Dla córek, matek i babć

Data: 2014-04-24 10:15:35 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Dla córek, matek i babć

Zablądziłam Agnieszki Olejnik to współczesna powieść obyczajowa, przy której wzruszą się córki, matki i babcie.

 

Wciągająca jak filmowa historia, przejmująco napisana, psychologicznie przekonująca opowieść o szesnastoletniej  Majce, o jej wchodzeniu w dorosłość, o dojrzewaniu i dorastaniu do  miłości, także fizycznej; o lękach i  niepewności, o radzeniu sobie z demonami przeszłości  i niełatwą „dorosłą” teraźniejszością, o odpowiedzialności, popełnianiu błędów i ich mozolnym naprawianiu. O wielkiej pozytywnej sile i energii, jakie drzemią w młodości, o tym, że „nie ma takiego dołka, z którego nie można by się wygrzebać” – i że trzeba uwierzyć w siebie i w drugiego człowieka, bo tylko to pozwala poskładać rozpadający się świat.

 

Bohaterką  i narratorką powieści jest  szesnastoletnia  Maja, która boryka się z koszmarnymi wspomnieniami. Jako dwunastolatka znalazła swoją starszą siostrę po udanej próbie samobójczej – Kaja została zgwałcona na dyskotece.

 

Matka Mai pogrążona jest od tamtej pory w głębokiej depresji, słaby psychicznie ojciec  ucieka  w pracę, Maja zamyka się w sobie, odsuwa się od rówieśników. Jedyną odskocznią stają się dla niej treningi koszykówki. I fascynacja licealistą Alkiem. Okazuje się, że chłopak ma podobne jak ona doświadczenia – jako czternastolatek stracił brata. Maja i Alek zakochują się w sobie, uczą wzajemnego zaufania, powoli dorastają do miłości fizycznej. Muszą nauczyć się też tęsknoty, kiedy rozeszły się ich drogi. Czy uda im się spotkać? Czy rozłąka nie zniszczy ich miłości? Co może przywrócić równowagę w ich traumatycznych losach?

 

Od czasów Terakowskiej nie było tak mocnej i prawdziwej książki o młodzieży i jej świecie, jej lękach i tęsknotach. Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po powieść Agnieszki Olejnik. Dziś publikujemy jej premierowy fragment:  

 

To była połowa pierwszej klasy. Zastanawiałam się, jak bardzo musiał nabroić ten mały blondynek, że zaraz na początku nauki w nowej szkole został z niej karnie przeniesiony do innej. I jakie musiały być „okoliczności”, które sprawiły, że nie ukarano go bardziej surowo. Nie mogły to być ekscesy podobne do tych z imprezy sylwestrowej. Za spożywanie alkoholu i narzyganie na sąsiadów nie staje się przed sądem. W każdym razie nie w wieku 14 lat. 

 

Pegaz nie powiedział mi zbyt wiele o tym, co złego zrobił Alek. Wiem tylko, że chodziło o pobicie z poważnym skutkiem. Wdał się w bójkę, nie wiem, o co, z kim i gdzie. Nie to było ważne i nie to sprawiło, że brązowe oczy Alka już nigdy nie dały mi spokoju. Tak naprawdę istotne było tylko to, co usłyszałam później. Że sąd dla nieletnich, czy jak to się tam nazywa, po wnikliwych badaniach psychologicznych uwzględnił szczególne okoliczności i stan psychiczny Alka. Niewiele wcześniej jego starszy brat powiesił się we własnym pokoju. A ten pokój dzielił z Alkiem, który chodził wtedy do szóstej klasy podstawówki albo do pierwszej gimnazjum, Pegaz nie zapamiętał. Tego dnia pojechał na jakieś zawody sportowe. Był więc zwolniony z lekcji, wrócił wcześniej niż zwykle. Pewnie dlatego jego bratu jeszcze drgały nogi. A może to były jakieś pośmiertne skurcze. Wisiał na belce stropowej, tam u nich w domu podobno są takie fajne belki pod sufitem. 

 

Niewiele więcej usłyszałam od Pegaza. On sam pewnie niewiele więcej usłyszał od Alka. Zanim obaj wytrzeźwieli tamtej sylwestrowej nocy, zdążył jeszcze dowiedzieć się o liście pożegnalnym, który jego ojciec znalazł w szufladzie biurka, po czym zabrał, a po przeczytaniu podarł na kawałki i spuścił w muszli klozetowej. Alek darł się jak szalony, bo to był list do niego, znaleźli go w ich wspólnym biurku, więc musiał być do niego – ale ojciec był jak robot, bez słowa, bez emocji, bez jakiegokolwiek ciepłego gestu po prostu odsunął młodszego syna i wyrzucił do kibla ostatnie słowa, jakie zostawił dla Alka starszy brat.

 

Nie mam pojęcia, co było dalej. Jak zareagował na to wszystko Alek? Jak funkcjonował, jak radził sobie w szkole – i czy w ogóle chodził do szkoły? Czy rozmawiał z ludźmi, czy może podobnie jak ja zagłębił się w ciszę? Co się działo z jego ojcem? Zapytałam Pegaza o matkę, czy matka nie mogła uratować tego listu, bo jakoś to zabolało mnie najbardziej; wyobraziłam sobie, że Kaja zostawia taki list dla mnie i ktoś mi go odbiera – więc spytałam o matkę, ale odparł, że matka Alka od dawna nie żyje, on jej nawet nie pamięta, była tylko ciotka, która pomagała opiekować się dzieciakami, tak więc po tym wszystkim Alek został sam z psem i z ojcem, który nie bardzo sobie umiał poradzić z życiem i w rezultacie wyjechał do pracy do Holandii. Teraz Alek jest właściwie sam. Teoretycznie pozostaje pod opieką ciotki, ale w praktyce mieszka samotnie – w tym samym pokoju, w którym na belce stropowej, na psiej smyczy, powiesił się jego brat. Nie chce mieszkać nigdzie indziej.

 

Chyba to rozumiem. Wybrał inną metodę, ale jest w nim ta sama wściekłość, która napędza mnie. Ja unikam wszystkiego, co ma związek z Kają, uciekam, odwracam się – ale to nie jest tchórzostwo. Nie robię tego ze strachu, lecz ze złości. To jest moja forma buntu. Alek inaczej. Stawia czoło temu wszystkiemu, buntuje się w inny sposób – agresywnie, hałaśliwie. Upijanie się, wymiotowanie przez balustradę balkonu, wdawanie się w bójki, nonszalancki uśmiech, podrywanie łatwych dziewczyn, mieszkanie w pokoju, w którym wciąż panuje atmosfera śmierci – to przecież to samo, co moje uciekanie w milczenie, odwracanie wzroku od ludzi, podkreślanie inności i niedopasowania. To nasza niezgoda na taki świat.

 

W tamtej właśnie chwili, gdy milczeliśmy z Pegazem idąc pod wiatr i marznąc, bo tramwaj długo nie przyjeżdżał i postanowiliśmy przejść się pieszo do Ronda – wtedy właśnie poczułam, że Alek powinien być mój. Należy do mnie. Nikt inny nigdy mnie nie zrozumie i ja nigdy nikogo nie zrozumiem tak, jak jego. Łączy nas wspólny los; coś, co stało się udziałem nas obojga i co naznaczyło nas na zawsze, i nic nigdy tego nie zmieni.

 

Dopiero później, znacznie później, zauważyłam jego dołki w policzkach i równe białe zęby, ale też to, że milknie czasem bez powodu albo zatrzymuje się w czasie meczu, jakby wpatrzony w siebie. Zobaczyłam, że jest porywczy, łatwo wpada we wściekłość, obraża się, wychodzi trzaskając drzwiami. Nie powinno mi się to podobać, podobnie jak to, że jest hałaśliwy, rozgadany, każdą imprezę kończy pijany i holowany przez Pegaza do pustego domu, gdzie na pewno piszczy opuszczony pies. A jednak nie ma to dla mnie znaczenia. Pokochałam go. I kocham nadal, choć ta głupia miłość boli. 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Szczerbata śmierć
Arkady Saulski
Szczerbata śmierć
Bez litości
Michał Larek
Bez litości
Z okruchów nadziei
Anna Siedlecka
Z okruchów nadziei
Pokaż wszystkie recenzje