Robert Langdon, światowej sławy specjalista od symboli, zostaje niespodziewanie wezwany do Waszyngtonu, aby na prośbę swojego przyjaciela i mentora Petera Solomona, prominentnego członka loży masońskiej, wygłosić odczyt na Kapitolu. Kiedy dociera na miejsce, okazuje się, że zaproszenie było starannie przygotowaną pułapką. Na wieczór nie zaplanowano żadnego odczytu. Pośrodku historycznej Rotundy ktoś umieścił odciętą dłoń Petera z wytatuowanymi symbolami i masońskim pierścieniem. To mistyczne zaproszenie do zaginionego świata skrywającego tajemną wiedzę. Chcąc uratować porwanego przyjaciela, Langdon musi przyjąć zaproszenie i odnaleźć starożytny portal położony gdzieś na terenie miasta. Ma na to zaledwie kilkanaście godzin. W przeciwnym razie Solomon zginie. Rozpoczyna się szalony wyścig z czasem. Robert podąża tam, dokąd prowadzą go zaszyfrowane wskazówki: przesłanie ukryte w kwadratach magicznych, w Melancholii Albrechta Dürera, słynne rzeźbie Kryptos zdobiącej siedzibę CIA i na gigantycznym białym obelisku upamiętniającym prezydenturę Jerzego Waszyngtona. Do tajemnych komnat i świątyń znajdujących się pod jednym z najpotężniejszych miast świata. Do miejsc skrywających prastare sekrety loży masońskiej i tajemnice, których wielu wolałoby nie ujawniać.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2020-06-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 624
Tytuł oryginału: The Lost Symbol
Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
Zaginiony Symbol to trzecia część trylogii Dana Browna. Wspominałam, że uwielbiam lekkie pióro autora, z tego powodu zakupiłam książkę w wersji ilustrowanej. Fakt, faktem nie mam jej w domu, bo przez przypadek zostawiłam u mojej babci (do tej pory nie umiem sobie tego wybaczyć). Cieszę się, że przed wyjazdem zdążyłam wszystko przeczytać od deski do deski.
Fabuła zaczyna się od momentu, kiedy Robert Langdon podstępem zostaje zwabiony do Waszyngtonu, gdzie zostaje znaleziona odcięta ludzka ręka. Jak później okazuję się należy do jego przyjaciela Petera Salomona. Kończyna zawiera trudne symbole, które potrafi rozszyfrować tylko profesor Harvardu. W tym momencie powtarza się wątek, niezastąpionego Langdona, który zawsze pakuję się w kłopoty. Ręka to tylko początek 'zabawy'. Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o pojawiającej się kobiecie u boku głównego bohatera. Oczywiście równie inteligentnej jak on. Jest to nieodłączny element każdej z części przygód. Powieść ukazuję zagadkę sekretnego portalu, od wieków najpilniej skrywanej tajemnicy stolicy USA. Ponadto przedstawia funkcjonowanie Masonów, którzy mają swoje oryginalne rytuały.
Akcja książki jest szybka, pełna zawiłych wątków i nie powoduje z nudzenia. Symbole, ciągi liczbowe i niezliczona ilość pułapek, wszystko to powoduję dreszczyk emocji. Jest on niezbędny do zarwania nocy przy lekturze. W pewnym momencie byłam tak przerażona faktem, że mój ukochany Langdon może zginąć, że przestałam oddychać na kilka minut. Wielkie brawa dla Browna za trzymanie czytelnika w napięciu. Wątek uwięzienia Roberta w trumnie wypełnionej wodą, doskonały. Zachwycona jestem stworzeniem idealnego obrazu psychologicznego syna Salomona, który okazuje się czarnym charakterem. Mistrzowsko przedstawiony motyw, ewoluuje w trakcie czytania książki.
Przez 'Zaginiony symbol' przeszłam z przyjemnością. Wspomnę, że autor planuje kolejne części przygód Roberta Langdona .Jestem ciekawa czy będzie potrafił stworzyć kolejną historię, która pochłonie czytelników. Polecam bez dwóch zdań.
Dan Brown jest znany na całym świecie. Jego książki wzbudzają liczne kontrowersje, zachwyt i oburzenie. Na pewno też dostarczają mu pokaźnej sumki na koncie i dużo szumu w mediach. W swoich powieściach grzebał już w bibliotece Watykanu i szperał we francuskim Luwrze. Teraz przyszedł czas na aktywne zwiedzenie amerykańskiego Kapitolu.
Roberta Langdona znają już wszędzie: zarówno w wyżej wymienionych miejscach, jak i w domach wiernych czytelników Browna na całym świecie. Tym razem wszechstronnie uzdolniony profesor Harvardu przez telefon jest proszony o wygłoszenie odczytu na prestiżowej imprezie. Mimo niekorzystnych warunków zaproszenia przyjmuje je, bo jest to prośba przyjaciela. Gdy dostaje się do Waszyngtonu, okazuje się, że żadnego odczytu głosił nie będzie, w jednej z sal Kapitolu znajduje się odcięta ręka stylizowana na Dłoń Tajemnic, a nadawcą zaproszenia nie jest asystent słynnego Petera Solomona, który tej nocy zaginał w nieznanych okolicznościach. Porywacz znanego masona kontaktuje się z Langdonem i żąda, by ten odkrył sekret członków wolnomularstwa. Sam udziela mu pewnych wskazówek, ale nie jest w stanie przewidzieć, że wykładowcy na ogonie siądzie CIA. Z każdym rozdziałem profesor poznaje nowych ludzi, który angażują się w jego poszukiwania - pomagając lub przeszkadzając. Jedną z osób z pierwszej grupy jest prześliczna siostra zaginionego przyjaciela - Kathrine Solomon. Zakończenie tej znajomości jest akurat łatwe do przewidzenia, bo z profesora Langdona jest straszny kobieciarz, w dodatku niewierny, o czym można przekonać się w poprzednich powieściach Browna. Tutaj Robert gania po Waszyngtonie, ucieka przed CIA, jeździ taksówką, metrem czy na taśmie w bibliotece, znajduje się w kościele, daje się złapać wysportowanemu mężczyźnie, który ubrany jest w przepaskę na biodrach i tatuaże od stóp do głów, oraz ociera się o śmierć. Jak to zwykle w przypadku tego człowieka bywa, wszystko się komplikuje, historia nabiera morderczego tempa i jest bogata w błyskawiczne zwroty akcji nawet o 180 stopni, a jednak potrafi wyjść ze swoich problemów bez szwanku.
Robert Langdon - moim zdaniem - ma dokładnie wszystkie cechy, jakich potrzebuje bohater literacki, by go nie lubić. Oczytany, wysportowany, z ogromną wiedzą, którą pcha gdzie się da, bojaźliwy jakby mu za to płacili i średnio inteligentny, czemu narrator zaprzecza non stóp. A jednak fakty mówią same za siebie. Langdon pyta, czy Kathrine będzie gotować homary. Czytelnik z początku bierze to za kiepski żart przedłużający nerwowe napięcie, bo jak tu przyrządzać homary, kiedy są śledzeni, przerażeni, zniecierpliwieni i zdesperowani. Jednak erudyta z Harvardu na przeczącą odpowiedź brnie dalej - zapytuje, czy kobieta gotuje makaron. Ręce opadają. Mimo wszystko Langdon bezsprzecznie zasługuje na miano MacGyver. Udaje mu się to, za co się bierze. Ba, potrafi nawet zmartwychwstać!
Po lekturze tej powieści stwierdziłam, że Brown powinien pisać... instrukcje. Tak, ludzie mają problem z czytaniem instrukcji obsługi różnorakich sprzętów, a lekkie pióro i umiejętność utrzymywania napięcia z pewnością przyczyniłyby się do zainteresowania potencjalnych użytkowników dobrodziejstw cywilizacji.
Chyba nie lubię Browna. Bez przerwy raczy czytelnika pseudosensacjami, które ja nauczyłam się już traktować jako nieszkodliwe. Z oceanu informacji, którymi zalewa autor, selekcjonuję te, w które po sprawdzeniu ich w wiarygodnym źródle można ewentualnie uwierzyć. Wiele z takich nowinek po prostu ignoruję.
W Brownie drażni, że przyczepił się do religii. Chyba uważa się za wielkiego znawcę, bo co chwila czytelnik dowiaduje się, że Biblia w tym i tym miejscu kłamie, a papież to już w ogóle jest do niczego, o ile Chrystus faktycznie był Bogiem.
Oprócz tego, na co już zwróciłam uwagę, wołającym o pomstę do nieba jest fakt, że w książce były błędy. Nigdy nie spotkałam się z tak wieloma literówkami w (jakże poczytnej) powieści. Dodatkowo irytujące było "matka pana" zamiast "pana matka" czy po prostu "pańska matka". Okropnie mnie to irytowało.
Książka jest typowo komercyjna. Autor liczył na łatwą sensację, chociaż o tej powieści niewiele się słyszy w porównaniu z innymi. "Zaginiony symbol" wciąga i to jest jedyna jego zaleta. Myślę, że nie warto po niego sięgać, chyba że ma się ochotę na dobry kryminał science-fiction.
Kolejna teoria spiskowa z Robertem Langdonem. Bohater zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę. Ma mało czasu aby uratować przyjaciela. Historia Masonów, Waszyngton, wydarzenia historyczne uzupełnione fikcją literacką. Polecam miłośnikom sensacji.
Dan Brown. Jeden z najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat. Twórca kultowych powieści takich jak: „Anioły i demony”, „Kod Leonarda da Vinci” czy „Inferno”. Tym razem dałam się porwać „Zaginionemu symbolowi”, który od bardzo długiego czasu czekał na swoją kolej na półce. Czy jest on równie genialny jak inne części przygód profesora Langdona?
Tym razem znany specjalista od symboliki na prośbę swojego przyjaciela - Petera Solomona wyrusza do Waszyngtonu, aby wygłosić wykład. Na miejscu okazuje się, że żadne tego typu spotkanie nie jest zaplanowane, a na środku rotundy Kapitolu zostaje znaleziona dłoń z wytatuowanymi symbolami oznaczającymi zaproszenie. Okazuje się, że Solomon został porwany. Profesor Langdon wie, że jedynym sposobem na ocalenie przyjaciela jest przyjęcie tego makabrycznego zaproszenia. Tajemnicze znaki poprowadzą go do podziemi jednego z najpotężniejszych miast świata, gdzie tkwią najbardziej skrywane sekrety loży masońskiej...
Dan Brown po raz kolejny udowodnił mi, że potrafi stworzyć zaskakującą powieść pełną zwrotów akcji i niesamowitych ciekawostek. Z każdą stroną byłam coraz bardziej oczarowana i oczywiście, nie mogłam się oderwać. Pisarz jak nikt inny prowadzi czytelnika przez fabułę w taki sposób, że kolejne puzzle układanki zaczynają powoli tworzyć całość coraz mniej przewidywalną. Nigdy do końca nie można być pewnym, jak to wszystko się potoczy i za to uwielbiam twórczość Browna.
Poza tym znów spotykamy profesora Roberta Langdona. Człowieka posiadającego niesamowitą wiedzę dotyczącą symboli. Miałam wrażenie, że tym razem wykazał się nią w jeszcze większym stopniu niż w poprzednich powieściach z jego udziałem. W zasadzie dzięki niemu na mojej liście miast do zobaczenia trafił Waszyngton. Chciałabym na żywo zobaczyć te niesłychanie ciekawe miejsca pełne tajemniczości. Wracając do bohaterów, Langdonowi przychodzi po raz kolejny współpracować z szalenie inteligentną kobietą. Tym razem jest to siostra Petera - Katherine. Specjalistka w dziedzinie noetyki, którą po przeczytaniu tej powieści, uwielbiam. Dzięki niej zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy to wszystko, czego dokonała na kartach powieści, byłoby możliwe w rzeczywistości. Jak funkcjonowałby świat, gdyby takie informacje ujrzały światło dzienne? I chociaż część eksperymentów zakrawa tutaj w moim odczuciu na fantastykę, niewątpliwie wzbudza ciekawość i chęć zgłębienia wiedzy w temacie przez czytelnika.
Po raz kolejny ten zły charakter również okazuje się wyjątkowo inteligentnym i oczytanym człowiekiem. Zdawałoby się, że autor chce zestawić ze sobą godnych przeciwników. Ich próba rozwikłania symboli i dotarcia do tego jednego, najważniejszego wymagała naprawdę ogromnej wiedzy i zdolności do łączenia poszczególnych faktów. Do tego cała ta symbolika otoczona jest jakby mocą, a wręcz magią, którą posiąść zdaje się mogą tylko nieliczni i ci najbardziej godni. Genialne zestawienie.
Muszę przyznać, że „Zaginiony symbol” zachęcił mnie do poszerzenia wiedzy w zakresie masonerii. Do tej pory ta elitarna grupa kojarzyła mi się z czymś złym, a tu jest przedstawiona w nieco innym świetle. Rytuały, symbole, sekrety i to wszystko w zasadzie w zasięgu wzroku przeciętnego człowieka. Wystarczy spojrzeć choćby na banknot jednodolarowy...
„Zaginiony symbol” z czystym sercem polecam wszystkim czytelnikom. Jest to wspaniała powieść, pełna zwrotów akcji, zagadek i ciekawostek. Przy tym daje do myślenia i zachęca do poszerzania horyzontów. Uważam, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w swoim życiu.
Trzecia część przygód Roberta Langtona, specjalisty od symboliki z Harwardu. Podobnie jak w dwóch poprzednich książkach z cyklu, mamy do czynienia z podobnym schematem: tajne stowarzyszenie i związane z nim teorie spiskowe, morderca o ponadprzeciętnych możliwościach i zagadka, na której rozwiązanie czekamy do samego końca. Oczywiście zaletą powieści są liczne odniesienia do świata kultury i sztuki. W tej powieści poznajemy tajemnice Waszyngtonu. Polecam.
Następna książka o Robercie Langdonie i tak samo wciągającą. Co się stanie zastanawiasz się i myślisz tak to będzie to a później zmiana akcji. Lubisz książki o wciągającej fabule, lubisz czytać tak żeby nie przespać nocy. To wtedy książka jest dla Ciebie . Polecam
Dla mnie to dobra książka sensacyjna. Trudno mi sobie wyobrazić, że fikcja przedstawiona przez autora mogłaby się ziścić, ale doskonale się bawiłam. Trzeba tez oddać autorowi, że odrobił pracę domową z zakresu obrzędów masońskich czy budowli w Waszyngtonie. Pan Robert Langdon jest niezniszczalny, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Musi taki być aby dalej rozwiązywać nierozwiązywalne zagadki. Polecam sympatykom rozrywki sensacyjnej.
Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda i specjalista od symboli, przenosi nas do malowniczej Hiszpanii. Tam przemierza ulice Madrytu, Barcelony...
Znakomita powieść w nowej szacie graficznej. Robert Langdon zostaje pilnie wezwany do położonego koło Genewy centrum badań jądrowych CERN. Jego zadanie...