Rok 1818. Młoda szlachcianka Hanna Królikiewicz, z powodu odrzucenia zalotów kolejnego konkurenta, zostaje zamknięta przez rodziców w panieńskim pokoju. Uciekającą przez okno młodą damę ratuje z opresji lord Adrian Garenwill. To zabawne wydarzenie sprzyja odnowieniu nagle przerwanej przed laty znajomości. Wkrótce potem młodzi wikłają się w serię niepokojących zdarzeń. Śledztwo goni śledztwo, a wszystko komplikuje odkrycie, że wuj Adriana, baron Ostrowski, żyje.
Z jaką tajemną misją lord Garenwill przybył z Anglii do Polski? Czy Adrian pomoże Hannie wyplątać się z tarapatów?
Zbuntowana szlachcianka Urszuli Gajdowskiej, piąty i ostatni tom cyklu W dolinie Narwi, to połączenie romansu i powieści przygodowej, której fabuła rozgrywa się na Podlasiu w pierwszej połowie XIX wieku. W serii ukazały się książki: Zadziorna baronówna, Panna bez majątku, Zakochana hrabina oraz (Nie)pokorna wdowa. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Zbuntowana szlachcianka. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Myślała pani może nad naszym układem, panno Królikiewicz?
– Owszem.
– I? – zapytał z nadzieją.
– Nadal wydaje mi się niedorzeczny.
– Dlaczego?
– Nie mam pojęcia, jaki pan ma w tym cel. Nie wierzę, że kieruje panem jedynie chęć niesienia pomocy mojemu stryjowi.
– Tak źle mnie pani ocenia?
– Nie. – Westchnęła. – Nie chcę pana obrażać. Zwyczajnie mi się to nie podoba.
Ton jej głosu przestał być buńczuczny, a stał się raczej… melancholijny. Nie wiedział, co to miało znaczyć.
Czytaj również: Urszula Gajdowska - wywiad.
– Czy to ja nie podobam się pani aż tak bardzo, by odrobinę poudawać? – Zaryzykował. Spojrzała na niego przenikliwie, szukała odpowiednich słów i kilkukrotnie otwierała usta, by po chwili je zamknąć. Najwyraźniej nie była pewna, co ma odpowiedzieć. W końcu wypaliła jednak:
– Być może.
– W porządku. Nie muszę się pani podobać. – Rozpoznał, że kłamała, dlatego mógł spokojnie odgrywać zamierzoną rolę. – To w końcu farsa. Nie będziemy narzeczonymi naprawdę. A pani tylko na tym skorzysta.
– Jak?
– To bardzo proste – zaczął wyjaśniać. – Narzeka pani ciągle na nieodpowiednich absztyfikantów, od których nie może się opędzić.
– To prawda – przyznała.
– Z narzeczonym lub pretendentem do tej roli uniknęłaby pani niepotrzebnych konkurów z ich strony. Pani matka także przestałaby jątrzyć… – Spojrzał na nią z ukosa.
– Nawet jeśli się zgodzę, to nie mam zamiaru na razie informować o tym matki.
– Dobrze. Jednak jest coś jeszcze.
– Słucham.
– Jest pani młodą i piękną kobietą. To może przyciągnąć obłudników chcących zaciągnąć panią do łóżka – powiedział na jednym oddechu, żeby się nie zająknąć. Spurpurowiała i zacisnęła usta, ale nic nie odpowiedziała.
– W dużym mieście może być pani narażona na wielu takich typków. Gdy jednak zobaczą, że jest przy pani boku mężczyzna, wówczas odpuszczą.
– A co z kandydatami, którzy naprawdę byliby zainteresowani małżeństwem? – Uniosła jedną brew.
– A czy pani naprawdę pragnie małżeństwa? Wydawało mi się, że niekoniecznie.
– Może zmienię zdanie. Kobiety są zmienne, to chyba pan zdążył zauważyć.
– To prawda, ale wówczas prawdziwa miłość… – zaśmiał się w duchu na te bzdurne aforyzmy, którymi musiał się zacząć posługiwać – …zwycięży, a to, iż będzie miała więcej przeszkód, jedynie ją wzmocni. Sama pani wie, że jeśli komuś na kimś naprawdę zależy, to nie będzie zwracał uwagi na kogoś takiego jak ja.
Książkę Zbuntowana szlachcianka kupicie w popularnych księgarniach internetowych: