Czy dwoje pokrzywdzonych przez los ludzi zdoła sobie zaufać?
Łucja po dramatycznych wydarzeniach szuka zapomnienia i pocieszenia w alkoholu oraz imprezach. Żyje chwilą, bo wie, co to znaczy stracić coś nieodwracalnie. Aż pewnej nocy poznaje Kamila, który wypełnia pustkę i przynosi spokój, jakiego nie czuła od dawna.
Kamil niedawno zakończył związek i nie zamierza wiązać się ponownie. Zwłaszcza, gdy jego była dziewczyna nie chce pogodzić się z rozstaniem. Rzuca się w wir pracy, nauki i przypadkowych znajomości. Do czasu, aż spotyka Łucję, która burzy wszystkie jego postanowienia.
Dwoje zagubionych młodych ludzi, którzy nie byli gotowi na to, co ich spotkało. Czy miłość zdoła ich ocalić?
Debiutancka powieść Karoliny Rudnik Rytm zagubionych serc to pełna wzruszeń i emocji historia o tym, jak jeden wieczór może zmienić całe nasze życie. Do lektury powieści zaprasza Wydawnictwo Szósty Zmysł. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment powieści, tymczasem już dziś zachęcamy Was do sięgnięcia po kolejną jego część:
Rozdział 2
− Kamil ?
Odwróciłem się na dźwięk swojego imienia. Było już ciemno i musiałem wytężyć wzrok, by dostrzec kogokolwiek. Hania wyłoniła się zza rogu niczym zjawa. Stałem jak skamieniały. Była ostatnią osobą, którą chciałem widzieć. Jej ciemne włosy rozwiewał wiatr. Ciągle je zakładała za ucho. Jeszcze niedawno ja to robiłem. Śmialiśmy się wtedy głośno. Teraz miałem ochotę odwrócić się i odejść, ale przyszła pod budynek, w którym pracowałem. Zależało jej na tej rozmowie. Musiałem zagryźć zęby i jej wysłuchać. Tyle byłem jej winny.
− Co ty tu robisz?
− Przyszłam porozmawiać.
− O czym? − zapytałem znużony.
Zachichotała nerwowo.
Wiem, ile musiało kosztować ją przyjście tutaj. Zakończyłem nasz związek nagle i bez ostrzeżenia. Czułem się jak kompletny kretyn, stojąc tu przed nią.
− Możemy iść gdzieś na kawę albo piwo? − zapytała cicho.
Jedyne, czego chciałem, to ją spławić, wymówić się zmęczeniem, ale pewnie znowu by mnie nachodziła. Musiałem skończyć to raz na zawsze. − Proszę.
− Dobrze. Jeśli chcesz.
− Bardzo.
− Tam może być? − Wskazałem nieodległy bar, którego neon wściekle migotał, zapraszając do środka.
− W porządku.
Ruszyliśmy w ciszy. Domyśliłem się, że nie zacznie rozmowy tutaj, żebym nie uciekł. W knajpie będzie miała mnie w garści. Będzie grała moim poczuciem winy. Wystarczyło spojrzeć na jej udręczoną minę.
Usiedliśmy przy stoliku w zacisznym rogu sali. Nie było zbyt tłoczno, jak to w środku tygodnia. Zamówiłem dla nas po piwie. Swoje auto odstawiłem akurat do warsztatu, więc do domu mogłem wrócić pieszo, co dziś przyjąłem jak uśmiech losu. Musiałem się napić. Potrzebowałem znieczulenia, bo byłem pewny, że czeka mnie niełatwa rozmowa.
Podświadomie wiedziałem, czego ode mnie chce, i przerażało mnie to, co zaraz miałem usłyszeć. Będę musiał ją zranić, a tego mimo wszystko nie chciałem.
Postawiłem przed nią jedno piwo i zauważyłem, jak się rozluźnia. Jakby uszło z niej napięcie. Upiłem duży łyk ze szklanki i z brzękiem odstawiłem szkło.
− To o czym chciałaś gadać?
Utkwiła spojrzenie w mojej twarzy. Wpatrywała się we mnie intensywnie, z żarem, od którego miałem ochotę uciec. Jak mogłem sądzić kiedykolwiek, że ją pokocham? Lubiłem ją, podobała mi się, ale nie czułem do niej nic więcej, a na tym nie da się zbudować trwałego związku.
− Pomyślałam, że może zmieniłeś zdanie. − zaczęła nieśmiało, zakładając włosy za uszy. Nerwowy odruch. Kiedy się denerwowała, zawsze bawiła się włosami, mimo że jej fryzura zwykle wyglądała idealnie.
− Zmieniłem zdanie?
− No wiesz… że jednak chcesz do mnie wrócić, że mamy szansę.
Potrząsnąłem głową. Nie miałem zamiaru jej zranić. Nie zasłużyła na to, ale musiałem dobitnie jej uświadomić, że między nami to już koniec. Wpatrywała się we mnie wielkimi oczami łani. Opróżniłem połowę szklanki i dopiero wtedy jej odpowiedziałem:
− Nie chcę. Przykro mi. Ty i ja… to nie może się udać.
Posmutniała jeszcze bardziej. Kurczowo ściskała szkło, zagryzając wargę. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
− Zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś, kto cię pokocha.
− A ty nie możesz?
− Lubię cię, ale nic z tego nie będzie.
− Może nie teraz, ale kiedyś… twoje uczucia się zmienią. Na razie wystarczy moja miłość.
Zaskoczyła mnie. Jak można się godzić na taki układ? Albo ktoś cię kocha, albo nie. Ja byłem pewny, że nigdy nie poczuję tego do niej. Po prostu tylko dobrze się bawiłem.
− Nie, Hania. To tak nie działa.
− Skąd wiesz? Nawet nie spróbowałeś. − W jej głosie wyczułem pierwsze nuty złości.
Potarłem zmęczony twarz. Nie miałem ochoty po raz kolejny przechodzić przez to i drążyć. Dopiłem piwo i zamówiłem kolejne. Jej szklanka pozostała prawie pełna.
− Spróbowałem i dlatego wiem.
− Kamil…
− Nie powinienem był ciągnąć tego między nami. Widziałem, że zaczynasz coś do mnie czuć, ale łudziłem się, że to tylko przyjaźń. Ja naprawdę tylko tego chciałem.
− To nie była tylko przyjaźń. Łączył nas seks. Wspaniały seks. To coś głębszego, intensywniejszego. To coś znaczy.
Wyciągnęła dłoń, by położyć ją na mojej. Siedziałem jak sparaliżowany. Jej ręka mnie parzyła, dotyk nie dawał takiej przyjemności jak kiedyś. Już zdążyłem zapomnieć, jak to jest, ale nie żałowałem, że z tym koniec.
− Przepraszam cię. Naprawdę nigdy cię nie pokocham. Chcę być z tobą szczery.
Zacisnęła usta i cofnęła dłoń. Dzięki Bogu.
− Więc tylko mnie wykorzystałeś? Przeleciałeś i zostawiłeś.
Skrzywiłem się na te ostre słowa. Nie podobało mi się, że tak to ujęła, ale w gruncie rzeczy miała rację. Wreszcie pokazała trochę charakteru. Zwykle grzeczna, ułożona, wpatrzona we mnie, wiedziała jednak, czego chce i jak ma wyglądać jej przyszłość. Wspominała nawet o dzieciach. Dla mnie to było tak odległe jak Księżyc. Nie chciałem zakładać rodziny, nie teraz, nawet nie za rok. Po prostu nie miałem tego na swojej liście spraw do załatwienia. Marzyłem o podróżach i zabawie. Żadnych deklaracji.
− Też tego chciałaś. Powiedziałem ci, że nie mogę ci niczego obiecać, że nie chcę myśleć o przyszłości. Zgodziłaś się na to. Mówiłaś, że sama nie jesteś gotowa na bzdury takie jak miłość, dom, dzieci czy stabilizacja.
− Zmieniłam zdanie i liczyłam, że ty też to zrobisz.
− A ja go nie zmieniłem.
Po jej policzkach pociekły łzy, które szybko otarła. Właśnie tego chciałem uniknąć. Dramatu. Rozstaliśmy się w zgodzie, ona trochę rozczarowana i zraniona, ale sądziłem, że szybko się z tego otrząśnie. Tymczasem myliłem się. Ona nie zamierzała dać mi spokoju.
Zamówiłem kolejne piwo, choć powinienem był po prostu wstać i wyjść. Jednak cokolwiek było, czy raczej – czegokolwiek nie było między nami, nie miałem zamiaru zostawić jej samej w jakimś barze. Robiło się ciemno, a ja czułem się za nią odpowiedzialny. Pomimo wszystko.
Dopiła swoje piwo i z hukiem odstawiła pustą szklankę.
− Dla mnie też weź jeszcze jedno.
Gdy wróciłem ze szklankami do stolika, zauważyłem jej mętny wzrok. Miała słabą głowę do alkoholu. Zwykle dwa piwa czy drinki wystarczyły, by odpłynęła.
− Spotykasz się teraz z kimś?
− Nie.
Przecież nie zerwałem z nią po to, by wpakować się w kolejny związek bez uczuć. Po prostu na razie nie szukałem dziewczyny. Próbowała rozszyfrować, czy mówię prawdę. Jeśli miałbym kogoś, nie okłamałbym jej. Nie byłem jednym z tych facetów, którzy spotykają się z jedną, a z drugą kręcą na boku. Lubiłem jasne sytuacje.
Nie liczyłem, jak dużo wypiłem. Chciałem ukoić nerwy, zagłuszyć wyrzuty sumienia. Nie czułem się dobrze z tym, że ją zraniłem, ale gdybym nadal trwał w tym związku, ona ucierpiałaby jeszcze bardziej. To była dobra decyzja.
Wyprowadziłem Hanię z baru, ale zamiast ją odprowadzić, co powinienem był zrobić, zabrałem ją do siebie. Było bliżej niż do jej mieszkania.
I to był błąd. Gdy mnie pocałowała, nie odepchnąłem jej. Zamiast tego rozchyliłem usta i objąłem ją. Przycisnąłem do ściany i uniosłem jej sukienkę. Nie myślałem. Dałem się ponieść. Wypity alkohol, moje naładowanie, jej determinacja. Chciałem się odprężyć, nie myśleć o problemach. Ściągnąłem z niej ubranie, potem z siebie. Pragnąłem spełnienia. Nie przeszkadzały mi nawet jej wyznania. Mówiła, że mnie kocha i pragnie. Powinienem był się wtedy opamiętać, zakończyć to, ale byłem zbyt głupi i napalony. Zaniosłem ją do łóżka i nie pozwoliłem zasnąć przez najbliższą godzinę.
Wiedziałem, że obudzę się z kacem moralnym, ale wiedziałem też, że jakoś będę musiał sobie z tym poradzić i jak zwykle poniosę konsekwencje moich decyzji.
Książkę Rytm zagubionych serc kupić można w popularnych księgarniach internetowych: