Pewnego marcowego poranka grupa nastolatków dokonuje makabrycznego odkrycia. Na leśnej polanie natrafiają na zwłoki mężczyzny, szczelnie zawinięte w plastikową folię. Na ciele denata brak oznak przemocy i znaków szczególnych, a sprawca nie pozostawił żadnych śladów. Szybko się okazuje, że przyczyną zgonu było odwodnienie. Na jaw wychodzi jednak coś jeszcze: w krtani mężczyzny znaleziono niespotykany przedmiot - fragment poczwarki egzotycznego motyla. Do wyjaśnienia sprawy zostaje wyznaczony Emil Grab, prokurator z niejasną przeszłością. Towarzyszą mu komisarz Marczewski i Jakub Błach, technik kryminalistyki z zacięciem śledczym. W tym samym czasie młoda dziennikarka telewizyjna Pola Sass otrzymuje z anonimowego źródła wideo przedstawiające zwłoki na polanie. Niedługo później tajemniczy nadawca przesyła jej kolejne nagranie. Czas nagli.
Do przeczytania powieści Ludwika Lunara Za nasze grzechy zaprasza HarperCollins Polska. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Za nasze grzechy:
Prolog
Kadr jest stabilny i statyczny, oświetlony mocnym, sztucznym światłem. Biały pusty pokój, na środku którego stoi krzesło. Ujęcie wygląda, jakby było tylko zatrzymaną klatką filmu, ale po kilku chwilach w kadrze pojawia się postać, która przecina pokój i kieruje się w stronę krzesła. Gdy na nim siada, obserwujemy już pełny obraz: mężczyzna w średnim wieku, wyprostowane plecy, nogi lekko rozchylone, dłonie swobodnie ułożone na udach. Ubrany jest w jasny, powyciągany T-shirt i ciemne dresowe spodnie. Bose stopy odcinają się bielą od ciemnej podłogi, stawiając pod jego sylwetką dwie jasne kropki.
Mężczyzna patrzy wprost w obiektyw, jego oczy są zimne, nieprzejednane i pełne gniewu. Na spiętej, surowej twarzy ledwo widoczne są ciemniejsze przebarwienia, jakby siniaki i otarcia, które równie dobrze mogą być wizualną grą półcieni.
Mężczyzna wygląda na zmęczonego, jakby nie zmrużył oczu przez wiele dni, mimo to siedzi wyprostowany i skupiony.
W pokoju poza mężczyzną nie ma nikogo. Za jego plecami rozpościera się białoszara ściana, na której rysuje się rozrzedzony cień w kształcie siedzącej sylwetki. Poza tym przestrzeń za nim jest matowa i jednolita.
Mężczyzna długo patrzy w obiektyw, milcząc, a gdy w końcu zaczyna mówić, jego głos rozbrzmiewa donośnie i wyraźnie. Dykcja jest czysta, barwa stanowcza, a jedyne emocje, jakie można z niego wyczytać, to gniew i pewność siebie.
Stanowczość głosu i wyraz twarzy mężczyzny wystarczają za tysiąc słów, i nawet gdy nie słyszy się ani jednego z nich, przekaz jest jasny i klarowny. Słowa, które wypływają z jego ust, są przestrogą, przyganą i groźbą zarazem.
Monolog jest tak sugestywny, że w powietrzu dzielącym mężczyznę od oka obiektywu niemal wyczuwalne są chłód i trwoga.
Słowa nie mają jednego adresata, są uniwersalnym przekazem przeznaczonym dla uszu całego świata. I to właśnie ta świadomość uniwersalności przesłania napawa największym przerażeniem i stanowi główną siłę monologu.
Po kilku chwilach mężczyzna kończy swój manifest słowami:
„Jestem głosem waszego sumienia, spisem waszych win i grzechów, które zostaną rozliczone.
Jestem strachem, koszmarem, ziarnem, z którego zemsta wzrośnie na glebie waszych ciał.
Nie jestem sam, a wy poniesiecie karę za wasze grzechy.
Nie jesteście bezpieczni."
Książkę Za nasze grzechy kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,