Agata. Trzydziestolatka, która jak nikt potrafi rozwiązywać zagadki. Nic więc dziwnego, że to własnie ją wuj prosi o zbadanie sprawy śmierci jego sąsiadki i przyjaciółki. Wuj Antoni nie wierzy, że było to samobójstwo. W śledztwie pomaga Agacie jej kolega z pracy, Kermit. A że Agata jest obecnie singielką...
Poczucie humoru, wartka akcja – skojarzenia z powieściami Joanny Chmielewskiej nasuwają się same. Do lektury powieści Nikt nie słucha starych ludzi, która otwiera serię Prywatne śledztwo Agaty Brok zaprasza Wydawnictwo Axis Mundi. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać jej premierowe fragmenty:
Antoni Hoffer miał już swoje lata i jedyne, czego od życia oczekiwał, to możliwość przeżycia reszty swych dni w świętym spokoju, względnym dostatku i jako takim zdrowiu. O ile względny dostatek zapewniała mu regularnie przynoszona przez listonosza emerytura (bankom nie ufał), zdrowie – dziękować Bogu! – na razie nie sprawiało problemów większych niż typowa w tym wieku cukrzyca i nawiedzające go od czasu do czasu bóle stawów, to ze świętym spokojem będzie się musiał niedługo pożegnać.
Nie miał w zwyczaju wybierać się na wieczorne eskapady. Zwykle o tej porze siedział w swym wysłużonym, lecz wyjątkowo wygodnym fotelu i oglądał dziennik, pogryzając kanapki z wędliną, które popijał słabą, słodzoną herbatą z posmakiem poczucia winy za ten cukier, którego zdecydowanie nie powinno tam być.
Jednak tego dnia, gdy dochodziła dziewiętnasta, przypomniał sobie, że jutro są imieniny jego sąsiadki, pani Leokadii. Nie wypadało nie złożyć życzeń. Nie wypadało również złożyć życzeń, nie ofiarowawszy jej choćby drobnego upominku. Mógł wprawdzie z zakupem poczekać do jutra, ale Antoni Hoffer nie lubił odkładać rzeczy na ostatnią chwilę. Problemy ze snem nie były mu obce i wiedział, że jeśli dziś nie kupi odpowiedniego podarunku, myśli o jego braku nie opuszczą go przez całą długą noc. Jeszcze parę lat temu pewnie odpuściłby sobie tę nocną wycieczkę po prezent, ale człowiek z wiekiem mądrzeje. Westchnął ciężko, po czym wstał, nałożył zimową kurtkę oraz ciepłe buty, a szyję owinął ciepłym wełnianym szalikiem.
Najodpowiedniejszym podarkiem byłyby kwiaty, jednak zdobycie ich tego wieczoru w jego okolicy było niemożliwe. Kwiaciarnię dwie ulice dalej zamykano o osiemnastej. Być może pójdzie tam jutro, dziś nic tam po nim.
Jedynym ratunkiem był osiedlowy sklep wielobranżowy. Antoni nie pamiętał, do której dokładnie jest otwarty, ale wydawało mu się, że do dość późnych godzin wieczornych. A ponieważ był to obecnie jego jedyny ratunek przed natrętnymi myślami o jutrzejszym blamażu, postanowił podjąć ryzyko i wybrać się tam w poszukiwaniu odpowiedniego drobiazgu, choćby takiej bombonierki.