Rose i Jason są sąsiadami, ale nie jest to dla nich powodem do radości. Wręcz przeciwnie: jeśli można powiedzieć, że cokolwiek ich łączy, to tylko wzajemna niechęć. Jason mieszka ze swoją babcią, Rose - z dziadkiem. Kiedy okazuje się, że starsi państwo bez ich wiedzy i zgody zaaranżowali Święta w gronie znajomych, młodzi muszą zakopać wojenny topór, ale czy na długo? Jedno jest pewne: to będzie najbardziej szalona i zaskakująca Gwiazdka w ich życiu.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2023-11-22
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 320
„Święta po sąsiedzku” Anna Wolf to idealna książka o świętach z dużą dawką humoru.
Droga autorko dziękuję za tę historię. Aż poczułam się dzisiaj lepiej po przeczytaniu. Miałam małego doła, a dzięki tej historii się uśmiechnęłam. Więc polecam na poprawę humoru.
Główni bohaterowie to Rose i Jason. Nie lubią się i trzeba to powiedzieć. Oboje opiekują się dziadkami. Rose mieszka z dziadkiem, a Jason z babcią. Kiedy ich dziadkowie oznajmiają im, że święta spędzą w gronie znajomych to Rose i Joson będą musieli współpracować i pomóc w przygotowaniach. Zakopują topór wojenny, ale czy tak się da.
Czy wytrzymają w swoim towarzystwie?
Kocham dziadków no mega, aż pomyślałam o swoich i jakby oni próbowali knuć za moimi plecami. Nasi bohaterowie to dwa żywioły i ciężko im współpracować, ale dla dziadków się starają. Ich potyczki słowne są obłędne i wybuchowe. Gwarantuje wam dużo humoru, intryg dziadków i magię świąt.
Serdecznie i całego serca polecam książkę, po której uśmiech pojawi się na waszej twarzy.
Czy tylko ja czytam jeszcze książki z klimatem świątecznym?
Anna Wolf potrafi stworzyć historię z motywem hate - love, która potrafi sprawić, że czytelnik śmieje się bez przerwy.
Poznajemy temperamentną Rose Templeton i przystojnego Jasona O'Connella. Ona działa na niego jak płachta na byka, a on działa jej na nerwy na każdym kroku. Rose mieszka z dziadkiem, a Jason z babcią. Seniorzy ustalili, że raz w miesiącu będą jedli razem w czwórkę sąsiedzką kolację. Na ten czas muszą zakopać wojenny topór, ale kiedy staruszkowie wymyślają podstępny plan, że tegoroczne święta Bożego Narodzenia spędza razem młodzi są oburzeni.
Jeśli jesteście ciekawi jak rozwinie się ta sytuacja i sąsiedzkie święta to zachęcam Was, żebyście sami przekonali się czytając tę książkę.
"Święta po sąsiedzku" to niezwykle wciągająca i zabawna komedia romantyczna. Śledziłam losy bohaterów z zapartym tchem. Świetne dialogi i cięte riposty sprawiły, że nie mogłam oderwać się od tej książki. Autorka ma przyjemny styl i lekkie pióro. Książkę czyta się w błyskawicznym tempie i z przyjemnością. Bawiłam się świetnie i poczułam świąteczny klimat. To taka historia, która umila czas i poprawia nastrój.
Jeśli brakuje Wam świąt, choinki i smakowitych pierników to będzie to idealna lektura dla Was.
Śnieg jest na dworze więc uważam, że jak najbardziej takie zimowe historie można czytać nonstop.
Autorka ponownie skradła moje czytelnicze serce.
Gorąco polecam!
BRUNETTE BOOKS
Rose mieszka z dziadkiem i co miesiąc spotykają się ze swoimi sąsiadami, z Jasonem i jego babcią. Młodzi nie pałają do siebie sympatią, wręcz działają sobie na nerwy. Dziadkowie jednak wpadli na pomysł by spędzić razem święta. Szybka kolacja i byłoby po problemie, jednak tak łatwo nie będzie. Nie dość, że sami muszą przygotować święta, to jeszcze dziadki zaprosili do siebie niemałe grono znajomych z domu starców.
Czy główni bohaterowie dojdą do porozumienia? Czy święta będą przyjemne i bezproblemowe? Czy grupa staruszków może czymś zaskoczyć?
Jak wiecie uwielbiam książki Anny Wolf, jednak przy tej miałam na początku nie mały problem. Gdy zaczęłam czytać tę historię, dotarło do mnie, że już to gdzie czytałam. Ciągle chodziło mi po głowie, że dokładnie taką fabułę już znam. Przecież to nie możliwe by moja jedna z ulubionych autorek tak perfidnie wzorowała się na jakiejś historii. Przejrzałam wcześniej przeczytane książki świąteczno/ zimowe, jednak nic nie znalazłam. Dalej nie dawało mi to spokoju. Coś mnie tknęło by przejrzeć posty Ani i nagle mnie olśniło, co potwierdził post autorki. Historię czytałam już w formie opowiadania, które zostało rozwinięte i z tego powstała ta oto książka. Naprawdę kilka godzin się głowiłam nad tym skąd ja to znam.
Co do samej fabuły to bardzo mi się podobało. Nie raz się uśmiałam i nie raz złościłam na zachowania bohaterów. No może czasem zupełnie nie rozumiałam, o co ta cała kłótnia między głównymi bohaterami, jednak były takie może tylko ze dwa momenty.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie i jest bardzo realistyczna. Bez problemu mogłam sobie wyobrazić, że czytam historię o moich sąsiadach.
Bardzo dobrym pomysłem było dodanie do tej historii paczki staruszków, którzy nie raz zachowywali się gorzej niż dzieci. Wydawać by się mogło, że starsi państwo będą się zachowywać wyniośle i dostojnie, a im zwyczajnie psikusy w głowach.
Uwielbiam czytać historię gdzie główni bohaterowie najpierw nie znoszą swojej obecności, by po jakimś czasie odkryć, że jednak coś do siebie ich ciągnie.
Tę książkę czyta się bardzo szybko, mi przeczytanie jej zajęło jeden dzień. Ta historia była świetna by oderwać się od przygotowań przedświątecznych, bo ja właśnie jakoś chwilę przed świętami ją czytałam.
Jeśli lubicie krótkie i przyjemne w czytaniu świąteczno/ zimowe historie, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki. Lubię historie jakie wychodzą spod pióra Ani, za każdym razem miło spędzam z nimi czas i w przypadku jej najnowszej zimowo - świątecznej powieści - "Święta po sąsiedzku" również tak było. Jest to romans z motywem przewodnim enemies to lovers. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, prosty i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się niesamowicie szybko, ja pochłonęłam ją w jedno popołudnie i z dużym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona i dobrze poprowadzona i chociaż jest przewidywalna to nie odebrało mi to radości z czytania. Historia została przedstawiona z perspektywy obojga postaci co pozwoliło mi lepiej ich poznać, dowiedzieć się co czują, myślą, z czym się borykają, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Oboje od pierwszych chwil zaskarbili sobie moja sympatię, w ich potyczki słowne oraz przekomarzanki sytuacyjne wielokrotnie sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech! Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej ciekawa co jeszcze wymyśla byle sobie dogryźć. Relacja między tą dwójką została w rewelacyjny sposób poprowadzona. Podobało mi się jak stopniowo Rose i Jason burzyli wzajemnie swoje mury i otwierali się przed sobą. Istotną rolę odgrywają tutaj także postaci drugoplanowe - mowa o dziadku Rose i babci Jasona, którzy dostarczają zarówno Czytelnikowi jak i głównym bohaterom nie lada wrażeń! Ta dwójka staruszków z nieprzewidywalnymi pomysłami całkowicie skradła moje serce! Autorka w interesujący sposób przedstawiła także otoczkę świąt. "Święta po sąsiedzku" to pełna emocji oraz świetnego humoru komedie romantyczna, z którą świetnie spędziłam czas i która umiliła mi dzień. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne powieści spod pióra autorki! Polecam!
Autorkę uwielbiam każdą książka wzbudza we mnie duzo emocji. Co do tej książki spisek dziadków sąsiadów sie udał to co zaplanowali dla młodych jak najbardziej sie udalo. I polecam faktycznie czytać jak śnieg za oknem wtedy lepiej wczuć sie w klimat.
Już na wstępie chce zaznaczyć, że historia jest bardzo przewidywalna i jeżeli chcecie, by jakaś sytuacja was zaskoczyła - tego tu nie znajdziecie. Oczywiście to nie oznacza, że książka jest zła - absolutnie nie!
Rose i Jason są sąsiadami. Mieszkają obok siebie w domkach. Rose mieszka z dziadkiem, Jason z babcią. I jak to bywa w takich książkach - młodzi się nie znoszą, natomiast starsi uwielbiają swoje towarzystwo do tego stopnia, że raz w miesiącu urządzają wspólną kolację, gdzie właśnie to młodzi gotują dla swoich dziadków.
Rose i Jason jakoś starają się wytrzymać ten wspólny czas, lecz... nie wiedzą, że dziadkowie szykują im prawdziwą bombę! W tym roku pierwszy raz mają spędzić także i święta! W dodatku przygotowaniami do nich mają zająć się, kto inny jak nie młodzi sąsiedzi! Być może jakoś by udało się spędzić ten czas w przyjemnej atmosferze, gdyby nie fakt, że na Wigilii mają znaleźć się też... przyjaciele dziadków. A to oznacza dwa razy więcej pracy i... dwa razy więcej kłopotów.
Oj będzie się działo! Dziadkowie nieźle namieszają w życiu tych młodych, bo nawet pojawi się policja! I to właśnie był jeden z momentów, gdzie się zaśmiałam. Cała książka ma naprawdę, a w sumie miała świetny potencjał. Można było rozwinąć ją w zupełnie innym kierunku. Jeżeli chodzi o Rose i Jasona to... tak naprawdę ta ich nienawiść do siebie wzięła się z błahego powodu - jak dla mnie - i mogła zostać nieco inaczej przedstawiona.
Mam co do tej książki mieszane uczucia... Lubię jak się coś szybko dzieje, ale... lubię też widzieć jak uczucie się rozwija, a nie jest... praktycznie z dnia na dzień.
"Święta po sąsiedzku", to lekka propozycja dla rozluźnienia się, spędzenia wieczoru bez żadnego zastanawiania się nad fabułą. Czyta się ją bardzo szybko i to jest na plus! Mimo wszystko... sami przeczytajcie książkę i oceńcie czy lubicie takie klimaty czy jednak nie.
?RECENZJA AMBASADORSKA?
"Życie jest zbyt krótkie, żeby tracić czas na rozmyślanie.
- Ale czasem lepiej pomyśleć niż zrobić głupotę.
- Ale gdyby nie głupoty, człowiek nie wiedziałby, że żyje."
Współpraca reklamowa z @annawolf.autor
Znienawidzeni sąsiedzi Rose i Jason ciągle robią sobie na złość i dogryzają kiedy tylko nadarza się okazja do tego. Babcia Jasona i dziadek Rose uwielbiają swoje towarzystwo, wspólne kolacyjki i spotkania, z miłości do bliskich młodsze pokolenie zaciska zęby i godnie znosi wymysły staruszków. Jason jest właścicielem firmy budowlanej, a Rose spełnia się jako architekt wnętrz. Dawniej nawet dobrze się dogadywali, ale lata temu coś się zmieniło, ciągłe kłótnie i niesnaski, staruszkom zaczęły już bardzo przeszkadzać. Chcąc pogodzić zwaśnionych wnuków obmyślają plan doskonały na święta. Niestety wszystko wymyka się z pod kontroli i magiczna gwiazdkowa wieczerza, przemienia się w zjazd tetryków, komedię rodem z filmowego ekranu, i nie wszystkim będzie jednak do śmiechu. Plan dziadków mimo niepowodzenia coś zmienia w relacji wnuków. Magia świąt potrafi zdziałać cuda. Tutaj stwierdzenie "kto się czubi ten się lubi" sprawdza się idealnie, a amor miłości strzela swoimi pociskami nie tylko w walentynki.
Już dawno nie czytałam tak zabawnej komedii romantycznej, przy której śmiałam się do łez wielokrotnie, a sięganie po przekąski lub napoje w trakcie jej czytania grozi zakrztuszeniem bądź opluciem. Uważajcie więc. Rose i Jason to typowa para młodych ludzi, którzy mimo niechęci do siebie i reakcji alergicznej, zerkają potajemnie z pożądaniem nie chcąc się zdradzić. On jest przystojnym mężczyzną mieszkającym po sąsiedzku z babcią, a ona piękną kobietą z za płotu mieszkającą z dziadkiem, za którą nie raz się oglądał i marzył. Młodzi nienawidzili się, natomiast dziadkowie uwielbiali swoje towarzystwo. Byli przyjaciółmi w podeszłym wieku, którzy organizowali kolacyjki zmuszając wnuki do uczestnictwa i przygotowywania wszystkiego. Dziadkowie mają już dość ciągłej wojny między młodszym pokoleniem obmyślając plan pogodzenia ich, i zmuszając by w końcu dali swojemu pożądaniu wyjść na światło dzienne. Mimo iż mieli swój wiek nie byli ślepcami i dostrzegali to, co młodzi starali się skrzętnie ukryć. Święta miały być idealną okazją do wspólnej kolacji, która to zmienia się w koszmar dla Rose i Jasona, a doskonałą komedię dla nas czytelników. Utrzymany klimat świąteczny nastraja, a wydarzenia następujące po sobie lawinowo rozbawiają do łez. Początkowa niechęć młodych, odchodzi w cień, gdy pojawiają się problemy, które tylko wspólnie będą potrafili pokonać i ujarzmić całe szalone towarzystwo świątecznej imprezki. Miłość wisi w powietrzu i choć wydawało by się, że plan okazał się jednym wielkim niewypałem, powoli relacja Jasona i Rose zaczyna ewoluować ku uciesze emerytów. Będzie bardzo ciekawie, zwariowanie i mega zaskakująco, nastrojowo wprowadzając w klimat świątecznego szaleństwa i to dosłownie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, i tak mimo iż plan nie wypalił, tak jak staruszkowie zakładali, wszystkie wydarzenia spowodowały upragnione zmiany, a miłość zostanie w końcu dopuszczona do głosu. Bardzo barwne i charakterystyczne postacie zarówno Rose i Jasona, a także dziadków, których nie da się nie lubić. Niesamowicie doskonała komedia Ani, której nie można nie polecić. Wręcz przeczytanie jej przed świętami powinno być przymusowe, by w razie czego, pewne niepowodzenia przedświąteczne potraktować z przymrużeniem oka, bez spięcia, bo jednak zawsze mogło być gorzej, jak w przypadku bohaterów książki. Polecam o ogromnie zachęcam do jej przeczytania.
,,Święta po sąsiedzku" to najnowsza książka spod pióra Anny Wolf. Historia ta jest pełna ciepła, urocza, okraszona dobrym humorem, zabawą, szczyptą romantyzmu, ciętą ripostą i magią świąt.
Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron, a solidna dawka humoru sprawiła, że uśmiech nie schodził z moich ust ani na chwilę. Autorka miała świetny pomysł na fabułę i pod przykrywką wielu zabawnych momentów przemyciła bardzo ważny temat jakim jest samotność osób starszych zwłaszcza w tym świątecznym okresie.
Jednak najmocniejszym elementem powieści jest kreacja postaci i to nie tylko tych pierwszoplanowych. Rose i Jason to dwa wulkany, które gdy tylko się spotykają dochodzi do wybuchu. Ich potyczki słowne były na swój sposób urocze. Starszyzna - dziadek Rose to kozak! Jego sposób bycia, teksty... po prostu genialny! Wraz z babcią Jasona stworzyli niezły duet. Ich podstępy, intrygi, knucie za plecami wnuków strasznie mnie bawiło.
,,Święta po sąsiedzku" to przyjemna, lekka i zabawna historia wprowadzająca Czytelnika w świąteczny klimat. Idealna do czytania z aromatyczną herbatą w nadchodzące zimowe wieczory. POLECAM!
Rose i Jason znają się bardzo dobrze, są sąsiadami. Jednak nie myślcie sobie, że takimi którzy chodzą do siebie pożyczyć szklankę cukru. O nie! Już woleliby iść w śnieżycę 10 km lub nie mieć ciasta niż pomóc sobie wzajemnie ?.
A to wszystko za sprawą jednego żartu, który ciągnie się latami... Cóż... Oni się nienawidzą. Jednak jest jedna śmieszna sprawa.
Dziadek Rose i babcia Jasona to prawdziwi przyjaciele często się spotykają a raz w miesiącu nawet młodsi są zmuszeni uczestniczyć w ich spotkaniu... ??
Jednak dziadkowie na tym nie poprzestają, wymyślili sobie wspólne świeta... I to ... Nie byle jakie! Och nie dość, że świeta trzeba spędzić z wrogiem to jeszcze ktoś je musi przygotować... Oj... Tu się dzieje!
Kochani, jestem totalnie zakochana w okładce tej książki, tulę ją i nie mogę się ucieszyć. To moje pierwsze spotkanie ze świateczną Anią Wolf, choć wiem, że jest jeszcze jedna powieść.. i wiecie co? Bardzo mi się spodobała. Pozwoliła mi wyluzować, uświadomić, że nie tylko ja spędzam świeta z wrogami ? choć u mnie na pewno nie jest tak romantycznie... Cóż.. wiadomo były takie momenty, w które trudno uwierzyć, ale to jest książka. Trochę dystansu moi drodzy ? Zdecydowanie udana pozycja. W której po raz kolejny uświadamiam sobie, że seniorzy w książce to obowiązek ? No i bardzo zaimponowała mi Rose, która opanowała zemsty a się nie poddawała!
Szybciutko kupujcie! Jeszcze macie czas ?
Trzeci tom serii mafijnej, która podbiła listy bestsellerów w Polsce!„Mafia to ja”.Siergiej Szewczenko jest brutalnym mężczyzną...
Znani z popularnej mafijnej serii bracia Tarasow powracają w nowym gangsterskim cyklu! Bezwzględny mafijny świat, wolny strzelec, który za nic ma zarówno...
Przeczytane:2024-02-18, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Rose i Jason są sąsiadami, ale nie jest to dla nich powodem do radości. Wręcz przeciwnie: jeśli można powiedzieć, że cokolwiek ich łączy, to tylko wzajemna niechęć. Jason mieszka ze swoją babcią, Rose – z dziadkiem. Kiedy okazuje się, że starsi państwo bez ich wiedzy i zgody zaaranżowali Święta w gronie znajomych, młodzi muszą zakopać wojenny topór, ale czy na długo? Jedno jest pewne: to będzie najbardziej szalona i zaskakująca Gwiazdka w ich życiu.
Zacznę od tego, że zarys tej historii mieliśmy już przyjemność poznać w opowiadaniu, które znajdowało się w antologii „ Grzeszne święta”, więc dla osób, które ją czytały książka mogła wydawać się znajoma.
Rose to naprawdę inteligentna dziewczyna z diabelskim charakterem. Uszczypliwość i pyskowanie to jej znak rozpoznawczy. Jason również nie stronił od uszczypliwości. Ich spotkania były istna kumulacją ognia i iskier.
W książce „Święta po sąsiedzku” nie brakuje emocji, od śmiechu po konkretne wnerwienie. Dużo humoru całości dodają weseli i zwariowani staruszkowie. Jest to bardzo prawdziwa i realistyczna historia, napisana lekkim i przyjemnym stylem, dzięki czemu czyta się ją szybko.
Komedia romantyczna z motywem hate-love, idealna książka na zimowe wieczory. Osobiście bardzo lubię historie wychodzące spod pióra Pani Ani. Tym, razem również się nie zawiodłam i bardzo miło spędziłam z nią czas.
Jeśli lubicie książki w zimowym klimacie to ta historia jest właśnie dla was. Ja polecam i z pewnością za jakiś czas do niej wrócę.