Hordy głodnych i wściekłych zombie nadciągają!
Jesteście przygotowani na WOJNĘ TOTALNĄ?
Najpierw w Chinach pojawia się pacjent ,,zero" zarażony dziwną i nieznaną chorobą, która powoduje niespotykaną dotąd degenerację ciała i późniejszą reanimację zwłok. Wkrótce z całego świata zaczynają napływać kolejne doniesienia o podobnych przypadkach. Rządy wielu państw ignorują zagrożenie i skrywają prawdę przed obywatelami. A ta jest szokująca - po całym globie z prędkością błyskawicy rozprzestrzenia się śmiertelny wirus zmieniający ludzi w żywe trupy żądne krwi...
Tak zaczęła się pandemia, którą przetrwali nieliczni. Świat po globalnej hekatombie stał się przerażającym i brutalnym miejscem pozbawionym zasad, gdzie można liczyć tylko na siebie. Dzięki Maksowi Brooksowi poznajemy historie z pierwszej ręki, o których dotychczas milczały raporty wojenne.
World War Z to bijący rekordy popularności doskonały reportaż, przerażający do szpiku kości, prawdziwy do utraty tchu!
Zanim rozpęta się piekło na Ziemi, kupcie książkę Brooksa, czytajcie ją i uważnie przyglądajcie się sobie. Być może pewnego dnia obudzicie się rano z gorączką. Będą boleć was stawy, aż w końcu zaczną drętwieć kończyny, temperatura wzrośnie do czterdziestu stopni i sparaliżuje wam połowę ciała. Będziecie chcieli zasnąć, żeby przestało boleć. Pamiętajcie o jednym - gdy się obudzicie, świat będzie już inny. Posuwistym krokiem, zawodząc smętnie, ruszycie na łowy...
,,Newsweek"
Bestsellerową książkę Brooksa - syna Mela, słynnego twórcy komedii - księgarnie klasyfikują jako non fiction. Bo choć teoretycznie jest pozycją czysto rozrywkową, autor opisuje fenomen zombie ze śmiertelną powagą.
,,Polityka"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2013 (data przybliżona)
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 538
Tytuł oryginału: WORLD WAR Z. AN ORAL HISTORY OF THE ZOMBIE WAR
Język oryginału: angielski
Ilustracje:Dymitr Miłowanow/TARGET PRESS/EAST NEWS/Grzegorz Kalisiak/Maciej Szajkowski, Liviu Matei/ Chris Spooner
Pojęcie Zombie wywodzi się z voodoo i rzadko jest z tym kultem kojarzone. Kultura masowa przedstawia zombie jako osobę martwą, powstającą z grobu i starającą się zaspokoić żądzę krwi poprzez konsumpcję świeżego ludzkiego mięsa lub mózgu. Znawcy filmu, bądź literatury obstają raczej przy drugim obrazie. Dlatego w książce Maxa Brooksa 'World War Z’ możemy doświadczyć spotkania pierwszego stopnia z krwiopijczyni żywymi umarlakami.
Gdy pojawiają się pierwsze przypadki odkrycia zarazy, której nie da się określić słowami, wybucha wielka panika. Dziwne bestie, pożerając wszystko na swojej drodze, doprowadzają społeczeństwo do kompletnego chaosu. Ludzie nikomu nie ufają, nie potrafią walczyć wspólnie, a w dobie globalnego zagrożenia prowokują do przejawów agresji wobec siebie. Państwo nic na to nie może poradzić. Wojsko? Walczy, ale bezskutecznie. Czy świat poradzi sobie z plagą, na pierwszy rzut oka nie do pokonania?
Wielki kryzys, Lata Ciemności, Chodząca Zaraza, Światowa Wojna Z, I wojna Z . Ile ludzi tyle określeń. ‘World War Z’ to sprawozdanie z walki, jaką świat prowadzi z 'dziwną bakterią', zamieniająca ludzkość w zombie. Max Brooks do światowej literatury wprowadził, naturalistyczny, bardzo egzystencjalny obraz ludzkości zawładniętej przez żywych, a prawie umarłych ludzi. Całość jego dzieła to reportaż powstały na podstawie wspomnień ocalałych.
Narracja zasługuję na pochwałę, z kilku powodów. Po pierwsze jest profesjonalnym odzwierciedleniem, tego co przeżyli ludzie, w stopniu bardzo zaawansowanych, bez owijania w bawełnę. Po drugie, zagłębiając się w Zombieland, odczuwamy strach i dyskomfort, ponieważ relacja doprowadza naszą podświadomość do momentu, kiedy zaczynamy wierzyć, że to co przeżyli bohaterowie działo się naprawdę. A przecież od początku wiemy, że to tylko fikcja literacka. Dobra fikcja literacka potrafi wprowadzić czytelnika w stan, kiedy tak naprawdę nie wie, czy to co się dzieję jest rzeczywiste czy wyimaginowane. Po trzecie wprowadzona wulgarność, podkreślającą emocje szargające relacjonującymi ludźmi. Ramy czasowe w zwierzeniach bohaterów nie nachodzą na siebie, a osoby komentujące nie są ze sobą w żaden sposób skoligacone. Różne kraje, narodowości, religie dodają sprawozdaniu jeszcze większego charakteru, ponieważ staje się ona punktem widzenia wielu z nas, z odmiennymi zwyczajami i obrządkami. Każdy radzi sobie inaczej z panującym zagrożeniem.
Ogół wybornie skonstruowany, zasługujący na milion pochwał. Dobrze stworzona fikcja plus otaczająca rzeczywistość doprowadziły autora i jego Zombiaków do osiągniecia tytułu bestsellera ‘New York Timsa’, Usa Today’ oraz ‘Wall Street Journal’.
Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone. Jednakże muszę wspomnieć, że sam kunszt pisarski oraz niezła fabuła nie spowodowały mojego całkowitego uwielbienia. Fakt, faktem były chwile kiedy krew w żyłach była lodowata, ale momentalnie dostawała temperatury dodatniej, dokładnie wtedy, kiedy zaczynały się relacje czysto polityczne, wojskowe, przyćmiewające mój horror. Właściwie, bardziej nastawiłam się tylko i wyłącznie na krwiopijczą walkę zombie ze społeczeństwem, a nie na wplecone relacje z funkcjonowania państwa od wewnątrz. Sama sobie jestem winna.
Zawód, zawodem nie istotne. ‘World War Z’ to pozycja ambitna, warta zainteresowania, niebanalna, rozwijająca przed autorem nowe horyzonty, całościowo zasługująca na piątkę z plusem. Chcesz poczuć pulsująca w żyłach adrenalinę? Biegnij do księgarni. Gwarantuję Ci, że Max Brooks zapewni nie bywałych wrażeń.
World War Z (2013)
Światowa wojna zombie w relacjach uczestników
kategoria: sci-fi, horror fantasy, literatura faktu
liczba stron: 544
cena: 34,90
wydawnictwo: Zysk i S-ka
ocena: 9/10
„Tam nie było innych kobiet, tylko inne kadetki, konkurentki, które łączyła jedynie wspólna wada: brak fiuta.*”
REANIMACJA ZWŁOK
Gdybym nie wygrała „World War Z” dzisiaj nie byłoby tej notatki. A ja żyłabym w błogiej nieświadomości, że jakakolwiek książka o zoombi jest w stanie mną poruszyć. Ale jednak los chciał inaczej. Trzy dni po ogłoszeniu wyników odebrałam nagrodę. Moje pierwsze wrażenie? Przeraziły mnie gabaryty. Pomyślałam, że jeśli ta książka nie jest tak dobra, jak o niej piszą – to nie przebrnę nawet przez pierwsze stronice.
Dziś wiem, że się myliłam. Jest to jedna z tych książek, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Dosłownie powaliła mnie na łopatki z tekstem: „Kaśka, widzisz? Ta książka jest świetna!”. I szczerze powiedziawszy nie wiem, jak można było zekranizować powieść Maxa Brooksa. I nie wiem, czy będę chciała kiedykolwiek to sprawdzić… Bo mogłabym na filmie nie pozostawić suchej nitki.
Ale wracając do książki… Kiedy chodziłam jeszcze do technikum, przerabialiśmy Dwudziestolecie międzywojenne. Jest to okres twórców, którzy pamiętają czasy I wojny światowej. Nigdy wcześniej nie interesowała mnie ta tematyka. Chcąc jednak zdać maturę, musiałam przebrnąć przez kilka lektur z tego wieku. I to był jeden z tych momentów, za które jestem wdzięczna, bo dzięki „przymusowi” poszerzyły się moje zainteresowania.
Gdyby tak przetłumaczyć tytuł powieści na język polski, w ręku trzymałabym właśnie „Światową Wojnę Z”. Jak wiecie, samo słowo „wojna” przynosi ludzkości spustoszenie. Jestem z pokolenia, które nie wie, czym jest wojna, zniewolenie, strach, głód. Potrafię jednak wyciągnąć wnioski z historii, że to nade wszystko upadek, a nawet brak wartości moralnych. To skazanie na okrucieństwo. To obcowanie ze śmiercią. A wypadku samej powieści nawet i życie po śmierci.
„World War Z” to literatura faktu, który na szczęście nie miał miejsca. To utwór o charakterze dokumentalnym, istne doświadczenie wojny (w formie reportażu) spisane przez Maxa Brooksa. Zaczyna się niewinnie, bo od pojedynczych przypadków zarażenia się wirusem, który po śmierci przynosi kolejne życie. Ale nie jest to życie wieczne, o którym wielu z nas marzy. To życie „żywego trupa”, który dniami i nocami błąka się po okolicy, wydając z siebie przerażający skowyt. Nie mówi, nie pije, nie goni nas z nożem… Ale potrafi człowieka zabić jedynym ukąszeniem. Pacjent „zero”, który niewiadomo kiedy i jak powstał przynosi na świecie pandemie. A świat, żeby ocalić ludzkość musi podjąć środki, które powstrzymają masowe ożywianie się trupów.
Nie myślcie jednak, że jest to kolejna książka wyłącznie o zoombi. Ponieważ porusza ona tematykę nie tylko czysto fikcyjną, ale i polityczną, ekonomiczną, społeczną, a nawet i psychologiczną. Moglibyśmy snuć hipotezy, że autor w książce przywołuje postać Elżbiety II, George’a W. Busha, czy też samego orędownika antyimprealizmu, jakim jest Fidel Alejandro Castro Ruz. Nie jest to też zwykła powieść sci-fi. Bo jest to historia – a jest to dość istotne słowo w kontekście całej książki – alternatywna napisana w tak znakomity sposób, że gdybyśmy nie wiedzieli, że mamy do czynienia z fikcją, uznalibyśmy fakty z książki za prawdę. Co ciekawe, książka to również świadectwo życia. Renesans podnoszenia się społeczeństwa po tak katastrofalnym upadku. Gdy dezorientacja, panika, nieprzygotowania się świata do walki z nieznanym i masa błędnych decyzji, kosztują życie wielu ludzi.
„World War Z” to reportaż albo i nawet kolaż wywiadów z osobami, które przeżyły wojnę. Poprzez co każdy wywiad staje się jednym z elementów puzzli, jakie możemy sami złożyć. Dowiadujemy się między innymi, jak niektórzy wzbogacili się na wojnie, wykorzystując ją dla własnych korzyści. Jak zmieniły się techniki walki z Zoombi i do czego służyło tzw. lobo. Czym jest poświęcenie. I dlaczego niektórzy ludzie sami udawali Zoombi… Max Brooks pokazuje nie tylko skrawek opowieści, ale i całe preludium wojny, która toczyła się nie tylko na lądzie, ale i na morzu, i w powietrzu.
Starałam się w recenzji nie pisać zbyt wiele o fabule, bo naprawdę każdy wywiad jest wart przeczytania bez spoilera. Z możliwością popatrzenia na wydarzenia z własnego punktu widzenia. Kto do tej pory jeszcze nie sięgnął po książkę, to nie ma na co czekać. Bo mamy do czynienia z pozycją, która zawładnie czytelnikiem po ostatnią kartkę. A jest tych kartek sporo…
* „World War Z”, Wydawnictwo ZYSK i S-KA
_______________________
Katarzyna Sternalska
~ eyesOFsoul ©
http://recenzencki.wordpress.com/2013/08/07/world-war-z-max-brooks/
Jakiś czas temu film o tym samym tytule był wyświetlany w kinach na całym świecie. Celowo nie używam słów „ekranizacja książki” ponieważ po lekturze „World War Z” wiem już, że jedno z drugim nie ma dużo wspólnego. Max Brooks wydaje się ekspertem w sprawach związanych z zombie, można nawet przygotować się dzięki niemu na inwazje ożywionych czytając inne jego dzieło pt. „Zombie Survival”.
W tym miejsc z reguły opisuję fabułę książki, jednak tym razem zrobię wyjątek. Książka została napisana w takiej formie, że informacje o treści wyglądałyby trochę nie na miejscu.
Z początku byłam zaskoczona formą jaką przybrała ta powieść. Zamiast typowej książki otrzymujemy reportaż wojenny powstały dzięki nagraniom wysłannika ONZ. Reportaż tak świetnie napisany i tak bardzo pozbawiony subiektywnych odczuć autora, że ma się wrażenie jego autentyczności. Na wstępie autor „reportażu” zaznaczył iż wyciął z rozmów swoją osobę tak by jego poglądy i osądy nie zaburzały obiektywizmu, a czytelnicy mogli sami zdecydować co o tym wszystkim myślą.
A jest nad czym się zastanawiać. W końcu czytamy zapiski rozmów z osobami które brały bezpośredni udział w ważniejszych momentach Światowej Wojny Z, od początku aż do końca. Dowiadujemy się o etapach rozwoju choroby, o tym w jaki sposób się ona rozprzestrzeniła na cały świat oraz w jaki sposób ludzie próbowali z nią walczyć. Nie wszyscy byli bohaterami, kryształowymi postaciami które walczyły o uratowanie ludzkości. Dzięki ich wypowiedzią dowiadujemy się jak zachowują się ludzie w obliczu tak wielkiej tragedii. Niestety nie jest to pocieszający obraz. Czy, żeby uratować kogokolwiek będziemy w stanie poświęcić większość?
Forma jaką wybrał Max Brooks jest o tyle zaskakująca co ryzykowna. Gdyby treść ustępowała formie, książka dołączyłaby do szeregu nijakich opowieści o zombie których na rynku jest pełno. Dzięki temu, że całość jest bardzo spójna, przypisy które w książce znajdziemy sprawiają wrażenie jakbyśmy faktycznie czytali opracowanie historyczne wydarzeń realnych, autor nie tylko uniknął śmieszności ale wspiął się na sam szczyt wśród tłumu książek o podobnej tematyce.
Sam początek książki mówi nam o tym, że wojna się skończyła. Odkrywanie jednak krok, po kroku jak do tego doszło sprawia olbrzymią przyjemność. Książkę można polecić nawet osobą które od tematu zombie stronią. Ta naprawdę przełamuje konwencję i sprawia, że na problem można spojrzeć z zupełnie innej strony. Przerażająca wizja wojny która na szczęście się nie wydarzyła prześladuje mnie odkąd zamknęłam książkę. Obyśmy nigdy nie musieli się przekonać czy wizja Brooksa się sprawdzi.
"Zombie survival" to praktyczny podręcznik obrony przed atakiem żywych trupów. Nie szafuj lekkomyślnie swoim najdroższym skarbem – życiem. Ten poradnik...
Przygoda dwójki bohaterów, których wyprawa przez krainę z bloków doprowadza w sam środek konfliktu. Tylko oni mogą uratować świat. Podróż w nieznane to...