Chyba wyczułem głowę! Fragment książki „Usta mordercy"

Data: 2020-10-20 14:50:06 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Były amerykański komandos o polskich korzeniach, major Tom Wilmowski, prowadzi nad Wisłą śledztwo w sprawie zaginięcia swojego młodszego brata.

Zniknięcie Franka niepokoi też policjantów podejrzewających go o związek z dziwnymi zabójstwami kilku kobiet. Z cienia wychodzą kolejne mroczne postacie i ich zbrodnicze działania.

I nic nie jest takie, jakie się zdaje na pierwszy rzut oka.

Obrazek w treści Chyba wyczułem głowę! Fragment książki „Usta mordercy" [jpg]

Do lektury powieści Usta mordercy zaprasza Oficynka. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki Usta mordercy. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

ROZDZIAŁ III

Aspirant znany był ze swojej punktualności i solidności. Wsiadł z samego rana w służbowy radiowóz i na miejscu był nawet przed czasem. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył, że przed domem już stoi Robak i namiętnie o czymś dyskutuje ze swoim szwagrem.

– Wsiadajcie, panowie – zaprosił ich policjant, ale po chwili się nieco zafrasował. – Zbyszek, tylko…. jak miałeś jakieś przywidzenia, to wyjdziemy na idiotów.

– Tomek! Przyznaję, że byłem po połówce, ale rozumu mi nie odebrało, widziałem wszystko na własne oczy.

– Dobra, na miejscu już jest King – oznajmił aspirant i ruszyli.

Po dwudziestu minutach znaleźli się przed wjazdem do lasu od strony nieczynnej cegielni. Na poboczu zauważyli wysoką sylwetkę podinspektora Jana Króla, komendanta posterunku w Mordach. Na widok zbliżającego się podwładnego komendant machnął ręką, zatrzymując przybyłych. Wsiadł do samochodu i oznajmił:

– Zostawiłem tu jednego chłopaka, a my pojedziemy bokiem drogi. Jeżeli coś jest na rzeczy, to być może na tej drodze trzeba będzie szukać śladów opon tego kampera.

– Dobra myśl – przyznał Posypka.

– A ty, Robak, ile wczoraj przyjąłeś? – zapytał szef komisariatu, świdrując ostrym wzrokiem Zbyszka. Wszyscy w okolicy wiedzieli, że King, bo tak nazywano komendanta za jego plecami, mimo iż już w średnim wieku, z posiwiałymi skroniami i na ciepłej posadce na komisariacie policji w niezbyt wymagającej okolicy, to typ stanowczy, który nie znosi krętactwa i potrafi wykryć każde kłamstwo lepiej niż niejeden wariograf.

– Panie komendancie, pokłóciłem się z moją i walnąłem flachę.

– Co piłeś?

– Połówkę wyborowej.

– To po połówce nie powinieneś mieć zwidów – przyznał w zamyśleniu Król.

– Zbyszek ma mocną głowę – szybko dodał szwagier Robaka, który do tej pory się nie wtrącał.

Gdy dotarli na miejsce, Robak wskazał palcem miejsce.

– Tam stanął, na prawo od starego wjazdu. Wyglądało mi to tak, jakby znał teren.

– Dlaczego tak uważasz? – zapytał Król.

– Jak to dlaczego? Poszedł prosto na skarpę. Tam jest najgłębiej. Skąd o tym wiedział?

Król pokiwał ze zrozumieniem głową.

Gdy wysiedli z samochodu, komendant rozejrzał się uważnie i rzucił:

– Nie łaźcie przy skarpie. Możecie zadeptać ślady.

Niemal godzinę czekali na samochód straży pożarnej z komendy powiatowej. Na szczęście strażacy szybko uwinęli się z wodowaniem sporych rozmiarów pontonu, który przywieźli ze sobą na przyczepie za wozem.

– Ciekawe, czy coś znajdą – zastanawiał się głośno Posypka, przyglądając się, jak jeden ze strażaków w stroju płetwonurka, ubezpieczony specjalną linką, zszedł pod wodę w miejscu wskazanym przez Robaka. Dwóch jego kolegów pozostało w pontonie, by go asekurować.

Minął dobry kwadrans, gdy jeden ze strażaków ubezpieczających płetwonurka krzyknął z pontonu:

– Panowie, dwadzieścia metrów!

– Tak jak mówiłem – zauważył podinspektor, który przyglądał się całej operacji z brzegu z marsową miną. – Jedenaście lat temu trzech pijanych kolegów założyło się o to, który najlepiej skoczy na główkę. Jeden z nich… Jak on się nazywał, Władek, Władek Wróblewski, nie wypłynął. Wtedy nurek, który go znalazł, twierdził, że jest dwadzieścia jeden metrów.

Nagle ubezpieczający poczuł szarpnięcie za linkę wykonane przez płetwonurka.

– Coś jest, każe ciągnąć w górę! – krzyknął.

Po jakichś dziesięciu minutach nurek powoli wypłynął na powierzchnię. Kiedy jego kombinezon pojawił się na poziomie lustra wody, został pochwycony przez kolegów i odholowany do brzegu, gdzie łatwiej było mu wyjść po zdjęciu maski. Podniecony nurek niemal krzyczał:

– Panowie, jest duży worek! Zacząłem macać i wyczułem chyba głowę!

– O kurwa! A nie mówiłem! – wykrzyknął z triumfem w głosie Robak.

– Da pan radę? – zapytał podinspektor płetwonurka.

– Nie. Trzeba ściągnąć jeszcze jednego nurka. Na dole nic nie widać. Jakieś maszyny i mułu na dnie na metr.

– Tomek, wal do komisariatu! – wydał polecenie Król.

– Wzywaj z wolnego wszystkich! Ja dzwonię do komendy powiatowej z prośbą o techników. Ewka niech zabezpieczy cały monitoring z okolicy. Może trafimy ten samochód. – Raz jeszcze odwrócił się w stronę płetwonurka i zapytał, by się upewnić: – Jest pan pewien, że to głowa?

– Myślę, że tak. Wyczułem jakby oczodoły i nos. Worek na oko ma dwa metry i jest czymś obciążony. Nie dałem rady go podnieść.

– To może niech pan poprosi o jeszcze dwóch nurków – zaproponował Król.

– Myślę, że to dobry pomysł – odrzekł nurek i ruszył do wozu strażackiego.

Po trzech godzinach tajemniczy ładunek został wydobyty. Już na pierwszy rzut oka widać było, że worek zawiera ludzkie zwłoki. Teren został zabezpieczony przez techników kryminalistyki. Wezwano biegłego lekarza i prokuratora pełniącego dyżur. Po oględzinach ciało przewieziono do prosektorium w celu dokonania sekcji.

Robak, który wciąż był na miejscu, przyglądał się właśnie odjeżdżającej karetce ze zwłokami. Szwagier ulotnił się już jakiś czas temu, nie chcąc patrzeć na to całe widowisko. Zbyszkowi, ze względu na to, że był świadkiem, kazano czekać.

– Co? Nie możesz uwierzyć w to, co zobaczyłeś? – zapytał go Posypka, który nagle stanął obok.

– Nie, ale już w nocy wiedziałem, że coś jest nie tak…

– Chodź, muszę cię przesłuchać i spisać zeznanie. Im wcześniej, tym lepiej – rzucił aspirant.

– Jasne, zaraz sobie jeszcze raz poukładam wszystko do kupy. Aha, ten gość palił papierosa.

– Chyba wyrzucił go do wody. Nasi nie znaleźli żadnego peta na skarpie.

Książkę Usta mordercy kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Usta mordercy
Artur Kawka, Monika Wysocka2
Okładka książki - Usta mordercy

Seryjny morderca, tajne służby i wielkie pieniądze. Były amerykański komandos o polskich korzeniach, major Tom Wilmowski, prowadzi nad Wisłą śledztwo...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje