Choć to kobiety stanowią 2/3 osób kupujących książki, recenzje i artykuły w prasie tworzone są przez krytyków mężczyzn i skupione są na pisarzach - mężczyznach - czytamy w raporcie organizacji „Vida”. W tekście Mężczyźni dominują na rynku książki zaprezentowaliśmy wyniki badań i zastanawialiśmy się, jak wygląda sytuacja w Polsce. Wśród 18 dotychczasowych laureatów Nike tylko 4 to kobiety. W dodatku jeśli już udziela się głosu pisarce (a następuje to nieczęsto), powraca wciąż stałe grono osób. Spośród autorek literatury pięknej będą to więc Olga Tokarczuk, Magdalena Tulli czy Dorota Masłowska, a jeśli chodzi o literaturę popularną - Katarzyna Grochola, Manuela Gretkowska czy Małgorzata Kalicińska. I znowu - może to zaskakiwać w kontekście wyników badań Biblioteki Narodowej, zgodnie z którymi wśród osób czytających jest zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn, kobiety też czytają zdecydowanie więcej - napisaliśmy. Dziś z naszymi tezami polemizuje Manula Kalicka, pisarka i agentka literacka.
Mężczyźni dominują, ale - jak mi się zdaje - nie na polskim rynku książki. Większość wydawnictw jest prowadzona przez kobiety. Mężczyźni są, ale niejako tytularnie. Nie kształtują bezpośrednio polityki wydawniczej.
Krytyka literacka? Paru Panów i jednak wiele Pań. Marta Mizuro, Justyna Sobolewska, Dorota Welmann, Anita Czupryn, Anna Dziewit-Meller czy choćby Kazimiera Szczuka. Ich recenzje mają swoją moc i wagę. Podobnie blogosfera to w większości kobiety i paru panów, naprawdę dobrych. O ile jest mnóstwo kiepskich blogów, o tyle te - powiedzmy - męskie są na bardzo dobrym poziomie.
Autorki tworzące literaturę pop wprawdzie, istotnie, nie są znane krytyczkom i krytykom, ale jest taki zalew tej literatury i tak dużo jest po prostu złej literatury popularnej, że rozeznanie się w niej to zadanie dla Herculesa - 13 praca. Mało kto rozpoznaje popowe dobre książki, a jest ich sporo. Ale na rynku mamy nie tylko Małgorzatę Kalicińską czy Katarzynę Grocholę. Jest Małgorzata Warda, Anna Fryczkowska, Grażyna Jeromin-Gałuszka, Danuta Noszczyńska czy Magda Kawka. Te nazwiska nic nie mówią nie tylko zawodowym krytykom literatury, ale też mediom. Gdy nie tak dawno miałyśmy propozycję przedstawienia Festiwalu Literatury Kobiecej "Pióro i Pazur" w telewizyjnym programie o książkach, producentka chciała kogoś znanego. Nic jej nie mówiły nazwiska laureatek, nie słyszała o żadnej z nich. W rozpaczy zaproponowałyśmy Kasię Bondę – ale ona też nie pasowała, bowiem jest wszędzie. Więc nie zaprezentowałyśmy festiwalu.
Znani są znani i ten krąg pozostaje hermetycznie zamknięty. Listy bestsellerów są okupywane przez pozycje, które nie są niczym więcej niż grafomanią - i to taką, którą przed wojną sprzedawano za 5 groszy na straganach. Podobnie jest z wypożyczeniami w bibliotekach. Instytut Książki prowadzi szkolenia - może one pomogą? Na mężczyzn w tej materii specjalnie nie można liczyć, musimy same się, niczym baron Munchausen, wyciągnąć z bagna za włosy. Podniesienie gustu czytelniczego, poziomu wydawanych książek to zadanie bardzo trudne, ale mam nadzieję, że i dobra popowa literatura powoli znajdzie swoje miejsce na rynku książki. A powinny nam w tym pomóc inne kobiety - te zajmujące się krytyką literacką. Na panów tu nie można liczyć, a nawet liczyć na nich nie trzeba. Fantastyka, kryminał to gatunki już oceniane. Przez mężczyzn. Literatura kobieca usiłuje się przedrzeć. Ale to wielkie wyzwanie…
fot. Magdalena Galiczek-Krempa