Kontynuacja bestsellerowej Szmaragdowej Tablicy.
Odkryj tajemnicę Ognistego Medalionu, relikwii, która naznaczyła bieg historii!
Madryt, XXI wiek. Ana García-Brest, historyczka sztuki, otrzymuje wiadomość od Martina Lohsego, mężczyzny, którego poznała w trakcie poszukiwania obrazu Astrolog przypisywanego Giorgionemu. Zamordowano włoskiego magnata i w niebezpieczeństwie znalazł się skarb o wielkiej mocy: medalion Hirama, magiczna relikwia, która należała do architekta Świątyni Salomona. Nikt nie wie, gdzie się teraz znajduje, i Martin potrzebuje pomocy Any, aby ją odnaleźć. Oboje wyruszają w podróż po Europie. Stawiając czoło wielu niebezpieczeństwom, wkrótce odkrywają, że nie tylko oni chcą odnaleźć tę relikwię.
Berlin, 1945. Pod koniec drugiej wojny światowej krzyżują się ścieżki czworga osób: nazisty opętanego obsesją zdobycia medalionu; pochodzącego z Hiszpanii studenta; niemieckiego inżyniera poszukiwanego przez radziecki wywiad oraz snajperki Armii Czerwonej, która strzeże ważnego sekretu. Wszyscy oni związani są w jakiś sposób z medalionem Hirama, a ich spotkanie może mieć niespodziewane konsekwencje.
Do lektury książki Carli Montero Ognisty medalion zaprasza Dom Wydawniczy Rebis.
Mnóstwo emocji, sztuka, przepiękna Europa, legendy – to tylko część z tego, co znajdziemy w zapierającej dech w piersiach powieści Carli Montero „Ognisty Medalion".
- recenzja książki „Ognisty medalion"
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Ognisty medalion. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Powrót do domu Ipatiewa zajął Jurowskiemu ponad dwa dni. Wszedł do środka blady z wyczerpania, chociaż napięcie wciąż napełniało go energią. Przeszedł przez pokój jak podmuch wiatru, krzykiem stawiając do pionu tych, którzy pogrążyli się w apatii.
– Naprzód, towarzysze! Legion Czechosłowacki jest o kilka wiorst od miasta! Zaraz spadnie na nas biała armia! Bierzcie wszystko! Trzeba się stąd wynosić!
Grigorij Nikulin wziął go na stronę.
– Co zrobiliście z ciałami, towarzyszu dowódco?
Jurowski ściągnął czapkę i otarł nią pot z czoła, dysząc ciężko.
– To była cała odyseja. Zabraliśmy ich do starej kopalni złota. Ciężarówka ciągle grzęzła w błocie w tym lesie. Już dniało, kiedy udało nam się dojechać na miejsce. Tam ich rozebraliśmy, spaliliśmy ubrania, a ciała wrzuciliśmy do szybu. Chciałem posłać za nimi wiązkę granatów, żeby wybuchem zatrzeć ślady. Ale okazało się, że ci durnie z fabryki, ci goście, których przyprowadził Jermakow, żeby nam pomogli, puścili farbę i o sprawie wiedziała już cała wioska. Wszystko spierdolili! No więc musieliśmy wyciągnąć ciała z tego szybu, żeby zabrać je w inne miejsce. Mówili, że jest jakaś jeszcze głębsza kopalnia o kilka wiorst stamtąd. Ciężarówka już się do niczego nie nadawała. Udało się załatwić dwa inne pojazdy, ale zakopały się na leśnym dukcie. W końcu wzięliśmy zwykłe wozy. Położyliśmy ciała na noszach skleconych z gałęzi i przykryliśmy brezentem. I w drogę. Tyle że tej cholernej kopalni nigdzie nie było. Nagle wszyscy zapomnieli, gdzie ona, kurwa, jest! Powiedziałem: „Dobra, nie będę się dalej błąkał. Zostawimy ich tutaj, trzeba ich spalić albo zakopać”. Jeden z tych pomocników z fabryki polał dwa ciała benzyną i podpalił, ale zwiał w połowie roboty. To było dziecko i pokojówka. Miałem tego dosyć. Już drugi dzień pętałem się po lesie z tymi cholernymi trupami! Spalenie ciała zajmuje dużo czasu, wiedziałeś o tym? „Do kurwy nędzy! Zakopmy wreszcie tę resztę!” – rozkazałem. Wykopaliśmy dół. Wystarczająco głęboki, żeby wszystkich pomieścić. Przed zasypaniem polaliśmy ciała kwasem siarkowym. Jeśli ktoś ich znajdzie, i tak nie rozpozna. Zapisałem sobie, gdzie to jest. – Dla potwierdzenia tych słów położył dłoń na kieszeni kurtki. – W Koptiakach, jakieś osiemnaście wiorst na północny zachód stąd. Można poznać po torach kolejowych. Mam to dokładnie zapisane.
Grigorij skinął głową w milczeniu. Nagle Jurowski mocno klepnął go po plecach. Chłopak aż się przestraszył i ugiął pod tym gestem silnego, postawnego mężczyzny, który z jakiegoś powodu go polubił i traktował jak syna.
– Chodź! Nie mamy zbyt wiele czasu. Zebrałeś wszystko, tak jak ci powiedziałem?
Oczywiście, że wypełnił skrupulatnie rozkaz towarzysza dowódcy. Przyjrzał się każdemu przedmiotowi, który należał do Romanowów, i spakował to, co mogło się okazać cenne, nawet sukienki i buty kobiet. Nic już nie wisiało na wieszakach w szafach, nie ostał się nawet złamany grzebyk ani pusty flakonik po lekarstwach, resztę papierów i wózek inwalidzki Aleksandry Fiodorowny spalili w kominku. Siedem dużych skrzyń i zapieczętowana woskiem aktówka z dokumentami czekały w holu.
– Słuchaj – ciągnął Jurowski – zajmiesz się przewiezieniem tego wszystkiego do Moskwy. Rada przysłała te rozkazy. – Podał mu wypisany odręcznie dokument. – W pociągu z Permu są przygotowane dwa wagony. Co do klejnotów, lepiej, żebyś miał je przy sobie. Rozumiesz, bez zwracania na siebie uwagi. Nie możesz wyglądać na rewolucjonistę. – Jego śmiech zadudnił w pomieszczeniu. – Oczywiście zebrałem wszystko, co dziewczyny ukryły pod ubraniem. Ludzie Jermakowa rzucali się na każdą błyskotkę jak cholerne sroki, musiałem im to wyrywać z rąk. Grigorij – chwycił go za ramię i wytrzeszczył oczy, jakby zaskoczony – to, co znaleźliśmy przy nich w noc egzekucji, to jeszcze nic. Te kobiety były nafaszerowane biżuterią! W ich gorsetach znaleźliśmy dziewięć czy dziesięć kilo diamentów. Nic dziwnego, że kule się od nich odbijały! Ukryłem wszystko w piwnicy szkoły w Ałapajewsku, kiedyś je odzyskamy. Ach! – Włożył rękę do kieszeni spodni i wyjął garść splątanych sznureczków. Położył je na stole. – Matka i córki miały to na szyjach. Zdjęcie świętoszka Rasputina, każde z nie wiem iloma pieprzonymi modlitwami. Ci ludzie mieli coś z głową! Wariaci! – Postukał się palcem w skroń. – Spal to razem z ikonami.
Pośród relikwiarzy szalonego mnicha Grigorij zauważył coś, co się od nich odróżniało. Wziął to do rąk. Zielony kamień, niepozorny, w kształcie medalionu, trochę większy niż srebrny rubel.
– A to? – zapytał Jurowskiego. Dowódca wzruszył ramionami.
– Skąd mam wiedzieć? Wisiało na szyi Fiodorowny. To pewnie jeden z amuletów, w których wszystkie tak gustowały. Weź go sobie, jeśli chcesz. Może tobie przyniesie szczęście! – Odkaszlnął, po czym zaczął krążyć po pomieszczeniu, wykrzykując rozkazy na prawo i lewo.
Grigorij dokładnie obejrzał medalion, jakby się zastanawiał, czy warto go zatrzymać. Był na nim wyryty jakiś wizerunek. W tym słabym świetle nie mógł się zorientować, co przedstawia, ale wyglądało to na jakieś stworzenie… może smoka? Nie udało mu się przeczytać inskrypcji biegnącej wokoło. Nie była napisana cyrylicą ani żadnym innym alfabetem, który by rozpoznał.
Przez jego ręce przeszły różne klejnoty Romanowów, każdy z nich był znacznie cenniejszy i robił dużo większe wrażenie niż ten stary wisior. Jaką wartość mógł mieć dla nich, ludzi, którzy posiadali największe bogactwa świata? Po co im była taka zwykła błyskotka? Weźmie to sobie jako relikwię? Jako trofeum? Co może zrobić szczery bolszewik z medalionem carowej?
Książkę Ognisty medalion kupicie w popularnych księgarniach internetowych: