, jak przy stolikach związki zaczynają się i kończą, jak rozwiedzeni małżonkowie przekazują sobie dzieci, widziałam pełną poczucia winy ulgę rodziców, których przerastało gotowanie, i potajemną błogość emerytów jedzących jajka na bekonie. Przewijali się tu przeróżni ludzie i niemal z każdym udawało mi się zamienić słowo, przerzucić się żartem albo jakąś opinią nad parującym kubkiem herbaty. Tato zawsze mówił, że nigdy nie można przewidzieć, co powiem, ale w kawiarni to nie miało znaczenia.

 

Frank mnie lubił. Sam milczący z natury, powiedział, że ożywiam atmosferę. Czułam się trochę jak barmanka, z tym że nie musiałam znosić pijaków.

 

I nagle dziś po południu, kiedy skończyła się pora lunchu, a w kawiarni nagle zrobiło się pusto, Frank wytarł ręce w fartuch, wyszedł zza kuchenki i obrócił wiszącą na drzwiach tabliczkę, tak by pokazywała „zamknięte”.

 

– Czekaj, Frank, przecież ci mówiłam. Napiwków nie wlicza się do płacy minimalnej. – Frank był, jak ujął to tata, dziwny jak niebieskie gnu. Podniosłam wzrok. 

 

Nie uśmiechał się.

 

– Ojej. Chyba nie wsypałam znów soli do cukierniczek?

 

Gniótł w dłoniach ścierkę i wyglądał na bardziej zdenerwowanego niż kiedykolwiek. Przemknęła mi przez głowę myśl, że może ktoś się na mnie poskarżył. A potem dał mi znak, żebym usiadła.

 

– Przykro mi, Louisa – powiedział, kiedy już wyjawił mi straszną prawdę. – Ale wracam do Australii. Z ojcem nie jest dobrze, poza tym wygląda na to, że na zamku otwierają kawiarnię. Przechlapane. 

 

Siedziałam z otwartymi ustami. A potem Frank wręczył mi kopertę i odpowiedział na moje pytanie, zanim zdążyłam je zadać.

 

– Wiem, że nigdy nie podpisałem z tobą żadnej formalnej umowy, ale nie zostawię cię bez niczego. Tutaj jest kasa za trzy miesiące. Zamykamy jutro.

 


***

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje