Przy okazji premiery nowej książki, Inferno, która ukazała się w Stanach Zjednoczonych 14 maja, dziennikarze i czytelnicy zapytali o pisarską rutynę Dana Browna. Autor uchyla rąbka tajemnicy, mówiąc, że zanim zasiądzie do pisania lubi się... powiesić!
Powiesić do góry nogami oczywiście. Tak zwana terapia inwersyjna, polegająca na przebywaniu w pozycji głową do ziemi, Brownowi pozwala się zrelaksować i skoncentrować. - To pomaga. Trzeba się po prostu odprężyć i o wszystkim zapomnieć. A po pewnym czasie - po prostu: wow! – tłumaczy dziennikowi "The Guardian" Amerykanin. Brown trzyma też na swoim biurku klepsydrę i po każdej kolejnej godzinie odchodzi od tekstu, aby się porozciągać i zrobić kilka pompek oraz brzuszków.
Twórcze zwyczaje Browna nie są, oczywiście, niczym osobliwym w pisarskim świecie. Phillp Roth, na przykład, zwykł przechodzić - bo chodząc lepiej mu się myśli - pół mili przy każdej napisanej stronie. Truman Capote z kolei preferował przyjęcie pozycji horyzontalnej. - Nie jestem w stanie myśleć, jeżeli nie leżę - czy to w łóżku, czy na kanapie, koniecznie z papierosem i kawą. Muszę pykać i popijać – mówił w 1957 roku w wywiadzie dla "Paris Review".
Inaczej do sprawy podchodził Victor Hugo. Francuz prosił ponoć swojego lokaja, aby chował przed nim wszystkie jego ubrania – w ten sposób nagi Hugo nie mógł opuścić swojej posiadłości i siłą rzeczy musiał się skoncentrować na pisaniu. Nieco mniej radykalne, ale również eskapistyczne metody stosuje współczesny amerykański pisarz Jonathan Franzen. Autor powieści Korekty wkłada sobie do uszu stopery, po czym przywdziewa słuchawki, z których płynie tzw. "różowy szum". Dodatkowo Franzen zakleił w swoim komputerze wejście na kabel sieciowy, odcinając się od internetu.
Żadnych przeszkód w pracy nie dopuszczał również Thomas Mann. O 9 rano niemiecki prozaik zwykł zamykać drzwi swojego atelier, do którego wstępu nie mieli nawet członkowie jego rodziny. Co więcej, między godzinami 9 a 12 dzieci nie mogły wydawać jakichkolwiek dźwięków. Mann uważał, że w tym czasie jego umysł jest "najświeższy" i musi "wycisnąć" z niego jak najwięcej.
Późniejsze pory preferował natomiast Joseph Heller, który swoją debiutancką powieść Paragraf 22 pisał wieczorami, po powrocie z pracy, przy stole kuchennym. - Co noc, przez osiem lat, spędzałem przy nim dwie czy trzy godziny. Raz się poddałem i z żoną zacząłem oglądać telewizję. Ta odesłała mnie z powrotem do Paragrafu 22 Nie mogłem sobie wyobrazić, co innego niż pisanie powieści mogą Amerykanie robić nocą – mówił.