Być może myślicie, że życie pisarza to ciągłe pozostawanie w krainie mlekiem i miodem płynącej, miliony na koncie oraz uwielbienie czytelników. Krótko mówiąc: po prostu idylla. Niestety, rzeczywistość często okazuje się zupełnie inna. Większość pisarzy traktuje swoją twórczość przede wszystkim jako pasję, na co dzień pracując w zupełnie innej branży. Zdarza się i tak, że szara rzeczywistość dopada autora bestsellerów i nie może on już dłużej poświęcać się swojej pasji. Przekwalifikować się postanowiła Katarzyna Enerlich, autorka Prowincji pełnej słońca:
- Wczoraj odebrałam świadectwo zakończenia kursu operatora koparki - mówi naszej redakcji. - Po wstępnym wyliczeniu ewentualnych zysków postanawiam: rzucam pisanie. Przynajmniej na jakiś czas. Wezmę kredyt, kupię od znajomego rolnika z Wyszemborka koparkę i będę świadczyć usługi dla lokalnej ludności. Mój kolega mówił, że zarobki niezłe. Zatem - decyzja podjęta! Jakby co, to wiecie, jak mnie znaleźć.
Współpracę pani Katarzynie zaoferowała Małgorzata Kalicińska, autorka Domu nad rozlewiskiem. - Mam prawko, kategoria T - przyjmnij mnie do spóły! Ktoś musi jechać obok z przyczepą! - apeluje. Podobne były motywy Władysława Zdanowicza, autora Misjonarzy z Dywanowa, który powiedział nam:
- Zgodnie z osobistą rekomendacją i przedstawionym kosztorysem zysków i strat wykonanych przez Katarzynę Enerlich i Małgorzatę Kalicińską, postanowiłem zrobić to samo, co one, czyli ukończyć kurs na spycho-koparkę i zatrudnić się przy budowie dróg. W ten sposób zapewnię sobie byt materialny i już na emeryturze bez kłopotów będę mógł się poświęcić pisaniu książek, a nawet samodzielnemu ich wydawaniu, nie oglądając się na wydawców, którzy się na tym nie znają i dla których liczy się tylko kasa. A jak dobrze pójdzie, to nazwiemy się Enerlich Group Budow Polish Autors...
Do naszej redakcji wpłynęło również pismo Jolanty Kwiatkowskiej, której Pułapka Nowego Rokuotrzymała nominację do tytułu Najlepszej książki na wiosnę. W piśmie czytamy:
Informuję, że swoją „karierę” pisarską odwieszam na kołek. Dlaczego? No właśnie, dlatego, że ciągle jest w cudzysłowie. Od jutra zajmę się bardziej twórczym i sensownym zajęciem. Zgłaszam działalność gospodarczą i piekę babki. Pieczenie, dopiekanie i przypiekanie powinno mi się udać wyśmienicie. Żegnam się twórczo, ale obiecuję, że - jak to baba - babeczką Was poczęstuję.
- Rzucamy pisanie, bo dostaliśmy pracę za granicą - chwali się duet pisarski Jan Siwmir. - Wchodzimy w biznes jajczany. Hodowla kur, kaczek i gęsi, a także jajek krokodylich. Część jaj będzie do konsumpcji, część jako zalążek dalszych hodowli na cele produkcyjne - na przykład krokodyle będziemy hodować na torebki i buty dla elegantek oraz robić z nich wydmuszki (jaja bocianie, jaja węża etc)...
Małgorzata Gutowska-Adamczyk, autorka Cukierni pod Amorem zajmuje nieco inne stanowisko.
- Nie zamierzam zawieszać na kołku moich projektów literackich. Najbardziej ekscytujące jest jednak nowe wyzwanie, przed którym teraz stoję. Otóż wraz z Wydawnictwem Nasza Księgarnia oraz jedną z liczących się sieci spożywczych podpisałam jako udziałowiec umowę spółki, która pod nazwą Cukiernia Pod Amorem stworzy w całej Polsce sieć cukiernio-księgarni. Oprócz zawsze świeżych wypieków będzie tam można przeczytać i kupić książki i prasę, a także spotkać polskich autorów, ponieważ zamierzamy bardzo mocno animować w tych lokalach życie literackie i kulturalne. Trochę się boję, czy starczy mi czasu na pisanie, ale kiedy projekt ruszy i zatrudnimy odpowiednich ludzi, mam nadzieję, że moje zadanie będzie ograniczało się do spotkań autorskich i posiedzeń Zarządu - napisała autorka w rozmowie z czytelnikami Biblionetki.
Maria Ulatowska, której Przypadki pani Eustaszynywciąż pną się w górę na liście najpopularniejszych książek w Empiku, przestaje pisać z uwagi na problemy zupełnie innej natury.
- Rzucam pisanie, bo uciekła z domu moja klawiatura - wyznaje ze łzami w oczach pani Maria. - Bez niej nie piszę, bo tak naprawdę to ona pisała za mnie. Teraz zajmę się hodowlą rasowych węży ogrodowych. Niedługo ogłoszenia o ich sprzedaży. A gdyby jednak ktoś spotkał moją klawiaturę, niech powie jej, żeby wracała!
O co i my apelujemy!