Nowa książka o komisarzu Kruku. „Pułapka na szczury" Piotra Górskiego

Data: 2023-10-27 10:46:53 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W altanie śmietnikowej na gdańskim osiedlu zostają znalezione poćwiartowane zwłoki. Prowadzący śledztwo komisarz Sławomir Kruk przypuszcza, że zmarły padł ofiarą zemsty za coś, co wydarzyło się dwadzieścia lat wcześniej.

Gdy Kruk odkrywa, co się wtedy stało, zaczyna sprzyjać zabójcy. Wkrótce znika drugi uczestnik wydarzeń sprzed lat, a Kruk, zamiast skupić się na poszukiwaniach, sabotuje własne śledztwo.

Jednak podwładna z jego grupy zadaniowej, Krystyna Bielińska, rozpoznaje intencje komisarza. Nie zamierza pozwolić, żeby Kruk przymykał oczy na kolejne zabójstwa. Otwarcie występuje przeciwko niemu i żąda, by działał w obronie życia i prawa.

Kruk gardzi tymi, o życie których toczy się gra.

Tym gorzej dla nich.

Pułapka na szczury grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Piotra Górskiego Pułapka na szczury z serii o komisarzu Kruku zaprasza HarperCollins Polska. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Pułapka na szczury:

PROLOG

Krystian Brandt się spóźniał i nie odbierał telefonów od żony, a ona robiła, co mogła, aby zatrzeć złe wrażenie. Usta jej się nie zamykały. To czyniło sytuację jeszcze bardziej nieznośną.

Dominika Wola-Karłowicz spojrzała na zegarek.

– Pani męża musiało zatrzymać coś ważnego.

Żona tamtego miała dość. Rozejrzała się bezradnie po restauracji, może spodziewając się, że facet wyskoczy spod stolika i zapanuje radość. Przygarbiła się. Mięśnie mimiczne jej twarzy rozluźniły się, naprężona przez lekarzy skóra lekko opadła, w rysach uwidoczniło się znużenie.

– Mam nadzieję, że przejechał go autobus i połamało mu nogi – rzekła cicho. – W innym przypadku urwę mu jaja.

Po raz pierwszy tego wieczoru Dominika poczuła sympatię do tej kobiety, ale to szybko minęło, bo tamta znowu wzięła się w garść, wyprostowała się i wyciągnęła dłoń po goblet z wodą Perrier.

Na palcu miała złoty pierścionek z drobnym brylantem i otoczką w kształcie serca. Dominika kiedyś też miała taki, bardzo podobny, może taki sam. Niemożliwe, że taki sam. Tamten był wykonany na zamówienie.

Tylko dlatego Dominika jeszcze czekała. Spóźnienie i brak kontaktu były oznaką lekceważenia, a ona nie przywykła, by ją lekceważyć. Fundusz, który reprezentowała, specjalizował się w wyciąganiu z kłopotów podupadających przedsiębiorstw. Dominika miała wiele do powiedzenia w kwestii tego, w co inwestowali, i to ona zazwyczaj się spóźniała.

Ale tego wieczoru tkwiła w tej francuskiej restauracji nad Motławą z widokiem na Filharmonię Bałtycką, czekała na jakiegoś nieistotnego klienta, słuchała paplania jego żony, bo miała nieodparte wrażenie, że to nie tylko taki sam pierścionek, ale że to ten sam.

„Na pamiątkę”, zabrzmiał w jej uszach szept sprzed lat i poczuła zimno przenikające przez skórę.

– Śliczny – powiedziała, wskazując pierścionek.

Kobieta, która nazywała się Zuzanna Brandt, spojrzała na nią z wdzięcznością.

– Prezent od męża.

– Przynajmniej daje piękne prezenty.

Zuzanna Brandt roześmiała się nieco zbyt hałaśliwie. Dominika wiedziała już, że będzie tu siedzieć nawet do jutra, aby poznać tego człowieka. To nie może być ten sam pierścionek, powtarzała sobie w myślach. Nie bądź głupia, takie rzeczy się nie zdarzają.

W końcu pojawił się w drzwiach i skinął na kelnera, o coś pytając. Dominika zorientowała się, że to on, bo Zuzanna aż podskoczyła na krześle. Kelner poprowadził go do stolika.

– Krystian Brandt. Przepraszam za spóźnienie – powiedział facet i wyszczerzył zęby. Tyle miał na ten temat do powiedzenia.

W średnim wieku, ubrany jak należy, uśmiech lekko cwaniacki. Ucałował żonę, Dominika podała mu rękę, nie wstając, a on uścisnął ją lekko.

Poczuła ulgę. Właściwie czego się spodziewała? To nie ten pierścionek i nie ten facet.

– Co zamawiamy? – rzucił w przestrzeń.

– Na to trochę za późno – odparła Dominika.

– Mam rozmawiać o interesach na głodnego?

– Mógł pan zjeść hamburgera po drodze.

Roześmiał się.

– Podoba mi się, jak traktujecie kontrahentów. Spóźniłem się pół godziny, a pani jeszcze tu jest. Nawet jeśli się nie dogadamy, polecę was znajomym.

Czy to ten głos, który zapamiętała? Złapała się na tym, że usiłuje porównać go z głosem z koszmarów. Dlaczego? Przecież już ustaliła, że to nie ten facet.

Ale serce biło jej szybko, niemal wyrywało się z piersi, więc to jednak mógł być ten głos.

– Jestem tu, bo pańska żona zajęła mnie rozmową. Umie interesująco prowadzić konwersację.

– Tak? – Na twarzy Brandta odbiło się szczere zdumienie. Popatrzył na żonę, potem na Dominikę. – No dobra, niech mnie pani przekona, żebym pozwolił wam zainwestować w naszą firmę.

Powinna pożegnać się i wyjść. Zamiast tego wytrzymała jego spojrzenie i powiedziała:

– Niech mnie pan przekona, żebym chciała w nią zainwestować.

– Dobre sobie. Nie jesteście jedyni do tego tortu.

Kelner przyniósł kartę dań. Dominika podziękowała, ale Brandt wziął kartę i zamówił dla siebie i żony.

– W Cendrowski Investments nie ustawiamy się w kolejkach z innymi – rzekła Dominika. – I mamy bardzo kategoryczne kryteria, którymi się kierujemy.

– Takie chcecie sprawiać wrażenie.

Rozparł się na krześle, prawą dłonią zaczął wybijać na stole jakiś rytm. Przynajmniej jeszcze nie ziewał ostentacyjnie.

Brandt nie był wart minuty czasu Dominiki. Czuła się coraz bardziej nieswojo.

– Pani jest siostrą Daniela Cendrowskiego?

– Przyrodnią.

– Pani brat to chodząca legenda. Choć słyszałem, że pije?

Dominika potrząsnęła włosami, bo Brandt chyba naprawdę sądził, że jej zależy. Rozdrażnił ją. Straciła mnóstwo czasu, poznała nieciekawego człowieka, a pierścionek był po prostu podobny.

Rozejrzała się za torebką. Najwyższy czas, żeby się stąd zabierać.

Na stole, przy świeczniku, leżał mały kartonowy medalion z logo restauracji. Brandt wziął go w dwa palce, obejrzał i uśmiechając się krzywo do Dominiki, schował do kieszeni marynarki.

– Na pamiątkę – powiedział.

Dominika leciutko zacisnęła palce na pasku torebki. Paznokcie wbiły jej się w skórę, poczuła ciepło krwi. Może więc tylko jej się wydawało, że to było leciutko.

Schowała dłoń pod stół.

– To nie kradzież – mruknął, patrząc na nią i po raz pierwszy tracąc pewność siebie. – Specjalnie to kładą, żeby zabierać, to dla nich reklama. Zresztą zapytam kelnera.

Czy on mnie poznał? – tłukło jej się w głowie. Nie, nie ma pojęcia, kim jestem. Ale to cwaniactwo, ta pewność siebie, czy to nie dlatego, że wie?

Uczyniła ze swojej trzydziestodziewięcioletniej twarzy uśmiechniętą maskę, aby nikt nie dostrzegł pod nią przerażonej młodej dziewczyny.

– Pani dobrze się czuje? – Brandt nachylił się do niej, patrzył uważnie, stracił całą nadętą pozę. W jego wzroku było coś, jakby szczere zaniepokojenie.

Nie poznał jej.

Miała ochotę krzyczeć. Rzucić się na niego, wydrapać mu te pełne troski oczy. Uciekać jak najdalej, nigdy go więcej nie spotkać.

Zamiast tego z najwyższym wysiłkiem się wyprostowała i uśmiechnęła przepraszająco.

– Na czym polegają pańskie kłopoty? – spytała.

Książkę Pułapka na szczury kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Komisarz Kruk. Pułapka na szczury
Piotr Górski5
Okładka książki - Komisarz Kruk. Pułapka na szczury

W altanie śmietnikowej na gdańskim osiedlu zostają znalezione poćwiartowane zwłoki. Prowadzący śledztwo komisarz Sławomir Kruk przypuszcza, że zmarły padł...

dodaj do biblioteczki