Dość popularną mantrą książkoholików jest twierdzenie, że w życiu nie można mieć za dużo książek, a jedynie za mało miejsca na nie. Z takiego przekonania wyszedł też 67-letni zapalony czytelnik, któremu właśnie grozi eksmisja za… zgromadzenie zbyt dużej liczby książek!
67-letni Ben Hammer od 1973 mieszka w dwupokojowym mieszkanku na Brooklynie. Mężczyzna już od dziecka interesował się literaturą i uwielbiał czytać książki, wiele z nich miało dla niego mocne znaczenie sentymentalne. Od tego czasu zgromadził setki – a może nawet i tysiące – pozycji, które sukcesywnie uzupełniały jego domową biblioteczkę.
Jego mieszkanie przypomina dziś filię biblioteki – książki nie znajdują się już tylko na regale w salonie, ale także na licznych półkach i stosach w pozostałych pomieszczeniach, a także w kartonach w całym mieszkaniu, włącznie z kuchnią. Przesada? Być może, jednak – jak podkreśla Ben – każda z tych książek jest przygodą, z którą nie potrafi się rozstać.
Zaczytany emeryt wpadł w niezłe tarapaty, kiedy właściciel budynku kazał mu usunąć książki lub wynieść się z mieszkania. Powód? Według zarządcy nieruchomości, tak wiele książek stanowi zagrożenie pożarowe dla całego budynku. Nelson Diaz właśnie tym uzasadnił swoją decyzję i ultimatum postawione czytelnikowi.
Ben Hammer zaś zaprzecza i w rozmowie z „New York Daily News” podkreśla, że zarządcy nigdy nie przeszkadzały książki – do 2017 roku, kiedy mężczyzna przeszedł na emeryturę. Wówczas – zgodnie z obowiązującym prawem – właściciel budynku przestał mieć możliwość podnoszenia mu czynszu; wysokość opłat została na stałe zamrożona. Jak mówi 63-letni czytelnik z Brooklynu, książki stanowić mają jedynie pretekst, by „wykurzyć" go z mieszkania.
Żaden z mężczyzn nie chce ustąpić, sprawa trafiła więc do sądu. Jaki będzie jej finał?
A Wy co o tym sądzicie? Czy mężczyzna miał prawo zgromadzenia w mieszkaniu tak wielu książek, czy to zdecydowanie przesada?