Książka scenarzystki "Prawa Agaty"

Data: 2014-07-10 10:08:26 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Książka scenarzystki

Zaczaruj mnieod czasów serialu "Przyjaciele" nie opowiedziano takiej historii o przyjaźni i miłości!

 

Literacki debiut Karoliny Frankowskiej, która stworzyła serialową prawniczkę Agatę Przybysz, uwielbianą przez miliony widzów. Teraz opowie nową, wciągającą historię – poznajcie Zosię, Bartka i Kaśkę.

 

Świeżo upieczona magister psychologii Zosia ma masę planów na przyszłość, ideałów, zapału  i… boleśnie zderza się z rzeczywistością. Zamiast wymarzonej pracy w zawodzie psychoterapeuty ląduje w biurze doradztwa zawodowego wątpliwej renomy, jej finanse to jedna wielka katastrofa, a dodatkowo nie wiedzie się jej w miłości.

 

Aby sprowokować szczęście do małego uśmiechu, postanawia uciec się do starego, sprawdzonego sposobu - wystarczy zapisać swoje marzenie na karteczce i zakopać bez ujawniania treści.  Dobrze, że w chociaż tej sprawie może liczyć na pomoc Kaśki i Bartka - swoich przyjaciół ze studiów. Cała trójkę poznajemy w momencie, gdy tłumaczą się policjantom, co robią wieczorem w parku z butelką wina i… saperką. Wydaje się, że gorzej już być nie może… A tymczasem magiczna sztuczka najwyraźniej zaczyna działać! Zosia po kilku dniach dostaje propozycję pracy. Psycholog-konsultant na planie popularnego serialu, to brzmi świetnie! Ale czy rzeczywiście los uśmiechnął się do Zosi? Warto się o tym przekonać podczas lektury powieści Zaczaruj mnie. Warto również wziąć udział w konkursie, który jej właśnie jest poświęcony. A dziś zapraszamy do przeczytania premierowego fragmentu powieści Karoliny Frankowskiej:

 

- Imię?

- Zosia. 

- Nazwisko?

- Morawiec. – Zlustrowałam spojrzeniem policjantów, którzy spisywali w parku mnie, Kaśkę i Bartka. Wyższy miał czapkę nasuniętą na oczy – ciężko było coś wyczytać z jego twarzy. Co innego niższy, który żuł zapamiętale gumę, z kieszeni munduru wystawały mu okulary typu lustrzanki. Wyglądał jak gliniarz wyjęty żywcem z amerykańskiego serialu. 

 

- Panie władzo, proszę o najwyższy wymiar kary –   mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Byłam pewna, że po tym tekście nam odpuści. W amerykańskich filmach  inteligentny żart zawsze zmiękcza służby mundurowe. I faktycznie – policjant spojrzał na mnie znad swojego notatnika. 

- Pięć stówek na głowę. Tyle mogę dla was zrobić tego wieczoru. Na więcej nie pozwala mi kodeks –  pechowo gliniarz od gumy nie oglądał tych samych filmów co ja. Policjanci zajęli się sprawdzaniem w bazie naszych danych.  Wyczułam na sobie spojrzenie Kaśki i Bartka. 

- Trzeba było od razu załatwić nam dożywocie! - to typowa reakcja Bartka. Zamiast podziękować za próbę ocalenia, histeria z tendencją do przejaskrawiania. 

- Chciałam go podejść psychologicznie – usiłowałam się bronić.

- Musiałaś przespać całe studia – syknął. Kaśka słuchała naszej kłótni w milczeniu. Nie musiała nic mówić. Jest moją najlepszą przyjaciółką, zawsze wiem co myśli. Tym razem było to coś w rodzaju : - Zośka, zabiję cię!

 

Wszyscy byliśmy nieco poddenerwowani. Zbliżał się koniec miesiąca, więc mieliśmy zero kasy. Żeby zapłacić za wynajem mieszkania, każdy z nas zadłużał się u kogo popadnie. Pechowo wśród naszych znajomych nie było nikogo z listy najbogatszych Polaków, zatem znalezienie chętnych do wsparcia finansowego stawało się coraz trudniejsze. Pięć stówek mandatu nie poprawiało naszej sytuacji. 

 

- Ja ogarnę tych policjantów – obie z Kaśką popatrzyłyśmy czujnie na Bartka. To koleś, który średnio po tygodniu wylatuje z każdej pracy. Powód? Niewyparzony język.

- Patrz i się ucz. – Zanim zdążyłyśmy go powstrzymać stał już przy policjantach. No i odpalił rakietę:  

 - Panowie, jesteśmy dorośli. Po co się bawić w kotka i myszkę?

- Myślisz, że nasza służba to zabawa? – niższy mundurowy przeżuł nerwowo gumę. Miałam nadzieję, że Bartek nie powie już ani słowa więcej. Myliłam się.

- Wszyscy wiedzą, że policjanci są jak ryby, lubią brać – Bartek zaśmiał się ze swojego dowcipu. Za to mundurowi nie sprawiali wrażenia ani trochę rozbawionych. 

- Chcesz powiedzieć, że bierzemy w łapę? - wycedził ten od gumy. Ton jego głosu oznaczał dla nas jedno: kłopoty, przy których blednie pięć stówek mandatu. Zostaliśmy zatrzymani przez patrol za picie alkoholu w parku i zakłócanie ciszy nocnej. Teraz dojdzie nam próba przekupstwa, czyli przestępstwo przez wielkie „p”. Starałam się na migi pokazać Bartkowi żeby się zamknął. Tyle, że on na mnie nie patrzył. Kaśka zamiast mnie wspomóc, była zajęta zakrapianiem sobie czegoś do oczu. Nie miałam wyjścia. Znowu sama musiałam ratować sytuację.

- Panowie, to tylko takie żarty, kolega jest urodzonym dowcipnisiem –  Żeby nie powiedzieć pajacem, dodałam już w myśli.

- Nie rozmawiamy z panią, tylko z nim – zgasił mnie wyższy policjant. Oczami wyobraźni, widziałam jak nas skuwają i wiozą na dołek. I wtedy Kaśka wybuchnęła histerycznym szlochem, a z jej oczu wypłynęły potoki łez. Odezwała się łamiącym głosem do zaskoczonych policjantów.

- Kupiliśmy musujące wino, bo chcieliśmy uczcić zdany egzamin koleżanki – załkała rzewnie pokazując na mnie. - Czy to taka zbrodnia? - Spojrzała szklistymi oczami na policjantów. 

- Mandat to jeszcze nie koniec świata. – wyższy okazał się wrażliwy na kobiece łzy. Próbował uspokoić Kaśkę, ale ona nie dała się wybić z roli.

- Dla pana może nie - zachlipała - ale dla nas, biednych studentów, to... to... 

- Armagedon – dokończył za nią Bartek. Kaśka wymownie zaniosła się płaczem. Policjanci wymienili niepewne spojrzenia. Nie wiedzieli jak zareagować. Kaśka była niezwykle przekonująca w roli sierotki. Przez chwilę nawet ja uwierzyłam, że jesteśmy studentami. W rzeczywistości cała nasza trójka już jakiś czas temu zakończyła przygodę z nauką. Każdy z nas na innym etapie. 

 

Bartek studiował marketing i bankowość. Rzucił studia pod wpływem życiowej zawieruchy, która zmiotła jego zapał do większości rzeczy - Zostawiła go dziewczyna. Beata była moją koleżanką z roku. Wynajmowała mieszkanie ze mną i Kaśką. Wyjechała w ramach Erasmusa na pół roku do Madrytu i… jest tam do dzisiaj, już dwa lata. Bartek wpadał do mnie i Kaśki, żeby się wypłakiwać. W międzyczasie tak się zadomowił, że został na stałe. Dla jasności: mnie i Kaśkę łączą z nim wyłącznie relacje kumplowskie. Bartek obecnie – jak sam mówi, jest na etapie szukania bluesa, czytaj: życiowego powołania.

 

Co do mnie, to od roku jestem magistrem psychologii i jak miliard innych absolwentów tego kierunku próbuję zaczepić się w zawodzie. Jak mi idzie? W skrócie – porażka. 

 

Z naszej trójki tylko Kaśka jest człowiekiem sukcesu. Jako jedyna robi to, co kocha. Skończyła szkołę charakteryzacji filmowej. Pracuje na planie super popularnej telenoweli Szepty miłości. Jest asystentką charakteryzatorki – właściwie jedną z kilku asystentek - ale to stan przejściowy. Kaśka zakasuje wszystkich – makijaż ma w małym palcu. Wiem co mówię, znamy się od podstawówki. Jak szłyśmy do pierwszej komunii, pomalowała mnie kosmetykami swojej mamy, za żywopłotem przy zakrystii. Kiedy weszłam do kościoła czułam się jak Miss Polonia. Musiałam zrobić kolosalne wrażenie. Nasza katechetka zemdlała w ramionach proboszcza. Mama do dzisiaj mi wypomina, że zrobiłam jej wstyd na całe Kielce. Zwykle wszystko wyolbrzymia, ale  w tym wypadku ma trochę racji. Tego dnia w naszym kościele kręcili reportaż o komuniach. Byłam głównym niusem kieleckiej telewizji. W szkole rozdawałam autografy. A to wszystko dzięki talentowi mojej przyjaciółki!

 

Zawiesiłam wzrok na Kaśce, która korzystając z tego, że policjanci stali do nas tyłem, zaaplikowała sobie do oczu kolejną porcję sztucznych łez. Na jej policzkach momentalnie pojawiły się świeże kaskady. Pełna profeska - widać, że dziewczyna pracuje z aktorami. Tymczasem wyższy policjant tłumaczył coś temu od gumy pokazując sugestywnie na Kaśkę. Po chwili podeszli.  

 

- Jako że macie czyste kartoteki – zaczął wyższy - to w drodze wyjątku zmienimy wam mandaty na pouczenie.

- Następnym razem nie będzie już taryfy ulgowej – skończył niższy, niestrudzenie mieląc szczękami swoją gumę. I kiedy wydawało się, że wsiądą do radiowozu i będziemy mieć happy end – ten od gumy o czymś sobie przypomniał. Zawrócili.

- Przyszliście do parku żeby opić egzamin, tak? - nasza trójka zgodnie przytaknęła. 

- To po co wam łopata? - pokazał na saperkę wystającą z plecaka Bartka. Patrzyliśmy na siebie zdezorientowani.  I wtedy Bartek ni z tego ni z owego wyjął lufkę z tylnej kieszeni spodni. Zawsze się nią bawi, kiedy intensywnie myśli. W tej sytuacji, to była najgłupsza rzecz jaką mógł zrobić. Jedyny plus, że lufka była pusta. Niższy mundurowy wyciągnął po nią rękę.

–  Co to jest?

 - Nie wiem, znalazłem to w trawie – wypalił Bartuś. Policjanci popatrzyli po sobie.

- Kolego, gdzie twoja kreatywność? 

 

Chciałam zapytać Bartka o to samo. Mundurowi  kazali nam wyjąć wszystko z kieszeni, przeszukali nasze torby i plecak Bartka. Potem odeszli na bok żeby się naradzić. Popatrzyliśmy na siebie – każdy z nas pomyślał o tym samym: chciał zrzucić na pozostałych winę za to co nas spotkało tego wieczoru. Ale w obecnej sytuacji nie było czasu na dyskusje. Skupiliśmy się na podsłuchiwaniu policjantów. 

 

- Co z nimi zrobić? Nie mają przy sobie żadnych prochów ani marychy – zastanawiał się wyższy.

- Ale mają lufkę czyli palą zioło. A jak palą, to mogą dilować. A jak dilują to muszą gdzieś trzymać towar. Na przykład pod ziemią.

- To po to potrzebna im była saperka. – Na nasze nieszczęście  wyższy podłapał tok myślenia partnera.

- Widziałem coś podobnego w jednym amerykańskim serialu. – A jednak niższy je ogląda. Rzuciłam Bartkowi triumfalne spojrzenie. Policjanci ściszyli głosy, po czym odwrócili się w naszą stronę. 

- Możemy zobaczyć wasze legitymacje studenckie? – odezwał się wyższy. Jeśli chciał nas przyłapać na składaniu fałszywych zeznań, to trafił w dychę. 

- Zostały w domu – wykazałam się przytomnością umysłu. Jednak mundurowi skwitowali moje wytłumaczenie ironicznymi uśmiechami. Teraz pałeczkę przejął wielbiciel gumy.

- Słuchajcie, wesoła ferajna, albo wytłumaczycie co robicie nocą w parku, z saperką i butelką wina albo zabieramy was na komisariat – popatrzyliśmy na siebie.

 

Problem w tym, że nie mieliśmy nic sensownego do powiedzenia. To po prostu miał być wieczór zmian... zmian na lepsze ... 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Pokaż wszystkie recenzje