Cud narodzin to poruszająca historia Jackie, która od lekarzy usłyszała, że nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Jednak razem z mężem postanowili oprzeć się na Bogu i Jego słowie, aby przezwyciężyć trudności i doświadczyć cudu narodzin. Odkryj prawdy Bożego Słowa i uwierz, że Bóg może zmienić to, co po ludzku wydaje się już niemożliwe.
Poznaj:
- osobistą historię Jackie Mize, będącą świadectwem ponadnaturalnego Bożego działania
- inspirujące historie kobiet, które doświadczyły w swoim życiu cudu narodzin
Dowiedz się:
- jakie praktyczne kroki wiary, oparte na prawdach Bożego Słowa, możesz podjąć w oczekiwaniu na cud narodzin
- jak radzić sobie ze strachem i niepewnością w czasie ciąży i porodu
- jak modlić się o poczęcie, kiedy po ludzku wydaje się to już niemożliwe
- Oddaję Bogu chwałę za to, że Jackie napisała tę książkę. Byłam w ciąży sześć razy i na podstawie tego, co przeżyłam, mogę śmiało powiedzieć, że ta książka to najwspanialsze nauczanie Bożego słowa na temat ciąży i narodzenia dziecka, z jakim się kiedykolwiek zetknęłam - powiedziała o Cudzie narodzin Lindsay Roberts. Warto sięgnąć po tę książkę. Cud narodzin bierze udział w konkursie i plebiscycie "Najlepsza książka na wiosnę". Na publikację Jackie Mize można głosować na www.ksiazkanawiosne.pl Na internautów, którzy to uczynią, czekają zestawy nagród książkowych. Zachęcamy też do wzięcia udziału w konkursie, który poświęcony jest książce Jackie Mize. Dziś publikujemy jej premierowy fragment:
Kiedy pobraliśmy się z Terrym 10 maja 1969 roku, tak wiele rzeczy zdawało się być przeciwko nam. Lekarz powtarzał mi od lat, że nigdy nie będę mogła mieć dziecka – nie dam rady go donosić. Gdybym jakimś cudem zaszła w ciążę, całe dziewięć miesięcy musiałabym spędzić w łóżku. Ale i tak lekarz wątpił, że byłabym w stanie utrzymać ciążę. Przyjaciele rodziny i krewni w dobrej wierze mówili do Terry,ego:
– Wiesz, że Jackie nie może mieć dzieci. Jaka szkoda... ona tak lubi dzieci i zawsze chciała mieć całą gromadę.
Nie znaliśmy jeszcze wtedy Słowa tak, jak znamy je teraz, ale Terry wiedział, że Bóg uzdrawia, i znał pewne biblijne podstawy, bo był wychowany w zborze. Wiedział, że możemy się modlić i bieg rzeczy się odmieni. A przede wszystkim znał Boga i był świadomy, że Boże Słowo zawsze i w każdej dziedzinie jest precyzyjne. Od kiedy go poznałam, jego typowe pytanie na jakikolwiek temat brzmiało: „Kto to powiedział?”. Ma to ogromne znaczenie, kto to powiedział. Co mówi Bóg? Co mówi Biblia? Tak więc Terry rzekł do mnie:
– Doceniam lekarzy i nauki medyczne. Osiągnęli już bardzo wiele i mam nadzieję, że osiągną jeszcze więcej. Jednak to nie oni są dla nas źródłem, naszą odpowiedzią, naszym ostatecznym autorytetem. Bóg mówi, że możemy mieć dzieci. Będziemy mieć tyle dzieci, ile zechcemy.
Nie znaliśmy wtedy szczegółów ani żadnych metod. Nie wiedzieliśmy, co dokładnie robić, żeby się to spełniło. Ale wiedzieliśmy, że posiadanie dzieci jest Bożą wolą. To Jego pomysł – to On wymyślił dzieci. To On złożył na nie zamówienie w ogrodzie Eden. Wiedzieliśmy, że możemy, że będziemy mieli dzieci.
Modliliśmy się i byliśmy przeszczęśliwi, kiedy zaledwie po kilku miesiącach od dnia ślubu okazało się, że oczekuję pierwszego dziecka. Pomimo że wszystko, co mi do tej pory powiedziano – że nie będę mogła mieć dzieci – było wciąż żywe w mojej pamięci i, rzecz jasna, wywoływało wiele lęków, była we mnie nadzieja, ponieważ w modlitwie prosiliśmy Boga o dzieci. Terry'emu prawie udało się mnie przekonać, że to możliwe; zaczęłam budować wiarę na jego wierze, że Bóg wysłucha naszych modlitw.
Około ośmiu tygodni później zaczęłam krwawić i wszystkie obawy i wątpliwości wróciły. W ciągu kilku godzin straciłam dziecko.
Choć byłam w ciąży zaledwie kilka tygodni, to dzieciątko było dla mnie tak realne jak każde inne dziecko, jakie kiedykolwiek widziałam. Każda kobieta, która była kiedyś w ciąży, dobrze wie, o czym mówię. Często się zdarza, że mężczyźni nie rozumieją traumy związanej z poronieniem, ponieważ dla nich to dziecko jeszcze nie jest kimś rzeczywistym. Próbują nieraz pocieszać swoje żony słowami: „Nie martw się – spróbujemy jeszcze raz”. Dla nas nie jest to jednak pocieszenie, dla kobiety bowiem dziecko jest realne od momentu poczęcia. Przeżycie to tak bardzo wpływa na matki, ponieważ nie jest to po prostu „poronienie” – to strata dziecka. I emocjonalne uleczenie trwa jakiś czas, tak samo jak w przypadku utraty jakiejkolwiek innej bliskiej osoby.
Oczywiście obawy, niepokój i wszystkie te straszne rzeczy, które kiedyś usłyszałam, stale bombardowały mój umysł. Wyglądało na to, że faktycznie jest to niemożliwe, byśmy kiedykolwiek mogli mieć dzieci, a zostać matką było pragnieniem mojego serca. Moją największą ambicją (i tak pozostało do tej pory) jest rola żony i matki. Zawsze byłam przekonana, że to najlepsze zajęcie pod słońcem – i wiecie co? To prawda. Od wielu lat to powtarzam, że bycie żoną Terry'ego i mamą czwórki naszych dzieci to najwspanialsze powołanie i osiągnięcie.
Przez cały kolejny rok po tym wydarzeniu każdego miesiąca przy menstruacji płakałam, bo chciałam być w ciąży, a nie byłam.
Później Terry został powołany do wojska i przeprowadziliśmy się o pięćset kilometrów od wszystkich, których znaliśmy i którzy znali nas. Było to dla nas bardzo dobre. Zostaliśmy tylko we dwoje. Spędziliśmy wiele godzin, wczytując się w Boże Słowo i budując naszą wiarę.
Podjęliśmy decyzję, by modlić się i prosić Boga o dziecko. Trwaliśmy w modlitwie i wierzyliśmy Bogu, że będziemy mieli dziecko – i zaszłam w ciążę ponownie. Tym razem wiedzieliśmy na pewno, ponad wszelką wątpliwość, że to dziecko się urodzi.
informacja nadesłana