Nikt nie jest idealny. „Witamy w piekle" Adama Kopackiego

Data: 2022-03-18 15:41:26 | Ten artykuł przeczytasz w 20 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Hello! Witamy w piekle!

Powieść Adama Kopackiego Witamy w piekle to obyczajowy portret współczesnych trzydziestolatków. Kasia, Julka, Michał i Jarek poznają się w pracy, rozmawiają o własnych problemach, trudnych relacjach i planach na przyszłość.

Obrazek w treści Nikt nie jest idealny. „Witamy w piekle" Adama Kopackiego [jpg]

Surowy ojciec, zagubiona matka, rodzice decydujący o życiu dzieci albo z niego znikający - to bolączki głównych bohaterów, którzy muszą odnaleźć się w korporacyjnym świecie, gdzie rządzi wyścig szczurów, a na mobbing wszyscy przymykają oko.

Sprawy komplikują się na pełnej ognia imprezie firmowej, kiedy całej czwórce kumulują się problemy rodzinne. Czy uda im się wyjść cało z opresji i uporać z własnymi demonami?

Adam Kopacki w znakomitej, do szpiku kości wrocławskiej powieści mówi o tym, że nikt z nas nie jest idealny. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Dlaczemu. Dziś na naszych łamach możecie przeczytać premierowy fragment książki Witamy w piekle

2 stycznia 2018 roku

– Welcome to Hello! – huknął Andrzej Kowal i rozłożył szeroko ręce. Rozejrzał się po sali. Po kolei nawiązywał kontakt wzrokowy z nowymi pracownikami, którzy siedzieli przy stole ustawionym w podkowę. Uśmiechnął się i przywitał ich jeszcze raz w kilku językach: – Wilkommen bei Hello! Bienvenue chez Hello! Bienvenido a Hello! Laskavo prosymo do Hello! Witamy w Hello!

Zebrani nadal milczeli, więc Andrzej ułożył dłonie w piramidkę i zaczął tłumaczyć:

– Kiedy ktoś się z wami wita i mówi: „Welcome to Hello!”, trzeba odpowiedzieć w ten sam sposób. Zależy nam, aby każdy czuł się tutaj jak u siebie w domu, dlatego przykładamy dużą wagę do komunikacji. Staramy się zawsze mówić po angielsku, żeby nikogo nie urazić. Oczywiście, jeśli w zespole są sami Polacy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mówić po polsku, ale Hello to międzynarodowa firma i z dumą chwalimy się, że pracują dla nas najlepsi specjaliści z całego świata. To co, spróbujemy jeszcze raz?

Pokiwali głowami.

Andrzej wrócił na środek sali, wyprostował się, rozłożył ręce i powiedział:

– Welcome to Hello!

Kilka osób odmruknęło, jednak większość milczała. Rozglądali się dookoła, jak gdyby szukali wskazówek na ścianach. Wyglądali na zaniepokojonych, więc Andrzej ich pocieszył:

– Nic się nie stało. Spróbujemy jeszcze raz. Ja mówię, wy powtarzacie. Gotowi? Tak? To wszyscy razem: „Welcome to Hello”.

– Welcome to Hello – odpowiedzieli wspólnie.

Milczał tylko Michał Szczepański, który siedział na wprost Andrzeja i przypatrywał mu się uważnie.

– Wszystko w porządku?

– Tak, tylko nie rozumi… – Michał urwał zdanie w połowie, bo Andrzej podniósł rękę.

– Jak masz na imię?

– Michał.

– Michał, powtarzaj za mną: „Welcome to Hello”.

Poczuł, że się czerwieni. Wyczekiwał pierwszego dnia w nowej pracy niczym dziecko, które wierci się niespokojnie w łóżku noc przed wyjazdem na kolonię. Teraz miał mieszane uczucia. Hello reklamowało się jako innowacyjne centrum, gdzie można wzbić się na wyżyny swoich umiejętności i szybko awansować, jednak Michałowi wydawało się, że to kolejna z wielu organizacji, w których panuje ustrój totalitarny.

Obiecał sobie, że tym razem zachowa swoje uwagi dla siebie. Był wzorowym pracownikiem. Każde zadanie wykonywał na sto dwadzieścia procent, ale jeśli coś było pozbawione sensu i logiki, to mówił o tym głośno.

Wielokrotnie wpadał w kłopoty z powodu języka, nad którym nie zawsze panował. Podobnie było w ostatniej firmie. Zakończył współpracę z hukiem, co wywołało burzę w jego rodzinnym domu. Ojciec Michała tak się wściekł, że prawie uderzył syna. W ostatniej chwili zatrzymał rękę i stwierdził, że brzydzi się dotknąć nieudacznika, który nie szanuje pracodawcy.

Dlatego teraz Michał zagryzł zęby. Chciał powiedzieć, że zadanie wydaje mu się uwłaczające, ale stłumił tę myśl. Przyszedł do Hello w jednym celu i postanowił się tego trzymać. Poczuł, że napięcie narasta z każdą sekundą. Wiedział, że pozostali bacznie go obserwują. Byli ciekawi, jak się zachowa. Będzie się stawiał czy ustąpi? Dostosuje się, czy pokaże, że ma twardy charakter?

W końcu przełknął ślinę, odchrząknął i wyszeptał:

– Welcome to Hello.

– Dobrze! Bardzo dobrze! Tylko jeszcze głośniej.

– Welcome to Hello – powtórzył bez werwy.

Andrzej westchnął, po czym wrócił na środek sali i zapytał:

– To jak, pomożemy Michałowi? Tym razem wszyscy powtarzają głośno i wyraźnie. Welcome to Hello!

Pracownicy odpowiedzieli jednocześnie niczym zaprogramowane maszyny. Ich słowa odbiły się od szklanych szyb i rozpłynęły w powietrzu.

Andrzej zaklaskał kilka razy i usiadł za biurkiem.

– Świetnie! O to właśnie chodzi! Mam na imię Andrzej i jestem menadżerem działu HR. Witam wszystkich w najlepszej firmie we Wrocławiu! Jesteśmy na rynku od dwóch lat i cały czas się rozwijamy. W naszym centrum zatrudniamy już ponad pięćset osób! Dokładnie pięćset czternaście! – dodał i wypiął pierś niczym lew, który prezentuje swoje wdzięki przed samicą. – Dokonaliście najlepszego wyboru, kiedy postanowiliście do nas dołączyć! Na pewno tego nie pożałujecie!

Michał rozejrzał się po pokoju. Zobaczył, że kilka osób coś notuje. Zestresował się, bo nie miał przy sobie długopisu. Zaliczył już pierwszą wpadkę i teraz chciał odkupić swoje winy. W Hello zamierzał się wykazać. Wiedział, że jest w stanie zrobić karierę w zawrotnym tempie. Biegle posługiwał się niemieckim i dostał stanowisko w centrum obsługi klienta, gdzie miał największe szanse, żeby zostać kierownikiem. Dzięki temu na pewno polepszyłby mu się kontakt z ojcem, a na tym najbardziej mu zależało. Wytężył słuch i skrupulatnie zapamiętywał, co Andrzej mówił na temat zasad panujących w korporacji.

– Pamiętajcie, że w Hello zawsze służymy pomocą, prowadzimy politykę otwartych drzwi i zwracamy się do siebie na ty. Dobrze, skoro formalności mamy już za sobą, to teraz czas, aby się lepiej poznać.

Wstał, wyciągnął z torby dwanaście kopert, które przetasował i po kolei rozdał pracownikom.

– Kiedy powiem „Start”, otworzycie koperty. W środku znajdziecie kolorową karteczkę. Kolory są trzy: szafirowy, turkusowy i granatowy. – Zatrzymał się i odwrocił w kierunku ściany z logotypem firmy. – Zupełnie jak w naszym Hello!

Wręczył ostatnią kopertę Julce Makowskiej, która zatrzepotała długimi rzęsami, i wrócił na miejsce. Zastukał w biurko, czym przywołał uwagę pracowników.

– Gotowi? To otwieramy! Równocześnie rozdarli koperty.

– Śmiało, śmiało, wyciągamy karteczki! – Zachęcał.

Michał był pod wrażeniem, że Andrzej, który na jego oko zbliżał się do pięćdziesiątki, miał w sobie tyle energii. Menadżer działu HR zachowywał się, jakby sam dzisiaj zaczął pracę i chciał naprawić świat.

– A teraz patrzymy, jaki wylosowaliśmy kolor. Wszyscy już wyciągnęli? Chyba tak. – Andrzej odpowiedział sam sobie, kiedy zobaczył, że kiwają głowami. – W takim razie robimy małe zamieszanie i zamieniamy się miejscami. Ekipa szafirowych siada po mojej prawej, ekipa turkusowych zajmuje miejsce w centrum, a granatowych zapraszam tutaj, po mojej lewej stronie.

Michał spojrzał na kawałek papieru, który trzymał w ręce. Była to turkusowa, samoprzylepna karteczka.

Julka podeszła do niego i zapytała:

– Wolne? Chyba jesteśmy w tej samej ekipie.

– Tak, tak, zapraszam.

– A dla mnie znajdzie się tutaj trochę miejsca? Ale tylko troszeczkę! Jestem naprawdę malutka, tylko tutaj coś dużego mi urosło – powiedziała Kasia Larwańczyńska i wskazała swoje piersi.

Michał podniósł wzrok i zobaczył drobną kobietę, która nieznacznie nad nim górowała, ale tylko dlatego, że stała na palcach. Zaglądała za stół w poszukiwaniu wolnego siedzenia. Normalnie poczułby się zażenowany, bo wlepił wzrok w duży biust, który Kasia skryła pod czarnym swetrem, ale nowa koleżanka uśmiechnęła się szeroko, złożyła ręce jak do modlitwy i pokiwała głową, przez co wyglądała komicznie.

– Jasne. Ale chyba będziesz musiała obejść salę.

– Spokojna twoja! Nie wstawaj ani nic! Poradzę sobie! rzuciła i zanurkowała pod stołem. Prześlizgnęła się na drugą stronę i dodała: – Widzisz! Mówiłam, że jestem malutka! Dobra, ty jesteś Michał, to już wiem. A ty?

– Julka – odpowiedziała i stłumiła śmiech. Myślała, że w korporacji spotka naburmuszone i głodne sukcesu rekiny, a tymczasem siedziała obok dziewczyny, która sprawiała wrażenie, jakby zjadła paczkę xanaxu i wierzyła, że wszelkie zło można rozwiązać za pomocą uśmiechu.

Kasia zaczęła liczyć na palcach:

– Julka, Michał, Kasia, czyli ja – dodała i poklepała się po biuście. – Kogoś nam jeszcze brakuje. Andrzej, chyba potrzebujemy twojej pomocy! Wygląda na to, że jedna turkusowa karteczka gdzieś się zgubiła.

Jarek Piekarski, który stał w kącie, z dala od reszty, wyciągnął z kieszeni papierową kuleczkę i się odezwał:

– Nie zgubiła.

– To na co ty czekasz? – Kasia zachichotała i przywołała go rękoma. – Chodź tu do nas!

Mruknął i ruszył przed siebie, chociaż miał ochotę uciec z pokoju. Duże grupy ludzi go przytłaczały.

– Jarek jestem – powiedział i osunął się na krzesło.

Wiedział, że nowi koledzy mu się przyglądają. Od kiedy całkowicie wyłysiał, przyciągał uwagę innych, którzy skanowali jego twarz i głowę w poszukiwaniu włosów. Bezskutecznie. Był tak gładki, że mógłby reklamować epilację laserową najnowszej generacji.

Niezręczną ciszę przerwał Andrzej, kiedy zapytał:

– Wszyscy się już dobrali? Dobrze! Teraz rozdam wam nowe kartki. Zapiszecie na nich, co was łączy i dlaczego uważacie, że dzięki temu Hello się rozwinie.

– Jak chuj – mruknął pod nosem Michał i wywrócił oczami.

– Słucham? Co ty powiedziałeś? – Andrzej zmienił ton głosu i przypominał nauczyciela, który próbuje przyłapać ucznia na ściąganiu.

Michał zamarł. W jego głowie pojawiła się pustka. Chciał jakoś się wytłumaczyć, jednak dopadł go paraliż. W jednej chwili przypomniały mu się wszystkie sytuacje, kiedy ojciec rozliczał go z niewykonanych zadań. Blokowało mu się wtedy gardło i stał w bezruchu niczym jeleń oślepiony reflektorami jeepa.

Podobnie było teraz, kiedy Andrzej taksował go wzrokiem i domagał się wyjaśnień. Michał bił się z myślami. Wiedział, że jeśli się przyzna, to sam sobie narzuci pętlę na szyję. Już drugi raz w przeciągu godziny podpadł menadżerowi działu HR. Bał się, że dostanie plan korekcyjny, co pozbawi go szansy na awans. A brak awansu oznaczał tylko jedno. Kolejną awanturę z ojcem.

– Po-powiedziałem… – zaczął się jąkać i zamilkł.

Andrzej podszedł bliżej i wtedy Jarek postanowił, że wybawi nowego kolegę z opresji. Maniakalnie grał w gry komputerowe i nauczył się, że członkom zespołu należy pomagać. Cokolwiek by się nie działo, ekipa musi trzymać się razem. W prawdziwym świecie był cichy, spokojny i wycofany, jednak teraz poczuł impuls do działania. Próbował udawać pewnego siebie i skłamał:

– Powiedział: „Jak wuj?”.

– Jaki to ma związek z zadaniem? – dopytywał Andrzej, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.

Jarek wiedział, że sytuacja zaszła za daleko. Próbował zwalczyć wstyd, który podrapał go po karku. Wyobraził sobie, że to tylko gra. Nic złego mu się nie stanie. Wykona misję i przejdzie do kolejnego etapu. Wyprostował się i oznajmił:

– To chodziło o moje przezwisko.

– Przezwisko?

Zawahał się, ale przytaknął. Spojrzał na Michała. Nowy kolega pokręcił delikatnie głową. Chciał powiedzieć Jarkowi, że nie musi brać winy na siebie, jednak ten dodał:

– Fester. Jak ten w u j z „Rodziny Addamsów”.

Andrzej zrobił krok do tyłu. Zmieszał się i postanowił odpuścić. Wiedział, że Jarek choruje na łysienie złośliwe i wolał nie poruszać tego tematu na forum.

– Rozumiem. Dobrze! To zabieramy się za zadanie!

– Dzięki! – wyszeptał Michał. Poczuł, że jego klatka piersiowa rozluźniła się, dzięki czemu mógł znowu swobodnie oddychać. – Stary, nie musiałeś tego robić.

– Jaki stary? – wcięła się Kasia. – Przecież wyraźnie powiedział, żeby mówić na niego Fester.

– To ja jestem Rzęsa – dorzuciła Julka. Widziała, że po czole Jarka spływały dwie krople potu. Wyczuła, że się stresuje i chciała odwrócić uwagę od nowego kolegi. – Chłopaki na dzielni tak na mnie wołają. Chyba wiadomo dlaczego.

Wszyscy przytaknęli.

Julka miała długie rzęsy, które zdawały się sięgać czubka jej głowy.

– Dobra, to ja nie będę gorsza – odezwała się Kasia i wyciągnęła rękę. Podała ją wszystkim po kolei i się przedstawiła:

– Mówcie mi Larwa! Kasia Larwa Larwańczyńska. Kumacie?

– Tak. – Jarek się roześmiał. Pierwszy raz odkąd wszedł do firmy.

Zazwyczaj milczał i miał problem, żeby nawiązać relację z obcymi. Wolał gry komputerowe, w których posługiwał się postacią z bujną czupryną, dzięki czemu łatwiej poznawał ludzi w sieci. Tam nikt nie wiedział, że jest łysy. Tam nikt się nim nie brzydził.

Spojrzał na nowych znajomych. Doszedł do wniosku, że im też daleko do ideału, jednak sprawiali wrażenie, jakby ich to w ogóle nie obchodziło. Koszula Michała opinała go na brzuchu w trzech miejscach, a on nawet jej nie poprawił. Jarek zapytał:

– A ty masz jakąś ksywkę?

– Tak się składa, że mam. Jestem Eska.

– Jak to radio? – Kasia się podekscytowała.

– Eska-kreska? – Julka poruszyła znacząco brwiami.

Przyjrzała się Michałowi i próbowała sobie przypomnieć, czy widziała go w swoim ulubionym klubie, „Transformatorze”.

To był jej azyl. Jedyne miejsce we Wrocławiu, gdzie mogła uciec od rodzinnych problemów. Po chwili doszła do wniosku, że Michał nie wygląda na osobę, która lubi bawić się przy muzyce techno dwie noce z rzędu, więc nie zdziwiła się, kiedy zaprzeczył i dodał:

– Później wam powiem.

W tym momencie dziewczyna z ekipy szafirowych podeszła do Andrzeja i zapytała:

– Dostaniemy kolejną kartkę? Skończyło nam się miejsce, a nadal mamy pomysły, jak wspólnymi siłami możemy wznieść Hello na szczyt sukcesu. Może nawet dwie kartki by nam się przydały…

Michał wybałuszył oczy. Przypomniał sobie o zadaniu. Czas uciekał, a oni jeszcze nic nie wymyślili. Wziął długopis do ręki i zapytał:

– Dobra, to co mamy wspólnego?

Nikt nie odpowiedział. Milczała nawet Kasia nauczona przez matkę, że nie powinna ignorować pytań zadawanych przez mężczyzn. W końcu Julka przerwała ciszę:

– To może coś z Wrocławiem? Wszyscy jesteście stąd?

Kasia i Jarek uśmiechnęli się w odpowiedzi, z kolei Michał posmutniał. Pokręcił głową i wyjaśnił:

– Ja jestem z Jeleniej Góry. Przyjechałem tutaj na studia i zostałem.

– O! To może studia? – zapytała Julka. – Ja skończyłam finanse i rachunkowość.

– Ja jestem po informatyce – rzucił Jarek.

Michał westchnął. Wiedział, że znowu im się nie udało. Powiedział, że ukończył filologię germańską.

– A ja was zaskoczę, bo jestem po… – zaczęła Kasia, ale przerwała w połowie, żeby zbudować napięcie

– …malarstwie!

Julka zdziwiła się i wypaliła:

– Skończyłaś ASP?

– Tak, wiem, że jestem mniejsza od sztalugi, ale doszłam do takiej wprawy, że nosiłam nawet dwie naraz!

– Chodziło mi o coś innego. – Zaśmiała się. – Skończyłaś ASP i wylądowałaś w korpo?

Kasia machnęła ręką.

– Długa historia, chociaż w sumie nie. Nikt nie chciał kupować moich obrazów, a że za coś trzeba żyć, to poszłam do pracy, gdzie mogłam się spełniać artystycznie. Cztery lata pracowałam w Starbucksie i robiłam wzorki na latte.

– To fajnie? – zapytał niepewnie Jarek. Zastanawiał się, dlaczego taka praca miałaby zadowolić wykształconą malarkę.

– Fajnie, fajnie, ale mnie wywalili, bo się nie wyrabiałam. Miałam dwie minuty na przygotowanie kawy, ale że bawiłam się w te wzorki, to schodziło mi czasami nawet pół godziny.

– To co tutaj będziesz robić? – wtrącił Michał.

– Jak to co? Gdzie mogliby zatrudnić absolwentkę ASP, bez doświadczenia w korporacji, która pracowała jedynie w kawiarni?

Jednocześnie rozłożyli ręce i odpowiedzieli, że nie mają pojęcia.

– W rekrutacji! – Podekscytowała się. – Więc jeśli macie jakichś znajomych do polecenia, to dajcie znać! W końcu Andrzej powiedział, że Hello się rozwija i szuka nowych osób.

– Nie wiem, czy poleciłabym komuś pracę tutaj – ironizowała Julka.

Pomyślała, że może zbyt szybko pozwoliła sobie na ten komentarz. Chociaż w jej grupie panowała luźna atmosfera, to jednak byli pracownikami korporacji, a takim nie wolno mówić całej prawdy. Trzeba zawsze pamiętać, żeby chronić reputację firmy i dobrze się o niej wypowiadać, nawet jeśli to oznacza, że działa się wbrew swoim przekonaniom.

– To znaczy, wiecie, o co mi chodzi, o pracę w ogóle sprostowała. – Nie tylko tutaj.

– Wiemy, wiemy! – Kasia się zaśmiała i puściła oczko do koleżanki. – Nikomu nie mówcie, ale ja też wolałabym robić coś innego. Kocham malować, no ale…

– Ale obrazy się nie sprzedają? – dokończył Jarek, kiedy Kasia przestała mówić. Wydawała mu się nieobecna, jak gdyby przeniosła się myślami do innej krainy.

Milczała przez kilka sekund. Upomniała się w myślach, że powinna być bardziej ostrożna. Chwila nieuwagi, a wyjawiłaby prawdziwy sekret, przez który porzuciła swoją pasję. Kiedy poczuła, że nowi znajomi domagają się wyjaśnienia, odparła:

– Tak, tak! Dokładnie o to chodzi! Dlatego zdecydowałam się na pracę tutaj. Powiedziałam o wszystkim chłopakowi i stwierdził, że to świetny pomysł. Zawsze mnie wspiera! To jest, wiecie, taki idealny chłopak! Jest kochany i uważa, że na pewno mi się uda!

Zarumieniła się na dźwięk własnych słów. Wiedziała, że to kłamstwo, ale nie chciała się przyznać przed obcymi ludźmi, że jej relacja z partnerem wygląda dobrze tylko z zewnątrz. Znowu przypomniała sobie nauki matki, która mówiła, żeby głośno powtarzać, jak dobrze jej się wiedzie w związku, nawet jeśli to się mija z prawdą. Żeby odwrócić uwagę od nieprzyjemnego tematu, zatrzepotała kartką i się zaśmiała.

– Widzę, że dobrze trafiłam. Tutaj też mogę malować! Kumacie?

Julka nie potrafiła rozgryźć koleżanki. Nie wiedziała, czy ją lubi, czy wręcz przeciwnie. Usłyszała fałsz w głosie Kasi, kiedy ta wspomniała o chłopaku. Chciała zapytać, o co chodzi, bo złe przeczucie zadomowiło się w jej umyśle i podpowiadało, że prawda może być bolesna i smutna, jednak doszła do wniosku, że spróbuje zignorować intuicję. Już i tak wystarczająco dużo miała na głowie. Zamknęła na chwilę oczy, odgoniła ponure wizje, które wiązały się z jej matką, i odezwała się do kolegów:

– Dobra, panowie, a jak jest z wami? Lubicie pracę czy nie?

– Nie – odparł krótko Jarek.

Miał zobowiązania w banku i wiedział, że minie jeszcze wiele lat, zanim je spłaci. Kiedy w Hello zaproponowali mu lepszą stawkę, zmienił firmę bez wahania. Łudził się, że wraz z długami pozbędzie się wszystkich innych problemów, ale wewnętrzny głos podpowiadał mu, że żałoba po straconych rodzicach szybko nie minie.

Dlatego teraz skupił się na zadaniu i dodał:

– Pocieszam się tym, że będę rozwiązywał kejsy techniczne, a to trochę tak jak z grami komputerowymi, kiedy ma się jakąś misję do wykonania. Więc wiecie, ta robota nie powinna być wcale taka straszna.

Michał milczał. Prawda była taka, że lubił pracę, kiedy była sensowna. Potrafił wtedy góry przenosić. Głupio mu było się do tego przyznać wśród ludzi, którzy właśnie stwierdzili, że przyszli do Hello, bo muszą, a nie, bo chcą. Postanowił, że dostosuje się do grupy i obierze podobne stanowisko. Zaczął pisać, ale przerwał, kiedy na kartce pojawiło się słowo „nie”.

– Tylko co teraz? Mam napisać, że nie lubimy pracy? To chyba nie jest najlepszy pomysł.

Julka w odpowiedzi opuściła ramiona.

– Dobrze, koniec czasu – odezwał się Andrzej. – Kartki wracają do mnie.

– Jeszcze trzy minuty! – poprosiła Kasia.

– Za chwilę przerwa, a później szkolenie z BHP.

Michał zmrużył oczy. Wiedział, że jeśli nic nie napisze, to wywoła lawinę pytań. Przycisnął długopis do papieru i nakreślił kilka dodatkowych słów.

Na pierwszy ogień poszli granatowi, potem szafirowi i na końcu turkusowi. Andrzej, który zajął swoje ulubione miejsce w centrum, chwycił kartkę w obie dłonie i spojrzał na krótkie zdanie. Zamrugał, przejechał wzrokiem jeszcze kilka razy po tekście i przeczytał na głos:

– Nie mamy dzieci.

W sali zapadła cisza. Wcześniejsze grupy odpowiadały, że są gotowe pomóc w rozwoju Hello dzięki swojemu oddaniu, chęci do przekraczania granic, wybitnym umiejętnościom i pozytywnemu nastawieniu.

Nietypowa odpowiedź zaskoczyła wszystkich.

– Nie macie dzieci? – zapytał Andrzej, który domagał się wyjaśnień.

Michał zobaczył, że jego znajomi po kolei przytakują. Nawet jeśli mieli dzieci, to kłamali, że jest inaczej. Odetchnął w duchu. W końcu zaryzykował i nie wiedział, jak ta sytuacja się potoczy.

– Ale jaki to ma związek z Hello?

– Jak to jaki? – odpowiedział Michał i się uśmiechnął. Akurat na to pytanie był przygotowany. – Nie mamy dzieci, więc będziemy w stanie oddać się pracy całkowicie! Nadgodziny czy nie, zawsze będziemy służyć pomocą!

Andrzej wyczuł ironię, jednak nie zareagował, kiedy Michał poruszył drażliwy dla niego temat. Menadżer działu HR zawsze wychodził z pracy równo o siedemnastej, żeby odebrać swojego syna z przedszkola i uważał, że to najważniejszy z punktów na jego liście.

– Czas na przerwę – uciął rozmowę i przyjrzał się Michałowi. Miał przeczucie, że będą z nim kłopoty.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Witamy w piekle. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Witamy w piekle
Adam Kopacki3
Okładka książki - Witamy w piekle

Hello! Witamy w piekle! Obyczajowy portret współczesnych trzydziestolatków. Kasia, Julka, Michał i Jarek poznają się w pracy, rozmawiają o własnych problemach...

dodaj do biblioteczki
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
A kiedy nadejdzie dzień
Ewelina Maria Mantycka
A kiedy nadejdzie dzień
Pokaż wszystkie recenzje