150 ślub w karierze fotografki Emilii Brzeskiej... Nie doszedł do skutku. Panna Młoda, Cecylia Złota, na darmo czekała na narzeczonego. Zamiast niego przyszedł jedynie sms z przeprosinami. Gdy Cecylia odkrywa, że jej niedoszły mąż nie tylko wystawił ją do wiatru, ale też zaciągnął na nią kredyt, wspólnie z Emilią — szwagierką in spe — postanawia to odnaleźć. Na jaw wychodzą kolejne kłopoty, w które wpakował się jej były narzeczony, a poszukiwania doprowadzają do nieoznakowanego grobu pośród krzewów...
Nowa książka Magdaleny Kubasiewicz wciąga już od pierwszej strony
— możecie przeczytać w recenzji książki na naszych łamach.
Do lektury najnowszej książki Magdaleny Kubasiewicz 150 wesel i grób zaprasza Wydawnictwo Czarna Dama. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy i drugi fragment powieści, tymczasem już teraz zapraszamy do przeczytania ostatniego fragmentu:
Sobotnie wesele należało do tych spokojnych. Przede wszystkim młodzi stawili się w kościele, ale też nikt nie zginął, nikt nie zaginął i nawet nikt się nie upił do nieprzytomności – przynajmniej nie do godziny dwudziestej pierwszej, kiedy Emilka opuściła imprezę. W dodatku panna młoda obdarowała wychodzącą Brzeską paczką z ciastem, co zdarzało się rzadko. Biorąc pod uwagę przeboje z ostatniego miesiąca, była to idealna impreza. Po sierpniu, wypełnionym pracą, ale uroczymi parami i udanymi weselami, wrzesień okazał się pechowy. Ślub Cecylii był najbardziej widowiskową porażką, ale dobrze wpisywał się we wrześniową złą passę. Marudna Panna Młoda, która wychodziła za mąż w pierwszy weekend września, już dwa dni po ślubie zaczęła zasypywać Emilię żądaniami natychmiastowego dostarczenia zdjęć. Na kolejnym weselu jeden z podpitych gości natarczywie podrywał Brzeską i nie rozumiał ani uprzejmych tłumaczeń, że pracuje, ani już mniej grzecznych wyjaśnień, że tańczyć z nim nie chce. Na następnej zabawie rodziny młodych, pochodzące w przeważającej mierze z podkrakowskiej wsi, zdawały się sądzić, że główny cel takiej imprezy to – mówiąc potocznie – „najebanie się”. Bo upicie nie wydawało się Emilii określeniem w pełni oddającym sprawiedliwość ich zachowaniu. To, że pierwsze październikowe wesele przełamało złą passę, sprawiło, że fotografka odetchnęła z ulgą.
Niedziela również upłynęła spokojnie. Cecylia (która ogółem okazała się znacznie mniej problematyczną współlokatorką, niż obawiała się Brzeska) ulotniła się po południu, dzięki czemu Kacper i Emilia mogli spędzić wieczór we dwoje.
A potem w poniedziałek Cylia zrzuciła bombę. Już rankiem zdawała się jakaś nieswoja. Przy śniadaniu prawie się nie odzywała, potem zamknęła się w pokoju. Emilia machnęła na to po prostu ręką, uznając, że dziewczyna ma prawo do odrobiny spokoju, i skupiła się na obróbce zdjęć. Gdy jednak wstała znad laptopa po południu i ruszyła do kuchni z zamiarem przygotowania obiadu, Cecylia już tam siedziała, zapatrzona w filiżankę kawy.
– Mój niedoszły mąż zaginął – oświadczyła na powitanie.
– Co rozumiesz przez „zaginął”?
– Znikł, przepadł, nikt nie wie, gdzie jest, licho go wzięło, pod ziemię się zapadł – wyliczyła Cecylia, odchylając kolejne palce.
Książkę 150 wesel i grób kupić można poniżej: