Czy przyjaźń może przerodzić się w prawdziwą miłość?
Sol i Hanna to dwoje przyjaciół z dzieciństwa, którzy niespodziewanie spotykają się po latach. Opowieść rozpoczyna się 31 grudnia, kiedy to Hannę bezceremonialnie porzuca jej chłopak Danny, jeden z najprzystojniejszych w szkole. Hanna jest zrozpaczona. Koleżanki próbują zająć jej miejsce, a jedynym przyjacielem, który stara się ją pocieszyć, jest Sol. Chłopak wpada na pomysł, żeby oboje raz w miesiącu przez cały rok oglądali wspólnie film - raz wybrany przez niego, raz przez nią. Sprawy komplikują się, gdy okazuje się, że Sol zakochuje się w dziewczynie. Czy uda mu się zdobyć jej serce?
Wydawnictwo: Ya!
Data wydania: 2018-04-04
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 320
"Wieczór filmowy" to historia dwójki nastoletnich przyjaciół - Hanny i Sola, którzy - na skutek niepomyślnych dla dziewczyny wydarzeń mających miejsce w noc sylwestrową (porzucenie przez chłopaka) - decydują się raz w miesiącu przez cały rok oglądać wspólnie jeden film – raz wybrany przez nią, raz przez niego. Hanna jako przebojowa dziewczyna bez kompleksów ma tylko jeden cel - odzyskać Dana, utraconą miłość. Uważa, że dzięki filmom znajdzie odpowiedź na pytanie, co zrobić, żeby znów być z chłopakiem, którego tak bardzo kocha. Sol postanawia z kolei wykorzystać okazję, by spędzić więcej czasu z przyjaciółką, w której jest zakochany bez pamięci, a o czym Hanna nie ma zielonego pojęcia.
Całość przedstawia się jako zaskakująco przyjemna młodzieżówka. Zaczynając od bohaterów... Początkowo Hanna wydawała mi się dość płytka i irytowało mnie jej zachowanie. Ciągłe ględzenie na temat Dana było męczące, zwłaszcza po tym, jak potraktował ją i wiele innych dziewczyn. Zaskakujące było dla mnie to, że tak bardzo nie chciała odpuścić, dać za wygraną, poszukać szczęścia gdzieś indziej... Z czasem jednak zdążyłam ją polubić - zwłaszcza, gdy poszła po rozum do głowy i wyciągnęła wnioski. Z kolei postać Sola wydała mi się sympatyczna od samego początku, ale autorka poszła w swoich wyobrażeniach w zupełnie w inną stronę niż ja. Poznajemy go jako osobę mało atrakcyjną, a przynajmniej chłopak tak myśli o samym sobie. I gdyby pociągnąć historię w tą stronę, w stronę nieatrakcyjności głównego bohatera, to miałaby ona jakiś przekaz - że nie wszystko złoto, co się świeci, nie oceniaj książki po okładce etc. Zamiast tego autorka zdecydowała się pokazać nam Sola, który wydaje się atrakcyjnym facetem dla wszystkich, tylko nie dla samego siebie. I tu zaczynają się schody do płytkości tej książki. Bo może faktycznie trudniej byłoby uwierzyć, że przebojowa dziewczyna zwraca uwagę na nieatrakcyjne chucherko o dobrym sercu, ale przynajmniej pokazywałoby to, że nie trzeba być chodzącym Bradem Pittem, żeby cię doceniono, zwrócono na ciebie uwagę i żeby cię pokochano.
Nieźle wykreowani zostali także bohaterowie drugoplanowi - zwłaszcza Lizzy. Dziewczyna, o której można by mówić wiele, ale przede wszystkim to, że jest osobą silną, niezależną i nie boi się być sobą. Nie trudno było mi uwierzyć w grono fałszywych przyjaciółek, które nie widzą świata poza czubkiem własnego nosa. Podobała mi się postać Stevie'go - dobrego kumpla, z którym można pogadać o dziewczynach, a także Carmen - ułożonej i dobrze wychowanej córki policjanta. Tutaj zrobię mały wtręt - brakowało mi Carmen w historii Sola. Myślę, że autorka powinna była jednak zamieścić z nią jeszcze kilka scen. Najbardziej wkurzającymi postaciami byli zdecydowanie Dan i Vashti. Aż mnie zdziwiło, że żadnemu z nich nie przypięto łatki, która przełożyłaby się na ich życie towarzyskie.
Historię poznajemy z dwóch punktów widzenia: Sola i Hanny. Jest to ciekawe połączenie, ponieważ możemy poznać lepiej każdego z bohaterów, ich motywacje, sposób myślenia, pragnienia i plany na przyszłość. Możemy też któregoś z nich bądź oboje bardziej lub mniej polubić. W książce brakowało mi rozwinięcia kilku wątków. Przede wszystkim Carmen, która niezbyt często pojawiała się w historii Sola. Chciałabym zobaczyć reakcję ojca Carmen po feralnej imprezie halloweenowej, rozmowę Carmen i Sola po tych wydarzeniach, czy zostali przyjaciółmi czy wrogami. Mimochodem wspomniano również o mamie Garetha i o świętach, a ja po scenie w szpitalu chciałabym zobaczyć również scenę rodzinną oczami Sola. Brakowało mi także stanowczej reakcji Trixi na to, co zrobiła jej Vashti i rozpadu tej relacji, przejrzenia na oczy.
"Wieczór filmowy" to przyjemna historia o tym, jak pokrętna bywa miłość i jak trudno dostrzeć, że czasami znajduje się na wyciągnięcie ręki. To idealna książka na wakacje, ferie - gdy potrzebujemy się po prostu odprężyć. Myślę, że spodoba się raczej młodszym (15+) niż starszym czytelnikom. Jest niewymagająca, czyta się ją szybko. Rozdziały są krótkie - pisane raz z perspektywy Sola, a raz z perspektywy Hanny. Nie warto skreślać tej młodzieżówki, ponieważ można się przy niej naprawdę dobrze bawić. Osobiście uważam, że to bardzo dobry materiał na film młodzieżowy, który z przyjemnością bym obejrzała. Jeśli jesteście zainteresowani - sięgnijcie po "Wieczór filmowy"!
Książka nie podobała mi się. Przyznaję, że miała potencjał i mogła z tego wyjść całkiem fajna historia. Niestety jak dla mnie główna bohaterka była zbyt irytująca. W sumie nie rozumiem też dlaczego w podobnych pomysłach (chodzi mi o wieczory filmowe) zawsze przedstawiane są stare filmy typu klasyki. Przecież współcześnie też jest wiele fajnych filmów, z których coś nie coś można wynieść. No ale to tylko moje zdanie. Co do okładki to taka sobie. Bardziej kojarzy mi się z kinem niż wieczorem spędzonym z przyjacielem przed telewizorem oglądając stare filmy. Ta książka to zwykłe czytadło dla nastolatek.
Krótka, zwięzła i na wskroś współczesna. Czy te trzy określenia wystarczą, żeby opisać jaką książką jest "Wieczór filmowy"?
Sięgając po najnowszą pozycję Wydawnictwa YA!, spodziewałam się książki, która wciągnie mnie do swojego świata na kilka godzin, po czym wypluje bogatszą o wiedzę na temat ciekawostek filmowych, oryginalnych zabiegów i form literackich oraz nietypowych charakterów postaci. Najważniejsze pytanie: czy dostałam to, czego oczekiwałam?
Krótka. "Wieczór filmowy" to zaledwie dwustuosiemdziesięciopięciostronnicowa książka. Dlaczego zaledwie? Ponieważ dosyć duży rozmiar czcionki dodatkowo skraca czas, który czytelnik poświęca na tę lekturę.
Zwięzła. Skróty myślowe, przeskakiwanie z wątku na wątek i pozostawianie czytelników z domysłami, to główne trzy skojarzenia, które nasuwają się po zapoznaniu z lekturą. Nie popieram, ale również nie krytykuję. Jednak w przypadku czytelników, którzy czasami lubią rozpływać się nad cudownymi fragmentami, "Wieczór filmowy" niestety nie dostarczy tego typu wrażeń.
Na wskroś współczesna. Zaczynając od bohaterów, brnąc poprzez fabułę i kończąc na całym zamyśle autorki, dostosowanie tych wszystkich elementów do XIX wieku jest chyba największą zaletą książki (pomijając jeszcze jedną, do której przejdę za moment!). Lucy Courtnenay przekroczyła wszelkie granice, łącząc kontrowersyjność, nowoczesność i tematy tabu w jedno. Do tej pory nie spotkałam się z żadną inną pozycją z gatunku literatury obyczajowej i romantycznej, przez której treść naszpikowaną dewizą "zero granic", brnęłoby się tak łatwo i z takim zaskoczeniem.
Największy hołd autorce należy się jednak za pomysł wplecenia w tę współczesną powieść elementów filmowych, odwołujących się do kilku pokoleń wstecz. Idea krótkich streszczeń każdego z filmów występujących w fabule wraz z najistotniejszymi informacjami o nich sprawia, że nawet starsi czytelnicy znajdą w książce coś dla siebie.
Odpowiadając na postawione przez siebie pytanie: po przeczytaniu "Wieczoru filmowego" mogę śmiało stwierdzić, że dostałam to, czego oczekiwałam. Nie obyło się jednak bez drobnych wad. Jak dla mnie: za szybko, za mało i zbyt zwięźle. Wychodzi na to, że jestem niewolnicą własnych przyzwyczajeń, jeśli chodzi o przerost formy nad treścią!
Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Przechodząc z kolei do samej autorki... Jest to moje pierwsze spotkanie z jej piórem. Przyznam, że nieco sceptycznie podchodziłam do niej, bo nie wiedziałam, czego się spodziewać. Przed rozpoczęciem lektury udało mi się gdzieś przeczytać kilka recenzji, ale dalej nie byłam pewna, czy to jednak książka dla mnie. A więc chwyciłam za nią, zaczęłam czytać i... w sumie nie odrywałam się od niej i pochłonęłam ją na raz.
Przyznam, że autorka ma bardzo przystępne pióro, które pochłania się bardzo, bardzo szybko. Jej styl jest lekki i przyjemny, więc nie powinniście mieć jakichkolwiek blokad podczas czytania. I ja również nie miałam żadnych oporów. Przeczytałam ją naprawdę szybko i miło spędziłam z tą lekturą czas. Czy polecam książkę ze względu na to, jak jest napisana? Tak.
Troszkę bardzo irytowały mnie postacie w Wieczorze filmowym. Może dlatego, że jestem starsza? Nie wiem, ale wiem, że momentami miałam dość tych zachowań bohaterów. Był tak płytkie i cóż - być może dzieje się tak w świecie nastolatków - nie wiem, nie mam pojęcia. Fałszywości między postaciami jest tu co nie miara i może ze dwie, trzy relacje, które są szczere, prawdziwe. A tak, to tylko mieszają nam w głowach. Niestety, ale nie polubiłam żadnego bohatera, bo jakoś... no działali mi na nerwy. To nie dlatego, że się unoszę dumą, bo jestem starsza i gdzie tam będę miała lubić kogoś młodszego, bo to nie tak. Odniosłam wrażenie, że autorka trochę na odczep się wykreowała te postacie i być może to również dlatego nie zdobyli mojej sympatii.
Owszem, mogę się zgodzić, że ta krótka powieść porusza nieco kontrowersyjne tematy, takie jak relację mężczyzn do siebie, tak, chodzi mi o gejów. Widzimy, jak inni traktują kogoś, kto spędza z nimi część swojego czasu. Widzimy tutaj czystą przyjaźń od małego i widzimy, jak się rozwija. Oczywiście widzimy klapki na oczach młodych ludzi, co nieco irytuje, ale niech będzie. Niestety jednak na mnie nie zrobiła wielkiego wrażenia mimo kilku aspektów, które nawet są dość ważne. Niemniej jednak lekturę tę kierowałabym do grona młodszych czytelników, którzy powoli wchodzą w świat dorosłych, którzy zaczynają zauważać pewne relacje, trudne do zaakceptowania. Sami wiemy po sobie czy po zachowaniu najbliższych, jak reagują na dane sytuacje. Ja sama nie mam żadnych "ale" do gejów. Ale znam osoby, które słysząc ten wyraz są po prostu oburzone, obrzydzone i tak dalej. Dlatego warto nakierować swój sposób patrzenia samemu niż przez wzgląd na innych, bo ktoś tak sądzi.
Reasumując uważam, że jest to lektura idealna jako przerywnik od trudniejszych i cięższych lektur. Sprawdzi się również na wakacje, lub jako relaks, odpoczynek w wolny dzień lub po powrocie z pracy. Ja mam do niej mieszane uczucia, są rzeczy, które mi się nie podobały tak jak sami bohaterowie, ale spodobało mi się np. lekkie pióro autorki, które czyta się szybko i przyjemnie. Cenię również pisarkę za to, że starała się jakoś poruszyć kilka ważnych tematów, które wciąż są kontrowersyjne. Może nie wyszło jej to najlepiej, ale też i wcale nie najgorzej. Myślę, że moglibyście dać szansę tej książce i sami ocenić. Tak będzie najlepiej. :)