Książka Mirosławy Kosteckiej “Żołnierka gorejąca” jest równie ciekawa, jak też kontrowersyjna. Na pewno warta przeczytania.
Co roku ponad 200 milionów dziewcząt poddane jest przymusowi FGM, rytualnemu obrzezaniu, czyli bardzo drastycznemu okaleczaniu, przeważnie bez znieczulenia i w niesterylnych warunkach . Paradoksalnie w państwach gdzie wprowadzono zakaz, liczba nielegalnych “zabiegów” wzrosła. Walka z tym procederem jest niezmiernie trudna, bo to niejednokrotnie matki i starsze kobiety, kultywują tę okrutną tradycję. Każda inicjatywa, każdy pomysł by powstrzymać to okrucieństwo jest niezmiernie pożądany, byle był skuteczny. Tylko poświęceniem, przykładem i świadectwem można zdobyć zaufanie i pomału wpływać na mentalność żeńskiej połowy afrykańskich społeczeństw. Ten świat, razem ze swymi zwyczajami już do nas dociera i nie ma znaczenia, czy to są Muzułmanie, czy Chrześcijanie wszelkich odmian. Tylko mozolna praca u podstaw, wykształcenie, upodmiotowienie kobiety, może przynieść poprawę, i zanik tego okrucieństwa. Przymus, to najpodlejszy gwałt na ludzkiej osobie, na dziecku szczególne. Z tym trzeba ze wszystkich sił walczyć, a nasz Katolicki Kościół powinien się w to włączyć.”.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-12-30
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 306
Język oryginału: polski
"Człowiekiem stajemy się przez całe życie i to jaki poziom <<człowieczeństwa>> osiągamy zależy od tego, z jakiego poziomu startujemy."
Powyższy cytat idealnie oddaje treść książki "Żołnierka gorejąca" Mirosławy Kosteckiej oraz charakter i przemianę samej autorki, gdyż powieść ta powstała w oparciu o jej wspomnienia.
Szokujące wspomnienia.
Tak, momentami rewelacje, które znalazłam na kartach tej książki, nie mieściły mi się w głowie. Wywoływały niedowierzanie i oburzenie, a czasami nawet niesmak. Nie, nie jest to łatwa lektura, wręcz przeciwnie, trudna i wymagająca. Sprawiająca, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad fundamentalnymi kwestiami, nad tym gdzie kończy się wiara, a zaczyna fanatyzm.
Zacznijmy jednak od początku.
Książka podzielona jest na dwie części zatytułowane: "Żołnierka" i "Gorejąca". W "Żołnierce" czytamy o pierwszych latach młodziutkiej Mirki w wojsku, dziewczyny, która od początku jawi się nam jako dosyć kontrowersyjna postać. Jej dotychczasowe doświadczenia oraz nawiązane znajomości popchnęły ją do radykalnego kroku - wyczyszczenia się z żeńskich narządów płciowych. Wychowana w kulcie żołnierskiego drylu Mirosława uważała, że wszelkie kobiece przypadłości osłabiają ją i uniemożliwiają pełne poświęcenie się misji.
O dzieciństwie Mirki wiemy niewiele ponad to, że jej ojciec służył w wojsku i stanowił dla niej prawdziwy autorytet. Osoba matki pojawia się sporadycznie, raczej jako słaba kobieta, zanadto emocjonalna, która nie potrafiła udźwignąć śmierci małżonka. Przebywanie przez większość czasu w męskim, mało subtelnym towarzystwie, zdeterminowało światopogląd Mirosławy, która widziała w sobie jedynie obiekt zaspakajania męskich potrzeb i element niezbędny w procesie prokreacji. Chcąc zaimponować zmarłemu ojcu oraz jednemu z wojskowych, postanowiła poświęcić się służbie narodowi. W momencie, gdy jej starania zostają skrytykowane, a za główny powód braku predyspozycji do służby podano płeć, Mirka zdecydowała się na powzięcie decydującego kroku.
W kolejnych latach kobieta miota się między tym, co należy, a tym co powinna robić. Szuka miejsca w swoim życiu, czegoś, co stanowiłoby sens jej egzystencji. Mimo "wyczyszczenia" w jej życiu nie brakuje dewiacji seksualnych, a postępowanie względem innych nie zawsze okazuje się etyczne. Nawet założenie formacji religijnej o dosyć rygorystycznej formule może stanowić pewien rodzaj wynaturzenia. Jednak warto na to wszystko spojrzeć z innej perspektywy, z tej, z której patrzyła Mirosława Kostecka. Kobieta uważała, że chcąc innych czegoś nauczyć należy dać im płynący z góry przykład. Nadrzędnym celem jej zgromadzenia była walka z przymusem obrzezania w krajach Afryki. Odbywało się to w dosyć dziwny sposób, ale wbrew pozorom Mirosława kierowała się logiką, choć trochę naciąganą i pokrętną. Jednak w ostatecznym rozrachunku jej pobudki należy uznać za szlachetne, bo dążące do poprawy bytu kobietom narażonym na te okrutne praktyki.
Czytając wspomnienia zakonnicy da się zauważyć jej wewnętrzną przemianę. Z nastawionej na pełnienie służby żołnierki kobieta zmieniła się w zdeterminowaną działaczkę na rzecz biedniejszych. I choć jej kroki niejednokrotnie mogą uchodzić za kontrowersyjne i wzbudzać sprzeciw, rodzi się w nas podziw za trud i poświęcenie na rzecz prowadzonej misji. W końcowych partiach tekstu Mirosława daje się nam poznać jako elokwentna kobieta, która ma szerokie pojęcie o życiu i prawach, które nim rządzą. Uważa, że jej postępowanie, choć przez niektórych uważane za skrajne, stanowi przeciwwagę dla świata pełnego zgnilizny i rozpusty. W jej odczuciu postęp w dzisiejszym świecie następuje zbyt szybko i prowadzi do nadmiernego rozluźnienia obyczajów oraz bylejakości w postępowaniu.
"Żołnierka gorejąca" to lektura, która może szokować. Myślę, że postulaty głoszone przez autorkę nie każdemu przypadną do gustu. Nie nam jednak oceniać moralność zachowania kobiety oraz drogi, którą obrała.
Moja ocena 8/10.
W mojej opowieści o tej książce z pewnością będę nadużywać słowa "szok", jeśli tylko po nią sięgniecie być może zrozumiecie mnie dlaczego.
"Żołnierka gorejąca - szokujące wspomnienia zakonnicy" to historia, która potrafi wstrząsnąć i zszokować, ale i to nie oddaje tego, jakie emocje przeżywałam, czytając to wspomnienie. Emocje bardzo skrajne i mam wrażenie, że wykraczające poza granice mojego postrzegania świata.
Autorka, Mirosława Kostecka opowiada swoją historię, którą mogłaby obdarzyć kilkoro osób.
Żołnierka - modelka- zakonnica.
Jej wyznanie zaczyna się zdaniem "Wiele lat temu ostatecznie zdecydowałam się na drastyczne załatwienie moich kobiecych problemów."
Od młodych lat Mirosława związana była z wojskiem. Jej ojciec był zawodowym żołnierzem, a matka pracowała w biurze dowództwa. To koszary były jej domem, i to z wojskiem wiązała swoją przyszłą karierę.
Kiedy podrosła zrozumiała, że wojsko jest zdominowane przez mężczyzn. Seksizm, szowinizm, a nawet przemoc w stosunku do kobiet- żołnierek była na porządku dziennym, więc fizjologia kobieca stała się dla niej przeszkodą.
Kiedy poznaje Tahirę - dziewczynę egipskiego pochodzenia, jest nią zauroczona. Tahira tuż po pokwitaniu przeszła infibulację, czyli obrzezanie. Tahira wprowadza Mirkę w świat tego rytuału, tak, że wkrótce dziewczyna postanawia sama poddać się temu zabiegowi. Ale idzie o milę dalej. Na Słowacji znajduje lekarza, który dokonuje zabiegu całkowitego "wyczyszczenia" włącznie z usunięciem macicy, pochwy i amputacją piersi.
Przyznam, że postać tego lekarza i jego zachowanie wzbudziły we mnie wstręt i niesmak, a opis samego zabiegu jakiś barbarzyński rytuał, który przyniósł obojgu ekstazę i spełnienie.
Autorka ma dużą awersję do narządów damskich i męskich, mierzi ją ich widok i wiele o tym mówi, jakby wszyscy chodzili po ulicy nago i eksponowali swoje przyrodzenia. To jej gadanie o "cipkach", trochę mnie śmieszyło, trochę zniesmaczyło.
Autorka ciekawie opisuje filozofię "oczyszczania" kobiet, dzieląc kobiecość na duchową i fizyczną. "(..)kobieta pozbawiona swych fizycznych atrybutów kobiecych staje się bardziej kobieca w sensie duchowym."
Interesujące jest też to, że "wyczyszczone" kobiety zmieniają się biologicznie; wolniej się starzeją, pięknieją i są bardziej wydolne fizycznie.
Jednak mimo radykalnego zabiegu bohaterka kariery żołnierskiej nie zrobiła. Los przygotował dla niej zupełnie inną drogę. Pomijając wątek z epizodem w modelingu wspomnę, o tym jak Mirosława została zakonnicą.
To nie było tak, że wstąpiła do zakonu. Ona ten zakon sama stworzyła.
Podróżując po Afryce, poznając tamtejszą kulturę i barbarzyńskie metody obrzezania i okaleczania małych dziewczynek oraz bestialskie traktowanie kobiet w jej głowie narodził się pomysł stworzenia zakonu misyjnego, który mógłby ucywilizować te praktyki.
Mirosława jest obrączynią życia poczętego, zatem "oczyszczanie" jest dla niej właściwszym krokiem, niż dopuszczenie do aborcji z powodu biedy, czy niechcianej ciąży, a także pomysłem na zatrzymanie przyrostu naturalnego.
Wiem, że to ,co piszę już was szokuje, ale to tylko namiastka tego, o czym tutaj przeczytacie. Zapewniam też, że te wyznania czyta się z dużym zainteresowaniem, choć mocna to lektura i pewnie nie dla każdego.
Tak, Mirosława zakłada zgromadzenie żeńskie Zakon Sióstr Błękitnych - czystych kierujący się wartościami chrześcijańskimi, ale znacznie odbiegający od skostniałych przekonań i praktyk.
Co ciekawe, zakon udało się zorganizować i zarejestrować w Polsce. W statusie zakonu jest zapis, że zgromadzenie to zakon Chrześcijańsko- Katolicki uznającym zwierzchność Watykanu.
"Dziewczęta przystępujące do naszego zakonu, muszą być dziewicami i przejść histeroktomię i mastektomię, musiały być "czyste"." Były to dziewczyny młode, przeważnie z domów dziecka, z rodzin zastępczych czy patologicznych. Szok, bo brzmi to bardzo sekciarsko.
Oczywiście współpracował z nimi "doktorek" ze Słowacji, a w późniejszym czasie same "siostrzyczki" dokonywały zabiegów.
Pierwsze misje ulokowane były w Afryce, gdzie zgromadzenie walczyło z przeludnieniem i cierpieniem kobiet. Ich przesłaniem było promowanie czystości, walka z seksualnym rozpasaniem, powstrzymywanie okrutnych praktyk, takich jak prasowanie piersi, obrzezanie bez znieczulenia w ubogich warunkach, ograniczanie rozrodczości i walka z aborcją.
Same podróże i przeżycia Mirosławy oraz obrazy z Afryki są przerażające, drastyczne, szokujące. To koszmar, horror i dramat.
Jednak mimo tego, co obecnie dzieje się na świecie, wciąż jestem wdzięczna, że urodziłam się Europejką.
Bohaterka też jest mocno kontrowersyjną osobą, a jej niektóre decyzje są dla mnie równie barbarzyńskie.
Jest mocno przekonana o swoich racjach. W moim odczuciu według niej kobiety, które decydują się na macierzyństwo należą do drugiej kategorii.
Pozbawianie narządów rodnych młode dziewczyny również wzbudza kontrowersje. Jak młoda nastoletnia dziewczyna może być pewna, że w przyszłości nie będzie chciała zostać matką, ten zabieg odbiera jej możliwość wyboru.
Jeśli tak ma wyglądać nowoczesny świat, to nie jest to wizją zgodna z moją.
Niby mówi o potrzebie wolności , ale przedmiotowo traktuje kobiecość.
Ta lektura uzmysłowiła mi jedno, ludzie są naprawdę różni, mają różne marzenia, priorytety i wizje i jestem to w stanie zaakceptować, ale tylko wtedy, kiedy w tym wszystkim nie cierpi drugi człowiek.
Mogę nie zgadzać się z poglądami autorki, niektórym mówić stanowcze "nie", ale jest to dla mnie zupełnie nowe spojrzenie na problem i z zainteresowaniem, choć z niemałym wstrząsem czytałam jej wspomnienia.
Mogę oburzać się i mogą szokować mnie przekonania autorki, ale ciekawią mnie różne perspektywy postrzegania świata przez innych.
Wszyscy żyjemy w swoich bańkach, jeżeli z nich wychodzimy okazuje się, że świat i ludzie mogą nas zaskoczyć, zszokować i pokazać coś, co do tej pory nie mieściło się w naszej głowie.
Nie wiem, na ile te wspomnienia są w pełni prawdziwe, a na ile autorka je ubarwiła, ciężko było mi to zweryfikować, bo źródła, na jakie trafiłam są bardzo skąpe.
Ale przyznam, że bardzo mnie to ciekawi, autorka twierdzi, że mimo, iż zmieniła niektóre imiona i miejsca to fakty zawarte w tych wspomnieniach są prawdziwe.
Niepodany jest czas, w jakim rozgrywają się wydarzenia, ale w relacji autorka wspomina o śmierci Jana Pawła II, więc łatwo sobie je umiejscowić.
Ta historia mną wstrząsnęła, niemniej jednak czyta się ją z zainteresowaniem i niedowierzaniem, a uczucie zszokowania nie opuszcza. Można pisać i prowadzić długie dyskusje na tematy ujęte w tej książce. Tematy mocne i kontrowersyjne.
Jeśli chodzi o stronę techniczną książki, to wyłapałam liczne błędy, niektóre rażące przydałaby się tu powtórna korekta.
Tak się zastanawiam... Czy często sięgacie po książki, które poruszają trudne i nieco kontrowersyjne tematy? Czy lubicie czytać publikacje oparte na faktach? Jakie emocje zazwyczaj Wam towarzyszą po ich przeczytaniu? Ja przyznam się, że zawsze nieco się boję tych lektur, bo nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać. Dziś mam dla Was właśnie opinię o książce z gatunku tych trudnych i nie dla każdego. Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się z moją recenzją na jej temat.
Publikacja ta, to przede wszystkim wspomnienia Autorki, która jest zakonnicą. Porusza ona tutaj bardzo ważny temat, jakim jest obrzezanie. Jak wiemy, są kraje w których nadal praktykuje się ten proceder. Jest on najczęściej wykonywany w koszmarnych warunkach, bez żadnego znieczulenia i powoduje stałe okaleczenie ciała. Walka z zaprzestaniem tego okrutnego czynu, jest niemal niemożliwa, bowiem starsze kobiety cały czas kultywują ten zwyczaj i uważają, że tak należy. A gdyby jednak podjęcie się zabiegowi histektomii było całkowicie dobrowolne? Czy usuwając świadomie atrybuty kobiecości, możemy zostać uznane za kobiety pełne poświęcenia oraz za osoby lepsze od innych? O tym w głównej mierze traktuje ta pozycja. Siostra Mirosława w swoich wspomnieniach, przedstawia nam obrzezanie w zupełnie innym świetle. Pokazuje, że nasz świadomy wybór i pełna rezygnacja z atrybutów kobiecości, może niektórym wyjść na dobre i uchronić je przed straszliwym losem. Mirosława podjęła bardzo trudną i nierówną walkę. Założyła zakon w wielu miejscach, m.in. w Kamerunie, w którym to kobiety były najważniejsze. Każdemu starała się pomóc, tak jak potrafiła najlepiej. Zawsze miała dla każdego dobre słowo. Walczyła jak lwica o każde nienarodzone jeszcze dziecko, aby miało możliwość przyjścia na świat. Potrafiła sprawić, że wiele kobiet się ze sobą zaprzyjaźniło na śmierć i życie. Walczyła o to, by obrzezanie nie było aktem brutalnej przemocy. Chciała, aby każda kobieta czy dziewczynka miały świadomy wybór. Aby tak zwane "wyczyszczenie" przebiegało bez bólu za pełną, świadomą zgodą osoby, która się na to decyduje. Ponadto wraz z innymi siostrami walczyła o te osoby, które miała pod swoją opieką. W tych placówkach nauczono języków obcych, różnych zajęć typu krawiectwo czy w końcu przygotowywano je do pracy, w której kobiety miały szacunek i uznanie swoich pracodawców. Kobiety uczyły się pewności siebie a przede wszystkim, ciężkiej, uczciwej pracy.
Drugim, niezmiernie ważnym tematem, jaki podejmuje Autorka w swojej książce, są nielegalne adopcje oraz masowe, przeprowadzane na ogromną skalę zabiegi chirurgiczne. Okazuje się bowiem, że dzieci które miały trafić do rodzin zastępczych, znajdowały się często na stole operacyjnym w szpitalu. Służyły jako doświadczalne króliki, którym można było dosłownie wszystko wyciąć. Ten tragiczny i obrzydliwy proceder udało się siostrze Mirosławie i jej przyjaciołom w końcu udaremnić. Prawda ujrzała światło dzienne a winni ponieśli zasłużoną karę.
Ta lektura jest pozycją nieco kontrowersyjną ale i trudną. Dla osób o słabych nerwach na pewno nie jest. Ukazuje ona ogromną drogę i przemianę siostry Mirosławy. Służba w wojsku, przygoda z modelingiem, aż wreszcie śluby zakonne, po których Mirosława działała jako aktywistka w obronie kobiet. To ciekawa autobiografia. Kobiety mają świadomy wybór i mogą same decydować o sobie i swoim ciele. Starają się dać przykład innym, pokazują, że zabieg hisektomii może być świadomy i bezbolesny. Że dzięki niemu, kobiety mogą czuć się lepiej fizycznie i psychicznie a przy tym może ochronić je podczas prób gwałtu. Pokazują tym samym, że można takie zabiegi przeprowadzać bez bólu i przede wszystkim bez jakiegokolwiek przymusu, obowiązku czy tradycji.
Muszę przyznać, że ta publikacja wywarła na mnie ogromne wrażenie. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla siostry Mirosławy. Dzięki niej spojrzałam na ten temat zupełnie inaczej. Wielu ciekawych informacji się dowiedziałam, co pozwala mi zobaczyć wszystko z nieco innej perspektywy. Uważam, że jest to bardzo ciekawa i poruszająca lektura, którą powinno się przeczytać.
Ale. Tak, mam jedno ale, które kładzie się ogromnym cieniem na tę historię. Mianowicie. Bardzo żałuję, że wydawnictwo nie podjęło kroków, aby ta historia była w pełni czytelna i zrozumiała. Książka zawiera tak kolosalną ilość błędów, że aż razi po oczach. Mam wrażenie, że nie pracował tu żaden korektor ani redaktor. Są tutaj błędy wszelkiego rodzaju, co znacząco utrudnia czytanie. Uważam, że taka ilość błędów jest wręcz niedopuszczalna. Szkoda, że tak ciekawa historia nie została porządnie poprawiona. Rozumiem kilka błędów, no ale nie kilkadziesiąt. Dla mnie za to ogromny minus, dlatego też moja ocena będzie nieco niższa. Polecam Wam tę lekturę, bo uważam, że warto ją przeczytać. Dziękuję bardzo Wydawnictwu Debiutant za egzemplarz do recenzji. A ja z racji tego, co napisałam powyżej, przyznaję 7 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/ 10 punktów.
Czy zmusiłybyście, drogie kobiety, swoje nastoletnie córki, a często nawet niczego nieświadome dzieci, do okaleczenia ciała przez wycięcie wewnętrznych i zewnętrznych narządów rodnych? Czy kazałybyście innej kobiecie urodzić dziecko spłodzone w wyniku gwałtu albo głęboko upośledzone? Odpowiedzi już na te pytania wzbudzają w człowieku odrazę, gniew oraz każą zastanawiać się nad słusznością podejmowanych decyzji, ponieważ żadne – moralne czy etyczne uzasadnienia – nie mogą być przesłanką do wywierania na kimkolwiek presji. Co więcej, agresorami w tych tematach są głównie kobiety i to kobiety kobietom wyrządzić potrafią największą krzywdę. W imię czego? Tradycji, odwiecznych przekonań, pod pozorem ochrony – tylko przed kim oraz posługując się imieniem Boga. Tu nie może być żadnego, nawet religijnego, usprawiedliwienia na tego rodzaju działania.
Takie m.in. odczucia obudziła we mnie lektura książki pt. "Żołnierka gorejąca". To pierwsza w życiu przeczytana historia, która doprowadziła mnie do ściany i po której nie potrafiłam spokojnie zasnąć. Wywołała chęć wyrażenia emocji w kontekście wiedzy, jaką posiadłam.
Mamy tu do czynienia z młodą kobietą, stającą u progu dorosłości jako najpierw żołnierzem, a potem zakonnicą. Wszystkie jej poczynania oraz to, czego dokonywała podczas misji wojskowych czy zakonnych, było efektem burzliwej przeszłości, ponieważ jak można wytłumaczyć odrazę czy niechęć do własnych atrybutów kobiecości, jeśli nie szykanowaniem, wyśmiewaniem oraz obrażaniem przez mężczyzn w mundurach. To oni właśnie – traktując Mirosławę jako obiekt seksualny warty jedynie wykorzystania – poniekąd byli przyczyną jej decyzji. Jak po czymś takim można się kochać i akceptować swoje ciało wraz z jego naturalnymi przypadłościami? Kobieta przeszła klasyczny przykład odrzucenia czy wyparcia. Odrzuciła to, co w niej najpiękniejsze i to, co odróżnia ją od mężczyzn, do których usilnie próbowała się upodobnić. Pozbyła się dosłownie wszystkiego – piersi, narządów płciowych wewnętrznych i zewnętrznych. Co więcej! Była z tego dumna, co mnie absolutnie zszokowało, ale cóż… jest dorosła, więc decyzje podjęła świadomie. Choć powód był według mnie nietrafiony, grubo przesadzony, a co więcej podszyty nienawiścią do swojego ciała. Obecnie w wojsku spotyka się coraz więcej kobiet i chyba żadna z nich – przy zdrowych zmysłach – nie zdecydowała się na tzw. "oczyszczenie". Przynajmniej ja nie słyszałam o takim przypadku. Wręcz przeciwnie, panie w mundurach normalnie zakładają rodziny i są szczęśliwymi żonami oraz matkami. W pełnieniu służby nie przeszkadza im fakt bycia kobietą ani biologia, więc tłumaczenie powodów swojej decyzji, w jaki zrobiła to bohaterka książki to zwykły absurd! Chyba że weźmiemy pod uwagę lata, w jakich rozgrywa się historia, których jednak autorka nie zdradza, co utrudnia osadzenie pewnych tematów w czasie.
Zrządzenie losu sprawiło, że – mimo wyraźnych chęci – kobieta nie mogła wrócić do wojska, więc najpierw wiedzie życie zwyczajnej dziewczyny jako "wyczyszczona" modelka, co w tym środowisku jest dość niespotykane i stanowi sensację. Powoli też kiełkuje w niej myśl założenia zakonu, czego po jakimś czasie dokonuje wraz z poznanymi jeszcze na misji wojskowej przyjaciółkami. I tak Zakon Sióstr Niebieskich, do którego początkowo należało jedynie kilka dziewcząt. To Egipcjanka Tahira wprowadziła bohaterkę książki w tajniki obrzezania w krajach arabskich, więc jest niejako pomysłodawczynią dokonania infibulacji.
Dość znaczącą rolę odgrywają w książce relacje damsko-męskie oraz damsko-damskie, które – jak tłumaczy Miroslawa – nie mają nic wspólnego z lesbijskimi kontaktami seksualnymi. Są jednak niezwykle emocjonalne, momentami brutalne i nacechowane erotyzmem, o jaki bym nie posądziła kobietę. Dało się wyczuć niechęć do samego aktu oraz aspektu wizualnego kobiecych narządów płciowych.
W kolejnej odsłonie poznajemy też życie w krajach arabskich, szczególnie w Afryce, gdzie wciąż brakuje dostępu do edukacji, a cywilizacja praktycznie nie istnieje. Nie jest tajemnicą, że są na świecie rejony, w których władzę sprawują szamani oraz religia muzułmańska w połączeniu ze starożytnymi tradycjami, oraz rytuałami z najgorszych ludzkich koszmarów. Szokujące jest to, że tym barbarzyńskim ceremoniom, czyli rytualnemu obrzezaniu lub prasowaniu piersi poddawane są kobiety za przyzwoleniem matek. Co więcej, są one do tego wręcz zmuszane bez możliwości wyrażenia swojej woli. Jedynym tłumaczeniem jest grożący im gwałt ze strony mężczyzn. Praktykując te metody "ocalenia" kobiety tak naprawdę stosuje się gwałt na ich autonomię, kobiecość oraz wolną wolę. Ten aspekt kultury powinno się piętnować i raz na zawsze zakończyć rytualizację, która w krajach europejskich jest zakazana.
Mirosława jako siostra przełożona próbuje niby uchronić tamtejsze kobiety od zła zwalczając je jednak innym złem. Bo jak można nazwać fakt, że przykłada się rękę do "oczyszczenia" małoletniej dziewczynki niczego jeszcze nieświadomej na prośbę jej matki, zamiast edukować i oczekiwać szacunku dla kobiet i ich kobiecości. W konsekwencji walka o godność kobiety w rozumieniu zakonnicy jest zwykłym okrucieństwem oraz nastawaniem na nieuświadomiony brak decyzji ze strony osoby, do której ciało należy. To te dziewczynki (zazwyczaj 12-letnie i nieco starsze) powinny same, już jako dorosłe kobiety, wiedzieć, z czym wiąże się zabieg i czy na pewno tego chcą. Dopiero wtedy świadomie, wyposażone w odpowiednią wiedzę może zdecydować się na zabieg, ale nie w ten sposób, jaki praktykuje zakon mimo swoich szczerych i z pewnością popartych dobrymi intencjami. Wolna wola oraz autonomia musi pełnić funkcję nadrzędną. To, co proponuje zakon, nie jest zgodne z żadną etyką i nie powinno podlegać jakimkolwiek tłumaczeniom a już na pewno nie wtrącajmy do tego Boga.
Inną ważną, ale też mnie osobiście bulwersującą sytuacją była kwestia małego chłopca przebywającego w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice. Był on podobno tak niegrzeczny, że nikt nie potrafił sobie z nim poradzić, więc postanowiono go… wysterylizować! Serio?! Tak postępują chrześcijanki? Aż strach pomyśleć, co ten późniejszy nastolatek zrobi, kiedy wykryje, co tak naprawdę się stało i jaką krzywdę mu wyrządziły osoby, które powinny go chronić. Nie miałam pojęcia, że prawo boskie zezwala na takie praktyki, ale cóż pewnie ja sama niewiele wiem na ten temat. Jednak nie mogę się zgodzić na takie traktowanie niegrzecznych dzieci. Lepiej poszukać przyczyny i z nią się uporać, ale siostry wolały ułatwić sobie życie i okaleczyły chłopca na całe życie. Prawdziwy akt miłosierdzia.
Wiem, że okrucieństwo ze strony mężczyzn jest ogromne, ale w dużej mierze wynika ono z braku edukacji, z braku dostępu do cywilizacji oraz z powodu społecznego przyzwolenia i tutaj podać można przykład ojca, który publicznie upokorzył swoją córkę i kazał jej bratu zabić siostrę tylko dlatego, że dziewczyna spotkała się z chłopakiem. Z tym należy walczyć najmocniej. Dlatego sierocińce, domy dla matek prowadzone przez zakon są jak najbardziej potrzebne, ale już całkowity zakaz aborcji, jaki w nim wprowadzono do mnie i do wielu kobiet na świecie raczej nie przemawia. Jak można bowiem nakazać kobiecie urodzić dziecko spłodzone z gwałtu, którego ona sama nie chce, albo wręcz nienawidzi. Bezpieczeństwo i szacunek wobec kobiety to oczywiście najważniejsze wartości promowane przez autorkę, ale trzeba wziąć pod uwagę szereg innych kwestii, o których być może ona nie wie. Czystość fizyczna nie jest jedynym wyjściem z sytuacji. Być może uchroni kobietę przed niechcianą ciążą czy nawet prokreacją, ale nie powinna być to tak radykalna decyzja.
Niby istnieją instytucje zajmujące się adopcją albo sierocińce czy inne organizacje. Skąd mamy jednak pewność, że takie dziecko trafi do dobrej rodziny lub czy dana organizacja będzie rzeczywiście chroniła najmłodszych przed niemoralnie postępującymi dorosłymi? Już sam fakt urodzenia niechcianego przez matkę dziecka stanowi dla niego ogromną krzywdę. Istnieje przecież coś takiego jak syndrom odrzucenia, świadomość bycia niechcianym, a domy dziecka przecież cieszą się wątpliwą reputacją. W rozumieniu autorki urodzić jest po bożemu, więc też można oddać jak rzecz – to też będzie po bożemu. Nigdy nie zrozumiem logiki kościoła pod tym względem. Jakikolwiek przymus to wciąż zamach na wolną wolę kobiety. Nie bądźmy sumieniem jednostki. Dajmy szansę odpowiedzialności za swoje czyny. W przeciwnym razie będziemy znajdować noworodki w beczkach po kapuście albo na śmietniku.
Moralność zakonnicy wciąż mnie zaskakuje, jak chociażby w chwili, gdy znajdująca się pod ich opieką urocza dziewczynka Sara zostaje pewnego dnia porwana, zgwałcona oraz poćwiartowania z zamiarem czynów kanibalistycznych przez nastoletnich wyznawców Allaha będących również pod opieką zakonu. Siostry postanowiły wymierzyć im – w moim przekonaniu – najsurowszą karę: przywiązać winowajców do budy. Już lepiej było ich zabić. Zaskakujące podejście do sprawiedliwości chrześcijanek. A co Wy byście zrobili? Potraficie odpowiedzieć sobie na to pytanie?
Takich zaskakujących wydarzeń w książce jest więcej, ale – aby nie pozbawiać czytelnika ciekawości wynikającej z samodzielnej lektury – nie będę zdradzać więcej. Napomnieć jednak muszę, że oprócz szeroko opisanej przez autorkę sytuacji kobiet w świecie afrykańskim na uwagę zasługuje jeszcze temat handlu żywym towarem, nielegalne transplantacje organów pochodzące od dzieci osieroconych lub porzuconych przez rodziców, ale też rzekomy upadek cywilizacji europejskiej, czyli wolność seksualna, kryzys wartości, kult pieniądza oraz konsumpcjonizm. Co do niektórych kwestii ma bohaterka rację. Jednak nie szłabym w tak radykalne stwierdzenia. Wartości materialne oraz pieniądze zawsze były, są i będą ważne dla człowieka. Mamy wolną wolę, więc możemy zdecydować, jakie miejsce w naszym życiu one zajmą. Faktycznie kryzys widać w ludziach, ale wynika on raczej z braku poczucia szczęścia albo z braku umiejętności go odnajdywania w przeróżnych rzeczach. Seksualizacja oraz uświadomiona chęć panowania dla innymi oraz wartościowanie wszystkiego zaś szczególnie w przypadku kobiet bierze się z czasów, kiedy w Europie panował patriarchat i nie miały one praktycznie żadnych praw. Nad wszystkimi czuwali i o wszystkim, co dotyczy płci przeciwnej decydowali mężczyźni. To oni byli górą. Mogli wszystko, wiec im się wiele wybaczało. Co najgorsze tak byli wychowani przez kolejne pokolenia matek, które również nie miały lekko, bo jak przeczytamy w wielu książkach – dyscyplina stosowana przez męża czy ojca była na porządku dziennym. W związku z tym teraz, kiedy kobiety uzyskały pełnię praw w każdej dziedzinie, czują się wolne, więc często górują nad mężczyznami. Chcą żyć na równi z nimi, z postępem, w pełnej świadomości swoich praw. Dlatego świat, w którym żyjemy, wielu wydaje się ogarnięty kryzysem światopoglądowym, moralnym i etycznym. Nie przeczę, że tak jest, jednak każdy z nas został wyposażony w wolną wolę oraz umiejętność rozróżnienia dobra i zła.
Mamy w książce wiele szokujących opisów, prawd moralnych wygłaszanych bez skrępowania przez autorkę oraz jej współtowarzyszki. Intencje są dobre, jednak ich realizacja pozostawia wiele do życzenia. Trzeba we własnym sumieniu rozważyć, co jest dla nas dobre a co złe. Faktycznie to, co dzieje się w dalekim kraju, nas nie dotyczy, ale czy daje nam to powód na odwrócenie wzroku i brak niesienia pomocy słabszym? Zło jest złem i należy mu się stanowczo przeciwstawić. Jeśli tego nie zrobimy, to jakimi ludźmi będziemy jako chrześcijanie?
Wystarczy się w tym miejscu zastanowić, kim chcemy być oraz jakie wartości przekazywać innym, a wtedy zdobędziemy wiedzę o moralności oraz sumieniu. Jednak to zawsze musi być decyzja jednostki, nie zbiorowości. Trzeba wierzyć w lepszych nas, wytrwać w postanowieniach, co jak najbardziej udało się bohaterce. Jednak czy na pewno Bogu potrzebne jest aż takie poświęcenie w postaci fizycznego okaleczenia kobiety, której biblijnym celem jest wydawanie dzieci na świat? Z tym pytaniem pozostawiam wszystkich czytających tę książkę. Niech ta książka stanowi dla wszystkich powód do refleksji a nie radykalizacji poglądów.
📚 RECENZJA 📚
Tytuł: Żołnierka Gorejąca"
Autor: Mirosława Kostecka
Wydawnictwo: Debiutant
#współpracarecenzencka
Bohaterką książki jest Mirosława, która napisała ją w formie pamiętnika. Opisuje w nim swoją pracę w wojsku,poświęcenie i walkę z nielegalnymi zabiegami, rytualnemu obrzezaniu,czyli bardzo drastycznemu okaleczaniu, przeważnie bez znieczulenia i w niesterylnych warunkach.
Zakon który stworzyła Mirosława miał główny priorytet by walczyć z aborcją w krajach arabskich i robiły wszystko by ograniczyć prostytucję nieletnich.Tylko poświęceniem,przykładem i świadectwem można było zdobyć zaufanie i pomału wpływać na mentalność żeńskiej połowy afrykańskich społeczeństw. Tylko ich mozolna praca u podstaw, wykształcenie, upodmiotowienie kobiety,mogło przynieść poprawę i zanik tego okrucieństwa.
"Żołnierka Gorejąca" to bardzo ważna i potrzebna książka,która ukazuje skalę przymusowego obrzezania dziewcząt i trudności związane z walką z tym procederem. Autorka skutecznie przedstawia bariery i wyzwania,które stoją na drodze do zmiany mentalności i przyniesienia poprawy sytuacji.Jest to książka bardzo kontrowersyjna, szokująca ale też bardzo wzruszająca.
Bardzo warto ją przeczytać, ponieważ pozwala na lepsze zrozumienie tego problemu.
Polecam 📚
Przeczytane:2023-11-05, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Nie da się zapomnieć, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Egzemplarz recenzencki,
W ostatnim czasie miałam przyjemność czytać dosyć kontrowersyjną książkę. Książkę, którą tak naprawdę ciężko mi jednoznacznie ocenić, gdyż nie wszystko to, o czym czytałam popierałam. Momentami byłam nawet przerażona. Ale teraz, kiedy siedzę i piszę tę recenzję dochodzę do wniosku, że w niektórych aspektach autorka miała rację. I choć osobiście nie byłabym zdolna do tego co ona, to rozumiem jej decyzje i działania.
„Moje wspomnienia z tamtego czasu przesycone są bólem i cierpieniem, ale taka jest Afryka, ból, cierpienie i krwawe rytuały są powszechne. Gwałty, okaleczanie mężczyzn i kobiet w trakcie konfliktów jest na porządku dziennym, a geneza pozbawienia dziewcząt piersi jest tak stara, jak starożytne afrykańskie cywilizacje.”
Temat obrzezania nie jest dla mnie tematem tabu, bo słyszałam o tym niejednokrotnie, jednak zawsze z tej gorszej strony, kiedy ofiary tych czynów zawsze przeżywały ogromne katusze i cierpienie, niejednokrotnie wcale tego „zabiegu” nie przeżywając.
Muszę przyznać, że Mirosława Kostecka to mocno kontrowersyjna osoba i tyle ile czytelników, tyle różnych opinii będzie o tej książce. Autorka szkoliła się na doskonałego żołnierza, bo taki przyświecał jej cel. Ale jako, że niektórzy twierdzili, że nigdy nie będzie „prawdziwym wojakiem”, postanowiła coś z tym zrobić. W tym celu poddała się „czyszczeniu”, czyli zabiegowi mastektomi oraz histerektomi. Zabiegi te miały na celu usprawnić ją sportowo i pozbyć się kobiecych problemów. Jej przygoda z żołnierstwem nie trwała jednak zbyt długo, dlatego później szukała dla siebie innego zajęcia. W końcu po długim czasie założyła Zakon Sióstr Błękitnych, który miał na celu uświadamiać, a także chronić kobiety i dziewczynki przed okrucieństwem jakie może je spotkać.. I choć sama nie poddałabym się „obrzezaniu” to jestem pod ogromnym wrażeniem działań autorki, zwłaszcza w krajach, w których praktyki obrzezania stają się powszechne i często dokonuje się je z niezwykłym okrucieństwem. Uważam, że w takim przypadku Mirosława Kostecka robi coś dobrego, gdyż niejednokrotnie ratuje życie dziewczynkom i chroni je przed wszelkimi atakami mężczyzn, w tym przed gwałtem.
Może to i dziwne, ale są kraje, w których żeńska część społeczeństwa nie może czuć się bezpieczne, a zwłaszcza samotne poruszanie się po swoim społeczeństwie, nie raz może doprowadzić je do tragedii.
„Jej krzyk był tak przeraźliwy, tak przejmujący, że wybiegłam z namiotu, nie mogąc tego słuchać. Krzyki krzywdzonego, torturowanego dziecka były nie do wytrzymania, goniły mnie aż do naszego biwaku, usiadłam wreszcie w kącie, zatkałam uszy dłońmi i rozryczałam się na głos.”
Autorka walczy również z aborcją, co w pełni popieram. Przecież nienarodzone jeszcze dziecko, nie jest niczemu winne, nie miało wpływu na to w jaki sposób zostało powite, dlaczego więc miałoby za to płacić najwyższą cenę, jaką jest śmierć? Każdy zasługuje na szansę, by móc żyć, nawet takie małe niewiniątko. Jeśli akurat matką ma być kobieta, która tego dziecka nie chce, niech je urodzi i odda do adopcji, ale niech nie pozbawia go życia.
„Naszym przesłaniem jest promowanie czystości i taka jest formuła naszego zakonu. Mamy być odtrutką na seksualne rozpasanie i powstrzymywać zbrodnie na tym tle, mamy cywilizować okrutne tradycyjne praktyki, takie jak prasowanie piersi czy obrzezanie dziewcząt, bez znieczulenia i niejednokrotnie w strasznych warunkach, chcemy wpłynąć na ograniczenie niepohamowanej rozrodczości, a przede wszystkim walczymy z aborcją.”
Mirosława Kostecka działała w słusznej w jej mniemaniu sprawie, której oddawała całe swoje serce. Dbała o swoich podopiecznych, niejednokrotnie stając do walki ze zbrodniarzami. Nie wszystkim podobało się to, co robiła, dlatego musiała być zawsze czujna i zabezpieczona. Ale kiedy jej Zakon był zagrożony, ona nie uciekała, tylko stawała do walki z oprawcą próbując ratować to, czemu poświęciła tyle swojego życia.
Śmiało mogę stwierdzić, że autorka to kobieta odważna, pełna świadomości swoich czynów. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że z niektórymi jej działaniami się nie zgadzałam, zwłaszcza tymi wykonywanymi na chłopcach, którzy nie byli świadomi tego co ich czeka.
Książka ta jest autobiografią, wspomnieniami autorki z jej życia i z jej przemiany. Jako młodziutka Mirka często musiała znosić szykany ze strony żołnierzy, bo przecież płeć żeńska uznawana jest za tę słabszą. Jak się później sami przekonacie, autorka udowodniła, że wcale nie jest to prawdą i że w kobietach również może płynąć ogromna siła. Historia przedstawiona na łamach tej książki pokazuje nam szukanie swojego miejsca na ziemi przez naszą bohaterkę. Pozycja ta z całą pewnością nie należy do lekkich i przyjemnych, wręcz przeciwnie, jest szokująca, a momentami nie dowierzamy temu o czym akurat czytamy. Czasami musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, aby odetchnąć, przemyśleć wszystko na spokojnie. Czytelnik tak naprawdę dopiero po przeczytaniu całej pozycji uświadamia sobie, że Mirka tak naprawdę choć w nieco niekonwencjonalny sposób, to tak naprawdę działała, aby poprawić byt wielu ludzi. Trzeba zaznaczyć, że choć promowała czystość, to nigdy nikogo nie zmusiła do zabiegu, zawsze pozwalała podjąć ostateczną decyzję danej osobie.
Podobno zabieg histerektomi oraz mastektomi poprawia kondycję kobiety, odmładza ją. Zresztą sama autorka opisuje to na przykładzie dwóch bliźniaczek, które poddały się tym zabiegom, z tym, że różnica w zabiegach wynosiła rok przerwy pomiędzy jedną, a drugą dziewczyną. Widać widoczne zmiany pomiędzy dziewczyną po zabiegu, a tą przed zabiegiem.
"Żołnierka gorejąca" to bezsprzecznie kontrowersyjna książka, która zawiera w sobie drastyczne opisy powszechnych praktyk obrzezania, którego do dzisiaj dopuszczają się przedstawiciele innych krajów. To książka o której z całą pewnością nie sposób będzie zapomnieć. Historia przedstawiająca nam całkiem inny świat. Zachęcam do przeczytania.