Tajemniczy wróg od lat czyha na rodzinę Hajdukiewiczów. W zemście za urojone krzywdy, daleki krewny postanawia odpłacić się swojemu kuzynowi, kierując swój gniew na jego dzieci.
Daria od dzieciństwa trzymana była przez swoją rodzinę w złotej klatce. Groźba wisząca nad dziewczyną stała się jeszcze realniejsza, kiedy dwaj jej najstarsi bracia stracili życie. W obawie o jej bezpieczeństwo, rodzice nie pozwalali Darii samotnie opuszczać rodzinnej willi, za jedyną namiastkę wolności dając jej możliwość pracy w będącym ich własnością hotelu ,,Zacisze".
Przygnieciona ciągłym nadzorem Daria postanowiła wyrwać się spod rodzicielskiej kurateli. Kiedy w ,,Zaciszu" poznaje Marka - nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny - pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek...
Daria, z powodu groźby wiszącej nad jej rodziną, od dzieciństwa trzymana była przez rodziców pod ciągłym nadzorem. Jednak kiedy poznaje Marka - nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny - pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek...
Ekscytująca i dobrze skomponowana epicka powieść o lojalności, miłości i poświęceniu. Czyta się ją z zapartym tchem, pobudza wyobraźnię, rodzi emocje i skłania do refleksji. Serdecznie polecam!
Krystyna Meszka, autorka bloga: cyrysia.blogspot.com
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2018-08-21
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
RECENZJA OBU TOMÓW CYKLU "tAM, GDZIE RODZI SIĘ..."
Tam, gdzie rodzi się miłość to pierwszy tom serii, której kontynuacją jest książka Tam, gdzie rodzi się zazdrość. Jako że obie książki różnią się jedynie częścią fabularną, to postanowiłam je opisać w jednej recenzji. Tym samym uniknę spojlerów i postaram się opowiedzieć to tak, abyście nie stracili przyjemność podczas czytania obu powieści :)
Obie książki są wznowieniami sprzed kilku lat. Pamiętam, jak bardzo w 2015 roku chciałam przeczytać tę serię, ale jak to w życiu bywa, natłok obowiązków i późniejsze nowości wydawnicze, skutecznie oddaliły mnie od sięgnięcia po nie. Niemniej teraz nadarzyła się nie lada okazja, bo oprócz lektury, zaproponowano mi również objęcie patronatem tych książek. Oczywiście zgodziłam się bez żadnych oporów. Bardzo cenię sobie twórczość Edyty Świętek, dlatego po jej książki mogę sięgać w ciemno, bo wiem, że w każdej znajdę coś wartościowego, co przykuje moją uwagę.
Autorka w tych książkach pod lupę bierze znaczenie słów miłość i zazdrość (jak w tytule). Co fajne, nie moralizuje, a pozwala czytelnikowi samemu wyciągać odpowiednie wnioski. Pisze o miłości i jej poszukiwaniu, a także o trudach i zmartwieniach, jakie ze sobą niesie oraz o lojalności i poświęceniu. W drugim tomie mówi o zazdrości w związku, braku zaufania, przebaczaniu, ale też nawołuje, aby nie obawiać się szczerych wyznań na temat uczuć. W obu natomiast nie brakuje niebezpiecznych smaczków, intryg, chęci zemsty i tajemnic z przeszłości.
Podczas lektury pierwszej części czytelnik zadaje pytania, jak to się stało, że rodzina Hajdukiewicz od wielu lat żyje w strachu? Co przyniesie kolejny dzień i czy w ogóle dożyją jutra? Czy istnieje miłość od pierwszego spotkania? W drugiej natomiast rozmyśla, kiedy i w jaki sposób to wszystko się skończy. Czy bohaterowie odzyskają upragniony spokój? Czy w obecnych czasach można jeszcze zawrzeć małżeństwo z rozsądku? Czy istnieją granice tego, w jakim stopniu można się poświęcić, aby ochronić bliskich? Na te wszystkie pytania czytelnik otrzyma odpowiedzi podczas lektury obu tomów.
Obie książki są świetnie skonstruowane. Autorka ze starannością wykreowała żywych bohaterów, ciekawe dialogi, dołożyła nieco tajemnic z przeszłości, które zaważą na losach rodziny Hajdukiewicz. W niektórych momentach zaskakuje nieoczekiwanymi zwrotami akcji. I jest też bardzo zgrabnie zbudowana intryga kryminalna, w którą uwikłani są Hajdukiewiczowie. Jedno jest pewne, nudzić się tutaj nikt nie będzie, bo autorka umie tworzyć niebanalne historie i wzbudza w czytelniku ciekawość, mnóstwo emocji i budzi do głębszych refleksji.
To nie są powieści stricte obyczajowe, bo można w nich znaleźć też nieco sensacji, kryminału i romansu, przy czym wątek obyczajowy z romansem jest najwyraźniejszy. Jako że książki są w dużej części ze sobą powiązane, to radzę czytać je razem, bądź zacząć od początku. Inaczej czytacz może odczuć pewne braki fabularne. Gorąco polecam oba tomy miłośnikom literatury obyczajowej z romansem i domieszką kryminału.
Książka pełna zagadek. Barwne postacie. Ciekawa akcja. Warta przeczytania.
https://czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com/2019/01/3-tam-gdzie-rodzi-sie-miosc-edyta.html
(...)Jak już wcześniej wspomniałam, miałam przyjemność przeczytać sagę "Spacer Aleją Róż", dlatego byłam przekonana, że w podobnym stylu będzie książka "Tam, gdzie rodzi się miłość". Niestety, nic podobnego nie miało miejsca. Ta książka jest inna. Autorka postanowiła wodzić czytelnika za nos, ukazując bohaterów jako postacie pełne tajemnic, przywdziewające maski w zależności od okoliczności. Czytając historię Darii i jej rodziny natkniemy się na mnóstwo sekretów, niedomówień, obsesji i chęci chronienia członków rodziny. Worek nieszczęść jaki spada na rodzinę Hajdukiewiczów wydaje się być bez dna. Wręcz nie do pomyślenia jest, że można żyć w ciągłym strachu i oglądać się za siebie czy nie czai się wróg.
Mam tylko problem, czy jest to książka obyczajowa z wątkiem kryminalnym? Czy też kryminał z wątkiem obyczajowym? Trup ściele się gęsto, a w między czasie wybucha miłość między Darią a Markiem. Owa para stanowi mieszankę wybuchową. Oboje z trudnym charakterem, lubiący stawiać na swoim, lecz prowadzą między sobą podchody. Brakuje im odwagi, aby szczerze porozmawiać o sobie i swojej przeszłości. Sytuacja ta powoduje liczne nieporozumienia i wzajemne pretensje między młodymi. Przyznaję, że związek ich wprowadził do fabuły spore ożywienie. Jednak momentami Daria tak mnie denerwowała swoim postępowaniem, że miałam ochotę potrząsnąć nią. Jej brak zdecydowania i ciągłe niedomówienia potrafiły wyprowadzić mnie z równowagi podczas czytania.
Ciekawym wątkiem jest zemsta krewnego, który czyha na rodzinę Hajdukiewiczów. Jaką rolę odegra jego postać w tej historii, to już musicie sprawdzić sami (...)
Książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Jednakże im bardziej wgłębiamy w się w treść tym bardziej uwidacznia się jej przewidywalność, chwilami mocno naciągana.
Daria pochodzi z bogatej rodziny obecnie stojącej na skraju bankructwa. Ciągła niepewność o jutro i ogromne kwoty przekazywane "ochroniarzom" za rzekomą opiekę nad rodziną mocno nadwątliły budżet rodzinny. Dodatkowo Darii ciągle grozi niebezpieczeństwo ze strony swojego wujka, który wiele lat temu zaprzysiągł zemstę się na jej rodzinie. Plan ten skutecznie realizuje przyczyniając się do śmierci dwóch braci Darii, a także ciągłym nasyłaniem gangsterów na jej najbliższych. Wzajemne tajemnice i nie ujawnienie ich prawdziwych tożsamości mocno komplikuje ich relacje, ale….
Marek jest bogatym i seksownym biznesmenem również skrywającym swoje tajemnice. Pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej gdyby od początku postawili na szczerość i odpuścili sobie tworzenie kolejnych tajemnic.
Fabuła niby ciekawa, ale jak dla mnie zrealizowana w zbyt prosty i jednocześnie nierealny sposób. Niemniej lektura fajna, odprężająca.
Tajemniczy wróg od lat czyha na rodzinę Hajdukiewiczów. W zemście za urojone krzywdy, daleki krewny postanawia odpłacić się swojemu kuzynowi, kierując swój gniew na jego dzieci.
Daria od dzieciństwa trzymana była przez swoją rodzinę w złotej klatce. Groźba wisząca nad dziewczyną stała się jeszcze realniejsza, kiedy dwaj jej najstarsi bracia stracili życie. W obawie o jej bezpieczeństwo, rodzice nie pozwalali Darii samotnie opuszczać rodzinnej willi, za jedyną namiastkę wolności dając jej możliwość pracy w będącym ich własnością hotelu „Zacisze”.
Przygnieciona ciągłym nadzorem Daria postanowiła wyrwać się spod rodzicielskiej kurateli. Kiedy w „Zaciszu” poznaje Marka – nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny – pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek…
"Miłość przychodzi niespodziewanie: po prostu pewnego dnia spoglądasz komuś w oczy i już wiesz, że twój świat przewrócił się do góry nogami. Zrobisz dla niego wszystko, przezwyciężysz każdą trudność, przeczekasz..."
Edyta Świętek udanie połączyła romans z oryginalnym wątkiem kryminalnym w wyniku czego otrzymaliśmy powieść, która z jednej strony wywołuje niepokój, a z drugiej budzi cieplejsze uczucia. Liczne tajemnice z przeszłości powodują, że stale jesteśmy czymś zaskakiwani, nie wiemy kto tak naprawdę jest wrogiem, a kto nie. W pewnym momencie zastanawiałam się czy któremukolwiek z bohaterów można zaufać? Muszę przyznać, iż niektóre sytuacje mogą wydawać się mało realne, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało, a nawet bym powiedziała, że i takie rzeczy ostatnimi czasy się zdarzają.
Nie mogę natomiast zrozumieć postawy matki Darii, dla której nie liczyło się szczęście córki, a to co ona sama uważa za najlepsze dla siebie i swojej rodziny. Gdyby poślubiła Łukasza długi rodziny znacznie by zmalały. Co ostatecznie zrobi Daria?
"Przez całe życie wciąż nosiła różne maski. Była do nich przyzwyczajona i potrafiła zachować kamienną twarz w niemalże każdej sytuacji."
Autorka stworzyła intrygujących, pełnych sprzeczności, dopracowanych w każdym calu bohaterów. Nikt z nas nie jest do końca tylko dobry lub zły i tacy też są właśnie bohaterowie tej książki. Czytelnik ma możliwość przeżywać wraz z nimi wszystkie emocje, jakie nimi targają - strach, niepewność, smutek, radość. Para głównych bohaterów bardzo mi się spodobała. Ich mocne charaktery sprawiają, że otrzymujemy mieszankę iście wybuchową. Zdecydowanie nie pozwalają się nam nudzić.
"Wracał do pustego domu i tęsknił niczym szaleniec. Nie kłamał, mówiąc, że stała się jego narkotykiem. Był od niej uzależniony i to już nie tylko w fizycznym wymiarze. Pragnął jej ciała, ale pożądał również cichych, ciepłych szeptów, długich rozmów, gdy było "już po", jej spokojnego snu u swego boku, a nawet tych koszmarów, z których czasami ją budził."
Książka zmusiła mnie do zadania sobie wielu pytań: czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Czy małżeństwo zawierane z rozsądku jest warte naszego poświęcenia? Czy można połączyć miłość i biznes? Czy otrzymałam na wszystkie te pytania odpowiedzi? W dużej mierze tak, ale jak to bywa w życiu, nic nie jest tylko i wyłącznie czarne lub białe. Każda sytuacja i wydarzenie ma dwie strony monety.
Nie ma nagłego szast-prast. Nie, tu stopniowo dawkowane jest napięcie. Oczywiście są też zaskakujące zwroty akcji, sprawiające że pragniemy natychmiast wiedzieć co wydarzy się dalej. Dopełnieniem całości są subtelne, zmysłowe sceny erotyczne. Autorka posługuje się prostym, błyskotliwym językiem, z wyważonymi opisami i intrygującymi dialogami.
Podobało mi się to, w jaki sposób pisarka potraktowała malownicze Bieszczady. Z chęcią bym się tam wybrała. To właśnie tam, w hotelu "Zacisze" zrodzi się tytułowa miłość. A jaki będzie jej finał? Tego nie zdradzę, zapraszam do lektury. Tymczasem ja zabieram się za kontynuację.
"Tam, gdzie rodzi się miłość" to epicka, mocna, trzymająca w napięciu powieść o trudnej miłości, zemście, tajemnicach, intrygach, stracie, strachu, niepewności, lojalności. Ale na miłości i żyli długo i szczęśliwie nie kończy się ta historia. Co stanie się, gdy do akcji wkroczy zazdrość?
Bohaterką książki jest Madzia Kociołek, sfrustrowana trzydziestopięciolatka, samotna i zakompleksiona, bez ambitnych planów na przyszłość. Jej monotonne...
Edyta Świętek zaprasza czytelników do Nowej Huty i Krakowa lat dziewięćdziesiątych, gdzie raczkujący kapitalizm, bezrobocie, kradzieże samochodów i różnorodne...
Przeczytane:2018-12-09, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Książka ta ma jedną wielką wadę, która sprawiła że moja lektura zamiast radością była rozczarowaniem. Wadą tą jest brak jakichkolwiek emocji. Autorka opowiada o wielkich uczuciach, porywach miłosnych, śmierci czy kalectwie jak by to były wydarzenia z dnia codziennego. Radości, tragedie, dramaty i podniety, wszystko to zostało sprowadzone do wspólnego mianownika. Zabrakło tutaj słów, głębi, kolorów, blasku czyli wszystkiego tego co określa dobrą powieść. Miałam wrażenie, że czytam pozbawiony didaskaliów scenariusz, szkic powieści, któremu brak tła fabularnego, ozdobników czy rysów psychologicznych postaci. Historia, którą opowiedziała autorka ma potencjał, jest ciekawa i mogłaby być wzruszająca gdyby nie pośpiech w którym ją napisano. Muszę powiedzieć, że czuję się rozczarowana i jest mi smutno. Lubię thrillery, lubię kryminały i to właśnie romanse są moją piętą Achillesową. Jednak tym razem muszę przyznać, że to miłości, bliskości i czułości mi tutaj zabrakło. Ciężko jest mi tę książkę przyporządkować do konkretnego gatunku, a wiadomo jak coś jest do wszystkiego to...
Daria, córka właściciela hotelu "Zacisze", z powodu choroby kelnerki, zmuszona zostaje do przejęcia jej obowiązków, dopóki dziewczyna nie wróci. Obsługując hotelowych gości poznaje Marka, którego firma zorganizowała w pensjonacie zjazd integracyjny. Choć mężczyzna od razu wzbudził w niej zainteresowanie wie, że musi trzymać się od niego z daleka. Daria i reszta jej bliskich żyje bowiem w ciągłym strachu przez zemstą członka rodziny i wszelkie przypadkowe kontakty starają się ograniczyć do minimum. Marek nie rozumie dlaczego dziewczyna się przed nim ukrywa, postanawia sobie, że zrobi wszystko by ją zdobyć.
Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona kiedy dowiedziałam się, że "Tam gdzie rodzi się miłość" jest kilkunastą wydaną przez autorkę książką. Moja zdziwienie było jeszcze większe gdy okazało się, że zdecydowana większość opinii na temat tej książki oraz jej poprzedniczek, jest pozytywna. Niestety nie świadczy to o niczym innym tylko o tym, że polscy czytelnicy są mało wymagający. Wystarczy im parę stron o miłości i deko sexu a styl, forma i sposób podania tracą na znaczeniu. Faktem jest, że autorka miała pomysł. Mamy tutaj do czynienia z rodziną z tradycjami, posiadaczami dworu, herbu, hotelu oraz problemów finansowych. Mamy tajemnicę rodzinną i wujka Janusa pałającego żądzą zemsty. Jego pogróżki wydają się realne więc Daria, której w większości dotyczą, strzeżona jest niczym oczko w głowie. Do tego wszystkiego dochodzi przystojny, zakochany, napalony i zdesperowany wykorzystać wszystkie możliwe środki by zdobyć Darię, Marek oraz lokalni gangsterzy. Wy również widzicie tutaj potencjał? Niestety został on zmarnowany. To jak się zachowują nasi bohaterowie, jakie decyzje podejmują jest nieprzemyślane, pozbawione logiki, naiwne i dziecinne. Kto normalny w obliczu kłopotów finansowych organizuje dwa wesela? Kto ukrywając się przed gangsterami siedzi w recepcji hotelowej i zajmuje się gośćmi? Albo wybiera się na samotne wycieczki kajakiem czy nocne spacery? Choć autorka przez cały czas starała się mnie zapewnić, że Daria otoczona jest kordonem bezpieczeństwa to tak na prawdę, jak bym chciała ją zabić (ja, osoba bez motywu, pieniędzy i wysoko postawionych przyjaciół czy szemranych znajomości) znalazłabym kilkaset okazji by to zrobić. I to jednego dnia. Motyw pałającego rządzą wujka był zresztą grubymi nićmi szyty. Po pierwsze kto normalny (bo psychopata raczej by nie czekał 30 lat) mści się za zawód miłosny z czasów młodości? I dlaczego jego ofiarą ma paść akurat córka byłej ukochanej a nie ona sama czy jej mąż? Autorka zapomniała nam powiedzieć co się stało, że drogi Janusa i matki Darii się rozeszły, jak wyglądało ich życie przed rozstaniem, dlaczego do niego doszło. Zabrakło mi tutaj jakiegokolwiek tła, historii, odnośnika. Miałam wrażenie, że zostałam wrzucona w sam środek historii i nikt mi nie wytłumaczył co było w poprzednim odcinku. Zaczęłam nawet przeglądać internet w poszukiwaniu pierwszego tomu, którego oczywiście nie było. Ta książka byłaby o wiele ciekawsza gdyby nadać jej głębi i kolorów. Nie zaszkodziła by odrobina retrospekcji, dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie kilku linii fabularnych, narracji na głosy. A przede wszystkich przydałyby się opisy. Jakiekolwiek. Nie chodzi o to by opisywać jak promienie słoneczne odbijają się w wodach jeziorka tylko nakreślić jakiekolwiek szczegóły...przecież oprócz tego, że nasza bohaterka miała rude włosy to tak naprawdę nic o niej nie wiedziałam.
I tutaj przechodzimy do kolejnego punktu, którym są bohaterowie. Już od pierwszych stron, pierwszego dialogu Darii z Markiem, wiedziałam że będą oni stereotypowi, głupi i naiwni. Daria to typowa dziewczyna z dobrego domu. Ma swoje zasady, jest wierząca i słodziutka niczym miód oczywiście do czasu. Zasady oczywiście nie przeszkadzają jej w tym by flirtować na prawo i lewo, sex przedmałżeński nie kłóci się z jej religią i potrafi pokazać pazurki. Muszę przyznać, że nawet teraz, po przeczytaniu książki nie jestem w stanie opisać osobowości naszej bohaterki. Jej zachowanie zależne było od sytuacji, która zresztą zmieniała się jak w kalejdoskopie. Raz była uległa, raz stawiała na swoim. Raz była słodka raz agresywna, mądra i głupia, zdecydowana i płaczliwa. Autorka za wszelką cenę w jedno ciało starała się upchnąć jak najwięcej osobowości. Wyszło niestety dość śmiesznie.
Troszkę lepiej wypadł Marek. Był typowym męskim szowinistą, dupkiem z kupą kasy, biznesmanem który po trupach dąży do celu. Choć autorka starała się ocieplić jego wizerunek aparatem fotograficznym, wyszło to dość niezręcznie. Nie mam zielonego pojęcia co takiego Daria w nim widziała. Facet rzucał takimi tekstami, że policzki mi czerwieniały ze wstydu i na domiar złego powiedział Darii wprost, że chce ją wziąć do siebie jako kobietę do towarzystwa. OMG. Co prawda autorka kolejny raz starała się przyjść z pomocą mężczyźnie jednak dla mnie już był spalony.
Reszta bohaterów to postacie epizodyczne, którymi nie należy się za bardzo przejmować gdyż pewnie i tak niedługo umrą.
Jest to jedna z tych książek, w których naprawdę dużo się dzieje. Choć autorka znana jest z pisania powieści obyczajowych, tak "Tam gdzie rodzi się miłość" zdecydowanie nie jest książką o życiu, a przynajmniej nie o życiu typowego, szarego człowieka. Trup się tutaj ściele gęsto, zdarzają się również wypadki. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się o śmierci dwóch członków rodziny. Wraz z rozwojem fabuły zaczyna się zwykła statystyka. Ludzie umierają lecz nikt ich nie opłakuje, wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego. Ba! Jednego chowają by po kilku tygodniach wydać drugiego za mąż. A gdzie żałoba? Gdzie chociaż chwila zadumy? Zabrakło mi uczuć, przemyśleń, typowo ludzkich odruchów i człowieczeństwa w ogóle. Miałam wrażenie, że książkę napisała osoba zupełnie pozbawiona empatii. Bohaterowie są papierowi i nie robią nic by nawiązać z nami jakąkolwiek więź. Kochają jednych wychodzą za drugich, nienawidzą by za chwilę pałać uczuciem. W tej książce jest zdecydowanie za dużo akcji a zbyt mało treści.
"Tam gdzie rodzi się miłość" to książka dla tych czytelników, którym nie przeszkadza głupota i naiwność bohaterów, zbyt szybka akcja i brak jakiegokolwiek tła fabularnego. Bardzo żałuję, że autorka się nie postarała i nie napisała albo krwistego kryminału albo dopracowanego w najdrobniejszych szczegółach erotyku. Dostaliśmy mix różnych gatunków, który czyta się dość topornie. A może to miała być czarna komedia? Po kolejny tom sięgnę jedynie po to by sprawdzić, w jaki sposób zabito garstkę ocalałych członków rodu Hajdukiewiczów. Można przeczytać ale nie trzeba.