Chaos, strach, bezradność, pragnienie miłości, spokoju i prawdy – to wszystko wypełnia umysł Luizy. Kobieta nigdy nie wie, czy ten ją tylko mami, czy też przedstawia rzeczywiste obrazy.
Od zawsze miała świadomość, że jest inna. Stara się jednak żyć jak wszyscy wokół: pracuje, ma córkę, przyjaciela. Nieustanne poczucie niepokoju i obawę, że jej życie niedługo się rozpadnie, wzmacnia powtarzający się sen.
Czy jest on kluczem do rozwiązania tajemnicy z dzieciństwa? Czy jej umysł jest bardziej wrogiem czy sprzymierzeńcem? A może wróg tkwi gdzieś na zewnątrz?
Powieść Eweliny Miśkiewicz Sen przychodzi nad ranem, przesiąknięta emocjami i tajemnicami, na pewno na długo pozostanie w pamięci czytelnika. Książka dostępna jest w wersji z dużym, wygodnym drukiem do czytania. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliśćie przeczytać premierowy fragment książki Sen przychodzi nad ranem. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Moja córka wielu rzeczy o mnie nie wie, gdyż się jej nie zwierzam. Nie ma pojęcia, dlaczego „utknęłam” – celowo ubrałam to słowo w cudzysłów, bo to jej określenie – w markecie. Dziwi się, że nie wspominam o studiach, zastanawia się, dlaczego nie wiodę inteligenckiego życia, skoro te cholerne studia skończyłam, z jakiego powodu nie mam w domu książek, niczego nie czytam, i chyba spadłaby z krzesła, gdyby się dowiedziała, że zaczęłam pisać. Może gdybym jej powiedziała, że to dlatego, bo chronię mój umysł, toby zrozumiała. A może jednak uznałaby, że już zwariowałam? W każdym razie ona czuje, że ze mną jest coś nie tak, nie wie co i dlatego, gdy robię coś niestandardowego, coś, co jest do mnie niepodobne, niepokoi się, tak jak teraz tym wyjazdem. Ale wydaje się być z tym pogodzona. Dziwne, ale wyczuwam, że oprócz niepokoju Zoja odczuwa także ulgę, jakby to była również okazja dla niej, aby ode mnie odpocząć. Bo przecież mogłybyśmy się pokłócić, jak wtedy, gdy zobaczyłam, jakie mieszkanie wynajmuje. Wzbudziło we mnie niepokój i postanowiłam jej o tym powiedzieć.
Zoja bowiem mieszka w kamienicy w centrum miasta. Wszystko tam jest stare: elewacja, drzwi – nie mają nawet domofonu – okna, dach, a schody sprawiają wrażenie zmurszałych. One były najgorsze.
Szłam po nich i czułam, że stąpam po deskach zawieszonych na linach w jakimś parku, niemal widziałam pod nimi oddaloną o kilkanaście metrów ziemię.
Nie powiedziałam jej o tym wrażeniu, podzieliłam się tylko swoim niepokojem, ale Zoja i tak wtedy wybuchła. Oczekiwała, że pochwalę ją za zaradność, za to, że jest już prawie na swoim, tymczasem ja zaczęłam zachowywać się dziwnie.
W tej kamienicy, podobno przez okna, przez te, w których brakuje szyb, do środka przedostają się czasem gołębie. Co by tam się działo, gdyby w tym samym momencie wleciał gołąb, a przez otwarte drzwi dostał się kot? Bywa, że ja i Zoja tak się zachowujemy, jak kot i gołąb zamknięci w jednym pomieszczeniu.
To nie jest typowy konflikt pokoleń, mam wrażenie, że ona czasami mnie po prostu nienawidzi. W jej mniemaniu jestem nienormalna. To wystarczający powód, aby zerwać ze mną kontakt, ale ona czuje w środku, że musi się mną opiekować, że bez niej sobie nie poradzę.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Sen przychodzi nad ranem. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: