Krzywda za krzywdę, śmierć za śmierć. „Vendetta Lukrecji" Elizy Korpalskiej

Data: 2021-12-07 15:54:18 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Annę Litewski poznaliśmy już w powieściach Niewinność Lukrecji i Reguła Lukrecji. Jej wyjątkowa osobowość, inteligencja, odwaga i determinacja uczyniły z niej jedną z najlepszych agentek służb wywiadowczych. W najnowszej powieści Vendetta Lukrecji Annę spotykamy, zanim stała się Lukrecją, dowiadujemy się, jak ukształtowała ją praca dla agencji SAW, skąd wzięła się jej siła i pragnienie zemsty, którą konsekwentnie realizowała przez wiele lat.

Obrazek w treści Krzywda za krzywdę, śmierć za śmierć. „Vendetta Lukrecji" Elizy Korpalskiej [jpg]

W tajemniczych okolicznościach znika komendant policji Seversky. Szuka go nie tylko policja, ale i służby wywiadowcze. Bez powodzenia. Nikt nie przypuszcza, że w tle rozgrywa się dużo poważniejsza gra, w którą postanowiono włączyć pełną zapału, ale niedoświadczoną wtedy agentkę Lukrecję. Bez większych przykrości przeznaczono ją na śmierć w razie niepowodzenia akcji. Anna musi zmierzyć się nie tylko z ujmą na ambicji w razie porażki, walczyć o życie, ale także zrozumieć niespodziewanie pojawiające się uczucie do przystojnego agenta.

Do lektury nowej powieści Elizy Korpalskiej zaprasza Wydawnictwo Oficynka. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki:

– Kadetko Litewski! Jesteś proszona!

Gdyby Anna wiedziała, jaki spotka ją zaszczyt, przygotowałaby się choć trochę. Przynajmniej umalowała usta. Albo uczesała włosy. Przebywając w towarzystwie kolegów, celowo trochę się oszpecała, dla kumpelskich relacji, żeby być bardziej jak oni, no i dla bezpieczeństwa, aby w tym licznym gronie młodych, nabuzowanych testosteronem mężczyzn wyglądać nieco mniej kobieco. Początek podróży nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Jowialnie żartujący nieznajomy kierowca umilał jej w obtłuczonej wojskowej furgonetce czas gawędami o niczym. Zdziwiła się dopiero wtedy, gdy zobaczyła, gdzie ją podwiózł.

Szklano-betonowa potężna siedziba Specjalnej Agencji Wywiadowczej lśniła szarymi błyskami w zachodzącym słońcu. Od wejścia wszyscy zachowywali się tak, jakby czekali na jej przybycie. Bez pytań, pomijając nawet legitymowanie, przeprowadzono ją korytarzami w głąb budynku. Idący przodem oficerowie na każdym wydzielonym odcinku zmieniali się, przy okazji pokonując wymyślne zabezpieczenia. Wreszcie kostyczna, ubrana w nienaganną szarą garsonkę sekretarka bezszelestnie otworzyła przed nią tajemnicze drzwi. Zza gigantycznego biurka podniosła się masywna, rozbudowana postać budzącego zaufanie mężczyzny. Znała go z gazet. Szeroka, wyrażająca zdecydowanie szczęka, barczyste plecy, nienachalnie rzucające się w oczy epolety, pewien nieuchwytny rodzaj otaczającego charme’u. Nie miała wątpliwości, że oto stoi przed samym wielkim generałem Peterem Twiggiem.

Wyciągnął dłoń i krótko, acz mocno uścisnął jej drobną, jak na złość wilgotną teraz rękę. Stanęła na baczność.

– Cieszę się, że panią widzę.

– Ja również. – Ze stojącego obok fotela podniósł się szczupły facet o wyglądzie dyplomaty. Upuścił na blat niezwykle zajmujące go dotąd papiery i utkwił w niej stalowe oczy. – Pani Litewski, witamy w siedzibie SAW-u.

– Spocznij! Proszę usiąść. – Generał wskazał jej krzesło.

Lekkie oszołomienie ustąpiło i zaczęła rejestrować przebieg zdarzeń ze zdwojoną uwagą. – Na pewno zastanawia się pani, co tutaj robi. – Twigg uśmiechnął się przyjaźnie. – Nie będę trzymał pani w niepewności. Poszukujemy bardzo zdolnych młodych ludzi do pomocy w przeprowadzeniu pewnej operacji. Wybieramy najlepszych. Co pani na to?

– Panie generale, jestem zaskoczona. Oczywiście zrobię wszystko, co w mojej mocy. To wielki i niespodziewany zaszczyt dla mnie. Skąd wiadomo, że ja… spełniam te kryteria? I jeśli mogę spytać…

– Pułkownik Sanders bardzo panią poleca. Jest zachwycony wynikami pani testów na inteligencję. Jakby dla potwierdzenia tych słów Stalowooki wyciągnął papiery, które studiował. Anna zobaczyła na okładce teczki swoje nazwisko. – O szczegóły zadania proszę na razie nie pytać. We właściwym czasie otrzyma pani niezbędne informacje. Wszystko jest ściśle tajne, łącznie z pani wizytą tutaj. Zorientowała się pani, gdzie jest?

– Skoro utrzymujecie panowie, że mam wysoki iloraz… – pomimo ich przyzwalających uśmiechów Anna przerwała w pół zdania. – Tak jest! – poprawiła się.

– Nie łatwo panią onieśmielić. To dobrze. Proszę opowiedzieć nam coś o sobie – zachęcił ją Twigg.

Zaczęła recytować formułki, mając pewność, że nie odkrywa niczego innego niż to, co skrywała zawartość trzymanej przez pułkownika aktówki:

– Nazywam się Anna Litewski i mam dwadzieścia cztery lata. Bardzo dobry stan zdrowia potwierdzony zaświadczeniem od wojskowego lekarza. W dzieciństwie, oprócz chorób charakterystycznych dla tego okresu, przeszłam jedynie mononukleozę zakaźną, a w wieku szesnastu lat miałam niepotwierdzone podejrzenie żółtaczki typu B. Liceum ukończyłam z ocenami celującymi z matematyki, fizyki, informatyki, chemii i biologii. W szkole kadetów jako jedyna dziewczyna dotrwałam do samego końca, z najwyższymi notami ze strzelania, dyscyplin siłowych oraz sprawnościowych. Jestem chwalona za refleks i odwagę. Bardzo kocham moją rodzinę, ale od dawna nie utrzymujemy kontaktów. Ani oni, ani ja nie mamy na to czasu, choć niewykluczone, że kiedyś go znajdziemy. Jestem heteroseksualna, ale obecnie z nikim się nie spotykam. Posiadam wysoki próg odczuwania bólu i rzadko się denerwuję. Nigdy nie miałam problemów psychicznych, mój nastój utrzymuje się na uśrednionym stabilnym poziomie. Nie wchodzę w konflikty, choć nie cofam się przed konfrontacją, gdy jest to absolutnie konieczne. Wtedy wygrywam. Nie posiadam uzależnień, długów ani sprecyzowanego hobby. Nie skrywam tajemnic, którymi niepowołane osoby mogłyby mnie szantażować. Nie popełniłam w życiu wielu błędów, w tym żadnych, które uważałabym za poważne, jestem na to za młoda i zbyt przewidująca. Zrobię wszystko dla dobra kraju…

(…)

Już po trzech godzinach, po porównaniu ze śladami śliny na zabawkach ulubieńca komendanta, ekspertyzy potwierdziły pochodzenie nieszczęsnej przesyłki, a jego żona, którą poproszono o wydanie psich akcesoriów i którą w stanie skrajnego wzburzenia Erda wpuściła do gabinetu, chcąc uniknąć publicznych scen, spazmatycznie łkała na ramieniu generała pod wpływem na nowo roznieconych obaw o życie męża i żałoby po zakatowanym psiaku.

– Żądam podjęcia natychmiastowych działań! Jest mu pan to winien! Tyle razy pana wspierał! – krzyczała, tracąc wszelką klasę, i czynności przyśpieszyły, bo choć nie wiadomo gdzie, wiadomo było chociaż na pewno, kogo szukać.

Zbulwersowany i znieważony, Twigg zapewnił panią Severski, że od tej pory będzie to jedyna sprawa, którą pokieruje osobiście, i poprosił Philippa o przekazanie dotychczasowych ustaleń. Ten niechętnie zgodził się na utratę pełnej kontroli, bowiem w całej akcji wyznaczył sobie jeszcze jeden cel: ochronić Annę Litewski.

Odbyło się to na zwołanej w trybie pilnym odprawie. Nadszedł czas. Wyjaśnili jej, co ma zrobić, wręczyli torebkę z zawrotną sumą pieniędzy, wytłumaczyli, że nie może w tym wypadku używać podsłuchu ani z nikim się kontaktować. Niejaki Hycel, przedstawiający się jako mecenas Dijon, ma dojścia do mafijnej wierchuszki, i jeśli kogoś można przekupić w zamian za informacje o Severskim, to tylko jego. Inni baliby się śmierci, ten był zbyt chciwy. Spotkanie zostało umówione, okolica obserwowana, ale przez kilka godzin będzie zdana tylko na siebie. Chyba rozumie, jakie znaczenie ma uwolnienie nadinspektora i że obecnie służby w całym kraju nie zajmują się niczym ważniejszym. Jasne, że rozumie.

Anna zadomowiła się już trochę w SAW-ie i coraz bardziej otwarcie rozmawiała z dowódcami. Miała wrażenie, że to się im podoba, zwłaszcza Sandersowi, choć chwilami traciła grunt. O ile generał uśmiechał się szeroko na jej widok i wykonywał drobne gesty świadczące o dbałości o nową podopieczną, o tyle pułkownik Sanders pozostawał nieprzenikniony. W techniczny sposób zakomunikował jej, czego dokładnie od niej oczekują, przedstawił szczegóły mogące okazać się przydatne, oraz bieżące ustalenia, które dotychczas udało się poczynić i których nie było wiele. Miała się dostosować, i tyle. Oczywiście zachowując i własnej inwencji na wypadek, gdyby niespodziewany obrót.

dozę elastyczności sytuacja przyjęła

Była na niego wkurzona. Udawał, że nic się nie stało. Jakby nie wydarzył się ten dzień, w którym pierwszy raz ją pocałował. Ani kolejne, gdy ich romans wyrwał się spod kontroli i nie potrafili już przestać. Wiedziała, że nie może się odkryć, ale nie musiał, do cholery, grać przed nią. Nie tak mieli się pożegnać przed misją, dla której się tu znalazła.

– Pani Litewski, nie może pani występować pod własnym nazwiskiem, musi pani przybrać pseudonim. Zazwyczaj nadaje go oficer nadzorujący operację, ale proszę, może ma pani własne preferencje? – zwrócił się do niej tuż przed jej wyjściem generał. Zaskoczył ją, nie miała pomysłu.

– Lukrecja – odezwał się Sanders, nawet nie podnosząc oczu znad akt.

– Dlaczego? – zapytał Twigg.

– Bo tak panią widzę. Słodka jak cukierek, uzdrawiająca niczym korzeń leczniczej rośliny, ale przede wszystkim niebezpieczna na wzór córki pewnego papieża. Chociaż ona podobno wcale nie była taka zła. Kobieta-zagadka. Wystarczające uzasadnienie. Lubi pani wieloznaczności?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, wtrącił się Twigg:

– Podoba się pani? – spytał z ironicznym uśmiechem.

– Może być.

Sanders zmarszczył brwi.

– A więc, Lukrecjo, to już za kilka godzin. Jest pani gotowa?

– Zawsze, panie generale.

– Powodzenia!

Anna wyszła, a po chwili dołączył do niej pułkownik. Bez słowa, nie bacząc na podglądające zewsząd obiektywy kamer, wziął ją za rękę i podprowadził do wyjścia. Kompletnie zaskoczona i szczęśliwa, domyślała się, jaką sensację wzbudza ten obrazek wśród obserwujących monitory ochroniarzy. Na chwilę ustąpiło nawet zwierzęce napięcie przed czekającą ją trudną i ryzykowną akcją. Ale Sanders nie wdawał się w romantyczne pogawędki. – Jeśli wyczujesz, że coś jest nie tak – uciekaj. Nie czekaj, słuchaj intuicji. Jeśli będzie za późno, nie zgrywaj bohaterki. Nikogo nie kryj.

– Pana też nie? – nie przeszła na „ty” z obawy, że ktoś może ich podsłuchiwać.

Docenił to.

– Mnie przede wszystkim, ja sobie poradzę.

– Radzi mi pan, żebym spaliła akcję?

– Radzę ci, żebyś ratowała życie. To bezwzględne typy. I nie przeceniaj swojego znaczenia.

Puścił jej dłoń. Poczuła zawód. Myślała, że jest bardziej oddany sprawie. Do czego ją namawiał? Na pewno wszystko pójdzie gładko, już ona się o to postara.

Powieść Vendetta Lukrecji kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Vendetta Lukrecji
Eliza Korpalska0
Okładka książki - Vendetta Lukrecji

Krzywda za krzywdę, śmierć za śmierć. Annę Litewski poznaliśmy już w poprzednich powieściach ,,Niewinność Lukrecji" i ,,Reguła Lukrecji". Jej wyjątkowa...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje