Witajcie w świecie nieokiełznanej wyobraźni i nieskrępowanej swobody literackiej. Oto bohaterowie z piekła rodem, balansujący na granicy jawy i snu, życia i śmierci. Kasztaniarz i kosmonauta, trumna z generałem Sikorskim i przygłucha Matka Boska w blasku telewizora dziergająca Jezusowe skarpety. W oszalałym świecie nikogo nie dziwi podwieczorek zapoznawczy dla zmarłych ani teatrzyk oświaty sanitarnej. Weronika Murek niczym nadworny kuglarz słowa miesza style literackie i zwodzi zmysły czytelnika. Doskonała odskocznia od szarości dnia powszedniego.
"Krótkie, gęste i treściwe - każde słowo na swoim miejscu, co drugie zdanie mocne i celne niczym aforyzm. A wszystko to spowija aura niesamowitości, choć opowiadania te traktują o zwykłym życiu. Debiut bardziej niż obiecujący." Dariusz Nowacki
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2015-02-12
Kategoria: Przewodniki turystyczne
ISBN:
Liczba stron: 144
Dziś opowiem trochę o mojej nowej ulubionej o kaczce dziwaczce i do tego debiutantce. Będzie krótko, abstrakcyjnie i zgodnie z treścią omawianej lektury. Mocno przytwierdzonych do rzeczywistości proszę o zrozumienie dla pokrętnego świata marzycieli.
Naprawdę chciałam napisać normalną recenzję, taką od A do Z, od krótkiego streszczenia do subiektywnej opinii, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafię się do tego zebrać. Nie wypada również przemilczeć tak ciekawą książkę. W mojej głowie, już na samą myśl o tym niewielkim objętościowo zbiorze opowiadań, kłębi się i kotłuje od porównań, określeń i podsumowań.
Zupełnie niezapowiadający tego, co czyha na czytelnika w środku tytuł sprawił, że po tę książkę sięgałam z lękiem. Jednak obawa o to, że zaraz zza okładki wyskoczy nudna rozprawa botaniczna, rozproszyła się na widok kompletnie abstrakcyjnej okładki. Jej związek z tytułem czy treścią również wydaje się zupełnie przypadkowy. Ale przypadki zwykle mają to do siebie, że są celowe, niczym wyjątki potwierdzające regułę.
Nierealna rzeczywistość pełna zwykłych dziwolągów - tak właśnie mogłabym streścić każde z opowiadań Weroniki Murek. Choć to otwierające zbiór i jednocześnie najdłuższe jest moim ulubieńcem, to jednak cała reszta krótkich historyjek bez ładu i składu da się polubić. Kto nie pokocha nerwowo chorych i ich marchewki gryzionej a'la gra na harmonijce, żywej-nieżywej Marii, chłopca z mięsa czy polskiego kosmonauty na falach radiowych?
"Uprawa roślin południowych.." to przede wszystkim niedorzeczne sytuacje, w których nieprawdopodobne postaci wygłaszają swe absurdalne opinie o świecie; całość zamknięta oczywiście w nieszablonowej formie półpłynnej. Wszystko umyka tu czym prędzej przed jakimikolwiek ramami i ograniczeniami. Nie ma jednej etykietki, którą można przykleić do miczurinowych historii. A i dziesięć nie wystarczy, by w pełni opisać, co czeka czytelnika, który odważy się zajrzeć do świata wykreowanego przez autorkę. W głowie się nie mieści - niech te słowa służą za rekomendację.
Fabuła bardzo i mega surrealistyczna, wysoce pomysłowa i zasługująca na uwagę. Pozwala smakować słowa, zdania i doceniać kunszt literacki młodej autorki. Nie znalazłem tylko jakiegoś przesłania, sensu, czy głębszej myśli i zastanawiam się ciągle, co Pani Weronika chciała przekazać? Nie znalazłem odpowiedzi, ale przeczytać warto.
Dobrze, że nie przeczytałam tego zbioru zaraz po premierze. Dobrze, że nie rzuciłam się na niego tak, jak chciałam, bo skończyłabym głodna, z wywieszonym jęzorem. Wyobraźnia Murek zaskakuje, jednak jej opowieści opierają się przede wszystkim na dziwności, a to stanowczo za mało, bym mogła z czystym sumieniem nazwać jej debiut udanym. Owszem, autorka nie boi się problematyki funeralnej, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. Najdłuższy tekst zbioru – "W tył, w dół, w lewo" – jest niemal genialny. O śmierci mówi się w nim jak o schabowym na obiad, niesamowitość wylewa się z niego litrami, jednak tylko poprzez niewielkie rozdarcia w rzeczywistości, pieczołowicie przygotowane przez autorkę. Prawdziwe cudeńko. Szkoda zatem, że kolejne opowiadania rozmywają się, są tylko surrealistyczne, tylko oderwane od znanego nam świata. Spodziewałam się jednak czegoś lepszego.
Tuż po debiucie pisano o niej, że spadła na polską scenę literacką niby meteoryt. Oryginalność jej wyobraźni, wyczucie dramaturgiczne, a przede wszystkim...
To jest malutka książeczka. Tak malutka, że mogłaby być kamyczkiem chowanym w kieszeni, zgniecionym kwiatkiem z wianka, skrytym pod łóżkiem pamiętnikiem...