Nie porusza się. Fragment książki „Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń"

Data: 2022-07-21 11:50:16 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Czy ja naprawdę jestem opętana fizyką i chemią? - pytała samą siebie. Po posiłku przesunęła naczynia na brzeg stołu i otworzyła książkę do matematyki. Czy Jeanne nie wyraziła się właśnie tak albo bardzo podobnie? Rozłożyła przed sobą notatki z dwóch ostatnich wykładów i wygładziła papier. Może i ma rację, ale mnie się to opętanie podoba, myślała.

Mała Mania Skłodowska dorasta w kochającej rodzinie. Od początku jej największą pasją jest nauka, na której potrafi skupić się tak bardzo, że niemal traci kontakt z otoczeniem. Chce wiedzieć, czym są suchoty, które zabiły jej matkę, jak wygląda prąd i czy powietrze składa się z cząsteczek.

Kiedy dorasta w Królestwie Polskim, jedynie nieliczni apelują o wyższą edukację dla kobiet. Ojciec planuje wysłać zdolne córki na studia za granicę, jednak bankrutuje. Przyszłość jednej z najgenialniejszych kobiet w historii świata staje pod znakiem zapytania, a kolejne przeciwności tylko się piętrzą. Maria nie wie, że za kilka lat znajdzie się na Sorbonie, jako jedna z dwustu kobiet wśród dziewięciu tysięcy mężczyzn. Początkowo planuje dokończyć licencjat i wrócić do Polski, lecz ambicja poprowadzi ją inną ścieżką.

Jej życie naukowe jest powszechnie znane - a jaka Maria Curie-Skłodowska była prywatnie, jako żona, kochanka, matka i siostra? Jak wyglądała jej droga do pierwszej w historii kobiecej profesury na Sorbonie? I czy wiedziała, że za miłość do nauki będzie musiała w końcu zapłacić najwyższą cenę?

Obrazek w treści Nie porusza się. Fragment książki „Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń" [jpg]

Do lektury publikacji Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń zaprasza Wydawnictwo Znak. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Tamtego majowego dnia ich duże mieszkanie, puste i ciche jak nigdy, wypełniał zapach róż. Ojciec wysłał swoich wychowanków do rodzin i to od razu na cały tydzień. Kiedy się coś takiego ostatni raz zdarzyło? Mania nie potrafiła sobie przypomnieć czegoś podobnego z całych jedenastu lat swojego życia.

Coś miało się stać, coś ważnego; coś, co dotyczyło tylko ich, rodziny Skłodowskich – Mania to wyczuwała. Czytała to w twarzach Broni i Józka, poznawała po głosie lekarza, który codziennie przychodził do matki, i po opanowanych gestach ojca i jego godnym, nieco sztywnym sposobie chodzenia. Ojciec poruszał się tak, jakby nosił rycerską zbroję, ale nie chciał, żeby było widać, ile ona waży.

Mania stała przy otwartym oknie i obserwowała jaskółki. Wystrzelały jak z procy, szybowały i krążyły po ciemniejącym już niebie, jakby nie istniały żadne troski, jakby świat był w całkowitym porządku. Mani zaczęło się kręcić w głowie od uważnej obserwacji zapierającego dech w piersiach lotu tych ptaków.

Kiedy otworzyły się za nią drzwi sypialni rodziców, wstrzymała oddech. Usłyszała ojca mówiącego:

– Mama jest gotowa. Chce was zobaczyć.

Mania z trudem oderwała wzrok od nieba i odwróciła się do ojca. Znacznie chętniej poobserwowałaby jeszcze przez jedną beztroską chwilkę te jaskółki i zanurzyłaby się bez reszty w znanym porządku ich ptasiego świata. Ciocia Lucia wymknęła się z sypialni, przechodząc dotknęła ramienia ojca i zniknęła w korytarzu. Mania usłyszała odgłos zamykających się drzwi mieszkania i kroki ciotki na schodach. W ostatnich dniach często się tu pojawiała, częściej niż zwykle.

W pokoju przy stole, na którym w okrągłym szklanym wazonie stał ogromny bukiet białych róż, siedzieli Bronia, Hela i Józek. Nieporuszeni wpatrywali się w ojca stojącego przy drzwiach do sypialni. Wstali, dopiero kiedy na nich skinął.

Manię przestraszył sposób, w jaki rodzeństwo dosuwało krzesła do stołu – troskliwie, jakby mieli tych mebli już długo nie używać, jakby mieli wyruszyć w jakąś daleką podróż.

Wchodzili do sypialni, mijając ojca, Mania szła ostatnia. Ojciec pogłaskał ją po głowie. W sypialni także unosił się zapach róż, ale też zapach kamfory, olejku eukaliptusowego i miętowej herbaty. Na niewielkiej naściennej konsolce stała pod krucyfiksem gromnica ze chrztu Zosi.

– O, tu jesteście… Jak dobrze… – Na twarzy matki pojawił się zmęczony uśmiech. Gestem dłoni przywołała ich do siebie, a krzyżyk przy różańcu zakołysał się poniżej jej bladej kościstej dłoni raz w jedną, raz w drugą stronę.

– Podejdźcie tu do mnie, podejdźcie wszyscy… – Jej słaby, gorączkowy głos się załamał, matka zaczęła kasłać.

Ojciec z ciotką Lucią ułożyli ją na kilku poduszkach, tak że bardziej siedziała, niż leżała. Włosy miała starannie uczesane i zaplecione w cienki warkocz, nocna koszula była śnieżnobiała i uprasowana. Mani wydało się, że matka ma klatkę piersiową znacznie bardziej płaską niż wcześniej, szyję dłuższą, a dołki pod obojczykami głębsze. Zdziwiło ją też, że założyła kolczyki ze szmaragdami odziedziczone po babci i kosztowny naszyjnik z pereł, który ojciec podarował jej z okazji dziesiątej rocznicy ślubu.

Na stoliku przy łóżku stał bukiet czerwonych róż. Ojciec posłał dzień wcześniej nową pomoc domową na rynek, żeby kupiła kilkadziesiąt róż: żółtych, białych i tych czerwonych. Otwarty modlitewnik leżał między wazonem a filiżanką herbaty.

– Podejdźcie jeszcze bliżej – szepnęła matka, kiedy opanowała atak kaszlu. Mania podała ręce Broni i Heli i razem z nimi podeszła do łóżka matki, tak że dotykała kolanami jego ramy.

– Moje dzieci… – szepnęła matka i znowu się uśmiechnęła. – Moje grzeczne dzieci, jak ja was kocham… – Uniosła prawą rękę i przed każdym nakreśliła w powietrzu znak krzyża, ustami wypowiadając bezgłośnie jakieś słowa.

W tym momencie Manię opanował straszliwy lęk, chwyciła rękę matki kreślącą znak krzyża, przycisnęła ją do ust i pocałowała. Dłoń na jej ustach zdawała się chłodna i sucha, a przy tym lekka jak wróbelek, który wypadł z gniazda.

Matka popatrzyła na nią.

– Maniu… moja mała Maniu, i ty niedługo dorośniesz. Będziesz wielka, naprawdę wielka.

Mania ostrożnie odłożyła jej rękę na posłanie. Przerażająco długa i koścista klatka piersiowa matki, wyraźnie zaznaczająca się pod koszulą, uniosła się, bo matka chciała nabrać powietrza. Potem powiedziała głośno:

– Kocham was wszystkich…

Może chciała powiedzieć jeszcze coś, ale wstrząsnął nią nowy atak kaszlu, który jej to uniemożliwił. Wtedy podszedł ojciec, przecisnął się między Józkiem a stolikiem, posadził matkę i poczekał, aż atak minie. Potem podał jej do picia herbatę i z powrotem ułożył na poduszkach. Matka teraz odpoczywała. Pół siedząc, pół leżąc, ciężko oddychała, miała zamknięte oczy.

Ona już nie chce widzieć tego świata, nie chce go oglądać, pomyślała Mania, kiedy gula w jej gardle wreszcie zniknęła, a oczy obeschły. Jest na to zbyt słaba. Ojciec ujął Manię za ramiona i odciągnął od łóżka. Gestem wskazał, by wszyscy wyszli z sypialni i pozwolili matce odpocząć.

Następnego dnia wczesnym popołudniem, kiedy Mania i Hela wróciły ze szkoły, zastały drzwi wejściowe szeroko otwarte. Przed domem czekały dwie dorożki, na jednej z nich siedział dorożkarz i palił cygaro. Na klatce schodowej z góry dobiegały do nich przytłumione odgłosy, a kiedy dotarły do mieszkania i drzwi do niego były również otwarte.

Bronia i Józek najwyraźniej nie wrócili jeszcze ze szkoły, ale na korytarzu, w pokoju i przed sypialnią Mania widziała ludzi, którzy rzadko zachodzili do nich na Nowolipki: rodziców Witolda, dawnych uczniów mamy, ojca Karola z diakonem, sąsiadów z ulicy Freta, a nawet madame Sikorską. Byli też ciocia Lucia z wujkiem. Tylko niektórzy ze sobą rozmawiali, a i to półgłosem. Wszyscy mieli takie miny, jakby właśnie zjedli coś, co im zaszkodziło.

Z sypialni nie słychać było zwykłego kaszlu matki ani jej charakterystycznego oddechu. Za to w drzwiach pojawił się lekarz z czarną teczką, powitał wszystkich wokół kiwnięciem głowy i poszedł do kuchni umyć ręce.

Mania poczuła, że Hela sięgnęła po jej rękę. Siostra pociągnęła ją zdecydowanie za sobą do drzwi sypialni. Stała tam madame Sikorska i przykładała do oczu koronkową chusteczkę. Zatrzymały się na progu i popatrzyły w stronę ojca, który siedział obok matki na łóżku i zakrywał dłońmi twarz.

Matka leżała na jednej jedynej poduszce zupełnie cicha. Miała zamknięte oczy, nie kasłała, a jej blada twarz wyglądała pogodnie, tak pogodnie, że Mania aż chciała się uśmiechnąć. Nie zatrzymała jednak wzroku na spokojnej twarzy matki, lecz skierowała go na klatkę piersiową, częściowo przykrytą kołdrą. Porusza się.

Patrzyła i patrzyła – nie, nie porusza się.

A może przynajmniej troszeczkę?

Nie, ani troszeczkę.

Książkę Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń
Susanna Leonard1
Okładka książki - Maria Skłodowska-Curie i potęga marzeń

Czy ja naprawdę jestem opętana fizyką i chemią? - pytała samą siebie. Po posiłku przesunęła naczynia na brzeg stołu i otworzyła książkę do matematyki....

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje