Jak mogłeś zrobić coś takiego? Fragment książki „Kochankowie miasta"

Data: 2019-09-27 11:46:58 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Pozbawiony skrupułów Damian robi podejrzane interesy. Kocha żyć ponad stan. Jego młodszy brat Tomek prowadzi małą agencję nieruchomości. Jest uczciwy i wrażliwy na krzywdę. Mimo różnicy charakterów, mężczyźni postanawiają zawiązać spółkę, do której dołącza Aron, syn bogatego łódzkiego Żyda.

Tymczasem do biura Tomasza przychodzi starsza kobieta i zleca sprzedaż rodzinnej posesji. Wkrótce okazuje się, że ziemia ta kryje tajemnice z czasów okupacji niemieckiej i zaczynają się pojawiać kolejne problemy. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kiedy Damian rozkochuje w sobie żonę młodszego brata i interesuje się dziewczyną Arona.

Wielkie namiętności, zdrady, tradycje kłócące się z nowoczesnymi poglądami, a w tle podnosząca się po długim letargu, coraz dynamiczniej rozwijająca się Łódź. Do lektury powieści Anny Stryjewskiej Kochankowie miasta zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Notariusz skończył odczytywanie umowy, po czym zapytał, czy są jakieś zastrzeżenia do treści. Pani Emilia zaprzeczyła krótkim ruchem głowy, zerkając równocześnie na Tomasza, w którym pokładała wszystkie nadzieje. Złożyli podpisy. Damian siedział z boku z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Byli coraz bliżej celu.

– To co, pani Emilio, jedziemy obejrzeć mieszkanie? – rzucił Damian zaraz po tym, jak wyszli z kancelarii. – Będzie pani zadowolona!

– Nie mogę się już doczekać! – odparła wolno kobieta z wyrazem dojmującego smutku na twarzy.

Wsiedli do samochodu zaparkowanego na poboczu, Tomasz pomógł pani Emilii zapiąć pasy. Siedziała jakaś chmurna i nieobecna, spoglądając co chwilę na akt notarialny leżący na jej kolanach.

– Moja ziemia ukochana… – szepnęła w pewnej chwili głosem przepełnionym po brzegi bólem. – Moje życie… Co by teraz powiedział mój Feluś na to, że sprzedałam dorobek naszego życia?

Tomasz chwycił ją za rękę i ścisnął mocno.

– Będzie dobrze, babciu. Koniec z noszeniem węgla i wody. Czas na odpoczynek. Nie trzeba płakać. Bo łzy przynoszą pecha – szepnął bojaźliwie.

Znów podniosła oczy, obejmując smutnym wzrokiem jego twarz, w której odnalazła prawdziwą szczerość i współczucie. Dostrzegł łzy na jej policzkach i ogarnęła go, nie wiedzieć czemu, jakaś melancholia. Staruszka uścisnęła jego rękę i opuściła głowę, patrząc z coraz to większą żałością na granatową teczkę z umową sprzedaży.

Tomasz zdziwił się, kiedy wjechali w bramę jakiegoś ciemnego podwórka starej kamienicy przy Orlej. Był przekonany, że Damian zawiezie ich na osiedle bloków, tymczasem otworzył szeroko drzwi, szczerząc zęby w głupawym uśmiechu.

– Jesteśmy na miejscu! – oświadczył.

Tomasz nic nie powiedział, tylko odpiął panią Emilię z pasów i pomógł jej wysiąść z auta. Następnie przeprowadził starowinkę przez podwórko i dostali się do ciemnej, ponurej klatki schodowej z unoszącą się w powietrzu charakterystyczną wonią starego moczu.

– Drugie piętro! – rzucił Damian wesoło.

Brat spojrzał na niego z wyrzutem, ale w dalszym ciągu milczał. Podtrzymywał ramieniem staruszkę, kiedy pokonywała kolejno wysokie, drewniane schody.

Mężczyzna wyjął klucz i otworzył tanie, chińskie drzwi, które skrzypnęły, wydając nieprzyjemny dźwięk.

– Proszę spojrzeć, pani Emilio! – wykrzyknął podekscytowany. – Zlew, woda, kran! Ciepła woda! A tu łazienka! – Pokazywał mieszkanie, przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia i przesadnie demonstrując zalety lokalu. – Wymienione okna, grzejniki…

Staruszka przesunęła tylko wzrokiem po mieszkaniu, po czym uśmiechnęła się słabo.

– Tu będzie stało łóżko, tu będzie szafka i telewizor. Będzie pani mieszkała jak w raju!

Tomasz stał z tyłu, nadal milcząc, i wsłuchiwał się tępo w słowa brata.

Apogeum nastąpiło dopiero wtedy, kiedy zeszli dwa piętra niżej, gdzie miał swoje biuro administrator budynku. Był nim niespełna czterdziestoletni krzepki mężczyzna z chytrym spojrzeniem i przebiegłym uśmieszkiem na czerwonej twarzy. Położył przed panią Emilią umowę, która składała się z czterech ponumerowanych stron, i poprosił o jej akceptację. Kobieta, nie pytając o nic, nie czytając treści umowy, spojrzała tylko wyczekująco na Tomasza i chwiejną ręką złożyła podpis. Mężczyzna patrzył na to bezradnie, zaciskając wściekle pięści. Myśli niczym bat cięły mu mózg. Przecież nie tak miało być!

Dalszą drogę przebyli w milczeniu, wysadzili staruszkę i odstawili ją do domu, w którym miała spędzić jeszcze dwa kolejne tygodnie. Kiedy tylko oddalili się od jej posesji, Tomasz wybuchnął:

– Ty bydlaku! Jak mogłeś zrobić coś takiego?! To oszustwo, to zwykłe skurwysyństwo! Miałeś kupić to mieszkanie, a nie wynająć. Nie wierzę! Jak mogło do tego dojść?!

– Przestań dramatyzować! Uspokój się! – przerwał mu brat ostrzegawczo. – Zachowujesz się jak rozpieszczony maminsynek! To śmieszne!

– Śmieszne? – Tomasz nie dowierzał. – Śmieszne?! To ty jesteś śmieszny!

– Będzie miała świetne mieszkanie z czynszem zapłaconym za rok z góry i sto pięćdziesiąt kawałków na koncie. To jeszcze mało? Też bym tak chciał!

– Oszukałeś ją, oszukałeś mnie… To miało być własnościowe mieszkanie ze wszystkimi mediami, a nie odstępniak! Widzisz różnicę? To nie jest własność! W dodatku z ogrzewaniem elektrycznym. Te grzejniki to konwektory, tam nie ma żadnego ogrzewania miejskiego. Znów te twoje przekręty! Miałeś kupić to cholerne mieszkanie, taka była umowa! Podpisałeś!

– To była pierwsza umowa. Teraz już się nie liczy. Ona jej nie ma, na szczęście… – prychnął zadowolony. – A poza tym za co miałem kupić? Za wszy?

– Jak to? Mówiłeś, że masz!

– Owszem, miałem, ale trafił mi się nowy interes. Musiałem spłacić komornika, tak wyszło, stary…

– Co mnie to obchodzi?! Ona nam zaufała!

– Chyba tobie! – warknął Damian.

– Właśnie! Zaufała mi, a ja nie dopilnowałem, aby nie została oszukana. Sprawiłeś, że czuję się jak ostatnia świnia!

– Jesteś zwykłym mięczakiem. Roztkliwiasz się tylko nad sobą, daj spokój!

– Zatrzymaj się, mam tego dość! – wrzasnął rozjuszony Tomasz. – Zatrzymaj to cholerne auto! – powtórzył wściekle.

– Oszalałeś chyba, uspokój się! Nie histeryzuj z byle powodu. Krzywda jej się nie stała…

– Nie? A to drugie piętro? To prawie jak trzecie w bloku, rozumiesz?

– No dobra… Chwilowo nie było nic innego. Ale jak się tylko zwolni coś na parterze, to zamienimy. Nie pękaj!

– Stój, bydlaku! Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?!

Samochód zatrzymał się z piskiem opon, stając niemal dęba naprzeciw Bałuckiego Rynku. Tomasz otworzył drzwi i wytoczył się z niego, jakby był pijany. Nie czekając, aż brat odjedzie, odsunął się ze wstrętem od auta i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Nie wiedział, dokąd idzie, minął skrzyżowanie i szedł dalej, pokonując kolejne odcinki ulicy Zgierskiej. Pod nogami miał klejący się, zapluty chodnik, który potęgował jego uczucie wstrętu i wywoływał w nim odruch wymiotny. Nie zwracał uwagi na trącających go bez przerwy przechodniów. Doszedł do placu Kościelnego, minął czerwoną, strzelistą budowlę, po czym dotarł do parku, gdzie usiadł na najbliższej ławce wśród zieleniących się trawników i starych drzew. Liście w koronach szumiały cicho nad jego głową, uspokajając z każdą chwilą jego myśli. Lekki wiatr tańczył w alejkach, bawiąc się zagubionym przez jakieś dziecko czerwonym balonem. Tomasz patrzył, jak nadmuchane jajo podskakuje na szarym bruku, unosi się raz w górę, raz w dół, aż w końcu pęka, wydając przy tym stłumiony dźwięk. W tym momencie poczuł, że i w nim coś pękło. Podniósł się z ławki i ruszył dalej.

W naszym serwisie możecie już przeczytac kolejny fragment książki Kochankowie miasta . Powieść Anny Stryjewskiej kupicie zaś w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kochankowie miasta
Anna Stryjewska1
Okładka książki - Kochankowie miasta

Pozbawiony skrupułów Damian robi podejrzane interesy. Kocha żyć ponad stan. Jego młodszy brat Tomek prowadzi małą agencję nieruchomości. Jest uczciwy...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy