Gdyby to tylko mógł być film… Fragment książki „Dom sekretów”

Data: 2022-07-15 11:29:08 | Ten artykuł przeczytasz w 14 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Namiętność, która prowadzi do szaleństwa

Do niedawna na pytanie, jakie jest jej życie, Adela odpowiedziałaby bez wahania: spokojne, ale szczęśliwe. Jednak odkąd w Miasteczku niespodziewanie pojawiła się Halina, nic nie jest już takie jak wcześniej. Niepokojona natrętną obecnością siostry i przytłoczona piętrzącymi się problemami kobieta tęskni za poczuciem bezpieczeństwa. Kiedyś dawał je ukochany dworek - tętniący życiem, wypełniony zapachem ciasta i gwarem rozmów. Adela wie, że jest tylko jeden sposób, aby pozbyć się koszmarów oraz odzyskać dawną chęć życia. Musi dotrzymać obietnicy złożonej dziadkowi Konstantemu i opowiedzieć najbliższym o klątwie ciążącej nad ich rodziną. Historia Oleńki - służącej, która z miłości do szlachcica odeszła od zmysłów - odcisnęła piętno na losach pokoleń. Jednak czy Adela będzie w stanie przekonać najbliższych, że ta poruszająca opowieść jest czymś więcej niż rodzinną legendą?

Obrazek w treści Gdyby to tylko mógł być film… Fragment książki „Dom sekretów” [jpg]

Dom sekretów to trzymająca w napięciu historia o dawnych tajemnicach, nieposkromionych uczuciach i krzywdach, za które trzeba zapłacić.

Czytelnicy poszukujący niebanalnej historii, balansującej między typową tematyką obyczajową, fikcją historyczną i ludowymi wierzeniami, bez wątpienia powinni sięgnąć po nową książkę Magdaleny Kordel.

- recenzja książki „Dom sekretów"

Do lektury najnowszej powieści Magdaleny Kordel zapraszamy wraz z Wydawnictwem Znak. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy i drugi rozdział powieści, tymczasem już dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Ewelina tkwiła nieruchomo za firanką, bojąc się głębiej odetchnąć, żeby przypadkiem nie zdradzić swojej obecności. Z pięterka miała doskonały widok na to, co działo się na ulicy. I jak na wyciągniętej dłoni widziała tkwiącą po drugiej stronie drogi Rutę, która nie miała pojęcia o tym, że kawałek za nią stoi Mateusz. Stał daleko, razem ze swoim wiernym druhem, niepokojem, który pomimo dzielącej ich odległości Ewelina doskonale wyczuwała.

Smutek tych dwojga stanowczo nie pasował do słonecznego poranka ani do obłędnie błękitnego nieba, od niebieskości którego pięknie odbijała się zieleń rozwichrzonej korony kasztanowca.

„Gdyby to był film, to pogoda musiałaby być zupełnie inna – pomyślała, bezwiednie pocierając ręką czoło. – Musiałby wiać wiatr, szarpać koroną drzewa i włosami nieszczęśliwej dziewczyny. A potem ten sam wicher mógłby rozwiać złe myśli, a chłopaka siłą popchnąć w jej kierunku. A potem już tylko powinien rozgonić chmury, a dzieci, które wybiegłyby z sąsiedniej kamienicy koło nóg znów szczęśliwej, przytulonej do siebie pary, mogłyby napisać kredą, koślawym, niewprawnym pismem: Happy End”.

„Cholera, gdyby to tylko mógł być film…” – westchnęła rozdzierająco.

Ale niestety to było życie.

„I co ja mam z tym wszystkim zrobić?” – zapytała się w duchu.

Czemu to wszystko nabiera rozpędu akurat w tym momencie, kiedy Jagnie odebrało rozum, a Jaśka nie ma? Bo gdyby Jagnie nie odbiło, to i tempo tych niepokojów byłoby nieco mniejsze – odpowiedziała samej sobie natychmiast. I nieobecność Jaśka, choć oczywiście dotkliwa, byłaby bardziej znośna. A do opanowania zostałaby tylko skomplikowana sprawa Adeli i nieszczęsnej, zupełnie nieoczekiwanie przywołanej do życia Haliny. A tak za dużo tych wszystkich trudnych spraw, tajemnic, które mnożyły się w zastraszającym tempie, żalów, które wyrastały niczym grzyby po ciepłym deszczu.

– No cóż, chyba jedyne, co można zrobić, to zacząć po kolei rozprawiać się z tym wszystkim – mruknęła do siebie. – I chyba zacznę od rozmówienia się z małą – spojrzała jeszcze raz w okno i akurat zdążyła zobaczyć, jak Ruta odwraca się i zdecydowanym krokiem odchodzi. – No, to jeżeli to jest odpowiedź na mój pomysł, to dziękuję bardzo – pokręciła głową i zadarła ją, patrząc w błękitne niebo.

Czytaj także: Z tajemnicami jest jak ze zniknięciem kogoś bliskiego. Wywiad z Magdaleną Kordel

„Nie wytrzymam tego dłużej, muszę z kimś porozmawiać”. Zmierzwiła palcami i tak już potargane włosy i sięgnęła po leżący na parapecie telefon komórkowy.

– Masza? – rzuciła po chwili, gdy usłyszała przy uchu głos swojej przyjaciółki.

– A dzwoniąc do mnie, spodziewałaś się kogoś innego? – parsknęła w odpowiedzi.

– Biorąc pod uwagę twoją profesję pani weterynarz, to liczyłam na świętego Franciszka. Znając ciebie, istnieje możliwość, że masz z nim konszachty, Maszo od zwierząt. – uśmiechnęła się.

– Niestety, Franek jest na urlopie i zrzucił tymczasowo aureolę, i musisz się zadowolić mną. Kompletnie nie świętą, ba, nawet rozpustną, biorąc pod uwagę mój romansik z żonatym Leonem.

– Jakoś będę z tym żyć. W sensie, z twoim brakiem świętości – sprecyzowała, rozsądnie postanawiając przemilczeć kontrowersyjną sprawę Leona. – Słuchaj, co powiesz na kawę u mnie dziś pod wieczór? – dorzuciła.

Czytaj również: Magdalena Kordel - cytaty

– Pewnie, tylko dlaczego tak dziwnie wymawiasz słowo wino? – Masza się zaśmiała. – Będę koło dziewiętnastej, przyniosę ze sobą butelkę.

– A ja będę miała kolejną, tak na wszelki wypadek – rzuciła Ewelka i przerwała połączenie.

Jeszcze raz spojrzała w niebo i uśmiechnęła się do siebie. I choć nic się przez te parę minut nie zmieniło, to nagle niebo wydało się jeszcze bardziej błękitne, a liście kasztanowca bardziej zielone. Widać tak właśnie działała przyjaźń, sprawiała, że życie piękniało.

Masza wpadła, tak jak obiecała. Przytargała ze sobą wino i kremówki z ich ulubionej cukierni.

– O matko, jak dobrze, że jestem na tej najbardziej popularnej diecie – mruknęła, zjadając drugą z kolei i oblizując palce z białego rozpływającego się w ustach kremu.

– Czyli? – Ewelina uniosła pytająco brwi.

– No nie mów, że nie wiesz! Najpopularniejsza dieta to ta od jutra – roześmiała się. – Musiałaś to słyszeć, bo Jagna to w kółko powtarza… – Zamilkła na moment i spojrzała na przyjaciółkę spod oka. – Co, nadal się nie odzywa?

– Daj spokój, szkoda gadać. – Ewelina machnęła ręką. – Zaparła się jak oślica. Nie odbiera ode mnie telefonów, a gdy spotykamy się na ulicy, ostentacyjnie udaje, że mnie nie widzi, nie zna, no, że nie istnieję. Nie wiem, co mam z tym zrobić, naprawdę. Bo to, że mi jest przykro, to jedno, ale w tym wszystkim jest jeszcze Ruta i Jasiek. I chciał nie chciał, to dotyczy nas wszystkich. A mała jest nieszczęśliwa, zapada się w sobie. Z Mateuszem też jest niewiele lepiej. O ile w ogóle… Myślisz, że już odetchnęło? – Wskazała podbródkiem odkorkowaną butelkę czerwonego wina.

– Na pewno! Zawsze mnie to określenie bawiło i sprawiało, że z miejsca oczami wyobraźni widziałam taką pękatą butelkę głęboko i rozdzierająco wzdychającą, tak że aż jej butelkowy korpusik podskakiwał. – Mówiąc to, Masza napełniła przygotowane kieliszki. – A co do Jagny, to chyba pora przestać się z nią cackać – płynnie przeszła do sedna sprawy. – Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że w końcu pójdzie po rozum do głowy i się opamięta, myślałam, że zwyczajnie potrzebuje czasu, ale za długo to już trwa. Chyba przyszła pora na szczerość… – zawiesiła głos i popadła w zamyślenie.

– I co jej powiesz? Zakładając oczywiście, że w ogóle będzie chciała cię słuchać, biorąc pod uwagę, że wzięłaś stronę młodych – przerwała w końcu przedłużającą się ciszę Ewelina.

– A to już moja sprawa, co jej powiem. – Masza potrząsnęła głową, jakby chcąc pozbyć się natrętnych myśli. – Zresztą zapewne i ty to usłyszysz, bo mam nadzieję, że w końcu zwołasz spotkanie swoich najlepszych przyjaciółek i ogłosisz nam radosną nowinę, co? – Wbiła w nią rozbawione spojrzenie.

– Ale… A o czym… Właściwie skąd wiesz? – wydukała speszona i odruchowo schowała rękę za siebie.

– Skąd wiem, że się zaręczyłaś? – znęcała się nad nią bezlitośnie Masza. – I nie chowaj tej łapy za plecami, przecież i tak nie masz teraz pierścionka, zapewne ściągnęłaś go przed moim przyjściem. Ale na co dzień przecież go nosisz, myślałaś, że nie zauważę? Cóż by była ze mnie za przyjaciółka – śmiała się już na całego.

– No tak… Rzeczywiście, masz rację, jestem głupkiem, że usiłowałam to ukryć, ale szczerze mówiąc, to wszystko, co się dzieje, sprawiło, że kompletnie zgłupiałam. – Ewelina w geście bezradności rozłożyła ręce. – Nie wiem, jak to załatwić…

– To patrz. – Mówiąc to, Masza zerwała się z taboretu, obciągnęła niebieski kaszmirowy sweterek i uniosła wskazujący palec do góry. – Widzisz? Stajesz, patrzysz na swojego rozmówcę, przełykasz ślinę, głośno, bo zakładam, że jesteś speszona, a potem otwierasz usta i mówisz… Ba, co ja mówię, nie mówisz, tylko podekscytowana wykrzykujesz: zaręczyłam się! Wychodzę za mąż! AAAAA!!!!! A potem wyciągasz rękę, a twoje podniecone przyjaciółki wykrzykują to samo AAAAA!!!! i rzucają się oglądać pierścionek, piszcząc przy tym niemożebnie i tupiąc, i zachowując się, jakby nagle zgłupiały doszczętnie. Ot i cała filozofia – zakończyła, opadając na krzesło.

Czytaj również: Moje książki mają przynosić czytelnikom nadzieję. Wywiad z Magdaleną Kordel

– Rzeczywiście nie brzmi to skomplikowanie, szczególnie to AAAA przypadło mi do gustu – parsknęła śmiechem Ewelina. – Jest takie pełne wyrazu.

– No widzisz, było zapytać, a nie się męczyć. – Masza uniosła kieliszek i upiła łyk wina. – A teraz już tak na poważnie, czemu to usiłowałaś ukryć?

– Ze względu na babkę… – Ewelka natychmiast spochmurniała. – Bo widzisz, u niej w rodzinie zaręczyny to było coś… Jakby to powiedzieć. Wielkiego. Przecież ona jest głęboko przedwojenna. U nich we dworze najpierw kawaler oświadczał się pannie, potem, gdy został przyjęty, proszono o zgodę rodziców, czy jakoś tak, o ile nie pomyliłam kolejności. A potem wyprawiano przyjęcie zaręczynowe, które tak naprawdę było wystawnym balem. Wielka pompa. Tradycja.

– I co? Chcesz mi powiedzieć, że najpierw musimy wykombinować salę balową? – Masza patrzyła na nią rozszerzonymi ze zdumienia oczami.

– Nie, no wiesz, bez przesady. Nawet Adela i Muszka, choć zakotwiczone w tym dawnym, zdają sobie sprawę, że czasy się zmieniły. Ale jednak chciałabym uszanować choć w części ten zwyczaj i ogłosić to w miarę uroczyście. Wtedy, gdy poruszane są wszystkie ważne sprawy w naszej rodzinie, gdy się wszyscy zbieramy, czyli prz…

– Przy niedzielnym obiedzie – weszła jej w słowo Masza.

– Otóż to! Myślę, że to dla babci i Muszki ważne. Wiesz, forma ma znaczenie. – Jednym haustem opróżniła zawartość kieliszka.

– Ale czekaj, czekaj, nadal nie rozumiem. Nosisz ten pierścionek już od dłuższego czasu. Niedziele już się zdarzyły. Na co czekasz?

– Na ten nieszczęsny obiad! No nie patrz tak na mnie, jakbym była niespełna rozumu! Czekam na obiad, niedzielny, a babka konsekwentnie każdy kolejny odwołuje. Obawiam się, że ma to związek z tą jej nieszczęsną siostrą! Odkąd się pojawiła, wszystko stanęło na głowie! Wiem, że babka chce nam wszystkim coś wyznać, coś, co ma związek z historią rodziny, to jedno, i z Haliną, to drugie. Ale mam wrażenie, że boi się tego momentu. A ja czuję się kompletnie bezradna! Bo widzę, co się dzieje! Adela niknie w oczach, prawie nie sypia, Muszka z kolei się o nią zamartwia, więc i ona marnieje i nie śpi, pilnując babki! A ja mogę tylko na to patrzeć!

– Ale czemu? Czemu nic nie zrobisz? – Masza przysunęła się z krzesłem bliżej przyjaciółki i spojrzała jej prosto w oczy.

– A masz jakiś pomysł? – zapytała ponuro Ewelina.

– No przecież to logiczne! Wszystko kręci się wokół tej Haliny, tak? Babka Adela z jakiegoś powodu nie chce jej wysłuchać ani z nią porozmawiać. To może ty powinnaś ukręcić łeb tej hydrze? Pójść do niej i zapytać, o co właściwie jej chodzi…

– Naprawdę myślisz, że na to nie wpadłam? – Ewelina oparła zgięte łokcie na stole, a policzek na dłoni. – Oczywiście, że o tym pomyślałam, i to już dawno.

– I… – Masza pytająco zawiesiła głos.

– I od razu wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię – odpowiedziała cicho. – Bo to by było jak zdrada. Jak wystąpienie przeciwko niej, Adeli. Komuś, kogo kocham całym sercem. Przecież to ona musi zdecydować i to ona ma pierwszeństwo opowieści. Musi być w tej historii coś,czego się boi, albo coś strasznego, jakaś potworna rzecz. I ja nie chcę i nie mogę wychodzić przed orkiestrę. To jest sprawa między nimi, to one grają pierwsze skrzypce. A ja nie mogę okazać się zdrajczynią, nawet jeżeli jestem tym wszystkim śmiertelnie zmęczona, rozumiesz?

– Rozumiem. – Masza pokiwała głową. – Ale w takim razie wiesz, że i tak nie będziesz mogła czekać w nieskończoność. Bo w końcu może okazać się, że ktoś nie wytrzyma. Albo twoja babcia, albo Muszka, albo w końcu ta Halina, która ma tu coś ważnego do załatwienia. Wiesz, że w końcu będziesz musiała coś przedsięwziąć? Bo wiesz, ja też muszę doczekać momentu, gdy będę mogła przy tym waszym stole wrzasnąć to AAAA – dodała, usiłując ją nieco rozbawić.

– Wiem i zrobię to… Będziesz mogła wrzeszczeć, obiecuję a i b, i co tam ci przyjdzie do głowy. – Uśmiechnęła się lekko. – Ale jutro przed południem wyjeżdżam po książki. Nie będzie mnie ze dwa, może trzy dni. I jeżeli do tego momentu sprawy nie rozwiążą się bez mojego udziału, to wezmę je w swoje ręce.

– To co, jesteśmy umówione, ja biorę na siebie Jagnę, a ty babkę…

– No chyba że jutro przyniesie rozwiązanie. – Uniosła kieliszek. – Ale jeżeli nie, to obiecuję! Załatwię to raz a dobrze!

– To w takim razie za jutro! – Masza stuknęła swoim kieliszkiem w jej.

– Najpierw za noc, bo może to ona przyniesie rozwiązanie – sprostowała Ewelka. – I nawet przez myśl jej nie przeszło, że to, co powiedziała, okaże się prorocze.

Książkę Dom sekretów można kupić w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dom sekretów
Magdalena Kordel6
Okładka książki - Dom sekretów

Namiętność, która prowadzi do szaleństwa Do niedawna na pytanie, jakie jest jej życie, Adela odpowiedziałaby bez wahania: spokojne, ale szczęśliwe. Jednak...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Skazana na niepamięć
B. M. W. Sobol ;
Skazana na niepamięć
Nóż
Salman Rushdie
Nóż
Apaszka w kwiaty jabłoni
Anna Wojtkowska-Witala
Apaszka w kwiaty jabłoni
Pokaż wszystkie recenzje