„Pomiędzy Bałtykiem a Morzem Północnym leży starodawne gniazdo łabędzie, które nazwano Danią; rodziły się tam i rodzą łabędzie, których imiona nigdy nie zaginą…” – tak zaczyna się jedna z bajek duńskiego poety i pisarza Hansa Christiana Andersena. Jego opowiadania dla dzieci (i nie tylko) to podróż w romantyczny świat fantazji i ponadczasowa lektura na dzień dobry i na dobranoc.
Hans Christian – „Hosi” Andersen (jak mówią Duńczycy aby rozróżnić go od innych Andersenów żyjących w kraju) urodził się 2 kwietnia 1805 Odense, małym miasteczku leżącym w sercu Danii, w samym środku wyspy Fyn – Fionii. Jego rodzina była jedną z najbiedniejszych w okolicy, a jego niełatwe dzieciństwo naznaczyło jego utwory – pełne nieszczęśliwych, słabych, chorych ludzi. Być może wybujała fantazja miała rekompensować szarą rzeczywistość, a może to wynik opowieści snutych przez jego babkę, „która jedyna tylko była dobra” – jak opowiadał Andersen w „Dziewczynce z zapałkami”.
W 1821 roku, już jako młodzieniec, zaprezentował tragedię rycerską „Kaplica leśna”, zaś w 1822 roku napisał dzieło „Zbójcy w Vissenbergu” oraz „Alfsol”. Utwory te zostały jednak odrzucone jako nie nadające się do wystawienia w teatrze. Tłumaczono, że autor odznacza się „brakiem elementarnego wychowania i wszystkich podstawowych wiadomości szkolnych". Jeden z najbardziej wpływowych Duńczyków, Jonasa Collina, stwierdził nawet że powinno się młodego pisarza wysłać do szkoły łacińskiej, żeby otrzymał elementarne wykształcenie. On to jednak postarał się o stypendium, aby ten niezwykle ambitny i boleśnie niedouczony człowiek mógł odebrać wykształcenie równe wykształceniu chłopców z bogatych rodzin.
Dopiero 1835 rok był pasmem sukcesów, a Andersen zdobył uznanie jako powieściopisarz (powieść „Improwizator”). Wówczas też drukiem ukazały się pierwsze baśnie noszące tytuł: „Baśnie opowiedziane dzieciom”. Hans Christian stał się znany w Danii, a jego sława bardzo szybko objęła inne kraje. Polacy jego baśnie (tłumaczone z języka francuskiego) mogli czytać już w 1852 roku.
Hans Christian Andersen nie założył własnej rodziny, chociaż podobały mu się kobiety, był nawet kilka razy zakochany. Nie miał również dzieci, chociaż je uwielbiam i miał z nimi dobry kontakt. Był dziwakiem (bał się jeść mięso wieprzowe, bo mogło może zawierać larwy trychniny), hipochondrykiem, ale i geniuszem, którego książki zostały przetłumaczone na około 125 języków. Jego baśnie są wciąż drukowane, wystawiane w teatrach, na ich podstawie kręcone są filmy fabularne i rysunkowe.
Wyjątkowy styl pisania Andersena, pełen prostoty i naturalności, przesycony ludowością zachwyca do dnia dzisiejszego. Choć baśnie są mroczne, niekiedy brutalne, pełne bolesnej prawdy o życiu, to poruszają nasze serce i dusze, wprowadzając nastrój wyjątkowości i tymczasowości. I nikt już, nie wyobraża sobie wigilii Nowego Roku, bez bajki rozpoczynającej się od słów „Było bardzo zimno; śnieg padał i zaczynało się ściemniać (…). W tym chłodzie i w tej ciemności szła ulicami biedna dziewczynka z gołą głowa i boso”.