Wydawnictwo: Publicat
Data wydania: 2010-11-28
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 224
Lubię pierwszy tom Zmierzchu. Naprawdę. Jest ciekawy, męczący mrokiem i beznadziejną codziennością. I jest śmieszny. Dopiero dalsze książki robią z siebie pośmiewisko. I ten tomik również.
Powstał chyba na fali z-komiksowania każdej książki, która była na topie. I oczywiście nikt inny nie mógł przenieść historii na komiks, niż obywatel Korei (bez urazy, psze pani). Koreańskie rysunki, manhwy, są u mnie na samym końcu radosnego maźgaństwa, tuż za dziełami z Tajwanu. Po prostu są brzydkie. I tutaj Edziu, nawet olśniewający, jest brzydki. Przykro mi.
Historia, jak wspomniałam, podobała mi się. W komiksie też. Co prawda lubię czytać opisy i wyobrażać sobie scenerię, ale nie mam nic przeciw uproszczeniu opisu w formie rysunku. Kartkując tom można zauważyć, że miasteczko, las, szkoła, wszystkie miejsca bardzo, bardzo silą się na bycie typowymi dla Ameryki. Spojrzysz i od razu wiesz, bez czytania dymka, że to nie Europa czy Azja, lecz nasze kochane Stany. Ni to na plus, ni na minus.
I dobrze, że powstał jeszcze tom drugi i na tym skończyło się radosne rysowanie pani Kim Young. Jakby całość podsumować, to wyszło nijako. Meyer ze swoją opowieścią dała radę, ale Kim rysunkami serca nie podbiła. Się zastanawiam, czy drugi tom przeczytać. Może tylko przekartkuję, szkoda czasu.
Pierwszy tom Powieści ilustrowanej Zmierzch znalazł się na pierwszym miejscu listy bestsellerów New York Timesa i pobił rekordy sprzedaży na rynku w kategorii:...
Przeczytane:2016-06-11, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,