Mroków Jarosława Borszewicza nie da się jednoznacznie sklasyfikować. Możemy ten utwór nazwać prozą literacką, tomikiem poezji czy wreszcie powieścią o mrocznej fabule… Ale chyba nie ma potrzeby szeregować tej książki, ponieważ jej niezwykła forma literacka nadal wciąga nas w dyskusję o sens istnienia, bo trzeba coś robić między pierwszą a drugą datą… Pierwszą już znam. Drugą….
Borszewicz debiutował tą książką w Iskrach w 1983 roku i po wielu latach można śmiało stwierdzić, że przeszła ona świetnie próbę czasu. Czytelnik szybko daje się wciągnąć w zawiłą opowieść, ponieważ tak naprawdę bohaterem tej książki jest śmierć, którą my próbujemy tylko ułaskawić. Benek mówi, że myśl o śmierci najlepiej zagłuszyć drugim człowiekiem. Ale ja mu nie wierzę – mówi narrator, który zmaga się ze swoją samotnością, śmiertelnością własną i najbliższych, który próbuje jednak znaleźć nadzieję w miłości czy przyjaźni… Warto poznać jego opowieść. Warto sięgnąć po Mroki Jarosława Borszewicza. Dzisiaj publikujemy fragment tej niezwykłej prozy:
Z książki Du du du…
Bieda jest romantyczniejsza niż bogactwo, bo człowiek biedny ma nadzieję, że kiedyś zostanie bogaty i stanie się wtedy szczęśliwy, a człowiek bogaty takiej nadziei już nie ma.
Telegram od Nieobecnej.
Czekam na Ciebie z miłością, wiarą, nadzieją i placuszkami ziemniaczanymi.
Otwierają się okna…
Idę na spotkanie z młodym poetą. Młody poeta spóźnia się pół godziny.
Pijany – jakież to banalne! – w osiem stron świata.
– Piszę przeciw śmierci! – mówi młody poeta. – Gdy- by nie śmierć, nie byłbym poetą…
Trzęsą mu się ręce.
–O czym ja to mówiłem? – pyta. Pauza.
– Aha! Więc piszę przeciw śmierci! Zapala fajkę.
–O czym to ja mówiłem? Pauza.
– Aha! Więc piszę przeciw śmierci! Coś trzeba robić między pierwszą a drugą datą… Pierwszą już znam. Druga… To może ja coś przeczytam.
Młody poeta grzebie w rozklekotanej torbie.
– Cholera! Zapomniałem! Pauza.
– To może ja coś z pamięci…
Młody poeta bełkocze kilka niezrozumiałych słów. Pauza.
– Ja bardzo przepraszam! Ale po trzeźwemu nie potrafię, nie mam odwagi pisać o śmierci. Ani pisać, ani czytać.
Młody poeta przypala fajkę.
–O czym to ja mówiłem? Pauza.
– Aha! Więc piszę przeciw śmierci! Pauza.
Młody poeta wkłada rękę do kieszeni i wyjmuje kilka- naście pogniecionych kartek.
– Ooo! Coś mam! Znalazłem! Pauza.
– Udźwigniesz? – młody poeta pyta siedzącą obok dziewczynę.
Dziewczyna przygląda się przez chwilę tekstom, wsta- je i czyta:
Nie ma śmierci,
gdy chcę napisać taką książkę,
dzięki której
zmartwychwstanie chociaż jeden człowiek.
Nie ma śmierci,
gdy o trzeciej nad ranem piaszczystą, wiejską dróżką idę na grób nieprzyjaciela, który rozpłynął się we mgle, bo samozaciskowa pętla
z przezroczystego sznurka nie pozwoliła mu żyć.
Nie ma śmierci,
gdy znajduję zardzewiały guzik
od pierwszego mundurka szkolnego.
Nie ma śmierci,
gdy w różowych oczach ślepców odkrywam światy,
których nigdy nie znałem.
Nie ma śmierci,
gdy jem placuszki ziemniaczane albo zupę koperkową.
Nie ma śmierci,
gdy schizofrenik krzyczy:
– Nareszcie widzę świat
we właściwych wymiarach!
Nie ma śmierci,
kiedy drugi człowiek szepcze mi do ucha:
– Jak to dobrze, że jesteś…
Nie ma śmierci,
kiedy matki przez sześćdziesiąt lat czekają na powrót synów z wojny.
Nie ma śmierci,
gdy czytam Elementarz i…
Dziewczyna przerywa recytację, bo na środek sali wy- chodzi Gaduś – staruszek, który od lat rozbija wszystkie spotkania autorskie.
Dziadzio wyjmuje wymemłaną kartkę i czyta:
Nie ma śmierci! A jak jest –
kopuluje niech ją pies!
Burza.
Wiktor drży.
– Boisz się burzy? – pytam.
– Boję.
– Burza to światło. Więc boisz się światła?
– Dla ciebie burza to światło, a dla mnie to huk, rozumiesz? Klasyczny manicheizm: światło i dobro walczy w człowieku z ciemnością i złem!
Z książki Du du du…
Wszyscy ludzie potrzebują oparcia.
Słabi, żeby nie utonąć, a silni, żeby nie wypaść z orbity.