Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2015-04-22
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 248
Jeszcze jakiś czas temu na temat księdza Jana Kaczkowskiego wiedziałam niewiele. Nigdy nie będę jednak żałować, że moja wiedza o tak altruistycznej osobie powiększyła się. Smutne jest to, że nigdy go już nie usłyszymy, nie przeczytamy wywiadu czy nowej książki przez niego napisanej. Moim pierwszym spotkaniem z jego osobą była niedawno wydana książka pt. „Johny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim”. Jej autor podkreśla, że skonstruowany tekst to swoista nauka empatii. Zgadzam się z tym stuprocentowo. Powieść czyta się bardzo szybko, z chęcią, a ja, zadowolona z tak pięknej lektury, pognałam szybko do kina i obejrzałam nowy film z Dawidem Ogrodnikiem w roli głównej. Sami to zróbcie i nie czekajcie na ukazanie się filmu w telewizji.
„Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość” to książka w formie wywiadu-rzeki z Piotrem Żyłką. Ksiądz odpowiada na szereg różnych pytań z zakresu całego dotychczasowego życia- od dzieciństwa, niezbyt lubianą szkołę, dorastanie, aż w końcu dochodzimy do czasu powołania kościelnego i budowy hospicjum w Pucku. Wszystkie odpowiedzi księdza są bardzo emocjonalne, niejeden czytelnik uroni łzę, gdy dowie się o nieco gorszych etapach z jego życia, a także o wówczas postępującej chorobie.
Jeśli o mnie chodzi- najwięcej emocji wywołała we mnie rozmowa dotycząca hospicjum. Ksiądz Jan, mimo „niezadowolenia” ze strony innych duchownych, dopiął swego. Nie zrobił tego dla własnej sławy, ale naprawdę chciał pomagać innym. Jak sam mawiał, hospicjum ma przypiętą łatkę umieralni, ale tak naprawdę nie jest placówką w stylu one way ticket, czyli biletu w jedną stronę. Bywa, że osoby śmiertelnie chore mogą opuścić hospicjum i jeszcze przez wiele lat cieszyć się urokami życia. Mało tego- poza stacjonarnym hospicjum ksiądz Jan Kaczkowski prowadził także hospicjum mobilne, czyli sam przybywał do chorego, by pomóc mu w jego ostatnich chwilach. Mało? Nieprawda, bo to nie koniec. Swoje msze, które odprawiał w całej Polsce, nazywał żebraczymi, ponieważ w tym czasie, wraz ze swoim zaufanym zespołem, zbierał pieniądze na rozbudowę hospicjum. Pisał też książki, udzielał wywiadów, pojawiał się nawet na festiwalu Woodstock- ot, onkocelebryta, jak sam o sobie mawiał. Niestety, osoby o dobrym sercu często są jak szewc, który bez butów chodzi. W końcu sam potrzebował pomocy, a śmiertelna choroba, konkretnie glejak mózgu czwartego stopnia, nie pozwoliła mu dłużej żyć. Czy to jest sprawiedliwe, by tak szybko odbierać życie komuś, kto jest chodzącym dobrem?
Jestem bardzo zadowolona, że przeczytałam tę książkę. Poszerzyłam też swoją wiedzę na jej temat, ponieważ na portalu Youtube możemy zobaczyć kilkuodcinkową rozmowę z jej współautorem, czyli z Piotrem Żyłką. Mój ulubiony odcinek nosi tytuł ZAKOCHANY KS. JAN. Oto link: Życie na pełnej petardzie [#1: Zakochany ks. Jan] - YouTube
Jest jednak jeszcze coś, co będę w nim szalenie cenić, a mianowicie sposób rozmowy z ludźmi. Ksiądz Jan Kaczkowski nie operował trudnym i żmudnym językiem kościelnym. Potrafił zawsze tak dopasować słowa, by wszyscy go rozumieli i chcieli słuchać. Gdy sam popełniał błąd w trakcie kazania czy wywiadu, bezceremonialnie uderzał się w głowę lub w twarz i twierdził, że „jest pieprznięty”. Mistrzostwo świata!
Polecam wszystkim tę książkę- nie znudzi się ona nawet tym, którzy z Kościołem nie mają nic wspólnego. Zresztą, piękne było samo przedstawianie się głównego bohatera. Mawiał o sobie Jan Kaczkowski, bez przydomka ksiądz. Uważał, że koloratka czy sutanna już wystarczająco go określają, co było kolejną jego zaletą i formą skrócenia dystansu z rozmówcą. Brawo, brawo, brawo.
Cóż można powiedzieć o książce, w której zawarte jest tak wiele prawd, uczuć, szczerości? Według mnie książka wyjątkowa, opowiadająca o Księdzu, który był Człowiekiem, Człowiekiem przez DUŻE C. Wyjątkowa postać, wyjątkowa prawdziwa historia. Tutaj nie trzeba więcej komentować. Trzeba poprostu przeczytać.
Żyć na pełnej petardzie, ale zgodnie z sumieniem
„ Marnujesz miłość, kiedy o nią nie dbasz. „
Właśnie mija trzecia rocznica śmierci Jana Kaczkowskiego, twórcę hospicjum w Pucku, katechety i szpitalnego kapelana. Niezwykłego kapłana prostolinijnego w życiu i w praktyce, człowieka, który żył zgodnie z tym, co wyznawał i głosił. Księdza, który pomimo własnych słabości, emanował Panem Bogiem. Jak określa wydawca „Ceniony za swój autentyzm, odwagę i szczerość. Podziwiany zarówno przez katolików, jak i niewierzących. „ Po książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, chociaż wcześniej wiele razy miałam ochotę ją przeczytać a jednak odkładałam lekturę na później. W zasadzie nie wiem, dlaczego. Bo nie spodziewałam się przecież, że ta książka zmieni moje nastawienie do religii ani mojej wiary w Boga. Ale może, dlatego, że trudno mi się jednoznacznie odnieść do poglądów głoszonych przez księdza Jana. Z jednymi się zgadzam a z niektórymi wprost przeciwnie. Nie jestem teologiem, żeby polemizować z głoszonymi przez niego tezami, ale przede wszystkim podziwiam go, jako człowieka, który podchodzi do siebie i swojej choroby z ogromnym dystansem, a nade wszystko kieruje się zasadą miłosierdzia w stosunku do bliźniego.
Książka „ Życie na pełnej petardzie … „ to wywiad rzeka, jaki przeprowadził Piotr Żyłka z księdzem Janem Kaczkowskim, która jest zarazem jego biografią pozwalającą zrozumieć sposób myślenia i motywy działania tego wyjątkowego kapłana. Piotr Żyłka i ksiądz Kaczkowski poruszają w swojej publikacji sprawy naprawdę codzienne. Wartość życia ludzkiego, małżeństwa, podejście do śmierci i tego, co czeka nas po niej. Mimo prostego, jasnego przekazu i żartobliwego tonu treść książki zmusza do myślenia. To nie jest książka do przeczytania jednym tchem, chociaż można to zrobić, bo jej czytanie nie sprawia żadnego problemu. Ale lepiej czytać ją powoli i rozważać słowa księdza Jana, aby dać sobie czas na przemyślenia i refleksje.
Tak jak wcześniej wspomniałam z niektórymi poglądami ks. Kaczkowskiego się zgadzam z innymi nie. Zapewne był omylny jak każdy człowiek. On sam wielokrotnie powtarzał, że niektóre opinie są jego prywatnymi opiniami. Ale pisząc o Janie Kaczkowskim, jako księdzu trudno nie wspomnieć a nawet trzeba o jego głębokiej miłości do Eucharystii, sutanny oraz mszy trydenckiej. To był człowiek zintegrowany ze swym powołaniem zdającym sobie sprawę z powagi roli księdza w życiu wiernych.
Mądrość księdza płynie zdecydowanie z jego podejścia do życia i doświadczeń życiowych, nie jest jedynie powtarzaniem utartych frazesów. Ksiądz do niczego nie namawia, nie próbuje za wszelką cenę przekonać do wiary. Daje natomiast świadectwo pełnego życia. Życia na pełnej petardzie zgodnego z sumieniem. Nie użalania się nad sobą. Jego rozważania o chorobie i pracy w hospicjum są wartościową nauką a każdym swoim słowem motywuje do czynienia dobra.
Polecam każdemu, kto interesuje się literaturą faktu, kogo poruszają historie z życia wzięte.
„ Grunt to twardo stąpać po ziemi , nie przestając patrzeć w niebo. Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje. „
W rozmowie z Piotrem Żyłką ks.Jan zdradza źródła swojej energii i optymizmu. O swoim życiu i polskim Kościele mówi z odwagą i dystansem...
Wiele jest wielkich osób, ale nie wszyscy są wybitnie wielcy. Do takich też należał ks. Kaczkowski. Człowiek znający się na chorobach, umieraniu, sam był chory i przeszedł przez śmierć. Teraz cieszy się w Niebie ze swoim Mistrzem i Panem.
Ale zanim umarł zdążył jeszcze w rozmowie z Piotrem Żyłką opowiedzieć o swoim życiu, kapłaństwie i chorobie.
Mówi on w ciekawy sposób o swojej młodości, nauce, o problemach ze zdrowiem już od najmłodszych lat. Ale mimo wszystko opowiada o wszystkim z humorem i dowcipem.
Warto zapoznać się z tym człowiekiem i przestać twierdzić, że księża nic nie robią, bo on zrobił wiele.
Na początku wspomnę, iż wcześniej kojarzyłam, że jest taki człowiek, ale za wiele się nim nie interesowałam. Byłam ciekawa książek, które napisał (z pomocą), lecz nie było to na zasadzie, że ,,muszę'' przeczytać. Do tej pory też nie widziałam filmu opowiadającego historię jego życia, choć w najbliższej przyszłości mam zamiar to zmienić.
Książka napisana jest w formie wywiadu, który prowadzi Piotr Żyła. Podzielona jest na rozdziały... etapy w życiu ks. Jana jak rodzina, seminarium, kapłaństwo, choroba.
Po lekturze zaczynam rozumieć tą magię, która otacza ks. Jana. To jak opowiada o rodzinie, bliskich, o sobie samym. Jak porusza tematy religijne oraz to jak bardzo stara się być wyrozumiałym. Taki człowiek przyciągnie do religii, chrześcijaństwa, bo nikogo nie wyklucza, dla każdego widzi miejsce.
To jedna z tych książek, które warto przeczytać, a ks. Jan Kaczkowski jest jednym z tych ludzi, które warto poznać (choćby za pomocą książek, które napisał). Nie będę kłamać, że ze wszystkim się zgadzam z tym księdzem. Ale podczas lektury dostrzegłam, iż ks. Jan to człowiek dialogu, z którym każdy mógłby porozmawiać. Jestem pod wrażeniem księdza, jego podstawy, słów. To była lektura, którą można było przeczytać w jedno popołudnie, ale zostaje z człowiekiem na o wiele dłużej.
Książka w formie wywiadu. Na plus dla pytającego, że drążył gdy ksiądz (jak każdy ksiądz i polityk i jeszcze kilka innych zawodów), odpowiadał wymijająco lub unikał odpowiedzi. Jednak nie jest to jakiś twórcza pozycja. Pytania w większości są po prostu standardowe, powtarzające się z innych wywiadów.
Ks. Kaczkowskiego nie wypada nawet oceniać, po prostu wyjątkowy człowiek, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami.
Warto mądrego posłuchać-z dystansem o życiu, chorobie, śmierci, kościele.Coś czego brakuje w dzisiejszym świecie.
Wciągające i poruszające wyznania księdza Kaczkowskiego, czasem wywołujące szeroki uśmiech a czasem morze łez. Skłania do przemyśleń nad własnym życiem, poszukiwaniem jego sensu oraz nad przemijającym czasem. Człowiek mimo woli zadaje sobie pytanie, dlaczego niektórzy ludzie, nawet jeśli się z tym pogodzili, odchodzą tak wcześnie, chociaż mogliby zrobić jeszcze wiele dobrego. Jednocześnie należy pamiętać, że i tak zdążyli zrobić więcej niż inni przez całe długie życie. Książka jest inspiracją do działania i do pracy nad sobą. Polecam wszystkim wątpiącym we własne siły...
Bóg nie jest poza naszym matriksem, jest w nim, jest w nas, jest dramatycznie blisko każdego. Bez względu na to, czy nam się życie wali czy nie. Bóg jest...
"Dość kato-lipy! Ks. Jan Kaczkowski o Jezusie celebrycie" pomaga katolikom, którzy chcą podnieść jakość swojego życia, żyć nieprzeciętnie i chcą być dumni...
Przeczytane:2024-01-13, Ocena: 6, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 52 książki 2024, 26 książek 2024, Książki XXI wieku, 12 książek 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
Zanim rozpoczęłam czytać książkę pt. ''Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość'' autorstwa ks. Jana Kaczkowskiego, Piotra Żyłki oglądnęłam film pt.''Ks.Jan Kaczkowski-śmiertelne życie'' z udziałem aktora Antoniego Pawlickiego, który mi się bardzo spodobał.
Przyznam się, że nie miałam wówczas wiedzy na temat życia prywatnego, zawodowego ks. Jana Kaczkowskiego. Za to było coś w tym filmie fascynującego i magiczna siła, która spowodowała, abym nieco przyjrzała się bliżej jego osobowości.
Na filmie widoczne było, jak ksiądz Jan podejmuje próbę udowodnienia, że pomimo choroby się nie poddaje, dzielnie z nią walczy, ale nie dało się ukryć, że był nią zmęczony.
Podjęłam się temu niezwykłemu dla mnie czytelniczemu wyzwaniu dopiero po przeczytaniu książki pt. ''Synek księdza Kaczkowskiego'' autorstwa Panów Patryka Galewskiego, Piotra Żyłki, który to opowiedział, jak przebiegały jego relacje z księdzem Janem od momentu, kiedy spotkał się z nim po raz pierwszy aż po ostatnie dni.
Autor książki Piotr Żyłka, jak zawsze potrafi zaskoczyć pomysłowością nad tym, co nam czytelnikom jest nieznane i nie przypuszczaliśmy, jakie tajemnice skrywa w sobie jego tajemniczy bohater, z którym to przeprowadza, ciekawą rozmowę dzięki temu możemy poznać go lepiej i z innej strony, o ile na to pozwoli.
Warto na samym początku zapoznać się z przedmową, w której to autor wyjaśnia, skąd zaczerpnął pomysł do napisania książki i co nim kierowało, aby przedstawić księdza Jana Kaczkowskiego takim, jakim on jest na co dzień, w jaki sposób wyraża swoje myśli, poglądy, czy ma do siebie dystans i co tak naprawdę chce przekazać społeczeństwu, z którym współpracuje w swojej zawodowej niełatwej dla niego misji, jaką wypełnia z największą przyjemnością i radością.
Podoba mi się to, że w udzielanych odpowiedziach na zadawane pytania autora księdza Jana wyróżnia go szczerość, otwartość, która mu wiernie towarzyszy od samego początku.
W sumie to można w jego słowach się na dłużej zagłębić, bo są one ciekawe i poniekąd powodują analizę nad sensem naszego życia oraz refleksją, co możemy jeszcze dokonać, aby było ono jeszcze lepsze i poczulibyśmy moc petardy, wiary, miłości oraz poznali smaki tego, czego nie lubiliśmy do tej pory, a może podejmiemy próbę zjedzenia, abyśmy później nie żałowali, że nie było możliwości do wykorzystania czasu na wykonanie nowych zadań, które podpowiada nam przeczucie prowadzące nas do podejmowania właściwych decyzji.
Niektóre z rozdziałów czytałam wielokrotnie.
Osobiście ujęło mnie zamieszczone na końcu posłowie autorstwa księdza Jana.
Po raz kolejny autor książki udowodnił wartość osoby, która pozostawia po sobie ślad w pracy duszpasterskiej.
Uważam, że to był mile czas spędzony z książką.
Polecam przeczytać tę biografię.