Święta zaczęły czarować, rzeczywistość pachniała choinką, snując się w rytm kolęd.
Świąteczna komedia obyczajowa o szalonych pisarkach. Nawet nie wiesz, do czego są zdolne! Jak być młodą, piękną i seksowną. A do tego pisać bestsellery. Co robić, gdy konkurencja depcze po piętach i wbija nóż w plecy? Ale jest też oczywiście wielka miłość! Taka, która trafia się tylko raz... może dwa razy w życiu.
Joanna Jodełka: ,,Cygler znowu coś pozmyślała. Kolejny raz!".
Vincent V. Severski: ,,To nieprawda, że to ja jestem Walerym Stromskim. Jestem znacznie wyższy!".
Manuela Kalicka: ,,W Złodziejkach Świąt Cygler demonstruje prawdziwą zołzowatość".
Bogusław Tobiszowski: ,,Dziwna ta redaktorka Jagna. Osobiście żadnej takiej nie spotkałem. Żałuję...".
Robert Ostaszewski: ,,Hanna Cygler niepotrzebnie uśmierca krytyków. Mamy się wprawdzie bardzo niedobrze, ale wciąż żyjemy".
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-11-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Czytamy książki, recenzujemy je, ale czy znamy pisarski świat? Cygler poniekąd wprowadza nas w jego szeregi. Pokazuje jak różni są ludzie, którzy przelewają dla nas na papier swoje myśli. Jedeni trzepią pomysłami z rękawa non stop, inni potrzebują czasu, żeby stworzyć coś dobrego. W nasze ręce trafia już gotowy produkt i tak naprawdę nie widzimy pracy wykonanej przy jego tworzeniu. W książce możemy zobaczyć to wszystko od podszewki, chociaż z drugiej strony możemy się tylko domyślać czy jest faktycznie tak, jak to opisuje autorka.
Sięgając po "Złodziejki świąt" miałam okazję pierwszy raz spotkać się z twórczością Hanny Cygler, która przedstawiła historię trzech kobiet, splatajacych się ze sobą na stronach powieści. Dwie autorki i redaktorka, trzy odmienne charaktery radzące sobie z przeciwnościami losu. Elwira ekscentryczna pisarka i jej zupełne przeciwieństwo Maria Teresa, a gdzieś obok nich Jagna. W książce nie brak perturbacji rodzinnych, osobistych rozterek oraz chęci bycia na świeczniku. Ramy czasowe powieści rozpisane zostały na ponad roczne wydarzenia, ale tematyki samych świąt, trudno szukać od pierwszych stron. Autorka okroiła je do jednego rozdziału i troszeczkę zabrakło mi tej magii, bo liczyłam na stricte świąteczną książkę.
Czy znacie Hannę Cygler? Lubicie?? Ja znam i bardzo ją lubię. Dlatego cieszę się, że mogłam przeczytać najnowszą książkę autorki. I powiem Wam, że bardzo mi się ona podobała.
Książka jest świetna. Komedia obyczajowa o zwariowanych pisarkach i ich perypetiach. Fabuła wciągnęła mnie od samego początku. Bohaterki bardzo polubiłam, każda ma inny charakter, co daje idealne połączenie. Jest ciekawie i zabawnie. A poza tym ta książka czyta się sama, a wszystko przez styl autorki, który uwielbiam.
"Złodziejki świąt" to moja pierwsza książka pani Hanny Cygler, dlatego kompletnie nie wiedziałam czego spodziewać się po tej lekturze. Może powinnam sięgnąć po inne książki autorki, bo niestety ta książka do końca mnie nie porwała.
Akcja książki toczy się przez ponad rok. Każdy rozdział to inny miesiąc. Patrząc na okładkę i tytuł myślałam, że to typowa książka świąteczne, trochę się pomyliłam, bo wątek świąteczny jest tu znikomy.
Książka opowiada o perypetiach szalonych pisarek. Uwzględniony jest tu wątek sławy. Pokazane jest, jak życie znanych osób jest cały na świeczniku. Mamy trochę konkurencji, trochę miłości. Mnie to miejscami przytłaczało. Nie mogłam się wciągnąć w fabułę, a czasami wręcz nie wiedziałam o czym czytam i nie mogłam się skupić.
Finalnie nie powiem, że to była bardzo zła lektura, jednak nie do końca dla mnie.
Uważam jednak, że każdy kto ma ochotę, powinien zapoznać się z tą książką, bo każdy ma inny gust i inne zdanie.
Okładka tej książki jest iście świąteczna. Drzewko, ozdoby na nim... Sama kobieta trzymająca w centrum kalendarz lub książkę z choinką na środku... Tytuł nawiązuje do końca roku, gdzie święta stają się najważniejsze. Jak nie lubię świąt, to okładka przypadła mi do gustu. Posiada skrzydełka, które są dodatkowym zabezpieczeniem przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich kilka słów o samej autorce, a na drugiej pokazane są okładki innych powieści autorki. Kartki są białe, co w lecie na pewno by mi przeszkadzało, bo uwielbiam czytać na zewnątrz, jednak teraz, siedząc i czytając w domu nie mam takiego problemu. Czcionka wystarczająco duża, by nie było potrzeby mrużenia oczu. Odstępy między wersami zostały zachowane. Literówek brak.
Jest to moje drugie spotkanie z autorką i przyznać muszę, że spodziewałam się czegoś zgoła innego... Styl, jakim posługiwała się pisarka, nużył mnie... Nudziłam się przez większą część tej historii. Niestety... Kiedyś czytałam "Tylko kochanka" i to była zdecydowanie lepsza historia. Tutaj czytanie mi się dłużyło, a same sytuacje, które w pewnej części powinny mnie śmieszyć, wcale nie śmieszyły. Mimo iż czyta się lekko, przystępnie, to jednak jest tu sporo takich fragmentów, gdy się przeciąga w nieskończoność... Niby coś się dzieje, ale nie na tyle, by nie móc dogonić poczynań bohaterów. Szkoda, wielka szkoda. Sięgając po nazwisko autorki, tak zachwalanej przez wydawnictwo, myślałam, że będę zadowolona...
Główny mój zarzut, to fakt, że akcja zaczyna się w październiku, trwa cały rok, aż do grudnia. Spodziewałam się historii na przełomie maksymalnie październik-grudzień, a nie tyle czasu. I wcale nie święta tutaj były najważniejsze. Wiecie... Sięgam w tym roku, szczególnie, po świąteczne historie z tego względu, że chce się polubić z Bożym Narodzeniem. Bo nie cierpię świąt, cieszę się tylko z nich dlatego, że jest wolne. A tutaj mamy o wszystkim, ale nie o świętach. To one powinny grać pierwsze skrzypce, a tutaj...
Mamy dwie główne bohaterki, pisarki. Jedna pisze kryminały, druga powieści obyczajowe. Odniosłam wrażenie, że Hanna Cygler bardziej skupiła się na pisarskim świecie, na tym, że sceny łóżkowe są najbardziej sprzedajne, i każda jedna autorka chce wygryźć pozostałe. Głównym wątkiem były też relacje tych bohaterek z mężczyznami. Ich złe spotkania, nieudolne randki, nietrafieni mężczyźni. A gdzie tu święta? Gdzieś tam były, zapchnięte na dalszy plan.
Główne bohaterki nie przypadły mi do gustu. Chwilami miały być śmieszne (ale ja się nie śmiałam), a wręcz irytowałam się postawą dorosłych kobiet. Ja wiem, że jedna stanęła przed trudną sytuacją, ale mając czterdziestkę na karku powinna podołać. Z kolei druga mierzy się z hejtem w sieci, co okej, jeśli zasłużenie, to wcale nie dziwne, ale to zachowanie... No nie. Nie zapałałam do nich sympatią.
Reasumując uważam, że może nie jest taka tragiczna, ale ja się przy niej nieco wynudziłam. Próbowałam znaleźć punkt zaczepienia, który mógłby sprawić, że polubię tych bohaterów, którzy są irytujący... Próbowałam doczepić się do świąt, których było tutaj co kot napłakał. Okej, pomysł na książkę był niezły, ale autorka poległa podczas wykonania. Zdecydowanie za mało jest świąt w tej propozycji. Na tę chwilę mam dość książek autorki i jak na ten moment będę starała się jej unikać, bo niestety się zraziłam. Ciężko mi będzie się teraz odważyć i przeczytać jakąkolwiek inną historię napisaną przez panią Cygler.
Książka przedstawia historie trzech kobiet - dwóch autorek i redaktorki. Jak dla mnie doskonałym pomysłem jest osadzenie fabuły w świecie tak mało znanym czytelnikom.
Czy zastanawialiście się kiedyś jak wygląda proces powstania książki? Od pomysłu do momentu ukazania się egzemplarza? Czy autor robi plan powieści? A może nie ma zamkniętej koncepcji i powieść żyje własnym życiem niejednokrotnie zaskakując autora? Jak bardzo autor jest zależny od wydawnictwa i ile wysiłku kosztuje go promocja książki.
.
"Świąteczna komedia obyczajowa o szalonych pisarkach. Nawet nie wiesz, do czego są zdolne!"
.
"Złodziejki świąt" to powieść obyczajowa o miłości i przyjaźni z wątkiem kryminalnym.
Lekki styl pisania autorki sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie, a do tego bawi i wzrusza.
Nie nastawiajcie się na typowo świąteczny klimat bo jest go tutaj niewiele. Zatem jest to lektura idealna na każdy czas w roku.
Kiedy otrzymałam wiadomość, z której dowiedziałam się, że dostanę "Złodziejki świąt" do recenzji byłam bardzo szczęśliwa. Choć kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać, prócz tego, że to "komedia obyczajowa o szalonych pisarkach", gdyż nie czytałam żadnej książki Pani Hanny, a jak niczego innego, potrzebowałam teraz czegoś lekkiego, przyjemnego, co poprawi mi nastrój i wprowadzi w klimat świąt. Fakt, iż to opowieść o pisarkach i wydawniczym światku dodatkowo pobudził moje zainteresowanie książką. Natłok różnych spraw spowodował, że chwilkę trwało nim ją przeczytałam, ale nie tylko. Szczerze mówiąc nie czytało mi się jej lekko i przyjemnie. Większą część treści mnie zmęczyła. Dopiero końcówkę czytało się trochę lepiej. Za dużo treści, postaci, które się mieszały, brak humoru - przynajmniej takiego, który wywoływałby salwy śmiechu podczas czytania, albo po prostu nie trafił w moje poczucie humoru i świąt, których w niej, jak na lekarstwo. Określiłabym ją raczej jako powieść obyczajową, z pewnością nie jako komedię.
Autorka zdradza trochę faktów zza kulis wydawniczo - pisarskiego światka, o których zwykły czytelnik nie ma pojęcia. Pokazuje również, iż za nazwiskami, bądź pseudonimami artystycznymi pisarzy kryją się zwykli ludzie. Ludzie mający wady i zalety, pewne życiowe doświadczenia, problemy, wzloty i upadki. Jak każdy z nas mają też możliwość zmiany swojego postępowania i naprawy błędów. Podsumowując - książka nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem czytelnika w klimat świąt, czyta się ciężko, choć pomysł na fabułę był niezły i z pewnością nie jest to komedia.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda życie sławnych pisarzy? Ja wiele razy. Dziś mam okazję przekonać się tym, bo fabuła książki opowiada właśnie o szalonych pisarkach i ich życiu.
Poznajemy dwie pisarki Elwirę Janosz i Marię Teresę oraz asystentkę redaktora Jagnę. Ich życie kreci się wokół pisania, ale też i promocji tych książek. Okazuje się, że zmartwieniem autora nie jest wena, a ilość polubieni na portalach społecznościowych i dobrze zrobione zdjęcie, z tego ładniejszego profilu. Maria Teresa jest nieco mniej medialna niż jej koleżanka i inaczej podchodzi do promocji oraz własnego wizerunku, może dlatego boryka się z problemami finansowymi. Dwie kobiety o tak odmiennych charakterach, ale obie uzależnione od wydawców, czytelników oraz zmieniających się słupków sprzedaży.
Wiele interesujących szczegółów z życia tych popularnych autorek odnajdziemy w powieści. Nie tylko na tematy związane z pracą, ale i z życia prywatnego. Duża ilość osób drugoplanowych jest bardzo ciekawa, jednocześnie spowodowała, że trochę się gubiłam i musiałam się chwile zastanowić o kim mowa. Długie dialogi spowolniły tempo, powodując uczucie znużenia. Może to styl pisania Hanny Cygler, do którego muszę się przyzwyczaić, bo pierwszy raz mam możliwość poznać jej twórczość. Wartka akcja cięty dowcip wynagradzają jednak te niedogodności. Genialnie wykreowani bohaterowie starannie rozbudowani z licznymi denerwującymi wadami. Elwira to bohaterka, której kibicowałam, mimo jej zołzowatej natury i samolubnej postawy oraz braku zdolności do wyższych uczuć, może właśnie dlatego.
Ta komedia obyczajowa wywoła niejeden uśmiech, a ciekawostki z życia autorów wciągną i wprowadzą zamęt w głowie, bo bohaterowie pełni ekspresji i skrajnych emocji. Jest to wielowątkowa powieść z równie ciekawymi drugoplanowymi postaciami, które mają niebagatelny wpływ na całą historię. Zostaniemy kilka razy zaskoczeni, zaintrygowani, bo fabuła skręca w różnych kierunkach.
Jeżeli oczekujemy dużą ilość wątków świątecznych, to się możemy rozczarować, bo raczej je znajdziemy dopiero pod koniec książki. Trudno czasem zrozumieć ten świat sławnych pisarzy, sądzę, że trochę przerysowany i w polskich realiach mało wiarygodny, ale może się mylę. Ciekawe, co na tę książkę polscy autorzy, ile jest prawdy w tej historii, a ile fantazji autorki. Ich życie nie wydaje się ani fajne, ani łatwe, a napisanie bestsellera nie jest takie proste i oczywiste
Najnowsza powieść Hanny Cygler nosząca tytuł „Złodziejki Świąt” z przymrużeniem oka pokazuje czytelniczkom świat pisarski i wydawniczy, który obfituje w bardzo wiele różnorakich zależności.
Bohaterkami opowieści są kobiety będące na różnych etapach życia, kariery zawodowej i mające względem swojego życia bardzo różne oczekiwania.
Elwira właśnie przechodzi małżeński kryzys, a prócz tego na skutek pewnych wydarzeń wylewa się na nią fala internetowego hejtu.
Maria Teresa, samotna kobieta w średnim wieku zmaga się z kompletnie niespodziewanymi rodzinnymi problemami, gdy los nagle stawia ją w obliczu konieczności podjęcia się opieki nad swoim nowo narodzonym bratem.
Jagna nieustannie szuka swojego miejsca w świecie oraz prawdziwej miłości, która w jej mniemaniu ciągle ją omija. Dodatkowo na życiu młodej dziewczyny kładą się ponurym cieniem dosyć skomplikowane relacje rodzinne.
Zakładam, iż w zamyśle autorki książka ta miała być komedią obyczajową i w pewnym sensie tak właśnie jest, jednak ja przywykłam do nieco innego, częściej występującego w jej powieściach, stylu pisania, który znacznie bardziej mi odpowiada.
Jak już wcześniej wspomniałam w niniejszej publikacji zaprezentowane zostały bardzo różne portrety oraz postawy kobiet i chociaż w książce znajdziemy momenty zabawne, ale też takie, które skłaniają do chwili refleksji to cała historia niestety nieszczególnie zapadła w moje serce i pamięć, mimo że z wszystkimi poprzednimi jak dotąd przeze mnie przeczytanymi powieściami autorki było zupełnie inaczej.
Po książkę tę śmiało można sięgnąć w ramach relaksu, więc jeśli chcecie przeczytać coś lekkiego, momentami zabawnego i pozwalającego odrobinę zajrzeć za kulisy literackiego świata to „Złodziejki Świąt” będą niezłym wyborem.
Ja osobiście jednak wolę prozę Hanny Cygler w jej, że tak powiem, standardowym wydaniu i chociaż akurat ta książka niespecjalnie mnie zachwyciła to nieodmiennie czekam na kolejne pozycje autorki.
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2021/01/zajrzyjmy-za-kulisy-literackiego-swiata.html
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
Jak dobrze zacząć święta poza obecnością najbliższych? Z dobrą książką w dłoni. Komedią? Może być, zwłaszcza gdy poza wątkami obyczajowymi pojawia się dla smaczku wątek kryminalny.
Bohaterkami są dwie powieściopisarki (tak różne, że chyba bardiej nie można) i redaktor pewnego wydawnictwa. Przeżywają zawirowania uczuciowe, zawodowe, pokazują nam proces powstawania książki "od kuchni". Można z nimi miło spędzić czas.
Elwira i Maria Teresa to autorki z dwóch różnych dziedzin. Łączy je tylko pisanie książek, a dzieli wszystko, choć się przyjaźnią. Czy obie kobiety znajdą swoje szczęście?
"Złodziejki świąt" to opowieść o losach bohaterek, które wydarzyły się do świąt. Elwira to kobieta pewna siebie, która nie boi się niczego. Dodatkowo sama walczy o swoje dobre imię, które zostało nadszarpięte przez jeden filmik.
Maria Teresa to kobieta, której brak pewności siebie, ale ma za to wielkie serce. Kiedy macocha prosi ją o pomoc, ta z ostrożnością robi to, o co ją proszona, choć nie jest łatwo.
W książce tej poznajemy również Jagne - redaktorkę, która również szuka swojego szczęścia. Lecz czy kolejna ucieczka to dobry wybór?
Powyższa książka to fajna, przyjemna lektura, a przede wszystkim jest to jedyna opowieść z życia autorek. Dzięki tej opowieści możemy zobaczyć z jakimi sytuacjami muszą radzić sobie bohaterki. Poznajemy ich perypetie zawodowe oraz rodzinne.
Według mnie "Złodziejki świąt" to ciekawa historia, choć nie jest taka świąteczna jak wskazuje na to tytuł czy też okładka. Opowieść ta jest magiczna na swój sposób i dzięki temu przeżywamy zarówno dobre, jak i złe chwile. Można powiedzieć, że książka ta wywołuje wiele emocji, ale u każdej osoby będą inne. Jedni poczują radość, szczęście, a inni poczują smutek, czy też strach. Jednak pewne jest to, że spodoba się tym, którzy uwielbiają zwariowane opowieści życiowe.
Moja ocena: 7/10
Książka opisuje cały rok z życia trzech kobiet Elwiry, Jagny i Marii Teresy.
Elwira pisarka celebrytka, zawsze chce być w centrum uwagi, błyszczeć, pisze kryminały. Niestety jej poczytność spada gdyż ktoś bardzo chce jej zaszkodzić, sama autorka ma wiele podejrzeń, niestety święta nie była i trochę wrogów ma.
Maria Teresa, poczytna autorka powieści obyczajowych, na podstawie jednej z nich ma powstać serial. Scenarzyści przerabiają w tym celu jej książkę jak chcą, a ona jest zbyt nieśmiała żeby z tym protestować.
Wreszcie Jagna, z pisarstwem ma tyle wspólnego że jest agentką Marii Teresy. Ciągle zapracowana, uciekła od swojej rodziny i postanowiła żyć na własną rękę. Szuka miłości gdzieś dalej nie patrząc na to co ma pod nosem.
Świąt w tej książce mało, duża część poświęcona temu że pisarski mają w planach napisać świąteczną książkę. Jest to taka bardzo przyjemna, obyczajowa powieść i mi bardzo się podobała. Wiele się dzieje i nie sposób się nudzić, książka wciąga już od pierwszych stron i jest doskonałą lekturą na jeden wieczór.
Książka dopiero wciąga jak się połowę przeczyta. Trochę się gubiłam, bo jest to historia o trzech kobietach i czasami nie wiedziałam o której jest mowa. Dwiepisarki i jedna redaktorka, którym życie podkłada same kłody. Jednak wszystko dobrze się skończy.
Rok 2006. Marta Wenta, mocno poraniona przez życie, staje wreszcie na nogi – wyjeżdża z Gdańska do Warszawy i obejmuje stanowisko wiceprezesa agencji...
Pierwszy tom trylogii o burzliwym życiu uczuciowym Zosi Knyszewskiej Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zosia Knyszewska rozpoczyna studia...
Przeczytane:2023-10-12, Ocena: 6, Przeczytałam,
Ostatnio u mnie coś sporo posypało się pierwszych razów. Jak widać książkowe życie ma jeszcze dla mnie ogrom niespodzianek, a wraz z nimi właśnie tą oto książkę. Napisana w bardzo żywiołowym stylu, jakby postacie nie chciały tracić czasu na ceregiele, tylko przedstawić nam ich bardzo żywiołowe życie. Zresztą sama redaktorka z opowieści uważała, że nie ma co tracić czasu na rzeczy, które nikomu się nie przydadzą. Zawsze pracę zabierała do domu na co jej bliscy nieco się żalili. Nie potrafili zrozumieć dlaczego ona była dla niej aż tak ważna. Wszystkiego zawsze sama chciała dopilnować, choć podkreślała, że wykonuje pracę za dwóch. W pewnym momencie szef przydzielił jej pomocnika, co mocno ją zdenerwowało. Jak sądzicie, czy kiedy ktoś pozna jej sekret zyska w niej przyjaciela czy wroga?
Oprócz tej najbarwniejszej postaci, książkę rozpoczyna wątek wspaniałej pisarki, która idąc na spotkanie autorskie jest przekonana, że czekają ją zaszczyty. W momencie, kiedy jednak tłum warczy na nią gniewnie i oblewa czerwoną farbą, zwyczajnie wzywa pomocy. Według niej nie mogą posądzać jej o czyny, których, według niej, nie popełniła. I im bardziej stara się odkupić winy, tym mocniej ją nokautują. Co zatem zrobi, skoro jej nazwisko sprawiało, że ludzie chcieli czytać jej książki, a obecnie tego zakazują? Kolejną autorką jest Maria Teresa, która najlepiej pracuje w bałaganie. Zostaje poproszona o napisanie kolejnej części książki, której nie lubi. W dziwnych okolicznościach wiele osób o nią dopytuje, co bardzo ją dziwi. Sama ułożyła już plan pisarski i nie było w niej tego zamysłu. Co jednak zrobi, by zaspokoić swoje sumienie i czytelników?
Dodam jeszcze, że losy kobiet będą powiązane, bowiem przyświeca im jeden plan. Zysk. Czy jednak finałem będzie tylko ten fakt?
Przed wami bardzo żywiołowa książka. Postacie bywają miękkie, ale w twardy sposób, a te zdecydowane i konkretne, pokazują napięcie do granic możliwości. To nie jest lekka opowieść, która nas uśpi. To opowieść trzech kobiet, które sprawią, że zachce nam się chcieć. Pokażą, że nic w życiu samo nie przyjdzie i na upadek należy zawsze być przygotowanym, gdyż tylko wtedy najszybciej odbijemy się od dna. Spodobała mi się ta opowieść, gdyż pokazała na czym polega praca w wydawnictwie od strony wydawcy, redaktorki i pisarki. Taki przedsmak wiadomości dla przyszłego pisarza. Idealna w chwilach nudy i zniechęcenia jako ta, która wesprze i zagoni do roboty:-)