Magiczna świąteczna opowieść o miłości, której nie może pokonać czas
Pewnego dnia 30-letnia Eve Sharland natrafia w sklepie z antykami na mosiężną latarnię, w której znajduje list z 24 grudnia 1885 r. Zaskoczona odkrywa, że zaadresowano go do osoby o imieniu Evelyn Sharland, mieszkającej w Nowym Jorku.
Kiedy wieczorem Eve odczytuje treść listu, poznaje poruszającą historię tragicznego romansu sprzed stu lat. Postanawia spełnić prośbę zapisaną w liście i zapala latarnię. Nagle, ku swojemu zdumieniu, przenosi się do oprószonego śniegiem Nowego Jorku z 1885 roku.
Splot niezwykłych wydarzeń sprawia, że Eve zostaje uwikłana w historię, w którą zamieszana jest jedna z najpotężniejszych nowojorskich rodzin tamtych czasów. Poznaje też przystojnego detektywa, który będzie podążał jej śladem.
Czy Eve zdoła wrócić do swojego życia, nawet jeśli będzie musiała zmienić przeznaczenie?
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2018-11-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Tytuł oryginału: The Christmas Eve Letter: A Time Travel Novel
„Świąteczny list” to taka trochę bajka dla dorosłych dzieci, głównie dziewczynek 😊 Prawie nigdy nie czytam romansów – wyjątkiem są powieści, których akcja rozgrywa się w okresie bożonarodzeniowym – tych jestem wielką fanką i wiele jestem w stanie im wybaczyć. Tak właśnie trafiła w moje ręce ta książka. Od razu uprzedzam, że nie jest to wcale świąteczna opowieść – Boże Narodzenie pojawia się na końcu, i przynosi niezwykły cud, ale poza tym nie znajdziecie tutaj rozświetlonych lampkami choinek, gałązek jemioły i ostrokrzewu czy zapachu świątecznego piernika. A co znajdziecie? Oryginalną historię współczesnej kobiety, Eve, która… przenosi się w czasie do lat osiemdziesiątych XIX wieku. Nie są to czasy zbyt przyjazne kobietom z ambicjami – płeć piękna stanowi tam z reguły tylko dekorację, a bogaci mężczyźni sądzą, że ich pozycja upoważnia ich do sprawowania nad kobietami władzy. Eve oczywiście nie zamierza poddawać się takiej roli, ale przede wszystkim – chce wykorzystać fakt podróży w czasie, aby pomóc pewnej parze zakochanych obronić ich miłość. Czy to się uda? Przekonacie się, czytając.
Czy warto poświęcać czas na czytanie takiej bajki? Moim zdaniem, warto, choć… No właśnie, przejdę może do tego, czego mi zabrakło: czyli realiów epoki. Oczywiście, sporo o tym jest, mamy tutaj życie ubogich i elit, mamy szpitale i rozmaite sposoby leczenia chorób, mamy bale, opisy kreacji – ale jak dla mnie trochę tego jest za mało. Zabrakło mi tego zdziwienia, odkryć, szoku kulturowego (a najbardziej zabrakło mi go na końcu tej książki). Ale umówmy się: to nie jest książka historyczna i dzieje ludzkości nie są w niej najważniejsze. Najważniejsze jest głębokie uczucie łączące dwoje młodych ludzi, którym na przeszkodzie do szczęścia staja konwenanse.
Spodobał mi się pomysł na tę książkę, ale już sama realizacja nie do końca przypadła mi do gustu. Znudziły mnie długie analizy uczuć i emocji, celebrowanie w nieskończoność rozmaitych czynności (np. przeczytanie listu zajmuje cały rozdział, bo bohaterka musi się odpowiednio nastroić, włączyć muzykę, zapalić świece itp.). Za mało też nasza bohaterka wykorzystuje swoją wiedzę i doświadczenie z XXI wieku. Ale z drugiej strony – opowieść mnie wciągnęła i byłam ciekawa, jak potoczą się losy Eve i czy uda się jej pomóc zakochanym. A może przy okazji, zmieni coś również w swoim życiu?
Czytałam na temat tej książki bardzo wiele pochlebnych opinii – jaka jest magiczna, cudowna, ciepła itp. Nie podzielam tych zachwytów, ale zgadzam się z tym, że ma swój urok.
Komu ta książka może się spodobać? Miłośniczkom romansów, a także powieści obyczajowych oraz tych rozgrywających się w czasach, gdy damy nosiły suknie z krynoliną, a panowie – fraki i meloniki.
Podsumowując: „Świąteczny list” to romantyczna historia, nastrojowa i oryginalna. Trochę przegadana i przesłodzona – ale bez przesady. Można z nią miło spędzić wieczór, choć nie znajdziecie w niej zbyt wiele materiału do budowania bożonarodzeniowego nastroju.
"Świąteczny list" to wspaniała przygoda i podróż w czasie. Niezwykle pouczająca wycieczka po XIX wieku, czasach, w których kobiety były uprzedmiotawiane, pouczane i okryte nudnym parasolem nicnierobienia. Książka zmusza do myślenia, do docenienia tego, jak niewielka grupa kobiet wywalczyła niezależność i prawo do głosowania.
Akcent świąteczny to miłość. Czysta, nieskażona głupstwami i po wielu perypetiach pełna zaufania do drugiej osoby. Okazuje się, że drugą połówkę znajduje się prędzej czy później. Bo jeśli nie teraz, to może w przeszłości?
Pewnego dnia Eve Sharland znajduje w sklepie z antykami stary lampion, w którym ukryto nieotwarty list. Jak się później okazuje ów list pochodzi z roku 1885. Wraz z główną bohaterką udajemy się w magiczną podróż w czasie do innego stulecia, gdzie miłość przeplata się z intrygą, a każdy nowy dzień przynosi walkę o przetrwanie i odnalezienie się w nowej rzeczywistości...
.
„Świąteczny list” Elyse Douglas to piękna magiczna opowieść o miłości, której nie może pokonać czas. Książka napisana jest lekkim językiem, łatwo i przyjemnie się ją czyta. Bardzo spodobał mi się tutaj motyw podróży w czasie, mimo iż nie przepadam za powieściami/elementami fantasty. Fabuła jest interesująca, chłonęłam każdy kolejny rozdział w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Niestraszne są tutaj również długie opisy - nie ciągną się, nie nudzą, opisane są tylko najistotniejsze informacje oraz piękne krajobrazy, dzięki którym łatwo można wyobrazić sobie Nowy Jork w roku 1885. Bohaterowie są ciekawie wykreowani, polubiłam ich, znalazło się jednak kilka osób, które trochę mnie irytowały. Zabrakło mi w tej książce opisów emocji, dzięki którym mogłabym przeżyć z bohaterką tę cudowną przygodę. Co prawda pojawiały się uczucia bohaterów i od czasu do czasu uśmiechałam się pod nosem, jednak nie były one przedstawione na tyle, abym mogła się wczuć i podczas czytania doświadczyć szybciej bijącego serca czy dostać wypieków na twarzy. Nie wiem, czy to przez to, iż książka napisana jest z perspektywy osoby trzeciej i nie jestem przyzwyczajona do tego, w jaki sposób wyrażane są emocje w narracji trzecioosobowej (wszystkie książki, które do tej pory czytałam, były napisane w narracji pierwszoosobowej), czy to po prostu nieumiejętność opisywania uczuć autorów powieści.
Mimo to, książka mi się podobała i z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. Jest to idealna pozycja na chłodny świąteczny wieczór pod kocem z kubkiem gorącej czekolady w ręku.
.
Za egzemplarz dziękuję pięknie Wydawnictwu Kobiecemu.
_angiebook
Eve młoda pielęgniarka, lubiąca antyki i historie z nimi związane. Kiedy pewnego razu znajduje lampion z ukrytym w środku listem całe jej życie się zmieni. Bowiem chęć zagłębienia w tajemniczą historię kobiety o tym samym imieniu i nazwisku wydaje się bohaterce niezwykle intrygująca. Eve po zapoznaniu się z treścią listu postanawia spełnić prośbę, która jest w nim zapisana. Za sprawą podjętej decyzji i magicznego lampionu przenosi się do roku 1885. W przeszłości spotka wielu barwnych bohaterów, z których jeden wzbudzi w niej niebywałą fascynację. Znajdzie się w świecie pełnym bogatych ludzi i intrygi związanej z pewną rodziną. Jak bohaterka odnajdzie się w tamtych czasach? Czy zdoła wrócić do swojego życia?
Książka, która w pewnie sposób niezwykle fascynuje. Historia opisana w niej przedstawiona w dość ciekawy sposób. Bohaterowie, którzy są świetnie wykreowanymi postaciami. Szczególnie dwójka z nich zasługuje na uwagę, Eve i Patrick, gdyż są osobami niezwykle zawziętymi w swoich działaniach. Bowiem kiedy coś postanowili starali się tego dokonać wszystkimi możliwymi metodami.
"Świąteczny list" to magiczna lektura pełna tajemnicy. Ma wiele wspaniałych momentów, które potrafią wzruszyć. Pokazuje ile jedna osoba może dokonać zmian. Jak upartość może doprowadzić do czegoś niezwykle ważne, co na zawsze zmieni bieg historii. Jak jedna zwyczajna kobieta zrobi wszystko, aby pomóc prawdziwej miłości. Książka, która mówi, że żadne czasy nie są wstanie pokonać wielkiego uczucia.
Polecam tym, którzy lubią podróżować w czasie i przy okazji świetnie się bawić, poznając nowych bohaterów i związane z nimi historię.
Bajeczna opowieść zakotwiczona w dwóch wymiarach czasowych: we współczesności i w XIX w. Mająca za sobą nieudane małżeństwo Eve postanawia zacząć wszystko od nowa i nie wie jak rzeczywiste jest to postanowienie. Przypadkowo lub nie, trafia do urokliwego sklepiku, w którym jej uwagę przukuwa lampion z listem zaadresowanym na jej nazwisko. Zaintrygowana czyta list, zapala kupiony lampion i... zaczyna nowe życie.
Sądziłam, że z bajek już dawno wyrosłam... Jak każdy szkrab, miałam swoje ulubione, których nie mogłam przeoczyć. Uwielbiałam słuchać historii czytanych na dobranoc przez mamę czy też porą popołudniową przez ukochaną ciocię. Te wspomnienia zawsze we mnie były i będą. Natomiast w czasie lektury „Świątecznego listu” zaatakowały niczym fala tsunami. Okazało się, że dobrze opowiedziane bajki potrafią wciągnąć nie tylko spragnionego przygód i psot malucha. Duże dziewczynki również mogą się nimi zachwycić.
Kiedy Eve przekracza próg wyjątkowego sklepiku nie podejrzewa nawet, jak bardzo ten ruch odmieni jej życie. Kobieta znajduje lampion, który skrywa tajemniczy list zaadresowany do osoby noszącej jej imię i nazwisko. Eve dokonuje zakupu i w domowym zaciszu krok po kroku zaczyna poznawać pewną miłosną historię. W liście zawarto prośbę, by zapalić lampion. Kobieta ochoczo ją spełnia i przenosi się do Nowego Jorku z roku 1885. Oszołomienie, jakie ją ogarnia, jest nie do opisania. Jakim sposobem zdoła teraz powrócić do czasów, z których przybyła?
To, co zastaje na miejscu znacząco różni się od jej dotychczasowej codzienności. Jeśli przyjdzie jej spędzić w 1885 roku kilka chwil, czy się odnajdzie?
Zatopiłam się w tej lekturze. Bardzo przypadła mi do gustu. Niewymagająca a zarazem z pomysłem, o czymś, co rzadko spotykam się w literaturze. Przez pewien czas poczułam się na powrót małą dziewczynką, która z wypiekami na twarzy śledzi poczynania bohaterów i zadaje pytanie: co dalej?. Są jednak dwie sprawy ściągające mi sen z powiek. Mianowicie widniejący na okładce lampion. Dlaczego jest różowy? Znając treść lektury dobrze wiemy, że nijak ma się on do tego prezentowanego w książce. Powinien być całkiem inny, stary, z duszą. A drugi zgrzyt odnosi się do tytułu. „Świąteczny list” także nie współgra dobrze z treścią. Czytając jesteśmy tak pochłonięci zajmującą fabułą, że możemy tego nie zauważyć ale na próżno szukać w niej świąt. Zdecydowanie lepiej pasowałby tutaj tytuł „Magiczny list”. Poza tym bardzo polecam. To historia dedykowana przede wszystkim tym kobietom, które spragnione są nowości, zaskoczenia. Które mają w sobie otwartość na coś innego. Jeśli jesteście w tej grupie, zachęcam do sięgnięcia po „Świąteczny list”.
Uwielbiam zatracać się w czytanych powieściach, wyobrażać sobie rozmaite krajobrazy, do których pozwala mi zawitać autor. Poznawać nowe jak i stare miejsca, w których zawsze pozostawiam cząstkę mojego serca. Czuć te wszystkie emocje, być nimi otulona, móc żyć życiem, o którym nawet mi się nie śniło. Przekraczać magiczną granicę między rzeczywistością, a światem, w którym mogę być kim tylko zapragnę.
Z przyjemnością zatraciłam się w cudownym ,,Świątecznym liście''. Co tu dużo mówić. Oczarowała mnie, zachwyciła, pobudziła zmysły i pozwoliła na chwilę przeistoczyć się w damę XIX wieku. Chłonęłam otaczający krajobraz i z przejęciem obserwowałam rozgrywające się wydarzenia. Zagryzałam zęby z powodu niepowodzeń i mocno zaciskałam kciuki, żeby wszystko dobrze się skończyło, gdy na nowo widziałam światełko w tunelu. Opowieść mnie odprężyła, wyciszyła, sprawiła, że przez moment zapomniałam o wszystkim, żyjąc w świecie, o którym nawet mi się nie śniło. Mimo, że historia jest dosyć przewidywalna, wiemy jak się zakończy, ale ta baśniowa lektura tak mną zawładnęła, że chłonęłam wszystko to, co serwowała mi autorka. Dałam się ponieść urokowi, czarowi przenoszenia w czasie i niezłemu klimatowi Nowego Jorku.
Książka jest ciepła, bardzo przyjemnie pochłania się kolejne rozdziały. Czytelnik z przejęciem obserwuje poczynania bohaterów, mocno im kibicuje, by ich wspólna historia skończyła się szczęśliwie. Cieszę się, że mogłam poznać tę lekturę. Naładowała mnie pozytywnymi emocjami, pokrzepiła serce i wywołała szeroki uśmiech na twarzy. Otworzyłam magiczne drzwi do miejsca z którego już nie chciałam wracać. Do świata postaci, którzy urzekli mnie swoją mądrością, sercem i życzliwością.
I może ta historia nie jest stricte świąteczna, więc nie nastawiajcie się zbytnio na wielkie przygotowania jak w innych powieściach, ale ma ten swój czar, ten cudowny klimat, który pojawia się zawsze z nastaniem grudnia. Oczekiwania, nostalgia, magia i niesamowita radość. Gorąco polecam.
Z reguły najbardziej zaskakujące wydarzenia mają miejsce wtedy, gdy się ich nie spodziewamy. Ciekawa przygoda, spotkanie miłości życia czy osób najbliższych sercu jest z reguły zrządzeniem losu, zaledwie chwilą, momentem, którego tęsknie wyczekujemy, ale zupełnie nie potrafimy określić. Taka niespodziewana rzecz przytrafia się Eve Sharland, bohaterce powieści Świąteczny list Elyse Douglas.
Eve ma słabość do antykwariatów. Potrafi spędzać godziny przeglądając stare rzeczy. W jednym z nich znajduje lampion i schowany w nim list z 1885 roku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że adresatem listu była kobieta o takim samym imieniu i nazwisku, co główna bohaterka. Zaintrygowana Eve z miejsca kupuje znalezione rzeczy. Postanawia w zaciszu czterech ścian otworzyć list. Nie spodziewa się, że jego lektura będzie dopiero początkiem nieprawdopodobnych wydarzeń bowiem kobieta cofa się w czasie do 1885 roku.
Autorzy w bardzo przyjemny sposób poprowadzili fabułę opartą na podróży w czasie. Z precyzją odmalowali obraz XIX-wiecznego Nowego Jorku. W głównej mierze skupili się na charakterystyce mieszkańców. Ukazali zarówno ludzi bogatych i wpływowych, jak też warstwę najbiedniejszą. Zobrazowali zwyczaje Nowojorczyków, chociaż przyznam, że spodziewałabym się, że główna bohaterka ucząca się żyć w tamtych czasach wzbudzi większe zdziwienie, a ludzie szerzej będą komentować jej niecodzienne zachowanie.
Wątek podróży w czasie łączy się tutaj z wątkiem miłosnym, który idealnie wpasowuje się w całą historię. Powieść jest odrobinę naiwna, próżno tu doszukiwać się czegoś odkrywczego, a jednak Świąteczny list czyta się błyskawicznie i nieskrywaną przyjemnością. Przez kartki książki niemal się mknie, co i rusz zaśmiewając się z przezabawnych sytuacji przytrafiających się Eve.
Powieść ta to idealna lektura na przedświąteczny czas. Lekka, zabawna i wciągająca. Idealna na wieczór, by oderwać się chociaż na chwilę i zrelaksować nie myśląc o wszystkich świątecznych obowiązkach i kalendarzu wypełnionym po brzegi sprawami, które trzeba załatwić na już.
"Świąteczny list" to moja pierwsza świąteczna książka. Nie chodzi nawet o to, że pierwsza w tym roku, dosłownie pierwsza powieść tego typu w moim życiu. I ja się pytam dlaczego? Uwielbiam czas Bożego Narodzenia i sama się sobie dziwię, że wcześniej nic tak magicznego nie wydało w moje łapki. A jestem bardzo zadowolona. Powieść ma w sobie mnóstwo ciepła, cudownego klimatu i pełna jest magii.
Eve główna bohaterka, za pomocą lampionu przenosi się w czasie. Pojawia się w 1885 roku ( a pochodzi z 2016). Jest to epka pięknych sukien, mężczyzn w szykownych garniturach - ach zawsze marzyłam o tym, aby móc przymierzyć taką suknię i poczuć się jak kobiety w tamtych czasach.
Wróćmy do książki. :) Eve musi bardzo ukrywać fakt, że pochodzi z innych czasów. Robi wszystko aby móc wrócić z powrotem do domu. Jednak nie przychodzi jej to z łatwością. Powiem Wam, że baaaardzo się wyciągnęłam w tą historię. Jest piękna, magiczna i wzruszająca. Przekazuje tyle ciepła, wiary w to, że miłość zwalczy wszelkie przeciwności losu, nawet te najgorsze. Jestem oczarowana i cały czas wracam myślami do tej książki.
Dodatkowo Eve ma charakterek - jej cięte riposty wywoływały uśmiech na mojej buzi. Lubię kiedy w książkach kobiety są przedstawiane jako silne i potrafiące postawić na swoim. Wiem wtedy, że my kobietki możemy zdziałać co tylko sobie zapragniemy.
Dodatkowym plusem jest to, że książkę czyta się bardzo szybko. Już żałuję, że mój czas z nią dobiegł końca... Mogłam to trochę przeciągnąć. :) Oczywiście polecam!! To na prawdę wyjątkowa pozycja Świąteczna!! :)
Przeczytane:2019-01-30, Ocena: 5, Przeczytałam, ***Cukiernie, herbaciarnie... i sklepiki, Mam, Recenzenckie, #Fantasmagorie,
"Świąteczny list" Elyse Douglas niczym przepiękna baśń przenosi nas w zimowy czas. Za sprawą pewnego tajemniczego listu, jednego osobliwego lampionu i jego niezwykłego, ciepłego blasku odbywamy niespodziewaną i intrygującą podróż w przeszłość. Wraz z główną bohaterką Evelyn Sharland cofamy się o półtora wieku, kiedy to jeszcze Nowy Jork nie był ogromną metropolią zabudowaną wysokimi drapaczami chmur, ale jednym z wielu amerykańskich miast z brukowanymi uliczkami, po których poruszały się konne powozy i dorożki. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki Eve przenosi się w zupełnie inną epokę, gdzie mieszkańcy odziani w surduty, fraki i krynoliny nie mogą się nadziwić jej dżinsom i dość nieprzyzwoitemu, jak na tamte czasy, ubiorowi. Nie wiedzą kim jest i skąd przybyła, ale oferują jej swoją pomoc. Zdumiona i zaskoczona Evelyn musi wypełnić pewną misję dotyczącą jej własnej krewnej. Dzięki temu będzie mogła wpłynąć na przyszłe losy swojej rodziny i może uda jej się wrócić do tam skąd przybyła.
A zmiany dokonane w przeszłości mają ścisły związek z teraźniejszością...
"Świąteczny list" to klimatyczna historia, która przywodzi na myśl "Opowieść wigilijną" Dickensa, albo przejmującą baśń o "Dziewczynce z zapałkami" Andersena. Temat podróży w czasie, choć znajduje się wciąż w sferze marzeń, zawsze ekscytuje i zastanawia. I choć wiąże się z wielką niewiadomą, to wielu z nas zapewne z przyjemnością podjęłoby to ryzyko, gdyby tylko pojawiła się taka możliwość. Bohaterce udała się ta sztuka i dzięki temu my, czytelnicy, możemy delektować się piękną, nastrojową opowieścią z dawnych czasów. Pomysł na fabułę bardzo przypadł mi do gustu. Wysłanie współczesnej dziewczyny w złote czasy końca XIX wieku, gdzie liczą się konwenanse i pozory, ciemnota i zakłamanie bierze górę nad prawdą i rozsądkiem, a wysoka pozycja społeczna staje się przepustką do naginania prawa i patrzenia "przez palce" na mniejsze lub większe występki to bardzo dobry pomysł. Dzięki temu możemy porównywać XIX w. świat ze współczesnością, analizować i wyciągać wnioski. Dawne czasy mają swój niezaprzeczalny urok, ale czy łatwo byłoby zamienić znane i oswojone dziś na tamtą, obcą, poznaną jedynie z historii lub opowieści nie do końca zrozumiałą rzeczywistość?...
Bohaterowie tej historii to ciekawe i oryginalne osobowości, dobrze osadzone w otaczającej rzeczywistości. Eve zupełnie nie przystaje do XIX wieku, ale świetnie się w nim odnajduje bazując na własnej wiedzy z historii. Postaci z przeszłości ciekawie odmalowują stosunki panujące w ówczesnym świecie z uwzględnieniem układów, intryg, ale również nierówności społecznej, ciemnoty i zacofania. A to wszystko dzięki Elyse Douglas, która z wnikliwością, dokładnością i szczegółami odmalowała tamte czasy.
Powieść ciekawi i intryguje od pierwszych stron. Prosty, współczesny nam język w zestawieniu ze stylizacją z epoki, XIX w. archaizmami i dialogami wypada bardzo dobrze i naturalnie. Nie ma tu sztuczności i naciągania, całość jest przemyślana, spójna i oddaje realia tamtych lat.
Zakończenie pozostawiło jednak pewien niedosyt. Liczyłam, że decyzje Evelyn podjęte w przeszłości trochę bardziej wpłyną na współczesność, spowodują jakieś bardziej istotne zmiany w XXI wieku. Inny kolor sierści psa, czy zmieniony wygląd domu, w którym mieszkała bohaterka to zdecydowanie za mało.
Lektura tej powieści przyniosła mi mnóstwo radości. Umiejętne połączenie teraźniejszości i przeszłością, prowadzenie wydarzeń w różnych ramach czasowych zawsze mnie intryguje i ciekawi. Do tego ciepły nastrój oraz przedświąteczny klimat baśniowej opowieści w połączeniu z motywem walki dobra ze złem zachęca do pozostania z tą książką na dłużej. Piękna okładka, nieco tajemnicza, przywodząca na myśl powieści fantasy jest dodatkową zachętą. Obok "Świątecznego listu" nie można przejść obojętnie.