Podczas listopadowej nocy 1938 roku w Breslau dochodzi do pogromu Żydów. Lekarka, Iris Selinger, martwi się, ponieważ jej brat Joachim nie powrócił tego dnia do domu. Wychodzi na jaw, że zaginiony miał przed bliskimi sekrety, a jego przeszłość owiana jest tajemnicą. Zdarzało mu się mówić przez sen o obrazie ukazującym boginię Lofn w perłach i ukrytych klejnotach.
Sytuacja komplikuje się, gdy w składzie z antykami należącym wcześniej do Joachima odnaleziony zostaje maszynopis przedstawiający makabryczne zabójstwo dwójki dzieci, do złudzenia przypominające zbrodnię, która przed laty wstrząsnęła mieszkańcami miasta. Mordercy jednak nigdy nie ujęto. Czy Iris uda się przeżyć wojenną zawieruchę i odnaleźć brata? Kto był mordercą dzieci i co stało się z portretem bogini Lofn oraz skarbem?
Irysowym letargiem Julia Gambrot powraca do swojego bestsellerowego cyklu, w którym dotychczas ukazały się powieści Różany eter, Liliowe opium i Laurowy pean. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Lira. W poprzednich tygodniach na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy i drugi fragment książki Irysowy letarg. Dziś czas na ostatnią odsłonę tej historii:
Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Z półmroku wyłoniła się kobieca postać. Ściągnęła toczek, rozpuszczając ukryte pod nim złociste loki. Miała na sobie płaszcz redingote z brązowej dywetyny, o podłużnych cięciach i krótkich rewersach, a na ramionach modnego srebrnego lisa. Była to Natalia Hanzel, córka mojej przyjaciółki Lilii. Drobna i krucha, podobna do matki, po ojcu odziedziczyła nosek z małym garbem, który jednak nie ujmował jej uroku. Wzruszona rzuciłam się, by ją uściskać.
— Dziękuję ci z całego serca. Tak wiele przecież ryzykowałaś! — wyszeptałam.
— Oddziały SS chodziły od domu do domu, pytając, czy mieszkają tutaj jeszcze jacyś Żydzi, i zabierali każdego ze sobą — relacjonował mój syn. — Nie odważyli się jednak zapukać do domu szanowanego niemieckiego neurologa — zakończył, mając na myśli profesora Hanzela. Na twarzy pojawił mu się lekko kpiący uśmiech, jakby cała ta sytuacja go bawiła. — Udało mi się ich wykiwać, chociaż już na pierwszy rzut oka wyglądam jak Żyd. — To powiedziawszy, potrząsnął swoją czarną, gęstą czupryną, a kosmyki lekko kręconych włosów opadły mu na czoło, przysłaniając duże, wiecznie rozmarzone ciemnoszare oczy. — Może nikt mnie nie podejrzewał, bo u mojego boku kroczyła aryjska piękność? — dodał, zbliżając się do Natalii.
Ta w spontanicznym geście poprawiła mu fryzurę. Przez chwilę zastygli w bezruchu, pochłaniając siebie iskrzącymi spojrzeniami. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że pomoc, jaką otrzymał Aaron, nie była jedynie wyrazem wieloletniej przyjaźni, lecz może czegoś o wiele poważniejszego. Poczułam uderzającą w skronie falę wzburzonej krwi. Obraz przede mną stał tak jaskrawy, że prawie mnie oślepił.
Tak bardzo nie chciałam, aby to była prawda…
W tych strasznych czasach za związek łamiący ustawy norymberskie oboje ryzykowali życiem, z czego musieli sobie zdawać sprawę. Zhańbienie rasy było uznawane za jedno z poważniejszych przestępstw, a na Żydów za uwiedzenie niemieckich kobiet czekał wyrok śmierci.
Wiedziałam jednak, że młodość rządziła się swoimi prawami. Pozostało mi żywić nadzieję, że to chwilowe niewinne zauroczenie, a otrzeźwienie przyjdzie niebawem. Postanowiłam również w stosownym momencie odbyć z synem zasadniczą rozmowę.
Zastanawiałam się, co powiedziałaby na to wszystko Lilia. Schorowana i biedna przebywała od wielu miesięcy na leczeniu w sanatorium w Alpach, walcząc z kolejnym rzutem gruźlicy. Nie miała pojęcia, co działo się w domu podczas jej nieobecności. Zapewne nie byłaby zadowolona, że jedyna córka, dobrze rokująca studentka Akademii Sztuk Pięknych, ryzykuje w ten sposób swoją przyszłość.
— Mamo, co z tobą?! — Syn potrząsnął mnie lekko za ramiona. — Jesteś taka milcząca. Chodź, zaparzę nam herbaty. Masz takie zmarznięte dłonie!
Skierował swoje kroki do kuchni. Dopiero gdy usiedliśmy nad filiżankami z gorącym naparem i pokroiłam czerstwą chałkę, ponownie zebrałam w sobie siły na rozmowę.
— Była tutaj policja… Przyszli po twojego wuja. Odgrażali się, że go zabiją. Nie wrócił wczoraj do domu i boję się, że stało mu się coś złego… — powiedziałam ledwie słyszalnie, wpatrując się w haftowany tisztuch rozłożony na stole. Z nerwów zaczęłam rozgniatać opuszkami palców okruszki.
— Ciociu, proszę, nie zamartwiaj się! — Natalia próbowała mnie pocieszyć, ściskając moją rękę. — Może udało mu się uciec jak Aaronowi? Pan Joachim opowiadał nam, jak przeżył Verdun, a to przy tym to nic!
— Obawiam się, że chodzi tutaj o coś więcej niż tylko o to, że jesteśmy Żydami… — skonstatowałam z żałością. — Tej nocy pod naszymi drzwiami był dziwny mężczyzna, który potem wpatrywał się w nasze okna. Miał oszpeconą blizną twarz, więc łatwo bym go rozpoznała, gdyby znów się pojawił. Tym razem mój syn zasępił się i westchnął ciężko.
— Ty coś wiesz na ten temat? — Spojrzałam na niego badawczo, ale on tylko przygryzał wargi zębami, aż zrobiły się kredowobiałe.
— Nie wiem, mamo, czy teraz powinnaś się tego dowiedzieć…
— Co masz na myśli?! — wykrzyknęłam. Oblał mnie lodowaty pot, który niczym igły kłuł moją skórę.
— Twój brat miał przed nami tajemnice. Zadawał się z ludźmi ze świata, z którym nikt z nas nie chciałby mieć nic wspólnego… Nie mam pojęcia, jakie dokładnie łączyły go z nimi interesy, ale być może to ostatecznie go zgubiło. — Ledwo Aaron skończył mówić drżącym głosem, gdy zegary zaczęły posępnie bić. — Sądzę, że może chodzić o pewne stare płótno przedstawiające nordycką boginię namiętności Lofn w sznurze pereł — kontynuował konspiracyjnym szeptem. — Z tego, co wiem, wuj wszedł w jego posiadanie w dziwnych okolicznościach, jeszcze zanim obraz stał się przedmiotem szczególnego zainteresowania. Namalował go mało znany artysta. Od jakiegoś czasu to malowidło z niejasnych przyczyn było dla wuja źródłem niepokoju. Jako handlarz antyków, nieraz drogocennych, zapewne miał świadomość, jakie wiążą się z tym niebezpieczeństwa. Bredził jeszcze coś o ukrytych rodowych klejnotach i sędziwym drzewie, ale nie miało to specjalnie sensu.
— Jak się tego wszystkiego dowiedziałeś? — dociekałam, ściągając mocno brwi.
— Gdy mieszkałem jeszcze z wami i spaliśmy w tym samym pokoju, zauważyłem, że wuja często męczyły nocne koszmary. Potrafił się obudzić z krzykiem. Zdarzało się również, że mówił przez sen. Wtedy kilka razy napomknął o portrecie pięknej kobiety, o ciemnomiedzianych włosach, odzianej jedynie w biżuterię i o… — zrobił chwilę przerwy, by nabrać powietrza — o mężczyźnie z blizną na policzku, który miał czyhać na jego życie
i przed którym uciekał. Wywnioskowałem, że chodziło o zemstę. Próbowałem wydobyć więcej informacji, na próżno. To wszystko, co wiem — dokończył, rozkładając ręce.
— Nic z tego nie rozumiem… — wyjąkałam oszołomiona i roztarłam bolące mnie coraz bardziej skronie.
— Jest sposób, aby rozwikłać tę tajemnicę — oświadczył mój syn poważnym tonem. — Musimy przeszukać gabinet wuja, być może tam znajdziemy odpowiedzi na dręczące nas pytania…
— Wykluczone! — zaprotestowałam stanowczo, zaciskając nerwowo zęby, aż zazgrzytały. — Grzebać w prywatnych rzeczach podczas jego nieobecności?! Nie tak cię wychowałam! — pouczyłam Aarona, dając upust gniewowi narastającemu wewnątrz.
— Mamo! Być może to jedyna szansa, aby ocalić jego i nas! Nie mamy wyjścia i proszę cię, nie traćmy czasu, bo nie wiemy, ile nam go zostało… — rzucił enigmatycznie.
Oblicze jego przybrało bajroniczny wyraz, jakby nie powiedział nam jeszcze wszystkiego i skrywał straszną tajemnicę, tak przerażającą, że nigdy nie powinna wyjść na jaw, tylko zostać pochowana razem z nim w grobie.
Książkę Irysowy letarg kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment, aktualności literackie,