Panie Jezu, na drzewie wiszący, zabierz ode mnie tę wodę!
Kacper porzuca życie przestępcy. Uciekając przed demonami z przeszłości, trafia na małą wyspę na Morzu Śródziemnym. Prowadząc tam życie porządnego obywatela, pomału zaczyna wierzyć, że wreszcie udało mu się zamknąć rozdział przemocy i szaleństwa ostatnich lat. Nic bardziej mylnego…
Kiedy Kacper wraca do Polski, by zmierzyć się z trudną historią swojej rodziny, na drodze do prawdy staje mu bezwzględny morderca i fala okrutnych wspomnień z przeszłości.
"W czarnej zimnej wodzie" to thriller o dziedziczności zła, przemocy i duszącej rozpaczy, wiodących do coraz to kolejnych śmierci.
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2020-12-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 300
Język oryginału: polski
Dobro i zło – czy wybierają sobie osoby, które obdarowują przywilejami lub karcą pechem? Bohater książki Jana Godlewskiego „W czarnej zimnej wodzie” uważa, że „(…) los nigdy nie dał mu wybierać między dobrem, a złem, zawsze tylko między różnymi rodzajami zła. Jakby dobre rzeczy nie były dla niego stworzone”[*]. Kiedy przyjrzymy się jego życiorysowi, odniesiemy wrażenie, że wisi nad nim jakieś fatum. Jako młody chłopak musiał zmierzyć się z odrzuceniem i śmiercią bliskiej osoby. Wkroczył na przestępczą ścieżkę, a kiedy po odsiedzeniu wyroku, wydaje mu się, że odciął się od przeszłości i wszystko zaczyna się układać, kolejna kłoda pada mu pod nogi – poważna choroba. Aby zdobyć pieniądze przyjmuje ostatnie zlecenie. Niespodziewanie będzie ono pretekstem do poznania przeszłości swojej rodziny. Historii brutalnej, zaskakującej, smutnej.
Powieść „W czarnej zimnej wodzie” to kryminał. Podkreślam to nie bez powodu. Na początku czytania bardzo trudno stwierdzić, o co może chodzić w tej książce. Dostajemy kilka obrazów z powięziennego życia Kacpra – głównego bohatera. Są one przetkane wizjami wywołanymi chorobą czy też snami dręczonego umysłu i wypowiedziami bliżej nieokreślonej postaci, która nawiązuje do wydarzeń na długo przed narodzinami byłego przestępcy. Musimy trochę odczekać, aby wgryźć się w kryminalną intrygę, a tak naprawdę trzeba przeczytać tę książkę do końca, aby zrozumieć początek. Jan Godlewski zatacza fabularne koło, udowadniając jak doskonale przemyślał i zaplanował swój tekst. Zagranie nieco ryzykowne – miałam taki moment, że chciałam odłożyć tę powieść – ale cierpliwość czytelnika zostanie wynagrodzona. Kiedy koło wydarzeń zostanie puszczone w ruch nie przestają one nas zadziwiać.
Co, w takim razie, jest tematem tej powieści? Sadyzm, ale w innej formie niż zazwyczaj jest przedstawiany w kryminałach. Pewnie pierwsze skojarzenie większości z was to obraz psychopaty, który torturuje swoje ofiary. W „W czarnej zimnej wodzie” mamy opisaną bardzo subtelną odmianę sadyzmu. Przypadek oprawcy, o którym wszyscy sąsiedzi twierdzą, że był to bardzo pomocny człowiek, a nagle wychodzi na jaw, że między innymi uwielbiał łapać ptaki i wykuwać im oczy albo w ramach kary przywiązywał dziecko do kaloryfera. Były to rzeczy codzienne, mogące zostać określone jako niska szkodliwość społeczna, jednak mamy tu do czynienia z chorym umysłem, który lubuje się w zadawaniu bólu. I o ile o powieści nie mogę powiedzieć, że to brutalny kryminał – bo patologiczne zachowania są dość długo przed nami ukrywane – to jej atmosfera jest mroczna, dusząca i osaczająca czytelnika, niczym topielca ciemna woda.
Jan Godlewski napisał wciągającą powieść, aczkolwiek zrobił to w sposób bardzo ryzykowny. W przeciwieństwie do pisarzy popularnych kryminałów, nie zarysowuje problemu na samym początku. Pozwala czytelnikowi szukać wraz z głównym bohaterem i razem z nim przetrawiać odkryte fakty. Przyznam, że czytając tę książkę przeszłam od znudzenia, po zachwyt. Im dłużej towarzyszyłam Kacprowi w jego podróży tym szerzej otwierałam oczy, a na końcu moja szczęka wylądowała na podłodze. Myślę, że to wynagradza mozolny początek.
[*] Jan Godlewski, „W czarnej zimnej wodzie”, wyd. Oficynka, Gdańska 2020, s.57.
,, Mieszkańcy, którzy wyszli wtedy z domów, byli świadkami tego, jak ulice mieszczące się wzdłuż rzeki przykryła rozpędzona masa czarnej wody, wyrywając i unosząc ze sobą drzewa, słupy telegraficzne, kontenery na śmieci i samochody. W zalanych do pierwszego piętra kamienicach otwierały się okna, z których wśród ryku fal dochodziło wołanie o pomoc".
Nie sądziłam, że można napisać tak mroczną, twardą i wzruszającą zarazem książkę. Jest to naprawdę wyrazisty thriller, który przeraża swoją treścią. Rozróżnione są dwa czasy, z momentów, kiedy bohater był młodym chłopcem i obecnie, kiedy jest dorosłym mężczyzną. Cytat pochodzi z czasów jego dzieciństwa, kiedy to zginęło bardzo dużo osób. Na jego oczach ludzie tracili świadomość i życie. Nigdy tak naprawdę się z tego nie otrząsnął. Te wszystkie sceny powracają do niego w snach lub omamach, które pojawiają się coraz częściej, nie bez przyczyny zresztą. Teraz jako dorosły człowiek pragnie innego życia. Stara się zachowywać jak normalny obywatel, jednak to nie jest takie proste. Śmierć puka w jego okno prawie każdego dnia. Nie wiem, czy z wielu rzeczy zdaje on sobie sprawę. Nie potrafię wam nawet powiedzieć nic o jego psychice. To nie będzie coś na co liczycie, lub na co nie liczycie. Nie przewidzicie dalszych wydarzeń, bo wam na to ktoś nie pozwoli. Będziecie czytali z uchylonymi ustami, co rusz przecierając oczy, bo... Bo.
Książka naprawdę porywająca. Postać z wieloma rzeczami musi się zmierzyć i nie wiem, czy inni będą z tego zadowoleni. Kacpra można podziwiać i nienawidzić jednocześnie. Jest zły i dobry jednocześnie. Prawdziwy ,,człowiek" nieprzewidywalności. To, co go spotkało i spotyka jest straszne, jednak w moim mniemaniu sam sobie na to zasłużył.
Podobały mi się momenty, kiedy nachodziły go obłąkańcze wizje. Zastanawiałam się co oznaczają, podczas gdy on nam tłumaczył dlaczego je posiada. Nie można tu ufać bohaterom, gdyż połowa z nich jest chora psychicznie. Nie zawsze rozumiałam ich zachowania, a teraz zastanawiam się, czy mi się to wszystko nie przyśniło...
Każdy ma swoją datę ważności, przychodzenia i odchodzenia Jan, emerytowany nauczyciel angielskiego, próbuje ujarzmić nękające go zaburzenia nerwicowe...
Przeczytane:2021-12-01, Ocena: 5, Przeczytałam,
Lubię historie nieoczywiste, w których rzeczywistość miesza się z iluzją, przeszłość depcze bohaterom po piętach, a autor skutecznie miesza czytelnikowi w głowie.
Tak jest w przypadku thrillera "W czarnej zimnej wodzie", który choć objętościowo dość niepozorny, niesie ze sobą potężny ładunek emocji, zagmatwaną intrygę i szokujące, choć nieco nierealne zakończenie.
Autor pisze w stylu, który niepokoi, wprowadzając poczucie zagubienia, co idealnie współgra z wewnętrznym chaosem i pogmatwaniem głównego bohatera żyjącego na granicy snu i jawy, nie odróżniając wspomnień od chorobliwych omamów.
Kacper to bohater głęboko doświadczany przez los, który nie może liczyć ani na przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, ani mieć nadziei na lepszą przyszłość. Czy jednak na karb tragicznej przeszłości można zrzucić jego wybory? To, kim się stał? Bohater budzi w nas sprzeczne emocje. Niełatwo mu współczuć, ale i trudno o jednoznaczne potępienie.
Wraz z bohaterem zanurzamy się w bolesnej przeszłości, ale i śledzimy bieżące tragiczne wydarzenia, które wwiercają się w świadomość domagając wyjaśnienia. Autor odkrywa przed nami wiele kart, niektóre jednak zanurzone w czarnej zimnej wodzie pozostawiają pole domysłom czytelnika. Odniosłam wrażenie, że w tej historii nie chodzi o jej realizm, a nakreślenie niepokojącego, melancholijnego klimatu i grę na emocjach.
To opowieść o złu, które dopada nas niespodziewanie czyniąc spustoszenie w sercu i duszy, zmuszając do drastycznych wyborów, ale i o tym, które wyrządzamy z pełną świadomością i premedytacją. Nie ma w niej miejsca na choćby strzęp nadziei, a chwila szczęścia, której doznaje bohater okazuje się tylko bezlitosnym chichotem losu. Ciekawa pozycja.