Kalejdoskop życiowych scenariuszy. „Dorosłość. Wyznania" Linn Skaber

Data: 2023-05-17 11:58:20 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Dorosłość... Kończymy szkoły, pozostawiamy w tyle chaos dorastania, pozbywamy się znienawidzonych pryszczy, zapominamy o szaleństwach młodości. Przed nami całe życie - pewne, stateczne, zorganizowane, ale nie pozbawione zabawy i przyjemności. Tak! Przecież należy do nas! Sami decydujemy, jak będzie wyglądało! Czy aby na pewno?

A może wcale nie jestem ,,dziewiątką", a zaledwie ,,słabą siódemką"? Może gdzieś tam czeka ,,szóstka", z którą ,,moglibyśmy zostać silną dziewiątką, razem". Ale zapatrzeni w swoje wyobrażenie dorosłości, tracimy się z oczu. Chwilę potem los obsadza nas w ,,najromantyczniejszym filmie na świecie", ale nie dostajemy w nim głównej roli, a jedynie ,,niewielką drugoplanową rólkę" i zostajemy ,,w żółtym szeregowym domu z dziecięcymi rowerkami leżącymi na podjeździe", a on pielęgnuje to niezwykłe uczucie, które narodziło się ,,przy barierce nad stawem podczas podróży służbowej do Kopenhagi"...

dorosłość grafika

Linn Skaber, norweska stand-uperka, aktorka i pisarka, która tak szczerze i dotkliwie sportretowała Młodość, powraca z równie przejmującym studium dorosłości, które po raz kolejny nabiera głębi i kształtów dzięki niezwykłym ilustracjom Lisy Aisato. Do lektury Dorosłości zaprasza Wydawnictwo Literackie. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment publikacji: 

Do Ciebie, która nie lubisz życia

Do ciebie, która nigdy nie czułaś, że śnieg jest lepki i tłumi dźwięki, tak że robi się cicho, chociaż jest sobotni wieczór w centrum miasta i roześmiani ludzie wysypują się z barów, ale ty jesteś w parku, przestraszona i zmarznięta, i nie słyszysz ani śmiechu, ani głosów, tylko desperackie okrzyki płynące z miasta, którego nie lubisz i które raczej na pewno nie lubi ciebie, które nawet cię nie zna, które nie boi się, że cię straci. Stoisz po szyję w śniegu, na zewnątrz i w środku, i nie możesz oddychać.

W styczniu. W lutym. W marcu.

 

Do ciebie, która nigdy nie czułaś, jak łagodny wiosenny wiatr owiewa twoje czoło, bo twoim zdaniem to bardziej przypomina słabe i mokre uderzenie w policzek przez natarczywą zimę, która nigdy nie przestanie cię prześladować, dręczyć, wisieć na tobie, i dlatego uginasz się pod jej ciężarem, niesiesz ją przez ciasne i ciemne ulice, przyciskając mocno do piersi. Dźwigasz tę ciężką, wilgotną ciemność przez cały rok.

W kwietniu. W maju. W czerwcu.

 

Do ciebie, która nigdy nie słyszałaś, jak sroki rozmawiają ze sobą, budując gniazda nad twoją głową, w parku w środku miasta, w letni wieczór. Zamiast tego słyszysz ostre, rozdzierające wrzaski z wierzchołków drzew na tle bezkresnego, zbyt błękitnego i jasnego nieba, wrzaski wydobywające się z wąskich dziobów pozbawionych uśmiechu, czysty instynkt, i widzisz skrzydła nad swoją głową i szeroko otwarte oczy w swojej głowie, jak ponure cienie latających, polujących w powietrzu szczurów z dziobami.

W lipcu. W sierpniu. We wrześniu.

 

Do ciebie, która nigdy nie czułaś, że możesz opatulić się zimą jak ciepłą kołdrą i chodzić po ulicach, wypuszczając obłoki pary z ust pomalowanych szminką. Patrzeć w okna, które rzucają na ciebie ciepłe światło, i czuć się częścią miasta, częścią czegoś większego. Ale ty idziesz sama, zmarznięta, okna świecą żółto jak złe kocie oczy patrzące w dół, przewiercające cię na wylot, a ty nie chcesz napotkać tych spojrzeń, nie znasz ich. I marzniesz. I niesiesz.

W październiku. W listopadzie. W grudniu.

 

Do ciebie, która niesiesz nasz ból, patrzysz na topniejący śnieg, który przykrywa zardzewiałe rowery i białe psie kupy, i ciemny niepokój wokół wierzchołków drzew, i tych, których straciliśmy, ale śmiejemy się, żeby zapomnieć, i tych, których stracimy, i wspomnienia pod naszymi kozakami na żwirze, i miłość, której nie zaznaliśmy, i smutek chowający się za krokusami przy drodze, i tęsknotę ukrytą za uśmiechami w barze. Wiemy, że czasem dźwigasz to wszystko sama. Wiemy, że na swoich ramionach dźwigasz wiosnę, lato, zimę i jesień. Wiemy, kim jesteś. Widzimy cię. Wszyscy niesiemy. Możemy ponieść trochę razem.

Cytowany fragment pochodzi z książki Linn Skåber Dorosłość. Wyznania w przekładzie Mileny Skoczko-Nakielskiej, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Książkę kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dorosłość. Wyznania
Linn Skaber11
Okładka książki - Dorosłość. Wyznania

Dorosłość... Kończymy szkoły, pozostawiamy w tyle chaos dorastania, pozbywamy się znienawidzonych pryszczy, zapominamy o szaleństwach młodości. Przed nami...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje