Koniec XIX wieku, Austro-Węgry. Do położonego w górach Szpitala św. Judy przybywa inspektor policji Franciszek Eber – Polak z Galicji, któremu bóle głowy uniemożliwiają normalne życie. Nie jest łatwo się tam dostać nie tylko ze względu na wysokość, lecz także dlatego, że jest to szpital psychiatryczny dla elit.
Eber ma jednak list polecający od ojca jednej z pacjentek, który hojnie płaci za pobyt córki. Doktor Sanpaulo, dyrektor placówki i utalentowany chirurg, zgadza się więc na przeprowadzenie ryzykownej operacji mózgu. Wkrótce w kompostowniku zostaje znaleziona ręka zaginionej jakiś czas temu siostry Bernadetty. Policja w związku z tą sprawą aresztuje jedną z pielęgniarek, ale wydaje się, że prawdziwy morderca wciąż jest na wolności. Gdy śnieg na kilka miesięcy odcina szpital od świata, pacjenci i personel zostają uwięzieni z zabójcą pod jednym dachem...
Chociaż inspektor wciąż podkreśla, że nie jest taki jak inni pacjenci leczeni szpitalu, z czasem zaczyna dostrzegać coraz więcej łączących go z nimi podobieństw. Okazuje się, że niewyjaśniona zbrodnia to tylko jedna z wielu tajemnic skrywanych przez mieszkańców. Czy zabójca jest jedynym zagrożeniem? Kto tak naprawdę jest tam szalony?
Do przeczytania powieści M.M. Perr Szpital św. Judy zaprasza Wydawnictwo Prozami.
M.M. Perr opowiada historię, która robi wrażenie. Świetny temat, ciekawy bohater, imponujące tło historyczne. I ta jedna rzecz, którą tak trudno uchwycić: klimat tajemniczości, czegoś zagadkowego. Szpital św. Judy naprawdę porywa. To wymarzona lektura na jesień i zimę! – pisze Danuta Awolusi w naszej redakcyjnej recenzji powieści.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Szpital św. Judy. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Usiedli w fotelach przy małym stoliku kawowym.
– Rok temu uczestniczyłem w pewnym incydencie, w trakcie którego zostałem postrzelony śrutem z bliskiej odległości. Część odłamków udało się usunąć, ale reszta nadal tkwi w moim ciele. Wiem, że zanim zaczął pan się zajmować tym, co pan robi teraz w szpitalu, był pan chirurgiem, który potrafił robić prawdziwe cuda i podejmował się operacji niemożliwych dla innych. Słyszałem o panu wiele…
– Gdzie dokładnie został pan postrzelony? – przerwał mu doktor.
Eber wstał z fotela i podciągnął brudną nogawkę.
– Jeden kawałek jest pod kolanem. Lekarz, który mnie wtedy opatrywał, powiedział, że wszystko wyjął z kolana, ale ja nadal czuję tkwiący w nim odłamek, chociaż rana się już całkiem zabliźniła. Z tym jednak mogę żyć. Utykam, ale daję sobie radę.
– Skoro to nie główny problem, to co nim jest?
– Głowa, doktorze – odpowiedział smutno inspektor. – Drugi odłamek utkwił w głowie i żaden lekarz nie chce nawet spróbować go wyciągnąć.
– Nic dziwnego. Otwieranie czaszki jest szalenie niebezpieczne. W wielu krajach wręcz… zabronione. Proszę mi pokazać to miejsce – rozkazał Sanpaulo, zbliżając się do inspektora.
Ze względu na dużą różnicę wzrostu między oboma Eber musiał usiąść w fotelu, by doktor mógł obejrzeć wskazane przez niego miejsce.
– Skąd pan wie, że jest tam odłamek? Wyczuwam jedynie uszczerbek w czaszce.
– Wiem, doktorze, że go nie widać, ale jestem pewny, że on tam pozostał. Czułem zimno przeszywające moją głowę w czasie wystrzału, jeszcze przed tym, nim uderzyłem o kamienną posadzkę. To były ułamki sekund, ale ja jestem policjantem i znam ten ból. To nie kamień rozłupał mi czaszkę, ale śrut, i on tam nadal tkwi – powiedział dosadnie inspektor. – Ten niewidoczny kawałek może kosztować mnie życie. Od wypadku nie mogę normalnie spać. Wieczorem ból się nasila i pulsuje. Jeżeli mimo wszystko zasypiam, to śnią mi się rzeczy tak koszmarne, że budzę się z krzykiem.
Lekarz nic nie powiedział. Patrzył tylko w oczy inspektora, jakby próbował coś jeszcze z nich wyczytać.
– Proszę mnie zrozumieć – kontynuował Eber. – Jestem ceniony za pracę mojego umysłu. Teraz stałem się niemal bezużyteczny, a moje życie jest nie do zniesienia. Jest pan moją ostatnią deską ratunku.
– I przyszedł pan do mnie, żeby pozbyć się koszmarów? – zapytał doktor.
– Nie, przyszedłem, żeby wyciągnął mi pan ten odłamek z głowy i uratował życie.
Doktor Sanpaulo ponownie usiadł w fotelu.
– Pana praca zapewne naraża pana na duży stres, prawda?
– Wiem, do czego pan zmierza, doktorze, ale ja pracuję w policji już bardzo długo. Wcześniej byłem żołnierzem. Jeżeli miałbym zwariować, to zwariowałbym już dawno.
– Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chciałem pana urazić. O pana rozsądku zapewniał mnie również hrabia, ale tego typu operacje wykonuje się wyłącznie wtedy, kiedy życie wisi na włosku, a pan, inspektorze, wygląda mi na człowieka w całkiem dobrej formie i do tego w kwiecie wieku…
– Wiem, że jest pan najlepszym specjalistą zajmującym się budową mózgu i jego funkcjonowaniem, i wiem, że umie pan przeprowadzać operacje wymagające otwarcia czaszki tak, by pacjent nie tracił przy tym zdrowych zmysłów – przerwał mu Polak zdecydowanym tonem. – I żaden inny lekarz nie podjął się tej operacji. Mówili, że to niepotrzebne ryzyko. Niczym rzucenie Bogu rękawicy… – powiedział ponuro Eber.
– Właśnie… – Doktor się zamyślił.
– Ja nie mam wyboru, doktorze, a nie boję się, że moja dusza uleci, gdy tylko otworzy mi pan czaszkę. W mojej pracy widziałem zbyt wiele, by wierzyć jeszcze w cokolwiek lub kogokolwiek – ciągnął Eber, ponownie siadając w fotelu, który pod jego ciężarem zaskrzypiał złowieszczo. – Chcę tylko znowu być taki, jaki byłem, i wierzę, że tylko pan może mi pomóc.
– Nawet jeżeli bym się podjął tego zadania, to… – Doktor zawiesił głos.
– Koszty operacji zostaną w pełni pokryte – przerwał mu inspektor. – Hrabia Krayewski zapewne napisał…
– …że koszty nie grają roli. Tak, istotnie napisał tak w swoim liście – dopowiedział doktor. Sanpaulo nie potrafił zbyt dobrze ukryć ekscytacji, która zaczęła w nim powoli wzbierać. Odwrócił się do okna, by zebrać myśli. Jeżeli operacja by się udała, byłaby ukoronowaniem jego wieloletnich badań. Jeżeli natomiast pacjent umrze w jej trakcie, Sanpaulo mógłby zostać zdyskredytowany. – Dobrze więc – powiedział w końcu. – Niech pan odpocznie, a ja zastanowię się nad najwłaściwszą procedurą. Jutro spotkamy się ponownie i wtedy przedstawię panu możliwości, a pan da mi swoją ostateczną odpowiedź.
– Dziękuję, doktorze – odparł inspektor i odetchnął z wyraźną ulgą. Wydawało mu się, że zobaczył w oczach lekarza to, co chciał zobaczyć, czyli podjętą już przez niego decyzję.
Książkę Szpital św. Judy kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment, Kryminał retro,