Ponad siedemdziesiąt tysięcy polskich dzieci objętych jest pieczą zastępczą. Mieszkają w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Większość nie ma szans na znalezienie prawdziwego domu - są za duże, mają zbyt wiele problemów zdrowotnych, ich biologiczni rodzice nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich. A nawet jeśli dojdzie do adopcji, nie zawsze jest to historia z happy endem. Rodzina adopcyjna mierzy się z wyzwaniami, które osobom z zewnątrz trudno sobie wyobrazić. Nie wszystkim udaje się ten ciężar udźwignąć.
Marta Wroniszewska słucha historii adoptowanych dzieci - dziś już dorosłych - oraz rodziców adopcyjnych, rodzin zastępczych i dawnych wychowanków domów dziecka, zmagających się z codziennością, do której nikt ich nie przygotował. Rozmawia z osobami poszukującymi swoich biologicznych rodziców, matkami, które utraciły prawa rodzicielskie, wreszcie pracownikami instytucji i działaczami społecznymi. Osobiste dramaty przeplatają się problemami niewydolnego systemu. I choć w tej historii jest wiele głosów, najdonośniej wybrzmiewa ten, którego zwykle nie słychać - głos dzieci.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2021-05-12
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 336
Język oryginału: polski
Przeczytane:2021-06-09, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, 52 książki 2021, 26 książek 2021, 12 książek 2021, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
Czy wiecie, że w Polsce ponad 70 tys.dzieci jest objętych pieczą zastępczą?
I większość z nich niestety nie ma szans na znalezienie nowej rodziny przez przedłużające się procedury i nieuregulowaną sytuację prawną( surogatki i adopcja ze wskazaniem oficjalnie są zabronione).
Dlatego dzieci latami przebywają w domach dziecka i rodzinach zastępczych czekając...
Autorka w swojej książce stara się ukazać problem adopcji z każdej strony.
Wytyka błędy systemu i wskazuje przekłamania ośrodków adopcyjnych.
Ale prócz suchych faktów mamy w niej przejmujące głosy.
Dyrektora Domu Dziecka, rodziców adopcyjnych i dzieci.
Bo to one najbardziej cierpią.
Przerzucane z kąta w kąt jak niechciana zabawka i pomimo całego zła- tęskniące za biologicznymi rodzicami, którym nasz drogi kraj daje miliony szans.
Niektórzy z niej korzystają, większość tylko obiecuje i na tym poprawa się kończy.
A lata lecą, dziecko jest coraz starsze i ma coraz mniejszą szansę na normalny dom.
Ta książka jest jak policzek.
Jak brutalne zderzenie z mostem, gdzie po rozerwaniu barierek lecimy głową w dół..
Wszystko tutaj boli, bo nasz system jest chory.
Zamiast pomagać, wielokrotnie szkodzi i układa kłody pod nogi.
Dla mnie to była jedna z najbardziej smutnych, ale jakże prawdziwych lektur i ogromnie ją Wam polecam.
Na koniec zostawię Was tylko z fragmentem wypowiedzi dyrektora Domu Dziecka w Pleszewie, z którą zgadzam się w 100%.
,,Chroni się rodzica biologicznego, a nie myśli się o dziecku. A zła opieka(...) przestępstwem w Polsce nie jest. Z naszych podatków utrzymujemy całe rodziny i ich dzieci.To grupa ludzi, którzy uważają, że zasiłek im się należy, to po co iść do pracy. Utrzymujemy patologię i uczymy kolejne pokolenie sposobu życia w systemie opieki społecznej"
Myślicie, że to się kiedyś zmieni?