Szczęście odnajdzie cię nawet wtedy, gdy w nie zwątpisz
Julia, młoda dziewczyna pracująca w szpitalu jako instrumentariuszka, próbuje poukładać sobie życie po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej rodzice. Kiedy poznaje przystojnego anestezjologa Tomka, nie może uwierzyć, że los w końcu postanowił się do niej uśmiechnąć. Jednak ich sielanka nie trwa długo, a w życiu Julii pojawiają się kolejne problemy. Kryminalna przeszłość brata, zawirowania uczuciowe i poważna choroba nie pozwalają jej na osiągnięcie szczęścia, o którym tak bardzo marzy. Czy będzie miała siłę, by odeprzeć kłębiące się w jej głowie czarne myśli? Czy znajdzie się ktoś, kto pomoże jej stoczyć najtrudniejszą w życiu walkę?
– Okej, okej. Niech będzie drink – powiedziałam lekko zarumieniona.
– Przyjadę po ciebie o siedemnastej.
– Będę czekać – powiedziałam, zerkając na Tomka. Był anestezjologiem, z którym pracowałam przy stole. Dziś po raz pierwszy spojrzałam na niego inaczej niż zwykle i zobaczyłam przystojnego, wysokiego, wysportowanego i umięśnionego bruneta o oczach równie czarnych co jego włosy. Miał bardzo ładne, zadbane dłonie, jak przystało na kogoś, kto pracuje przy stole operacyjnym. W jego głosie było coś, co przyciągało, działało to nie tylko na kobiety, ale także na pacjentów, których znieczulał do operacji – potrafił ukoić nerwy nawet najbardziej poddenerwowanego chorego. Miał z nimi świetny kontakt. Pociągał wiele kobiet. Żadna młoda pielęgniarka nie przeszła obok niego obojętnie.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-05-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 294
Język oryginału: polski
Julka nie może się pozbierać po stracie rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, w którym ona również uczestniczyła. Trauma ciągnie się za nią nieustannie. Ból stara się koić w pracy w szpitalu, gdzie pracuje jako pielęgniarka – instrumentariuszka. Lubi swoją pracę, jest dla nie źródłem ogromnej satysfakcji. W pracy poznaje Tomka, przystojnego lekarza, któremu żadna kobieta nie jest w stanie się oprzeć. On zresztą też wodzi wzrokiem, i nie tylko, za każdą napotkaną dziewczyną. Wkrótce Julka zaczyna spotykać się z Tomkiem, w końcu ulega jego urokowi. Jednak z czasem mężczyzna zaczyna traktować ją jak swoją własność. Staje się zaborczy i okropnie zazdrosny, co przestaje się jej podobać. Czuje się ograniczana i pilnowana, a to już nie jest po jej myśli. W związku zaczynają się małe nieporozumienia. A na dodatek w jej życie rodzinne ponownie wkracza brat, który był nieobecny przez ostatnie lata. Tymczasowo zamieszkuje z siostrą, co oznacza wielką zmianę w jej poukładanym życiu. I jak się sypie, to z każdej strony. Żeby było tego wszystkiego mało, lekarze u dziewczyny diagnozują poważaną chorobę. Czy dziewczyna będzie w stanie to wszystko ogarnąć i poradzi sobie z tym? Czy znajdzie zrozumienie u Tomka, jak on się zachowa w obliczu choroby jego sympatii? Czy Julka stworzy szczęśliwy związek z mężczyzną, który jeszcze nie jest jej mężem, a już urządza jej sceny zazdrości i ją śledzi? Jak myślicie, co zrobi dziewczyna? Jestem przekonana, że podejmie słuszną decyzję, mając na uwadze swoje szczęście i przyszłość u boku kochającego ją mężczyzny …
Za wszelką cenę to ciepła historia o stracie najbliższych i bólu z tym związanym. Próba ułożenia sobie życia na nowo wymaga wielkiego wysiłku i zaparcia, i odrobiny uśmiechu od losu. To bardzo realistyczna opowieść o miłości i namiętności, ale miłości trudnej, gdyż – jak wspomniałam wcześniej – po dłuższej znajomości mężczyzna pokazuje swoje drugie, inne oblicze. Ta historia jest też pewnego rodzaju przestrogą, aby nie być łasym na rzucane hojnie komplementy i prezenty, że warto poznać dobrze tę drugą osobę, z którą ma się zamiar spędzić resztę życia. Nie warto się spieszyć, bo później już może być za późno na pewne kroki i decyzje. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dobrze znamy osobę, z którą zamierzamy spędzić przyszłość? Czy znamy jej rodziców i znajomych, czy pasujemy do kręgu przyjaciół? Ja wiem, jak człowieka nagle dopada strzała amora, to nie jest odpowiedni moment na szukanie odpowiedzi na takie pytania. Ale czasami warto się na chwilę zatrzymać, dobrze poznać swojego przyszłego partnera życiowego, aby później nie żałować i nie wylewać morza łez. Warto uzmysłowić sobie, że miłość rodząca się w bólu raczej nie obdarzy nas szczęściem …
Marta Lech - Biała w bardzo prosty i czytelny, docierający do odbiorcy sposób, przedstawiła nam historię ludzi po przejściach, którzy liczyli na drugą szansę od losu. Akcja toczy się szybko i dynamicznie, autorka pozbawia nas zbędnych opisów i ozdobników, za co szczerze dziękuję. Nie lubię, jak autorzy rozciągają fabułę w nieskończoność, czym tylko nudzą i wystawiają cierpliwość na wielką próbę. Bohaterowie są scharakteryzowani w bardzo realny sposób, brak jest ideałów, każdy ma wady i zalety, całkiem jak w życiu. Jeżeli chodzi o Julkę to momentami mnie denerwowało jej zachowanie i zbytnia ufność. Ale cieszę się, że się ocknęła i była taka stanowcza i zdecydowana, potrafiła bronić swojego zdania.
Ta lektura nie jest zbyt wymagająca, a przez to jest odpowiednia na piątkowe słoneczne popołudnie. Duży kubek gorącej kawy, wygodny leżak i przydomowy taras należy do nas. Gwarantuję, że lektura zapewni każdemu miłe spędzenie czasu, ale i wielką satysfakcję. Dlaczego? Przekonajcie się sami. Nie mogę więcej zdradzić, bo rąbek tajemnicy zatrzymałam dla was. A przyznam, że będzie się tam jeszcze wiele działo, pojawią się nowi bohaterowie, którzy wprowadzą niemałe zamieszanie w życiu Julki. I na pewno będą mieli znaczący wpływ na rozwój wydarzeń.
Polecam, nie tylko wzruszy każde samotne serce, ale każdy wyciągnie z niej godną zapamiętania życiową lekcję na przyszłość. Warto sięgać po takie powieści, które nie tylko dobrze zabawią, ale i pozwolą z odpowiednim nastawieniem patrzeć w przyszłość.
Czasami zdarza się tak, że zostajemy obdarowani prezentami, które nie do końca nam się podobają. Tak właśnie było w przypadku tej książki. Dostałam ją w prezencie od mojej siostry. Opis znajdujący się na tyle okładki, a właściwie jej fragment sprawił, że pomyślałam o niej jak o niezbyt dobrym romansidle. Zniechęcona postanowiłam jednak, że przeczytam, żebym zapytana przez siostrę o wrażenia, nie dała się niczym zaskoczyć. Teraz mogę stwierdzić, że to była jedna z najlepszych decyzji jaką mogłam podjąć.
Historia dwudziestopięcioletniej Julki Adamczyk, młodej instrumentariuszki, która po tragicznej utracie rodziców próbuje stanąć na nogi i zawalczyć o swoje szczęście wycisnęła ze mnie mnóstwo łez wzruszenia, ale też uśmiechu. Nie lubię czytać książek przepełnionych sielanką, a ta na pewno taka nie jest. Autorka pędzi w czasie, w książce jest mnóstwo dialogów, dzięki czemu czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Nie zanudza nas zbędnymi opisami i nie "leje wody". Daje nam szansę na poruszenie swojej wyobraźni i kreatywności.
Prezent, który miał być jednym z tych nietrafionym okazał się strzałem w dziesiątkę. Mogę potwierdzić, że stwierdzenie "nie oceniaj książki po okładce" ma sens. Serdecznie polecam każdemu, bez względu na płeć i wiek. Gratuluję autorce udanego debiutu! I chcę jeszcze!
„Warto w tym naszym krótkim życiu, walczyć o siebie i swoich bliskich”
Julia to młoda dziewczyna, okrutnie doświadczona prze życie. Pracuje, jako instrumentariuszka w szpitalu, kocha to, co robi, jest w tym bardzo dobra i doceniana. We wczesnej młodości straciła rodziców, którzy zginęli we wypadku samochodowym, jej brat odsiaduje długoletni wyrok. Jej codzienność wypełniona jest pracą i samotnością. W końcu los się do niej uśmiecha. Przystojny anestezjolog Tomek, z którym pracuje, wydaje się być nią zauroczony.
Pani Anna podjęła się w swej powieści bardzo trudnych, życiowych problemów. Podobny scenariusz życia mógłby spotkać każdego z nas. Śmierć rodziców, kryminalna przeszłość brata, ogromna pustka i samotność. Jedyna radość i przyjemność to praca. To, co dotyka Julkę można by rozdzielić na parę osób. Życie jej nie oszczędza, nieustannie rzuca kłody pod nogi. Zdrada, zazdrość, wypadek, choroba. Nieustanne widmo śmierci. Julia chce tylko spokojnego życia u boku kochającego mężczyzny. Czy to tak dużo? A co dostaje za swoje oddanie, miłość i próbę zrozumienia. Koniecznie sprawdźcie sami, warto. Poszukiwanie szczęścia i miłości, szczerego prawdziwego uczucia. Próba ułożenia sobie życia, kolejne związki, namiętność, oddanie, zaufanie. Uwagę zwracają opisy pracy instrumentariuszki i całego zespołu wykonującego operacje. Ich praca jest bardzo odpowiedzialna i ważna. Jeden mały błąd może kosztować kogoś życie.
Piękna powieść o trudnej, bolesnej miłości. Do bólu szczera, a przy tym bardzo realna, daje do myślenia. Nie znajdziemy tu sielanki, ale prawdziwe życie, które mocno daje się we znaki. Zakończenie wywołało mój uśmiech, nadzieja jest zawsze. Mam wielką ochotę na kolejne powieści autorki.. Polecam :)
http://tatiaszaaleksiej.pl/?p=2892
Zakładam, że jest to debiut autorki. Ostatnio coraz częściej po takowe sięgam, wiedząc, że początkującym autorom naprawdę ciężko jest się wybić w morzu nowości, premier i zapowiedzi. A z drugiej strony medalu, uwielbiam odkrywać swoiste perełki. Czy Za wszelką cenę okazało się taką udaną perełką? Nawet bardzo.
„Dotarło do mnie, że tak naprawdę w tym całym umieraniu nie chodzi o krzywdę osoby, która odchodzi, ale o tych, którzy zostają tutaj na ziemi, muszą zderzyć się z rzeczywistością, z pustką, która ich ogarnia, z żalem w sercu i ogromną niesprawiedliwością.”
Lekkim piórem autorka wprowadza nas w świat Julii. Świat, który jest zakręcony, pełen nieprzewidywalnych zdarzeń, a jednocześnie tak prawdziwy, że chwilami aż boli. Muszę (naprawdę muszę!) to powiedzieć. Ta lekkość Marty Lech-Białej skojarzyła mi się z pierwszymi powieściami Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. To porównanie nie ma na celu urażenia żadnej z autorek – wręcz przeciwnie. Chodzi o samo odczucie. Siadając do tej powieści, przepadłam w niej w podobny sposób, tak, jak mam, gdy siadam do twórczości Lingas-Łoniewskiej. I wierzcie, uwielbiam takie obyczajówki. Nim się zorientowałam, byłam już w połowie powieści.
„[…] sama nie wiem, co bardziej boli: myśl, że to ja stracę cię na zawsze, czy patrzenie na to ile ty przeze mnie tracisz i jaki jesteś szczęśliwy przy kimś innym, kto może dać ci to, czego ja nie mogę.”
Bohaterowie, cóż mogę powiedzieć. Prawdziwi, niczym wyrwani z ulicy. Nie, nie takowej, którą się widzi w „Trudnych sprawach”. Przeciwnie. Wyrwani z ruchliwej ulicy w centrum miasta. Dało się polubić każdego z bohaterów, jakich autorka ożywiła w swojej powieści. Jednocześnie sprawiła, że nie stali się oni postaciami płaskimi. Posiadają wady i zalety, a (większość) zachowań okazuje się naprawdę logiczna.
„Tak naprawdę to ty jesteś moim marzeniem. Zrobię dla ciebie wszystko, za wszelką cenę...”
Autorka pięknie pisze o rzeczach prostych, przyziemnych. Jednocześnie wciąga nas w płynnie wiodącą fabułę, od której mimo braku jakichś gwałtownych zwrotów akcji, czytelnik nie jest w stanie się oderwać. Nawiązując do okładki i zawodu Julii – tak, pojawiły się aspekty medyczne. Nie, nie wywołały u mnie bólu głowy. Zostały przedstawione w taki sposób, że mimo naukowego nazewnictwa, czytelnik był w stanie zrozumieć wszelkie zabiegi, narzędzia i sytuacje, jakie miały miejsce w akcji powieści. A ich częstotliwość nie była na tyle intensywna, by to jakoś szczególnie przeszkadzało. Uważam, że taki zabieg pozwolił bardziej wczuć się w losy bohaterów.
Jedyne, czego mi brakowało, to…ilości stron! Jest to dopracowana powieść i naprawdę udana, jednak jakaś część mnie gdzieś tam pragnęłaby niektóre wątki zostały szerzej przedstawione. (a tam, babo już byś chciała jakąś trylogię! Nie ma tak dobrze!)
Powiem tak – Za wszelką cenę jest bardzo dobrą historią, dzięki której nie obejrzycie się, kiedy tak naprawdę minął wieczór, a Wy przewróciliście ostatnią stronę. Z wielką niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych historii spod pióra autorki. A Wam? Wam z całego serduszka polecam Za wszelką cenę.
Przeczytane:2020-05-31,
Kolejna pozycja, która ma mnóstwo świetnych opinii, a ja zastanawiam się dlaczego tak właśnie jest i kompletnie tego nie rozumiem.
Książka "Za wszelką cenę" to literacki debiut Marty Lech-Białej i na wstępie muszę niestety zaznaczyć, że z tą pozycją się nie polubiłam ani trochę, ale zacznijmy od początku.
Powieść opowiada historię Julki - instrumentariuszki w szpitalu, która w swoim życiu wiele już przeszła, od tragicznej śmierci rodziców, przez chorobę (a nawet dwie, bo jedna to za mało), po brata w więzieniu. Jak na swój młody wiek, musiała się już wiele nacierpieć, ale jednak jest tak naiwna, że momentami miałam ochotę nią potrząsnąć. Na początku książki dziewczyna zakochuje się w swoim koledze z pracy - Tomku, który jest zapatrzonym w siebie, bogatym dupkiem i ani trochę nie wzbudził mojej sympatii, ale chyba tego właśnie chciała autorka. Cała pozycja opowiada historię Julki i osób z jej otoczenia, a fabuła oryginalnością nie powala i w moich oczach zdecydowanie nie dała ona rady obronić całej reszty złych rzeczy, które w tej książce się wydarzyły.
Wiele osób zachwyca się nad stylem pisania autorki, ale ja mam mu niestety wiele do zarzucenia. Co chwilę tylko "powiedziałam" i "powiedziałam", a jak już pojawia się coś innego to jest to "załkałam". Początek książki był jak dla mnie bardzo infantylny i zamiast wczuć się w wydarzenia i zrozumieć motywy bohaterów to ja śmiałam się z niektórych dialogów, typu "- Julka, myślę, że to za wcześnie, żebyście razem zamieszkali. - A ja myślę, że nie. - No dobra, to ja też tak myślę." No nie do końca tak było, ale taki właśnie był sens. Z każdą kolejną stroną było na szczęście trochę lepiej i pod koniec dało już się ten styl nawet znieść, albo po prostu już się do niego przyzwyczaiłam.
Kolejny mój zarzut tyczy się bohaterów, bo tak naprawdę żadnego z nich nie potrafiłam polubić. Julka to takie ciepłe, naiwne kluchy, a autorka na siłę starała się jej rzucać kłody (i to wszystko razy dwa, bo przecież miała dwóch facetów), żeby tylko pokazać jaka to ona jest biedna. Tomek (tak jak już wspomniałam) buc okropny. Artur niby okej, ale jednak na siłę starała się go autorka wybielić, a później robiła z niego złego, co było kompletnie niepotrzebne, bo raczej nie leżało w naturze bohatera, a miało za zadanie po prostu znów zranić główną bohaterkę. Brat głównej bohaterki - Mateusz, niby chłopak, który siedział dziesięć lat w więzieniu za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a taka sama mimoza jak siostra. Wszyscy ci bohaterowie byli tak przesłodzeni i wręcz nierealni, że po prostu nie mogę na poważnie odebrać tej książki. Określenia "myszko", "kochanieńka", "słoneczko" i tak dalej, pojawiały się w każdym dialogu, co powodowało u mnie odruch wymiotny i wcale mnie nie zachęcało do tej pozycji.
Największy zarzut mam właśnie do fabuły, która była po prostu... głupia. Autorka na siłę wpychała kolejne postacie i ciężko mi jest to opisać tak, żeby nie robić spojlerów i po prostu musicie przeczytać to sami, żeby zrozumieć co mam na myśli. Wprowadzane są kolejne osoby, a wystarczyłoby skupić się na np. jednej kochance zamiast wprowadzać trzy różne, bo to było już po prostu bez sensu. To samo z jakimś przyjacielem z dzieciństwa, który niczego nie wniósł do fabuły, albo siostrami, babciami, mamami i tak dalej. Po co to? Myślę, że lepiej by było, gdyby autorka skupiła się na tych głównych postaciach i lepiej to rozwinęła, zamiast poszerzać o kolejne, bezsensowne wątki i ostatecznie wszystkiemu poświęcając po jednej stronie.
Rozumiem, że zamysł był taki, żeby w jednej książce porównać dwóch mężczyzn jednej dziewczyny, ale robienie dwa razy tego samego, było po prostu nudne. Po co opisywać dwie kolacje? Oczywiście u tego "złego" było tragicznie, ale u "dobrego" świetnie, bo jakby inaczej?
No niestety w tej chwili nie mam nic miłego do napisania. Bardzo zniesmaczyła mnie ta książka, a fakt, że gówna bohaterka jednego dnia kocha Tomka i się do niego wprowadza, później z nim zrywa, a następnego dnia już KOCHA Artura i też chce z nim zamieszkać, po prostu przyprawia mnie o ból głowy.