Gdybym nie chciała sprzedać mieszkania.
Gdyby mój dziadek nie popełnił samobójstwa w momencie, kiedy potrzebowaliśmy pieniędzy.
Gdybym nie przesunęła wizyty u wydawcy w Paryżu.
Gdyby Stephen King zginął w strasznym wypadku, którego doznał trzy dni przed Claude'em.
Gdyby padało.
Gdyby dni poprzedzające wypadek nie obfitowały w nieoczekiwane i niewyjaśnione wydarzenia.
W rozgorączkowanej, pełnej napięcia narracji Brigitte Giraud usiłuje zrozumieć, jak doszło do wypadku, w którym dwadzieścia lat wcześniej zginął jej mąż. Robi bilans i jeszcze raz stawia te wszystkie pytania, które przez lata pozostały bez odpowiedzi. Przypadek, przeznaczenie czy zbieg okoliczności? Autorka wraca do tych dziwnych dni, pozornych drobiazgów, które doprowadziły do śmierci męża. Przejęci perspektywą przeprowadzki, niecierpliwi, żeby zacząć remont, małżonkowie zapomnieli, że życie bywa ryzykowne. Pisarka prowadzi śledztwo, z czułością naświetla postać Claude'a i, po raz ostatni, cudownie wskrzesza ich związek.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2024-02-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 224
Co by było gdyby... To pytanie przewija się przez całą książkę. Nieustająco. Bo ta książka to krzyk rozpaczy, a zarazem studium żałoby. To książka o rodzinie, o domu, o relacjach i poczuciu sprawczości. O tym, co w naszym życiu jest przypadkiem, a co nim nie jest, a także o tym, jak radzić sobie z tym, z czym poradzić sobie nie można. Ta książka jest trudna emocjonalnie, poraża swoim cierpieniem, krzyczy bólem z każdej strony. Ta książka, pokazuje, jak przebiega proces uznawania straty, ogromnej, życiowej. Czy warto żyć szybko czy też lepiej celebrować życie powoli. Ta książka może być inspiracją do rozważań na ten temat. Czyta się ekspresowo i łatwo, a przeżywa znacznie głębiej.
Gdybym nie zobaczyła wcześniej recenzji tej książki, to pewnie bym po nią nie sięgnęła.
Gdybym pamiętała u kogo ją widziałam to bym podziękowała.
Gdyby zagłębić się w gdyby......
Lektura do dłuższej kawy, niby niepozorna, a tak wbijająca się w człowieka, tak ogarniająca.
Czy swój świat można zbudować na gdyby? Ci którzy stracili kogoś bardzo bliskiego mają pełną świadomość, że tak. To słowo drąży mózg każdego dnia, obija się po ciemnych pokojach w nocy, drepta uciążliwie obok w ciągu dnia. Bo przecież gdyby...
Tak wymowna okładka tej książki...
Autorka podzieliła się z nami swoją najintymniejszą historią. Drogą, która prowadziła ją do pierwszego kroku ku dalszemu życiu. Nie była łatwa, nie była krótka, ale odczarowała mi to słowo.
Nie myślałam, że w tak prostych słowach można zawrzeć taką ogromną ilość przeżyć. To powieść emocjonalnej drogi, pełnej wyboi, dziur, zakrętów. Jednak nie rozpacz i ból przebijają z niej najmocniej a odczucie, że Autorka składa siebie po kawałku, od nowa, dzień po dniu.
Trochę bałam się, że książka mnie przytłoczy, pozbawi sił. Te obawy były kompletnie bezpodstawne. Poczułam, że po prostu rozumiem i tak samo ja jestem rozumiana.
Ogromna dojrzałość pióra, spostrzeżeń. Lekkość dotykania tego co boli, uwiera. Prawda, która momentami oszałamia w swej otwartości.
Czuję się tymi słowami oczarowana.
Usiadłam do książki z zamiarem przeczytania kilku stron, a odłożyłam powieść gdy ją skończyłam. Natomiast siedzi we mnie już od tygodnia i nie ma zamiaru wychodzić.
Jeśli macie ochotę na poobcowanie z literaturą piękną to zdecydowanie #wartjakpieron czytać tę powieść. Może i Wam odczaruje to gdyby...