Po ostatnich tragicznych wydarzeniach związanych z Kornelią, Gerard jest przekonany, że bezpowrotnie utracił to, co było dla niego najważniejsze. Teraz rzuca na szalę całą swoją zawodową przyszłość, żeby udowodnić, że podejrzewana przez policję kobieta jest niewinna.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017-02-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 462
Język oryginału: Polski
"Światełko w tunelu" to drugi tom serii "Polowanie na Pliszkę".
Jest to wznowienie serii z 2017 roku.
Po tragicznych wydarzeniach Gerardowi zostają tylko wspomnienia po ukochanej.
Niestety nie potrafi się otrząsnąć i coraz bardziej wpada w rozpacz, która każdego dnia przybiera na sile.
Jakby tego było mało w świetle prawa Kornelia Pliszka nadal jest traktowana jako winna. Wśród zarzutów jakie na niej ciążą jest spowodowanie śmierci kobiety, której zwłoki znaleziono w spalonym domu Kornelii.
Czy Gerardowi uda się oczyścić dobre imię ukochanej?
Autorka napisała kolejny bardzo dobrze przemyślany kryminał z szeroko rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Co w przypadku tej Autorki bardzo lubię.
Ciekawa historia, która wciąga od samego początku.
Autorka poruszyła w niej bardzo ważną kwestie społeczną jaką jest zaufanie oraz niedopowiedzenia, ktore mogą zniszczyć niejednego człowieka.
Nie znajdziecie tu trupów padających jeden za drugim i rozlewu krwi, ćwiartowanych ciał, ale znajdziecie dopracowany kryminał w którym autorka czuje się jak ryba w wodzie.
Niejednokrotnie wspominałam, że kryminały autorki są świetne. Niespieszne, dokładne, zaskakujące.
Autorka powoli wprowadza nas w śledztwo, dowody, tropy, wodzi za nos.
Taką ciekawostką jest fakt iż mąż autorki jest emerytowanym policjantem i pierwszym recenzentem jej książek. Myślę, że stąd pełen profesjonalizm w prowadzeniu śledztwa.
Polecam
Kontynuacja losów Korneli Pliszki wypadła dużo słabiej niż się spodziewałam i przyniosła lekkie rozczarowanie. Zbyt szybko cała historia została pozbawiona tajemniczości i stała się bardzo przewidywalna. Wspominałam już w przypadku pierwszej części, że nie jest to kryminał i dziwi mnie fakt przypisania tej serii do tego gatunku. O ile w „ Jak kamień w wodę „ można było jeszcze przymknąć oko, to „ Światełko w tunelu „ jest zwykłą powieścią obyczajową, bo kryminału jest tu tyle, co kot napłakał ( może być w wykonaniu sympatycznego kociaka o imieniu Plamka), jedynie postacie głównych bohaterów stały się wspólnym mianownikiem i w jakiś sposób połączyły tę historię.
Hanna Greń silnie rozbudowała warstwę obyczajową, gdzie na pierwszy plan wysunęły się rozterki emocjonalne Gerarda i Kornelii. Wątek kryminalny został w zasadzie rozwiązany w pierwszej części, a Kornelia zyskuje status podejrzanej zamiast ofiary, mocno naciągane i niepotrzebne.
Zapewne tak naprawdę wystarczyłoby autorka dopisała jeszcze jeden rozdział i spokojnie wyjaśnić pewne kwestie i na tym zakończyć. W dalszym ciągu podoba mi się język Hanny Greń, sarkazm i błyskotliwe dialogi. Muszę przyznać, że bardzo sprawnie operuje słowem, to lekkie pióro właśnie sprawiło, że książkę przeczytałam równie szybo jak poprzednią część, chociaż samej akcji w książce jest trochę za mało.
Zmieniło się tylko moje nastawienie do dwójki głównych bohaterów.
O ile bardzo polubiłam wcześniej Kornelię za jej pasję, przebojowość i cięty języczek, to teraz miałam ochotę nią potrząsnąć. Denerwowały mnie jej nielogiczne decyzje, egoistyczne zachowania, notoryczny brak zaufania wobec Gerarda i strzelanie fochów przy byle okazji. Natomiast Gerard zyskał bardzo w moich oczach. Rzucił na szalę całą swoją zawodową przyszłość, aby udowodnić, że podejrzenia wobec ukochanej kobiety są niesłuszne. Jedynie co jest niezmienne w obydwu książkach to , że wszyscy piją hektolitry kawy i palą wagony papierosów.
„ Polowanie na Pliszkę „ zakończone, chociaż całość wzbudziła we mnie sympatię, to niestety moja ocena znacznie spadła.
Polecam przeczytanie całości dla relaksu i koniecznie we właściwej kolejności.
„ Najpierw przyjemność, potem robota. Bo jakby nagle wybuchła wojna albo inny kataklizm, to zostaniesz jak głupia z tym zrobionym ! A co użyjesz, to twoje ! „
Po tej powieści uwielbiam autorkę jeszcze bardziej. Ta książka ma w sobie dosłownie wszystko co uwielbiam: są emocje, jest dreszczyk, zagadki trudne do rozwiązania i skomplikowana miłość pomiędzy dwojgiem ludzi. Autorka już od samego początku serwuje nam sporą dawkę adrenaliny, zaskakując nas przebiegiem wydarzeń. Gerard myśli, że Kornelia zginęła w pożarze własnego domu, a tymczasem po jakimś czasie na jaw wychodzi, że to wcale nie ona. Kto więc tam zginał i gdzie podziała się Kornelia?
Bohaterzy podobnie jak w poprzedniej części, są nad wyraz wyraziści. Każdy z nich ma swój charakterek i własne poglądy na pewne sprawy. Gerard zyskuje tutaj w moich oczach. Widać jak wielka jest jego miłość do Kornelii, bo gdy myśli, iż zginęła w momencie siwieje na głowie. Jednak kiedy dowiaduje się o tym, że jednak żyje, radość przepełnia go z każdej strony. Za wszelką cenę pragnie odnaleźć swoją ukochaną i zaparcie wierzy w jej niewinność, kiedy inni w nią zaczynają wątpić. W imię miłości stawia dosłownie wszystko na szalę, nie baczy na swoją przyszłość zawodową, najważniejsza jest dla niego ukochana.
Widać, iż Hanna Greń dołożyła wszelkich starań, by powieść okazała się strzałem w dziesiątkę. Moim skromnym zdaniem tak właśnie jest. Od początku dużo się dzieje, akcja jest wartka, wspólnie z Gerardem próbujemy odnaleźć Pliszkę, która zniknęła nagle i nie daje o sobie żadnego znaku życia. Jeśli myślicie, że uda Wam się odgadnąć, gdzie i dlaczego przebywa, to muszę przyznać, że jesteście w błędzie. Książka nie jest przewidywalna, autorka umiejętnie kieruje nas w różne zakamarki umysłu, grając na naszych emocjach.
Od tej książki nie można wprost się oderwać. Przeczytałam na jednym wdechu, gdyż nie mogłam zostawić jej, nie dowiadując się prawdy. Zarówno Gerard jak i Kornelia to osoby z niezwykłym temperamentem. Czasem ciężko jest ich zrozumieć, gdyż zarówno przez jedno jak i drugie przemawia upartość. Wybaczcie, ale nie mogę wspominać tutaj za wiele o Kornelii, gdyż musiałabym za dużo zdradzić, a nie o to tutaj przecież chodzi. Jeśli jesteście ciekawi jej losów, koniecznie musicie się o nich dowiedzieć sami.
Hanna Greń zdecydowanie stała się ekspertem w pisaniu powieści obyczajowej połączonej z wątkiem kryminalnym. Nie mam żadnych zastrzeżeń, gdyż książka w każdym calu mnie usatysfakcjonowała. Dostałam w ręce to, czego oczekiwałam i się nie zawiodłam.
Światełko w tunelu. Polowanie na Pliszkę to kontynuacja losów Gerarda i Korneli, która już od pierwszych stron ocieka mnóstwem emocji i napięcia, które wzrasta z każdą kolejną stroną powieści. To nie tylko doskonale wykreowani bohaterowie, ale rzetelna konstrukcja całej powieści w każdym calu. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
Dom przypominał ogromną pochodnię. (s. 13)
Dom Kornelii Pliszki, jego zmarłej tragicznie narzeczonej. To tylko fragment koszmaru, który śni się Gerardowi od pamiętnej nocy 23 czerwca. Mężczyzna jest przekonany, że bezpowrotnie utracił to, co było dla niego najcenniejsze, najważniejsze. Za każdym razem, gdy rozpamiętywał zdarzenia sprzed pożaru, dochodził do tego samego wniosku - Kornelia zginęła przez niego. Po ukochanej zostały mu wspomnienia i mały kociak Plamka. Po 2-tygodniowym urlopie nadkomisarz Skrzyński wraca do pracy w policji.
Jesteś teraz gliniarzem specjalnej troski. (s. 19)
Jest. Jest odsunięty od sprawy Kornelii Pliszki, lecz ma wgląd do wszystkich dokumentów. Sprawę prowadzi jego przyjaciel Paweł Asaprowicz. To od niego Gerard dowiaduje się, że ciało znalezione w domu przy ulicy Kaliskiej w Bielsku-Białej to ciało innej kobiety. Kornelia żyje! Ale... gdzie jest? Dlaczego milczy?
Wszystko pięknie, ładnie, ale dalej coś mi nie gra. Zgrzeszmy jeszcze raz, może jak zapalę, to mi zaskoczy. (s. 21)
Paweł punktuje różne nieścisłości w prowadzonym śledztwie, podpowiada rozwiązania itp. Jednak i on w końcu staje pod ścianą, kiedy jego koledzy policjanci stawiają Kornelii Pliszce zarzuty, w mniemaniu nadkomisarza absurdalne. Ofiara staje się podejrzaną. W dodatku zmienia się zastępca komendanta, co nie ułatwia sprawy. Teraz będzie nim pani podinspektor... Gerard wierzy, że jego ukochana jest niewinna i rzuca na szalę swoją zawodową przyszłość. Tylko wpierw musi odnaleźć podejrzaną Kornelię Pliszkę, a przecież...
Pliszka wyfrunęła. (s. 104)
Drugi tom dylogii Polowanie na Pliszkę tak mnie przykuł do siebie, że inne sprawy musiały zejść na bok, dopóki nie skończyłam. Kończąc pierwszy tom wiedziałam, że to nie mogła być prawda. I miałam rację. Tylko nie wiedziałam, jaki pomysł ma autorka na rozwiązanie tej sprawy. Może niezbyt oryginalny, ale za to dobrze opowiedziany. I na początku już spis treści zaskakuje czytelnika, jak będzie ogólnie wyglądała fabuła i w jaki sposób zostaną przedstawione wydarzenia.
Gdy w grę wchodzi ładna kobieta, mężczyźni na ogół robią z siebie kretynów, i ich wiek nie ma tu nic do rzeczy. (s. 162 )
Ot, taka ogólna uwaga narratora wszechwiedzącego. Tam, gdzie przebywała Kornelia, można było spotkać różne osobowości, taki mały przekrój społeczeństwa. Nawet, gdy były to krótkie spotkania z Kornelią, to opis tych postaci wywoływał różne reakcje, od śmiechu, przez sympatię, do irytacji i złości. A emocji jest też sporo między głównymi bohaterami. Ich silne osobowości, cięty język i duma ciągle się ze sobą ścierają, ciągle wywołują między nimi skrajne emocje. Można się pośmiać z ich celnych ripost, gry słów, poczucia humoru, można im współczuć i się wzruszyć, ale także zdenerwować i chcieć mocniej nimi potrząsnąć. Scena z urzędnikiem czy scena przesłuchania - mogą doprowadzić czytelnika do wzburzenia lub do zdenerwowania. Znane są powszechnie kawały o policjantach.
A jakie to ma znaczenie. Wszyscy walczyli z okupantem, jedni i drudzy ginęli za wolność. Czy teraz zaczniemy dzielić poległych na lepszych i gorszych?! (s. 174)
Mnie zaintrygował wątek historyczny związany z II wojną światową, który można odnieść do rzeczywistych zdarzeń. Srebrzysty las gdzieś w Polsce skrywa tajemnicę, która przypadkiem odkrywa Kornelia. Moim zdaniem autorka świetnie wplotła ten wątek do fabuły i przedstawiła go oczami 30-letniej kobiety. Kobiety, której babcia wpoiła pewne ważne wartości. Podoba mi się zdanie i postawa Kornelii oraz walka w słusznej sprawie. A przy okazji czytelnik dowie się, do czego jeszcze może się przydać olejek do opalania.
Przeszkadzała mi tylko jedna rzecz. Kawę pominę, ale o papierochach muszę wspomnieć. Bohaterowie palili jak smoki! Czasami jednego papierosa za drugim. Normalnie czułam smród dymu papierochów i wszędzie widziałam popiołki.
Światełko w tunelu to bardzo dobra kontynuacja pierwszego tomu Jak kamień w domu. To kryminał przykuwający uwagę czytelnika i trzymający go aż do końca drugiego epilogu. To kryminał, w którym obecny jest burzliwy wątek uczuciowy, walka o miłość i zaufanie, paleta emocji i Plamka wtulający się w szyję.
"W końcu kobieta nie powinna od razu odkrywać wszystkich kart. To byłoby danie plamy. Albo plamki".
Po zupełnie nieprzewidywalnym zakończeniu książki "Jak kamień w wodę", byłam przekonana, że w fabule kolejnej części, pojawi się światełko w tunelu, które przyniesie wyczekiwaną nadzieję. Drugi tom losów Pliszki dosłownie "połknęłam" w dwie godziny. Mój apetyt czytelniczy w tym przypadku był zwyczajnie nienasycony.
Hanna Greń to ekonomistka z wykształcenia, a "kryminalistka" z wyboru. Autorka jest magistrem ekonomii i właścicielem biura rachunkowego w stanie spoczynku. Mieszka na stałe w Bielsku-Białej. Jej dorobek pisarski to "Cień Sprzedawcy Snów", "Cynamonowe dziewczyny", "I choćbym szedł doliną ciemną" oraz opowiadania.
Gerard zatraca się w rozpaczy po stracie Kornelii. Niespodziewanie jednak, w jego życiu pojawia się nieoczekiwany zwrot akcji w postaci odkrycia, że znalezione w domu zwłoki należą do innej kobiety. Bohater cieszy się z tego faktu, ale jednocześnie zastanawia nad tym, gdzie podziewa się jego ukochana?
Nie zaprzeczam, że uknuta przez autorkę intryga, która rozpoczęła się pod koniec pierwszego tomu, okazała się dość przewidywalna, gdyż chyba nikt z czytelników nie wyobrażał sobie, by Pliszka naprawdę umarła. Jednak to, co działo się dalej było dla mnie jedną, wielką niewiadomą, gdyż nie pomyślałabym, że bohaterka zostanie oskarżona o zabójstwo. Cała fabuła "Światełka w tunelu" jest więc niezwykle wciągająca, a do tego pełna zwrotów akcji, za które już kocham prozę Hanny Greń.
Autorka w doskonały sposób łączy ze sobą warstwę obyczajową, kryminalną oraz dużą dawkę humoru. Świetnie skrojone dialogi, w tym niezapomniane przesłuchanie na komendzie, które wywołało we mnie sporo wybuchów śmiechu oraz dające się odczuć przyciąganie pomiędzy Kornelią, a Gerardem to elementy, będące w moim przekonaniu najmocniejszymi stronami tej powieści. Słabych bowiem nie znalazłam, jestem zupełnie subiektywna.
Przyznam, że nie spodziewałam się dość mocno zaakcentowanego wątku fabularnego pod postacią odkrycia przez Pliszkę zapomnianego grobu z okresu II wojny światowej. Jego rozwinięcie i kończący książkę pogrzeb z piękną, patriotyczną pieśnią, wywołał we mnie wiele wzruszenia. Wydawałoby się, że tak poważny temat raczej nie znajdzie swojego miejsca w tego typu książce, a jednak Hannie Greń udało się z dużą dozą wyczucia wpleść go w fabułę.
"Światełko w tunelu. Polowanie na Pliszkę" to niezwykle udana kontynuacja losów Kornelii i Gerarda. Jest wzruszająco, jest śmiesznie, jest namiętnie i niebezpiecznie. Jest także jeden z moich ulubionych literackich kotów, czyli Plamka. Czegóż chcieć więcej? Chyba kolejnych książek wychodzących spod pióra Hanny Greń.
Kontynuacja przygód Kornelii Pliszki. Przypadek, może metafizyczna pomoc ukochanej babci sprawiają,że kobieta nadal żyje, ale znika aby sobie wszystko poukładać, przede wszystkim w głowie. Kiedy wróci do domu, wiele rzeczy nie będzie już takich samych.
Bohaterka mnie nie zawiodła, co prawda uciekła, a to według mnie nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem problemów, ale przemyślała co nieco i powróciła. Przy okazji odnalazła starą, zapomnianą mogiłę i w dużej mierze przyczyniła się do odkrycia tajemnicy sprzed lat.
Kryminał z gatunku tych lżejszych, przyjemnie się czytających i idealnych na wakacyjny czas. Były momenty gdzie się poplułam ze śmiechu i to dosłownie...potyczki słowne i nieporozumienia wyszły autorce tak naturalnie i dodały atrakcyjności książce.
Tak jak pisałam poprzednio,warto od razu zaopatrzyć się w obie części aby być całkowicie usatysfakcjonowanym lekturą.
Gerard jest zrozpaczony po śmierci Kornelii, ale to nie jedyne co go smuci. Szybko okazuje się, że musi zacząć walczyć o dobre imię kobiety, którą kocha.
Doskonały mix powieści obyczajowej i kryminalnej, ze wskazaniem na tą pierwszą.
Hanna Greń kolejny raz pokazała mi jak realnie buduje świat fikcyjny. Wszystkie osoby, które poznałam są tak bliskie, tak pełne życia.
To powieść o zaufaniu, o tym, że warto wierzyć w drugiego człowieka i nie zawsze samotna walka jest dobra.
Książkę było mi trudno odłożyć, ta historia jest tak fascynująca i tak pochłaniająca. Ma w sobie ból, rozczarowanie, nadzieję...
Amatorów kryminału zachwyci obyczajowość jaką tu spotkają, a tych którzy kochają książki obyczajowe zafascynują wątki kryminalne.
Pani Hania potrafi stworzyć historię jaka wchodzi w głowę i nie chce z niej wyjść. Wszystko to podaje w sposób niezwykle lekki, swobodny, z ogromną kulturą słowa. Czytanie sprawia podwójną przyjemność.
Bardzo Was zachęcam do tej serii, która w nowym wydaniu dostała przepiękną szatę graficzną.
Właśnie w tym nowym, pięknym wydaniu ją posiadam.
,,W końcu kobieta nie powinna od razu odkrywać wszystkich kart. To byłoby danie plamy albo plamki".
Po obojętności przyszedł czas na nadzieję. Mówi się, że to dość głupie uczucie, jednak tli się ono w każdym z nas. Czy wiec możemy mówić, iż człowiek, który w nie wierzy, jest głupcem? Oczywiście, że nie. Gdyż samo w sobie to uczucie jest przecież naturalne, przychodzące z łatwością, więc czy organizm je posiadający jest łatwy? Z pewnością. Tylko nie zapominajmy o niewidzialnych graniach, które nawet bez zarysowanych kształtów, jest ostrym drutem dla odważnika, który je przekracza.
Sięgając po następny tom serii, której pierwsza księga wywarła na mnie ogromne emocje, miałam zarysowany obraz kunsztu autorki. Dając się porwać w literowy zapis, jedyne czego nie wiedziałam, stało się tym, co sprawiłoby, iż z ogromną ciekawością przewracałam kartki, chcąc, chłonąc więcej, poddawać się i tonąć, aby dać ponownie autorce da się prowadzić.
Kiedy zaczynamy spoglądać na bohaterów inaczej niż przez pryzmat pierwszej części, zauważamy, iż ta obyczajowość ich losów, wiedzie tutaj prym, jednak lekko okraszeni zostają elementami kryminalnymi. Natomiast to strach, niepewność i przebłyski nadziei pozwalają iść im do przodu, fabule nadają innej wymiarowości, czytelnikowi ciekawości. Te elementy przyciskają nas do powieści, sprawiając, iż momentami mamy ochotę krzyknąć na nich, doprowadzić do pionu czy wskazać drogę. Zaczynamy uczestniczyć w tej przygodzie wraz z nimi, w pełni się wtapiając w dane nam tło historii.
Nieśpiesznie napędzane schematy, nie dają nam się zagubić. Możemy znaleźć odpowiedzi, które pojawiły się po poprzedniej część, dając nam rozbłysk niektórych wydarzeń.
Najcichsza z nut tworzących cały pięcioliniowy układ jest dawka humoru, przemycana w dialogach, często przyprószonych ironią i szczyptą złośliwości. A do tego zero grama brutalności i niegrzeczności.
Autorka skrupulatnie dobiera zestaw słów, sprawiając, iż nawet przez drobną chwilę nie poczujemy się nieswojo czy niesmacznie. Nawet najbardziej delikatny czytelnik odnajdzie się w tej historii i swoim spokojem nie umniejsza ona toczącej się fabule.
Druga część cyklu "Polowanie na Pliszkę." Ta część jest dużo słabsza. Wątków kryminalnych prawie nie ma, typowa książka obyczajowa. Akcja się dłuży, wprowadzone zostały wątki bez sensu, np. znaleziona mogiła w lesie. Nieporozumienia między głównymi bohaterami wyolbrzymione. Trudno też uwierzyć, że trzy tygodnie nie pomyślała o włączeniu telefonu, przecież prowadziła własną działałalność, a to wymaga możliwoś kontaktów. Sytuacja mało prawdopodobna, trochę jestem zawiedzonia, inne książki autorki były dużo bardziej ciekawe.
Aspirant Konstanty Nakański prowadzi sprawę zabójstwa. Śledztwo przebiega opornie, gdyż policjant nie może znaleźć żadnego powodu, dla którego ktoś miałby...
Gdy tak leżała rozciągnięta w literę X, ze złotobrązowymi włosami rozsypanymi na poduszce, stanowiła kwintesencję jego pragnień. Należała do niego. Mógł...